Tytuł: "Irlandzki sweter"
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia, 2011
Ilość stron: 415
Okładka: miękka
Sięgając po Irlandzki sweter nie miałam wygórowanych oczekiwań.
Potrzebowałam lektury lekkiej i odprężającej - taka też wydała mi się
powieść Nicole Dickson. Wiele jest na rynku lektur spełniających ten
warunek, ta jednak przyciągnęła moją uwagę miejscem akcji - perspektywa
spędzenia kilku godzin w scenerii zielonej, skalistej wyspy u wybrzeży
Irlandii wydała mi się nadzwyczaj kusząca ze względu na moje upodobania
do celtyckiej tradycji, muzyki i kultury. Nie spodziewałam się jednak,
że książka tak bardzo mnie oczaruje, zachwyci bez reszty swoją prostą
mądrością, ciepłem, nostalgiczną atmosferą, poruszy niewymuszoną głębią
fabuły i zwyczajnym pięknem opowiedzianej historii, która zapowiadała
się tak banalnie i stereotypowo.
Młoda archeolog Rebecca Moray wraz z sześcioletnią córeczką Rowan
przybywają na niewielką wyspę u wybrzeży Irlandii. Kobieta zamierza
poznać miejscową tradycję powstawania wełnianych swetrów o oryginalnych
wzorach zwanych gansejami, z których każdy opowiada inną historię.
Zgłębianie znaczenia poszczególnych splotów odnoszących się do
charakterystycznych cech, pamiętnych chwil z życia czy też losów osoby,
dla której sweter został zrobiony, stanowi sedno badań Rebeki i
przedmiot jej pracy naukowej. Nie jest to jednak jedyny cel jej wizyty.
Kobieta jest samotną matką, która mimo upływu lat nie potrafi uwolnić
się od wspomnień o znęcającym się nad nią psychicznie mężu. Rebecca ma
nadzieję, że na odległej wyspie uda jej się odzyskać spokój ducha i
wewnętrzną równowagę, a może nawet pokonać demony przeszłości. Bardzo
liczy też na spotkanie z dawno nie widzianą przyjaciółką Sharon - tęskni
za jej ciepłem, wsparciem i łączącą je więzią, dzięki której przetrwała
najtrudniejsze chwile w życiu. Jednak to, co zastaje na miejscu,
okazuje się dla niej całkowitym zaskoczeniem. Życzliwi, bezpośredni
mieszkańcy, którzy za sprawą opowieści Sharon zdają się wiedzieć o niej
wszystko, bardzo szybko pokonują nieufność gościa i przyjmują go do
swego grona. I podczas gdy Rowan odzyskuje poczucie bezpieczeństwa,
nawiązuje przyjaźnie i uczy się samodzielności, Rebecca poznaje
mieszkanki wyspy, które dzielą się z nią tym, co mają najcenniejszego:
historiami, jakie skrywają ich swetry, każdy ich splot i wzór. To
naprawdę nie byle co: każdy gansej jest jedyny w swoim rodzaju,
niepowtarzalny - jak ukochana osoba, dla której został zrobiony.
Jednocześnie uwagę Rebeki pochłania przystojny, rudowłosy skrzypek oraz
stary, samotny i zgorzkniały rybak - Sean, do którego lgnie jej córeczka
Rowan. Kobieta boi się uwierzyć w rodzące się uczucie do Fionna, wciąż
zbyt przerażona paraliżującymi wspomnieniami z przeszłości, które
ożywają za sprawą skrywającego ponurą tajemnicę rybaka.
Pomyślicie sobie: co takiego ma ta książka, czego nie mają w sobie setki
podobnych obyczajówek? Na pęczki jest łzawych, sentymentalnych historii
o kobietach, które, by odciąć się od bolesnej przeszłości, uciekają,
zmieniają otoczenie na takie, które ma ukoić ich nerwy i stać się
inspiracją do przewartościowania życia. Wydaje się, że jedynym
oryginalnym motywem jest ten związany z tradycją dziergania swetrów i
historiami zawartymi w ich splotach. I właśnie ten motyw jest kluczowy,
decydujący dla wymowy fabuły, choć nie tylko on sprawia, że Irlandzki
sweter nie jest kolejną banalną, a przy tym wydumaną historią o
miłości. Powieść Dickson jest pełna ciepła, życiowej mądrości podanej w
oryginalny, a zarazem naturalny i prosty sposób. Zachwyciło mnie w niej
wszystko: czarowny, magiczny klimat irlandzkiej wyspy sugestywnie
nakreślony za pomocą zapierających dech w piersiach krajobrazów, portret
zżytej ze sobą rybackiej społeczności głęboko osadzonej w celtyckiej
kulturze, dla której tradycja robienia swetrów jest czymś więcej, niż
zwykłym, prozaicznym zajęciem: jest sposobem na wyrażenie uczuć i
emocji, podkreślenie indywidualności, opowiedzenie historii. W gansejach
zawarta jest przeszłość, wspomnienie o tych, którzy dawno już odeszli, a
których głos można jeszcze usłyszeć w szumie nadmorskiego wiatru czy
szeleście cmentarnej trawy - to pomost łączący przeszłość z
teraźniejszością, źródło inspiracji, które pomaga właściwie ukształtować
przyszłość. Każdy splot i wzór mają znaczenie - dosłowne i symboliczne -
i zawsze są dopasowane do osobowości właściciela. I to właśnie te
swetry, te historie, są bohaterami powieści Dickson.
A jest ich całkiem
sporo: ich sednem jest miłość o różnych obliczach, nadzieja, żal,
potrzeba odkupienia, błogosławieństwo, troska, tęsknota, wyrzuty
sumienia. Każda kryje w sobie życiowy dramat lub wzruszająco piękną
historię godną zapamiętania. Nie wszystkie zamieniły się już w sploty
czy konkretny wzór będący podsumowaniem czyichś losów, niektóre dopiero
powstają - jak choćby historia Rebeki i Fionna czy starego Seana. I to
jest w powieści najpiękniejsze. Nie spotkałam się jeszcze z tak
oryginalnym, trafionym i tak cudownie skomponowanym pomysłem, z tak
poruszającą historią o życiu: prostą, pozbawioną patosu i banalności, a
jednocześnie refleksyjną i zapadającą w serce. To prawda, że fabuła jest
dość przewidywalna, ale świadomość ta zupełnie nie przeszkadza w
delektowaniu się lekturą. Łatwo się domyśleć, jak potoczą się losy
głównej bohaterki, a jednak z zaangażowaniem śledzimy jej wyspiarskie
perypetie i kibicujemy jej przemianie; zdajemy sobie sprawę, że historia
życia Rebeki i Seana to dwie strony jednego medalu, a jednak zachwyca
nas to, jak zgrabnie i płynnie autorka splotła je w jeden wzór. Irlandzki sweter to jedna z tych powieści, które przeżywa się całym
sobą i które zostają w pamięci na długo po zakończeniu lektury. To
piękna, wzruszająca, wielowymiarowa opowieść o różnych odcieniach
miłości, winie i przebaczeniu, pokonywaniu własnych słabości i nadziei,
która nadaje sens naszemu życiu - a wszystko w baśniowej, cudownie
nostalgicznej atmosferze surowej, irlandzkiej wyspy. Gorąco polecam!
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/111144/irlandzki-sweter/opinia/12611032#opinia12611032
recenzja bierze udział w wyzwaniu czytamy powieści obyczajowe :) |
I super opcja na (jeszcze) wakacyjny czas. :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie stać mnie na irlandzkie swetry, toteż kupuję chińskie, ale być może sprezentuję kiedyś tenże piękny kardigan autorstwa pani Dickson mojej mamie. Bądź co bądź ma rodzicielka woli nosić sukienki, lecz dobry gatunkowo sweterek także z pewnością ją zadowoli. Jeśli zaś będzie inaczej - strzeż się Isadoro, zgłoszę reklamację! ;)
OdpowiedzUsuńMaćku, nie ośmieliłabym się polecić czegoś, co mi się nie spodobało, a "Irlandzki sweter" dosłownie mnie oczarował. Tak więc bez lęku spoglądam w przyszłość :D
UsuńPozdrawiam serdecznie!
na pewno sięgnę!
OdpowiedzUsuńCzytałam kilka miesięcy temu i też mnie oczarowała, i to bardzo! Nie dziwię się, że tak Ci się spodobała :)
OdpowiedzUsuńKasia - nie przypuszczałam, że obyczajówka może być tak frapująca i dobrze napisana!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Mnie ta książka po prostu urzekła. A plastyczny język sprawił, że miałam przed oczami te piękne, magiczne krajobrazy, aż chciałoby się je zobaczyć naprawdę:)
OdpowiedzUsuńPaula - zgadzam się! Mnie na dodatek ogarnęła leniwa nostalgia, niesamowite są wrażenia po tej lekturze:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam w planach od dłuższego czasu :) okładka mnie skusiła, a teraz twoja recenzja tylko podkręciła atmosferę :p
OdpowiedzUsuńZ kolei moje oczekiwania co do książki były zdecydowanie zbyt wygórowane i chyba dlatego średnio mi się podobała. Akurat przewidywalność nie przeszkadza mi w książkach aż tak bardzo pod warunkiem, że są dobrze napisane i wciągają w swój świat.
OdpowiedzUsuńAneta - w moim przypadku książka spełniła te dwa warunki, a jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o ten typ literatury:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
A mnie zawiódł bardzo. Niestety :( nie wiem, może dlatego że w drutach jestem kiepska, że nie jestem celtofilem. Miałam po prostu banalną historię... i tyle. Coś nam się gusta ostatnio rozmijają. Ale jednak nie zawsze :D
OdpowiedzUsuńKasiek - hehe, ja na drutach nie znam się ni w ząb, ale mi to nie przeszkadzało. Dałam się porwać historii, i tyle:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
ciepło i życiowe mądrości skutecznie mnie do niej przekonują.
OdpowiedzUsuńParę razy już słyszałam o tej książce i muszę przyznać że jestem jej bardzo ciekawa!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ciepłe opowieści, a o te dobrze napisane i naprawdę pochłaniające jest dośc trudno. Chętnie po nią sięgnę, więc dziękuję że o niej napisałaś :)
OdpowiedzUsuńEdyta - bardzo proszę i zachęcam gorąco!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Zawsze ociągam się z czytaniem o Irlandii, bo mam to za oknem, na co dzień, ale chwalisz Ty, kilka innych osób, mam ją u nas w bibliotece, sięgnę
OdpowiedzUsuńPowinnam dodać, że irlandzkich autorów czytam, ale w oryginale, stąd brak potrzeby sięgania po te tłumaczone
OdpowiedzUsuńOczywiście zachęciłaś mnie do lektury! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo lubię tego typu powieści. Nawet pomimo ich przewidywalności;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawił wpis na fejsie, w którym napisałaś, że ta książka jest rewelacyjna :) Już sama okładka przykuła mój wzrok, a Twoja bardzo zachęcająca recenzja tym bardziej mnie przekonuje do przeczytania tej książki. Mam nadzieję, że spodoba mi się równie bardzo jak Tobie.
OdpowiedzUsuńI ja chętnie przeniosę się choć na chwilę do Irlandii:) Bardzo chętnie przeczytam, zwłaszcza, że wciąż jeszcze mamy lato:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie historie, pełne mądrości podane w sposób prosty, a do tego zachęcasz, więc jestem na tak :)
OdpowiedzUsuńKolejna recenzja, która utwierdza mnie w przekonaniu, by sięgnąć po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńChętnie wybiorę się na irlandzką wyspę, rozglądnę się za ta książką bo wydaje się być ciekawą pozycją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Różne opinie czytałam o tej książce, dodałam ją nawet na swoją listę, ale oczywiście później powieść została nieco zapomniana. Myślę jednak, że najwyższy czas po nią sięgnąć, takie historie zawsze przyjemnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńprzyciąga mnie do tej książki ta baśniowa, nostalgiczna atmosfera irlandzkiej wyspy, o której piszesz i oczywiście motyw dziergania swetrów, z którym jeszcze się nigdy dotąd nie spotkałam, może być ciekawie :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie opisana książeczka ;-) z chęcią po nią sięgnę ;-)
OdpowiedzUsuń