piątek, 14 marca 2014

"Żółte ptaki"

Autor: Kevin Powers
Tytuł: "Żółte ptaki"
Wydawnictwo: Insignis, 2013
Ilość stron: 285
Okładka:twarda

"Czujesz się tak, jakby twoje życie było żerdzią wystającą ponad krawędź klifu - posuwanie się naprzód jest niemożliwe, nie z powodu braku chęci, lecz z uwagi na brak miejsca. Perspektywa kolejnego dnia stoi w sprzeczności z prawami fizyki. Nie możesz też zawrócić. Chcesz więc spaść, odpuścić, poddać się, ale nie jesteś w stanie. I przypomina ci o tym każdy twój oddech. I tak to trwa."

Literatura wojenna jak żadna inna jest dowodem na to, że ludzkość nie potrafi uczyć się na własnych błędach. Każdy kolejny konflikt zbrojny jest niewyczerpanym źródłem najpotworniejszych tragedii i traumatycznych doświadczeń, jakże często przekuwanych w filozoficzne rozważania nad naturą człowieka, kondycją ludzkości, sensem życia czy fundamentalnych wartości. Lektura takich książek, jak Na zachodzie bez zmian Remarque'a czy Krzycz, kiedy milczą anioły Tima O'Briena uświadamia, że w literaturze wojennej nie o samą wojnę chodzi - jest ona jedynie pretekstem do ukazania głębszych prawd o nas samych. Nie inaczej jest w przypadku literackiego debiutu Kevina Powersa; Żółte ptaki idealnie wpisują się w tę tendencję, jednak autor udowadnia, że nawet tak wyeksploatowana tematyka ma czytelnikowi coś jeszcze do zaofiarowania, a pozornie mało oryginalna historia młodego Amerykanina, który na własnej skórze doświadczył koszmaru wojny, potrafi porazić swoją głębią i siłą przekazu.

21-letni John Bartle i osiemnastolatek Daniel Murphy poznają się na szkoleniu dla rekrutów w amerykańskiej bazie wojskowej. Zostają nie tylko towarzyszami broni, ale też przyjaciółmi na dobre i złe; przed wyjazdem na misję, John, trochę wbrew sobie, obiecuje matce Daniela, że przywiezie jej syna całego i zdrowego. Wkrótce cały pluton zostaje skierowany do irackiego miasta Al Tafar z rozkazem odbicia go z rąk bojowników. Wojenna rzeczywistość przytłacza żołnierzy i okazuje się gorsza od najbardziej koszmarnych wyobrażeń. Nieustanne obcowanie ze śmiercią, ekstremalne zmęczenie, wyczerpujące napięcie psychiczne co prawda zacieśniają więzy przyjaźni, ale jednocześnie uświadamiają Bartle'owi, jak trudno będzie spełnić obietnicę złożoną matce Murphy'ego. Kiedy po pewnym czasie jeden z nich powraca do kraju, jest wrakiem człowieka; choć wszyscy dookoła są z niego dumni, on sam, uwięziony we własnych wspomnieniach i poczuciu winy, pragnie tylko śmierci.

Kevin Powers oparł fabułę swej debiutanckiej powieści na własnych wojennych doświadczeniach: w latach 2004 - 2005 służył w armii amerykańskiej w Iraku jako strzelec karabinu maszynowego - i jako taka jest ona tworem niezwykle osobistym, głęboko emocjonalnym i porażająco realistycznym. Co ciekawe, pomimo tych cech historia dwóch zwyczajnych, młodych ludzi, zaciągających się do wojska z braku lepszego pomysłu na życie, z chęci przeżycia przygody czy potrzeby udowodnienia czegoś sobie, ich zmagania z wojenną rzeczywistością i tragicznymi jej skutkami, jest symboliczna, uniwersalna. Losy głównego bohatera nie są czymś wyjątkowym, wręcz przeciwnie - jego dramat jest dramatem tysięcy młodych ludzi rzuconych w wir wojny, której okrucieństwo i bezsens przemawiają do czytelnika z większą mocą nie chórem anonimowych głosów, ale rozpaczliwym krzykiem jednostki.

Tym, na co warto zwrócić szczególną uwagę w Żółtych ptakach, jest zaskakująco wielowymiarowa wizja wojny. Zapis przeżyć i koszmarnych doświadczeń młodego żołnierza został pogłębiony i poszerzony o opisy towarzyszących im stanów emocjonalnych oraz refleksji będących na nie odpowiedzią. Wojna to nie tylko krwawe, brutalne, porażające szczegółowością i realizmem migawki z pola walki; uzupełnieniem rzeczywistego chaosu jest zamęt panujący w głowach i niszczący psychikę bohaterów. Zadziwiające jest to, z jaką maestrią i precyzją autorowi udało się oddać emocjonalne zagubienie postaci i ambiwalencję ich uczuć: poczucie nieuchronności śmierci przeplata się z  instynktownym pragnieniem przeżycia za wszelką cenę, uczucie straty i wyrzuty sumienia spowodowane śmiercią któregoś z towarzyszy lub świadomością, że zabiło się człowieka mieszają się z euforią ocalonego, zaś mało komfortowe wrażenie utraty kontroli nad własnym życiem i przyzwolenie na konieczność równoważy ulga wynikająca ze złożenia części odpowiedzialności za własne czyny na barki przełożonych. Ale i to nie wszystko; Powers uświadamia, że pozostanie przy życiu i powrót do domu nie oznaczają końca koszmaru - on wciąż trwa: we wspomnieniach, które nie tyle powracają, ile nieustannie towarzyszą uniemożliwiając normalne funkcjonowanie, przejawia się w wyuczonych reakcjach ciała, wyraża w  wyrzutach sumienia, poczuciu wewnętrznej pustki, wyalienowania i samotności, której nie chce się i nie można z nikim dzielić, a która wynika z rozdźwięku między własnym wstydem i poczuciem winy a dumą i uznaniem otoczenia.

Wizja Kevina Powersa przytłacza i poraża siłą wyrazu, w czym kluczową rolę odgrywa specyficzny styl autora. Zwraca uwagę precyzja, z jaką narrator artykułuje swoje myśli i emocje, porywa piękno, bogactwo i poetyckość języka, który wbrew pozorom nie brzmi fałszywie i sztucznie - zderzenie naturalistycznych opisów wyrażonych mocną, surową prozą i utrzymanych w lirycznym tonie refleksji tylko podkreśla kontrast między potwornościami wojny i nieuchronnością śmierci a kruchością i pięknem życia. Szczęśliwie udało się autorowi uniknąć patosu i sentymentalizmu, o jaki nietrudno przy tak karkołomnym zabiegu; choć niektóre frazy brzmią sentencjonalnie, są zarazem głęboko osobiste, szczere i bezpośrednie, stanowią udaną próbę jak najściślejszego wyrażenia własnych przeżyć i przemyśleń, oddania tego, co dzieje się w głowie i psychice doświadczonego traumą żołnierza. Powers utrzymuje uwagę czytelnika również dzięki fabule złożonej z przeplatających się wątków wojennych i powojennych - stopniowe odkrywanie kolejnych faktów z życia bohatera wzmaga napięcie i ciekawość, która może być zaspokojona dopiero w finale powieści, kiedy czytelnik uzyska pełny obraz wydarzeń, jakie miały miejsce w Al Tafarze. Kiedy cała historia zaczyna układać się w spójną i logiczną całość, wrażenie, jakie wywiera, ma wiele wspólnego z olśnieniem; nagle z całą mocą dociera do czytelnika banalna, zupełnie nie odkrywcza, ale wcale nie mniej przez to wstrząsająca, prawda: wojna nie ma w sobie nic z przygody, jest niszczycielskim chaosem, z którego nikt nie wychodzi cało. Kaleczy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, potrafi wyzuć z  człowieczeństwa, na zawsze odgrodzić murem koszmarnych wspomnień od świata zewnętrznego.

Autor dokonał rzeczy niezwykłej: wstrząsnął czytelnikiem opowiadając o czymś, co coraz rzadziej nas porusza, o czym wydawałoby się, powiedziano już wszystko, i to po wielekroć. Udało mu się ubrać w słowa to, co niewyrażalne: grozę, okrucieństwo i bezsens wojny, przeanalizować i nazwać własne emocje, uchwycić i przekazać własne przemyślenia - a uczynił to w sposób dosłownie przytłaczający autentyzmem, bezpretensjonalny i szczery. Ta proza boli i zmusza do pogłębionej refleksji nie tylko nad istotą wojny i jej skutkami, ale wręcz sensem życia, kierunkiem, w jakim zmierza ludzkość i kondycją ludzkiej natury.


Moja ocena: 5/5

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/189323/zolte-ptaki/opinia/14632300#opinia14632300 


Idealnym uzupełnieniem i lektury, i recenzji jest ten kawałek. Posłuchajcie, obejrzyjcie. Naprawdę robi wrażenie.



31 komentarzy:

  1. Ależ Ci tej książki zazdroszczę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dłuższego czasu chodzi za mną ta powieść, a Twoja recenzja tylko podsyciła moje pragnienie zapoznania się z nią. Lubię literaturę wojenną, a jeśli dodatkowo wzrusza, wstrząsa ona czytelnikiem to... po prostu muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Raczej unikam tematyki wojennej... Ale to niepojęte jak wojna pustoszy ludzi. A teledysk ma "mocne" momenty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teledysk - jak dla mnie - jest mocny od początku do końca. Właściwie zamiast pisać recenzję, mogłam go wrzucić bez komentarza, wyszłoby na to samo.

      Usuń
  4. Bardzo dobra pozycja, nie tylko dla fanów, czy zwolenników literatury wojennej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak "na zimno" doceniam wielkość "Żółtych ptaków", nowatorską formę przekazu doświadczenia wojennego, piękno języka, wnikliwość analizy stanu ducha i przemiany świadomości niewinnych chłopców, którzy muszą stać się zabójcami. A jednak książka mną nie wstrząsnęła, nie potrafiłam się emocjonalnie zaangażować, może poza krótkimi momentami złości, że cała ta wiwisekcja, którą raczy nas autor, dotyczy, jakby nie było najeźdźcy, nie obrońcy, kogoś, kto dobrowolnie wdepnął w tę wojnę, a teraz prezentuje się jako jej ofiara.
    Bardzo podobał mi się styl, w jakim napisane zostały rozdziały wojenne. Za to te spoza Iraku były już inne, bez użycia tych poetyckich opisów, przenośni. Tak, jakby wojna była czymś odrealnionym, niczym senna ułuda, a po wyjeździe z Iraku jakby Bert wracał do prawdziwego życia, za to z traumą wywołaną sennym koszmarem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, rozumiem cię.To kwestia podejścia i dystansu - na przykład ja nie potrafię współczuć i rozczulać się nad losem niemieckiego żołnierza, który miał tego pecha i został zmuszony do wzięcia udziału w wojnie czy cierpiał w obozie jenieckim na Syberii, a takie lektury zdarzało mi się czytać. Bez osobistego, emocjonalnego nastawienia mogę za to czytać o przeżyciach żołnierzy podczas wojny w Wietnamie (genialny wspomniany wyżej Tim O'Brien) czy Iraku - i traktować ich po prostu jak ludzi, bez wartościowania kto jest winny, a kto nie. Owszem, Amerykanie w tych wojnach byli agresorami, chciałoby się napisać: sami byli sobie winni tego, co ich spotkało, z czym musieli się borykać w trakcie wojny i po powrocie do kraju, zasłużyli sobie na to. Jednak im więcej czytam na ten temat, tym bardziej dociera do mnie fakt, że na wojnie wszyscy są jej ofiarami - z własnej woli czy nie - i każdy będzie musiał zapłacić za swoje czyny. Nie mam tu zamiaru nikogo usprawiedliwiać - bo i jak? - jedynie przedstawić mój punkt widzenia. Poza tym autor nie "prezentuje się jako ofiara", chyba nawet nie miał takiego zamiaru - do takiego wniosku dochodzi czytelnik analizując treść książki.
      Zauważyłaś ciekawą rzecz - faktycznie, tylko wojenna rzeczywistość "zasługuje" na ujęcie jej w słowa nie przystające do realiów normalnego życia. To daje do myślenia, dziękuję, że to dostrzegłaś i o tym napisałaś:)

      Usuń
    2. A mnie jednak wszyscy oni wydają się przedstawieni jako ofiary wojny; i Bart, który wraca do domu niemal cały fizycznie, ale psychiczny wrak, i ci, którzy przewijają się tylko przez drugi plan, i nawet sierżant Starling, z pozoru prosty jak konstrukcja cepa, niby przysłowiowy trep, a jednak okazuje się, że i on nie wychodzi z tego bez psychicznego szwanku.
      Z tym współczuciem, to skomplikowana sprawa. Z jednej strony wiadomo, ze stron Irackiego konfliktu kulturowo bliżsi są mi Bart i Murph, więc z nimi się człowiek utożsamia, ale nie mogłam uwolnić się od myśli, że dobrowolnie się zgłosili do wojska. A że po części odczuwałam wymowę tej książki tak, że oto rzucono naszych biednych chłopców na straszną wojnę, i proszę, co ich tam spotkało, więc czytałam ją z uczuciem sprzeciwu przeciw takiemu stawianiu sprawy.
      To już łatwiej mi chyba znaleźć współczucie dla żołnierza Wermachtu, choć to był wróg, ale do zwykłej niemieckiej armii wcielano ludzi przymusowo. Zresztą co innego odczuwać współczucie, a co innego akceptować prawo do przedstawiania się przez tych ludzi jako niewinne ofiary dzikiej hordy ze wschodu. Tak samo jeśli chodzi o cywilną ludność niemiecką. Nie odpowiada mi na przykład obecny trend w opowiadaniu o losach niemieckich cywilów u schyłku II wojny. Owszem, należy o tym mówić, żeby poznać prawdę historyczną, ale nie wolno odrywać tego od przyczyny, czyli tego, że to naród niemiecki sprowokował tę sytuację. No, ale to już temat na zupełnie inną dyskusję :)

      Usuń
    3. Masz rację, to dużo bardziej skomplikowana kwestia, ale spróbuję:)
      Bohaterowie zaciągając się do armii TEORETYCZNIE wiedzieli, że jadą na wojnę ZABIJAĆ - ale wydaje się, że ta prawda dociera do nich gdy jest już za późno. Ich bezmyślność czy wręcz głupota, propaganda, oczekiwania społeczeństwa - kwestia winy jest bardzo złożona, choć dla mnie jednoznaczna - co jednak nie przeszkadza mi współczuć także głównym bohaterom. Co do wymowy powieści - choć rozumiem twój sprzeciw, jakoś nie odebrałam jej jako skargi ofiary na los, który ją spotkał; owszem, autor skoncentrował się na psychice żołnierza, w dodatku najeźdźcy, na jego uczuciach i emocjach, co może wydać się niestosowne zważywszy na to, czego był współsprawcą; moim zdaniem autor raczej zwrócił uwagę właśnie na zło, jakie bohater i jego towarzysze wyrządzili w obcym kraju i jak to wpłynęło na ich samych. Pokazał, jak działa amerykańska propaganda, jakie są oczekiwania amerykańskiego społeczeństwa, jaki wizerunek kształtują media - wymowa jest zdecydowanie pacyfistyczna. Tak odebrałam wymowę powieści.
      Jeśli chodzi o żołnierzy Wehrmachtu - dla mnie kluczową kwestią jest powszechna zgoda całego narodu na politykę Hitlera - stąd nie mam wiele współczucia i dla żołnierzy, i niemieckich cywili - chociaż przemawia przeze mnie teraz po prostu przedstawicielka narodu, który wyjątkowo mocno ucierpiał w czasie wojny. A co do tendencji przedstawiania niemieckiej ludności cywilnej jako ofiar wojny - dla mnie jest to totalne nieporozumienie, na szczęście pojawiają się również głosy takie, jak "Sprawczynie" Katherine Kompisch, która rzetelnie analizuje kwestię udziału niemieckich kobiet w polityce III Rzeszy.
      Ależ się rozkręciłyśmy! :)

      Usuń
    4. Zgadzam się w kwestii pacyfistycznego przesłania powieści. Zgadzam się i z tym, co piszesz o pokazaniu zła, które wyrządzili, ale punkt ciężkości ustawiony po stronie, jakby nie było - agresora powodował, że przy czytaniu rozum podpowiadał jedno, a serce co innego. Stąd obiektywnie uważam książkę za świetną, ale uczuciowo traktuję ją ozięble. To sprawa indywidualnego odbioru. Zresztą zaraz po skończeniu postanowiłam, że kiedyś jeszcze do tej książki wrócę, żeby przekonać się, czy w innym czasie i nastroju odbiorę ją tak samo, czy inaczej.
      "Sprawczyń" nie czytałam, ale natykam się na różnorodne podejście do kwestii odpowiedzialności ludności cywilnej i coraz częściej spotykam takie, na które się nie godzę. I wiesz, chyba wcale nie jako przedstawicielka narodu mocno doświadczonego agresją Niemiec. Raczej dlatego, że uważam je za szkodliwe dla nauki, jaką potomni powinni wynieść z tamtego doświadczenia. Taki obrót myślenia o tym, co spotkało Niemców po wojnie zaciera moim zdaniem przestrogę, żet gwałt może się gwałtem odcisnąć, a pozostawia jedynie epatowanie krzywdą, jakiej doznały niewiniątka.

      Usuń
    5. Ja też chętnie wrócę do lektury bogatsza o twoje uwagi, ciekawa jestem, czy i jak wpłyną one na ponowny odbiór treści:)
      Podzielam twoje obawy związane z zauważalną tendencją, która zamiast akcentować odpowiedzialność ludności cywilnej III Rzeszy i jej rolę w polityce Hitlera, koncentruje się na krzywdach, jakich doznała. Podnoszenie tematu chociażby wypędzeń bez uwzględnienia kontekstu jest moim zdaniem niedopuszczalne i wręcz szkodliwe, zwłaszcza dla młodego pokolenia, i w ogóle dla pamięci, historii.

      Usuń
  6. Już od jakiegoś czasu mam tę książkę w planie przeczytać. Twoja tak pozytywna recenzja tylko jeszcze bardziej mnie w tym postanowieniu utwierdza:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No, to może być jeden z tych MOCNYCH tekstów:) Super recenzja/zachęta...! W Pani tekstach jest coś takiego, co mówi o książce bardzo dużo a jednocześnie całkiem mało:) Pozdrawiam! Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że wkrótce i Pani podzieli się ze mną swoimi wrażeniami z lektury (i żadna ze mnie Pani, proszę mówić mi na "ty") :D

      Usuń
  8. gdybym nie przeczytała tej recenzji, pewnie ominęłabym tę pozycję w bibliotece (jeśli napotkam) bo tematyka wojenna; Irak Wietnam, Afganistan, zupełnie mnie nie wciąga, w przeciwieństwie do tej z czasów II wojny. Teraz jednak mam ochotę sięgnąć po Żółte ptaki i koniecznie przeczytać
    całuski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam chyba największego bzika na punkcie wojny w Wietnamie, to dopiero materiał dla psychiatry!

      Usuń
  9. Sądząc po twoim opisie książka idealnie dla mnie, bardzo cenie takie, a jak do tego autor używa pięknego języka..i bardzo, ale to bardzo podoba mi się okładka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hiacynt rozerwany pociskiem - okładka nie tylko podkreśla wymowę powieści, ale bezpośrednio nawiązuje do treści - uważam, że to jedna z najlepszych okładek, z jakimi się zetknęłam.

      Usuń
  10. Będę miała tę książkę na uwadze, chociaż rzadko sięgam po literaturę wojenną. Skończyłam niedawno czytać zapis Grażyny Jagielskiej z pobytu w klinice psychiatrycznej, w której przebywało wielu weteranów. Wojenne traumy naznaczyły tych ludzi na zawsze, nie wyobrażam sobie jak można wrócić do normalnego życia po takich przejściach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, że cię ta lektura rozczarowała - ja póki co przymierzam się do "Miłości z kamienia" Jagielskiej, potem może wezmę się za tę, którą ostatnio recenzowałaś:)

      Usuń
    2. "Miłość z kamienia" też mam w planach mimo wszystko. Może lepiej zrozumiem "Anioły..." jak przeczytasz wcześniejszą książkę autorki.

      Usuń
  11. Ostatnio wszystko buntuje się we mnie przeciwko tematyce wojennej, chyba mam przesyt, choć książka wygląda naprawdę rewelacyjnie.
    A na marginesie, uwielbiam ten kawałek, RA to jeden z moich ulubionych zespołów ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakoś nie mogę się przemóc do książek o tematyce wojennej. Od czasu skończenia studiów czytam je bardzo rzadko, chyba mam przesyt ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak wiesz, ja także lubię tematykę wojenną - ale tylko od czasu do czasu, co za dużo, to potem człowiek staje się przygnębiony, a w dobie wizji o wojnie na Ukrainie, która miałaby się przeobrazić w coś większego nawet nie chcę myśleć o kolejnym kataklizmie, w którym mielibyśmy brać udział.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chciałabym przeczytać, chociaż przyznaje, że po tematykę tych bardziej współczesnych wojen zbyt często nie sięgam.Swoją recenzją bardzo mnie jednak zaintrygowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo cenię taką emocjonującą prozę, której lektura boli czytelnika. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. 5/5? Aż tak dobra? Sprawdzimy...

    OdpowiedzUsuń
  17. Zazdroszczę Ci, że miałaś możliwość poznania tej historii. Wydaje się być ona pouczająca, poruszająca i niezwykle wzruszająca.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zupełnie nie spodziewałam się, że ten tytuł opowiada tak emocjonalną, esencjonalną i mocną historię! Przeżycia z wojen współczesnych wydają się niesamowicie zaniedbane, wciąż wracamy do traumy jaką wywołała II wojna światowa, ale to nie jest i nie była jedyna wojna w całej historii ludzkości. Uważam, że to bardzo ważna książka i z pewnością po nią sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  19. Bardzo chcę przeczytać tę książkę, jak tylko zmniejszy mi się stosik to ją kupię, już dawno mnie tak żadna lektura nie przyciągała :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo wysoka ocena, jak na książkę o której słyszałam kilka negatywnych opinii. Cóż, żeby się przekonać pewnie będę musiała sprawdzić sama ;)

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.