Moi drodzy,
mam dziś dla Was kolejny wywiad - tym razem z
Loreną Martin, autorką powieści
Dom tajemnic (moja recenzja) wydaną w zeszłym roku przez Bukowy Las. Zapraszam do lektury - dawno nie gościła u mnie tak intrygująca osoba - no bo sami przyznajcie, że wnuczka meksykańskiego dyktatora, która miała okazję rozmawiać z Ireną Sendlerową i zdecydowała się na przyjazd do Polski w poszukiwaniu swoich żydowskich krewnych, musi być kimś niezwykłym.
|
źródło zdjęcia - Bukowy Las |
|
Karolina Małkiewicz: Loreno, ogromnie się cieszę, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać. Nie ukrywam, że bardzo mi na tym zależało, już w trakcie lektury Domu tajemnic niejednokrotnie miałam chęć zadać Ci kilka pytań. Polscy czytelnicy z niecierpliwością czekali na premierę Twojej książki od momentu, kiedy pojawiła się ona w zapowiedziach wydawniczych Bukowego Lasu. Zwykle rodzinne sagi spotykają się z dużym zainteresowaniem odbiorców, ale Twoja powieść zapowiadała się naprawdę wyjątkowo: oto wnuczka meksykańskiego dyktatora Porfirio Diaza przybywa do Polski w poszukiwaniu zaginionych krewnych, a znajduje doskonały materiał na książkę. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej determinacji! Czy to polski ślad w historii Twojej rodziny zainspirował Cię do napisania tej książki czy też pomysł ten zrodził się wcześniej? Chociaż podkreślasz, że powieść jest fikcją literacką, czytelnicy z pewnością nieraz zastanawiali się, w jakim stopniu jej fabuła oparta jest na doświadczeniach Twoich krewnych.
Główna bohaterka powieści, Meksykanka Amada, przyjeżdża do Polski w poszukiwaniu potomków żydowskiej dziewczyny, miłości życia jej dziadka. Ile z Amady jest w Lorenie? W jakim stopniu jej losy odzwierciedlają Twoje życiowe doświadczenia? Czy - podobnie jak Twojej protagonistce - udało Ci się porozmawiać z Ireną Sendlerową? I wreszcie: jaki był efekt Twoich poszukiwań?