Kolejny, wspólny post Śląskich Blogerów Książkowych jest dla mnie okazją do pochwalenia się prawdziwym białym krukiem. Właściwie to wyrzuciłam z pamięci fakt, że jestem w posiadaniu tego bezcennego cudeńka - w końcu kilkanaście lat przeleżało w zaciszu mojej biblioteczki, a dokładnie trwało tam w zapomnieniu od czasów licealnych. Przez dwa ostatnie lata liceum, kilka razy w tygodniu, przeczesywałam bogate zbiory pewnego gliwickiego antykwariatu na rynku (od dawna już nieistniejącego), a efektem tych bezładnych, choć regularnych poszukiwań jest Książka pochodząca z lwowskiego Instytutu Wydawniczego "Lektora", wydana w 1918 roku.
Jest to powieść Hannsa Heinza Ewersa w przekładzie Jadwigi Przybyszewskiej, opatrzona wstępem Stanisława Przybyszewskiego zatytułowana Alraune. Dzieje istoty żyjącej.
I co Wy na to? :))) Znalezienie takiego skarbu było dla mnie jak złapanie Pana Boga za nogi! Jak mogłam skazać go na zapomnienie? To niewybaczalne!
Ale po kolei. Zacznę od zaprezentowania Wam sylwetki autora, a ta rysuje się bardziej niż interesująco.
Hanns Heinz Ewers (1871 - 1943) był popularnym niemieckim poetą i pisarzem, znany głównie jako autor z gatunku grozy i horroru, przedstawicielem dekadentyzmu, który - co rzadkie - zyskał sławę jeszcze za życia. Był wielkim sympatykiem i propagatorem Stanisława Przybyszewskiego, z wzajemnością zresztą, nie dziwi więc udział "genialnego Polaka" w przeszczepieniu twórczości niemieckiego pisarza na rodzimy grunt. Według Przybyszewskiego "Alraune" to jedno z największych osiągnięć literatury z początku XX wieku, nadająca nowy kierunek rozwoju tej sztuki, dzieło nowatorskie, doniosłe i odkrywcze. To druga powieść w dorobku Ewersa, a zarazem środkowa część trylogii o Franku Braunie, ostatni raz wydana w Polsce przed drugą wojną światową. Dlaczego? Ano z tego względu, że Ewers, w początkowym okresie działalności NSDAP, był krótko jej członkiem, a jego twórczość cenili między innymi Hitler i Goebbels. Pisarza, choć przyciągały ideologiczne nawiązania do filozofii Nietzschego i wiara w kraj, odrzucał antysemityzm, a ostatecznie z partią poróżniły go jego homoseksualne skłonności. Choć jego dzieła zostały oficjalnie potępione w 1934 roku, a on sam popadł w polityczną niełaskę i zapomnienie, nazwisko wciąż budzi skojarzenia z niechlubnym epizodem i odstrasza potencjalnych wydawców. Dzięki temu mój 95-letni egzemplarz "Alrauny" jest prawdziwym łakomym kąskiem dla każdego bibliofila :D
Chociaż trudno w to uwierzyć, do dziś nie przeczytałam tej książki. Wiecie, kupiłam ją głównie dlatego, że jest to stare wydanie, wstęp do niej napisał Przybyszewski, a w ostatnich latach liceum mocno mnie on fascynował, poza tym zaintrygował mnie sam tytuł: zaczytywałam się wtedy w Sadze o Ludziach Lodu, gdzie jednym z najważniejszych bohaterów, choć dyskretnie pozostającym w tle wydarzeń, jest ożywiona Alrauna. Książkę postawiłam w biblioteczce i napawałam się świadomością jej posiadania... aż o niej zapomniałam. Dopiero post ŚBK skłonił mnie do odkurzenia powieści Ewersa - zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym :)
Jeśli jednak macie ochotę zapoznać się z jedną z nielicznych recenzji tej książki, zapraszam do lektury tutaj .
A oto efekty sesji zdjęciowej mojej gwiazdy - wszystko po to, byście mogli docenić jej wyjątkowość:)
Ta przepiękna grafika (być może będąca znakiem serii) jest dziełem profesora Władysława Witwickiego - jednego z ojców polskiej psychologii, filozofa, teoretyka sztuki i artysty.
po lewej stronie - inne pozycje wydawnicze "Lektora"; ach, chciałoby się je mieć! |
adres wydawnictwa; ciekawe, co dziś mieści się przy tej ulicy? |
fragment wstępu Stanisława Przybyszewskiego |
tak wygląda fragment tekstu |
a tu zbliżenie inicjału |
Przedstawiłam Wam właśnie najstarszą książkę w moim księgozbiorze. Może i Wy posiadacie podobne skarby? Jeśli macie ochotę pochwalić się ulubioną literacka perełką, opowiedzieć o jej historii oraz o tym, w jaki sposób trafiła w Wasze ręce - zapraszam! Przeczytam z przyjemnością:)
Zazdroszczę, prawdziwy skarb :-)
OdpowiedzUsuńHmmm najstarszą powieścią u mnie są chyba "Wichrowe wzgórza" :) Książka z duszą :)
OdpowiedzUsuńMeg Sheti - a z którego roku? Pytam z ciekawości:)
UsuńNo nie powiem, wbiło mnie w fotel, taka książka to prawdziwy skarb. Nie wiem czy w moich zbiorach są takie cudeńka, bo jak kilka lat temu spakowałam je w pudła, tak do tej pory leżą na strychu, chyba czas je odkurzyć :-)
OdpowiedzUsuńA'propos nie pamiętam Alrauny z Sagi, dziwne, albo lata już nie te, bo Sagę czytałam kilka razy, eh starość nie radość...
Natula - na pewno w tych zakurzonych pudłach leży niejedna stara książka!
UsuńAlrauna dopiero pod koniec sagi staje się czymś więcej niż korzeniem o magicznych zdolnościach; pamiętasz Runego? :)
Pozdrawiam serdecznie!
Jak ja lubię takie perełki. Sama bardzo często wyszukuję takie cudeńka. Niestety, nie jest łatwo, bo nie ma wznowień i trzeba odkopywać je gdzieś na zakurzonym strychu albo w piwnicy. Bardzo często korzystam z Biblioteki Pedagogicznej, która nie pozbywa się takich unikatów i chwała im za to. Ostatnio odnalazłam piastowski cykl Bunscha. Czytałaś? :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKraina Czytania - niestety, Bunscha nie czytałam, wszystko przede mną:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Cudne. Moja najstarsza książka pochodzi z przełomu lat 20/30, aż muszę sprawdzić:)
OdpowiedzUsuńMagda - daj znać, kiedy już sprawdzisz, bo jestem bardzo ciekawa!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
To prawdziwa perełka, zazdroszczę ci jej. Sama niestety nie mam podobnego skarbu w swoim księgozbiorze :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podobają mi się te ozdobne litery w bardzo starych książkach :-)
OdpowiedzUsuńAle perełka! Autora nie znam, ale na widok nazwiska państwa Przybyszewskich serce szybciej mi bije :)
OdpowiedzUsuńA ja pierwsze słyszę o Śląskich Blogerach Książkowych!
OdpowiedzUsuńjoly_fh - mamy nawet fanpage , warto zajrzeć, ewentualnie się dołączyć do grupy - znajdź mnie na fb, jeśli jesteś ze Śląska:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
No, Katowice to jak najbardziej Śląsk ;) Fanpage znalazłam, ale przyłączyć się nie wiem jak.
UsuńWysłałam ci wiadomość na fb:)
UsuńCudna perełka! Ja gdzieś w domowych zakamarkach powinnam mieć książkę o carze Piotrze Wielkim z początku XX wieku. Oj, chyba jej poszukam. ;)
OdpowiedzUsuńmalutka_ska - poszukaj koniecznie, jestem ciekawa daty wydania:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Cudeńko! :) U mnie najstarszą książką była wykopana na strychu u babci opowieść o Pompejach z 1948 roku, ale gdzieś mi się zawieruszyła po przeprowadzce! Strasznie mi jej szkoda i liczę, że jeszcze może się odnajdzie...
OdpowiedzUsuńKasia - oj, mam nadzieję, że po prostu leży gdzieś w zapomnieniu, a nie zaginęła w pełnym znaczeniu tego słowa:(
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Piękna :) u mnie też jest książka z początku XX wieku, ale nie tak pięknie wydana.
OdpowiedzUsuńMelania - a co to za książka? Jeśli możesz, napisz o niej coś więcej, jestem bardzo ciekawa!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ja cię kręcę, ale staroć! Jak na ten wiek całkiem ładnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńPiękna ta perła z Twojego oceanu książek, naprawdę wyjątkowa. Przyjemnie jest mieć u siebie taki skarb! Moją najstarszą wydano w 1942 roku, daleko więc jej do Twojej. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam stare książki! W antykwariatach tak cudownie pachnie!:)
OdpowiedzUsuńKarolina, ale masz perełkę! Oczy wybałuszałam czytając twój wpis, bo w życiu nie słyszałam o panu Ewersie, zaraz biegnę przeczytać recenzję, którą podajesz, bo mnie ciekawość zżera:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
No no. Jestem pod wrażeniem. Jak ją już odgrzebałaś, to zabierzesz się za czytanie?
OdpowiedzUsuńP.S. Przepiękne te inicjały!
OdpowiedzUsuńKsiążka jest piękna... Dobrze mieć podobny okaz w swoich zbiorach;)
OdpowiedzUsuńFantastic!
OdpowiedzUsuń