Tytuł: "Kąpiąc lwa"
Wydawnictwo: Rebis, 2013
Ilość stron: 320
Okładka: twarda
Kraina snu jest jak plac zabaw, na którym zerwana z więzów rzeczywistości wyobraźnia wyżywa się na karuzelach, huśtawkach i zjeżdżalniach.
Mając w pamięci wrażenia po lekturze Krainy Chichów, z niecierpliwością czekałam na moment, w którym wykreowany przez Carrolla świat ponownie porwie mnie i zachwyci. Fabuła Kąpiąc lwa nie kazała mi zbyt długo czekać, aż w szarą, banalną rzeczywistość zacznie niepostrzeżenie wkradać się pierwiastek absurdu, przesączać surrealizm rodem z marzeń sennych tworząc zupełnie nowe, charakterystyczne dla prozy amerykańskiego pisarza uniwersum utkane z elementów niby nam znajomych i swojskich, a jednak poddanych konfiguracjom nie mającym nic wspólnego z logiką naszej rzeczywistości i podlegających fascynującym i niepokojącym zarazem paradoksom związanym z postrzeganiem czasu i przestrzeni. I choć lektura Krainy Chichów w pewnym stopniu przygotowała mnie na totalny mętlik, jaki serwuje proza Carrolla, miałam wrażenie, że w najnowszej powieści autor poszedł o krok dalej - mam nadzieję, że nie przeszedł jeszcze samego siebie - zaskakując skalą i rozmachem swojej wizji, dezorientując kompletnie czytelnika i przewrotnie zmuszając do ponownej lektury puszczając do niego oko.