Tytuł: "Madame Tussaud"
Wydawnictwo: Sonia Draga, 2013
Ilość stron: 440
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Nowa powieść Michelle Moran była jedną z najbardziej przeze mnie 
wyczekiwanych premier tego roku. Autorka, która dotąd znakomicie 
sprawdzała się w starożytnych klimatach - wystarczy wspomnieć jej 
poprzednie książki opowiadające o losach staroegipskich królowych: 
Nefertiti, Hatszepsut czy Selene, córki Kleopatry - tym razem przenosi 
akcję powieści w czasy nowożytne, w krwawe realia Rewolucji Francuskiej,
 by opowiedzieć o burzliwym życiu innej niezwykłej kobiety o silnym 
charakterze i wyrazistej osobowości, znanej dziś na całym świecie 
założycielki Muzeum Figur Woskowych - madame Tussaud.
Akcja powieści toczy się w XVIII - wiecznej Francji, w ostatnich latach 
panowania Ludwika XVI i Marii Antoniny. Rodzina Marie Grosholtz - bo tak
 brzmiało panieńskie nazwisko bohaterki - pochodzi ze Szwajcarii, ale to
 w Paryżu zaczyna odnosić największe sukcesy. Dziewczyna wraz ze swym 
wujem, Philippe Curtiusem, prowadzi Salon de Cire - wystawę, na której 
można obejrzeć woskowe podobizny sławnych ludzi. Nie tylko paryżanie, 
ale i turyści z całej Europy przychodzą na bulwar du Temple, by 
podziwiać niezwykle realistyczne figury rodziny królewskiej, 
amerykańskiego ambasadora Thomasa Jeffersona, Jeana-Jacquesa Rousseau, 
kontrowersyjnej metresy poprzedniego króla, madame du Barry czy 
budzącego odrazę markiza de Sade. Dla większości zwiedzających jest to 
jedyna szansa, by być na bieżąco z wydarzeniami politycznymi i nowinkami
 ze świata mody, w dodatku w tak atrakcyjnej formie, toteż interes 
kwitnie. Marie jest nie tylko niezwykle utalentowaną artystką, mającą 
nadzwyczajny dar do zapamiętywania rysów twarzy i późniejszego ich 
odtwarzania, najpierw w glinie, potem w wosku, ale również kobietą 
ambitną, praktyczną, mającą głowę do interesów, całkowicie 
skoncentrowaną na swojej pracy i robieniu kariery. Jest niezależna, wie,
 czego chce i dąży do realizacji swoich planów. Dzięki jej talentowi, 
determinacji i poświęceniu Salon de Cire, w czasach, kiedy polityka 
zmieniała się równie szybko jak moda, stał się równie ważnym źródłem 
nowin jak dziesiątki gazet, które codziennie drukowano we Francji. Dużą w
 tym rolę odgrywały także wtorkowe spotkania organizowane przez Curtiusa
 gromadzące towarzystwo stanowiące swego rodzaju barometr rejestrujący 
gwałtownie zmieniające się nastroje społeczne. Wśród gości najczęściej 
spotkać można było Robespierre'a, ponurego prawnika z Arras, 
królewskiego brata i księcia Orleanu w jednej osobie, fanatycznego 
dziennikarza i prawnika Marata, a także Camille Desmoulinsa i jego 
piękną narzeczoną Lucile. W tym gronie najmilej widzianym gościem jest 
Henri Charles, młody naukowiec, bardzo bliski sercu dziewczyny.
Marie z niepokojem obserwuje, jak goście wuja coraz śmielej występują 
przeciwko monarchii. Ona sama znajduje się w niedwuznacznej sytuacji - 
jako nauczycielka rzeźby królewskiej siostry, Madame Elżbiety, 
rezydująca od czasu do czasu w Wersalu, należy jednak do trzeciego 
stanu, który coraz bardziej zdecydowanie domaga się swoich praw. 
Balansuje na granicy dwóch światów, igra z niebezpieczeństwem próbując 
zachować równowagę pomiędzy sympatią, współczuciem i lojalnością dla 
rodziny królewskiej a zdrowym rozsądkiem nakazującym jej trzymać z 
rewolucjonistami. Kiedy nadchodzi czas Terroru, zostaje zmuszona do 
wykonywania masek pośmiertnych osób straconych na gilotynie. Straszliwa i
 makabryczna misja staje się ponurą codziennością Marie, ale w 
niepewnych i krwawych czasach nie gwarantuje bezpieczeństwa jej 
rodzinie. Zdruzgotana losem swej królewskiej uczennicy i jej 
najbliższych, załamana tragiczną śmiercią swych braci do ostatka 
służących królowi i wyjazdem narzeczonego, który nie zdołał jej 
przekonać do porzucenia Salonu de Cire i rozpoczęcia nowego życia z dala
 od chaosu rewolucji, Marie rozpaczliwie próbuje odnaleźć się w świecie,
 w którym nie można być pewnym dnia ani godziny. Kiedy odmawia wykonania
 maski pośmiertnej swej przyjaciółki, Madame Elżbiety, zostaje 
natychmiast uznana za wroga rewolucji.
Nie mogło być inaczej. Historia opowiedziana przez Michelle Moran 
zwyczajnie mnie zauroczyła. Zachwyciły mnie realia XVIII - wiecznej 
Francji odmalowane z pieczołowitą starannością: barwny rozmach Wersalu z
 cuchnącymi uryną, a jednocześnie porażającymi pięknem komnatami 
rojącymi się od dworaków i służby, tętniące życiem place i bulwary 
Paryża w najbardziej burzliwym okresie przed obaleniem monarchii i 
pogrążone w rewolucyjnym chaosie ulice będące niemymi świadkami 
okrucieństwa i barbarzyństwa, które ofiarą mógł paść dosłownie każdy. 
Nie myślałam, że możliwe jest tak wierne, a jednocześnie tak sugestywne i
 działające na wyobraźnię oddanie realiów i nastrojów społecznych 
panujące w czasie Rewolucji Francuskiej. Narastająca atmosfera 
niezadowolenia trzeciego stanu i rosnącej nienawiści do królowej Marii 
Antoniny jako symbolu tracącej popularność z dnia na dzień monarchii, 
działania sprytnych wichrzycieli umiejętnie manipulujących nastrojami 
doprowadzonego do ostateczności tłumu oraz idealistycznie nastawionych 
działaczy pokroju Lafayette'a czy Jeffersona, szaleństwo terroru, 
paranoja i upadek jego twórców, tworzą niezapomniany, kipiący od emocji 
klimat i tło tak wyraziste, że nie trzeba wielkiego wysiłku i 
zaangażowania, by się w nim zatracić. Portret rewolucji jest wyjątkowo 
wielopłaszczyznowy, Moran ukazuje nam dwie strony medalu i racje obu 
stron - a także ich wypaczenia, olbrzymi kontrast i brak porozumienia, 
który doprowadził do tragedii. Z jednej strony - arystokracja, której 
zależy na zachowaniu swoich przywilejów, odrzucająca możliwość 
jakichkolwiek ustępstw, żyjąca w swoim własnym świecie i zgnuśniała do 
tego stopnia, że nie potrafi w porę dostrzec realnego zagrożenia. Bierny
 król, który ma trudności z podjęciem jakiejkolwiek decyzji, królowa - 
więźniarka sztywnej etykiety, nieustannie krytykowana i powszechnie 
znienawidzona - są zbyt słabi, zbyt zaskoczeni rozwojem sytuacji i zbyt 
bezradni, by zapobiec biegowi wypadków. Z drugiej strony - kluczowe 
postaci rewolucji, zdeterminowani, żądni zmian mężczyźni spierający się o
 kształt przyszłego ustroju, zatracający się we własnych ambicjach lub 
ideałach, pogrążający się w szaleństwie przemian, wreszcie składający 
także swe życie na ołtarzu rewolucji. 
Michelle Moran udało się uchwycić 
nie tylko atmosferę i grozę tamtych wydarzeń, ale też ich przebieg i 
sedno. Jej powieść to pasjonująca kronika Rewolucji Francuskiej, a 
przedstawione w niej burzliwe i krwawe lata Terroru to nie tylko 
historia tamtego okresu w pigułce, ale także niezwykle realistyczne i 
fascynujące tło dla losów wyrazistej postaci głównej bohaterki: 
niezwykle utalentowanej, ambitnej, znającej swoją wartość kobiety, która
 chciała sama decydować o swoim życiu. Marie Grosholtz miała to 
szczęście, że mogła realizować się jako artystka i kobieta interesu u 
boku swego wuja i nauczyciela, człowieka o wyjątkowo szerokich jak na 
tamte czasy horyzontach. Pozwolił jej decydować o swej przyszłości, a 
nawet zapisał jej cały swój majątek w testamencie. Bystra i 
inteligentna, miała głowę do interesów: zwlekała z zamążpójściem nie 
chcąc, by mąż i dzieci odciągali ją od pracy i jako jedyna kobieta w 
swoich czasach spisała kontrakt przedmałżeński, by zachować majątek. 
Umiała dostosować się do każdej sytuacji - choć ówczesna sytuacja 
polityczna była chaotyczna i zagmatwana, bez problemu potrafiła za nią 
nadążyć na swojej wystawie. Nie traciła zimnej krwi, gdy chodziło o 
bezpieczeństwo jej najbliższych: choć wiele ją to kosztowało, wykonywała
 maski pośmiertne straconych na gilotynie ofiar, wśród których nierzadko
 były osoby, które znała i ceniła. Nie pozwoliła, by jej życie i 
dokonania zdefiniował koszmar rewolucji - mimo wielu przeciwności losu 
nie poddała się i po jej zakończeniu ponownie odniosła ogromny sukces po
 drugiej stronie Kanału, gdzie zyskała sławę jako Madame Tussaud.
Autorce udało się odmalować zaskakująco wielowymiarowy portret epoki - 
jeden z najwierniejszych i najbardziej malowniczych, jakie poznałam. 
Równie zachwycająca rozmachem i realizmem jest postać tytułowej 
bohaterki - wrażliwej młodej kobiety, ambitnej artystki o wyrazistej, 
nietuzinkowej osobowości, inteligentnej i zdeterminowanej, by odnieść 
sukces. Madame Tussaud zapisała się w dziejach jako kobieta, która mając
 do dyspozycji nadzwyczajną wyobraźnię i niepośledni talent utrwalała w 
wosku wydarzenia rozgrywające się wokół niej i ludzi tworzących 
historię; była jedną z tych kobiet, których siła, odwaga, hart ducha i 
osiągnięcia mogą stanowić inspirację dla niejednej przedstawicielki płci
 pięknej także w dzisiejszych czasach. Jej burzliwe i niezwykłe losy to 
wyjątkowo wdzięczny temat, który Michelle Moran w pełni wykorzystała 
tworząc intrygującą, zachwycającą i ponadczasową opowieść, od której nie
 będziecie mogli się oderwać do ostatniej strony.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/178538/madame-tussaud/opinia/12218016#opinia12218016
|  | 
| za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Sonia Draga :) | 
 
Ja sobie ją właśnie kupiłam:) Cieszy mnie Twoja ocena:)
OdpowiedzUsuńCzekałam na tę recenzję. Sama przymierzam się do tej książki, ale nie wiedziałam czy warto. Patrząc na twoja ocenę - warto, przeczytam na pewno.
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać, słyszałam wcześniej o tej autorce ale nic nie czytałam z jej dzieł. Zapraszam http://qltura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzasem mi żal, że nie przepadam za tego typu książkami. Może kiedyś w końcu do nich dojrzeję. ;)
OdpowiedzUsuńMasz fajnego bloga, chciałbym mieć tylu obserwatorów, co Ty :)
OdpowiedzUsuńprosperiusz - cóż, pewnie od lipca wszyscy znikną :D
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Cieszę się czytając tak dobrą recenzję, bo książka już na mnie czeka :-)
OdpowiedzUsuńKsiążka oczywiście w kolejce do czytania, która wydłuża się nieubłaganie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pamiętam, że już kilkukrotnie googlowałam madame Tussaud zaciekawiona, kim ona tak naprawdę była. W Wikipedii są tylko suche fakty, więc chętnie poznałabym coś bardziej treściwszego :-)
OdpowiedzUsuńPerry - to takie frustrujące, kiedy znajdujesz ledwie garść suchych faktów na interesujący cię temat. Miałam podobnie, gdy chciałam wygooglować Jakobinę Luksemburską, bezskutecznie. Na szczęście są powieści takie, jak ta - doskonale napisane, intrygujące i wciągające:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Dobrze, że potwierdziłaś, że książka ta jest warta uwagi, bo sama okładka już mnie kusiła, postać Madame Tussaud również, a jak jeszcze mam dostać malowniczy portret epoki, to sięgnę na pewno.
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, o książce do tej pory nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńMoże być ciekawa;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te czasy, więc i ksiażkę chętnie przeczytam;)
Najbardziej interesuje mnie w takich książkach tło historyczne, skoro mówisz, że autorka podołała zadaniu, to z chęcią sięgnę po tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńO moja ciocia będzie nią zachwycona. Muszę jej polecić tę książkę.
OdpowiedzUsuńAutorki nie znam, ale czuję, że książka mi się spodoba. Dzięki Tobie odkryłam Philippę Gregory, chyba czas na kolejne odkrycia ;)
OdpowiedzUsuńKasia - bardzo mi miło, zawsze do usług:) Pamiętaj jeszcze o Judith Merkle Riley :D
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie słyszałam o tej autorce, ale ksiązka zapowiada się naprawdę dobrze. Szczególnie nęci mnie ten malowniczy portret epoki.
OdpowiedzUsuńTwoje recenzje nie tylko potrafią przekonać do książki, ale także często wciągają równie mocno :D Mój mąż myślał, że tym razem podczytuję jakąś książkę w ebooku :P
OdpowiedzUsuńTala - hehe, dobre! Czasem tak się rozkręcę, że nie wiem, kiedy przerwać :D
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jestem ciekawa tej książki, czytałam dwie pierwsze powieści Moran i byłam z nich bardzo zadowolona. Mam jednak nadzieję, że pisarka nie porzuciła starożytności na dobre :)
OdpowiedzUsuńDominika - przede mną wciąż jest "Nefretiti" i "Heretycka królowa", ale czytałam "Córkę Kleopatry", która dosłownie mnie zauroczyła. Mam nadzieję, że autorka nie zarzuci pisania w ogóle, z niecierpliwością czekam na kolejne jej powieści:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
"Heretycka królowa" bardzo, bardzo mi się podobała, więc nie zwlekaj za długo z lekturą, bo mam przeczucie, że też będziesz zadowolona. "Nefretiti" też jest bardzo dobrą powieścią i tak właściwie to chyba dobrze byłoby ją przeczytać przed "Heretycką królową" :)
OdpowiedzUsuń