|
Plaża w Łebie |
Wieki nie byłam nad polskim morzem. Moim marzeniem było pojechać tam, by włóczyć się samotnie godzinami, w ciszy i spokoju, po nadmorskich plażach. Obawiałam się, że to mało realne marzenie, że raczej nie uniknę zgiełku, hałasu i tłumów turystów, a jednak się udało! Wystarczyło udać się tam poza sezonem i pojawiać się na plaży wcześnie rano. Wtedy miałam ją całą dla siebie, na długie godziny.
Do Łeby wybrałam się na długi majowy weekend. To niewielkie miasteczko stanowiło moja bazę wypadową i świetnie się sprawdziło w tej roli. Miałam stamtąd relatywnie blisko w każde z miejsc, które zaplanowałam zobaczyć i zwiedzić. Pogoda też trafiła się nie najgorsza, jak na początek maja. Nie padało, było umiarkowanie słonecznie (lub umiarkowanie pochmurno, zależy jak na to spojrzeć), no i wietrznie, ale tego należało się spodziewać. Aura niemalże idealna na wędrówki i odkrywanie nowych, ciekawych miejsc.