piątek, 22 marca 2013

"Dziecko szczęścia"

Autor: Philippa Gregory
Tytuł: "Dziecko szczęścia"
Seria: Saga rodu Laceyów
Wydawnictwo: Książnica - Grupa Wydawnicza Publicat, 2009
Ilość stron: 591
Okładka: twarda

Dziecko szczęścia to drugi tom sagi rodu Laceyów autorstwa Philippy Gregory - a sięgałam po niego z obawą i świadomością, że jeśli po raz kolejny pisarka pozwoli mi zajrzeć w otchłań szaleństwa właścicieli majątku Wideacre, znów przyjdzie mi przez dłuższy czas wracać do emocjonalnej i psychicznej równowagi. Trylogia ta jest jak narkotyk: wiesz, czym grozi lektura, a i tak nie potrafisz się oprzeć jej hipnotyzującemu urokowi, grozie towarzyszącej zatracaniu się bohaterów w szaleństwie, atmosferze chaosu i zniszczenia, jakiego stali się sprawcami, a przede wszystkim intensywnej sile osobowości Beatrice, z którą obcowanie dosłownie wyczerpuje psychicznie i bezwzględnie wymaga czasu na solidne ochłonięcie. Krótka przerwa pomiędzy kolejnymi częściami sagi jako tako przywróciła mi wewnętrzny spokój i nie pozwoliła dłużej opierać się lekturze.


Dziecko szczęścia opowiada o losach kolejnego pokolenia Laceyów, dwojga kuzynów - Julii i Richarda, żyjących skromnie na obrzeżach popadającej w ruinę posiadłości Wideacre wraz z Celią, wdową po Harrym oraz Johnem MacAndrew, mężem Beatrice. Julia i Richard wychowują się razem, są do siebie ogromnie przywiązani i już jako dzieci planują wspólną przyszłość - w końcu są współdziedzicami majątku. Dziewczynka z biegiem czasu zaczyna coraz bardziej przypominać Beatrice w jej najlepszych latach, nie tylko pod względem urody, lecz również miłości do ziemi. We wsi uważana jest za dziecko szczęścia, które ma doprowadzić do ponownego rozkwitu Wideacre i poprawy losu jej mieszkańców; traktowana jest jak wcielenie Beatrice, co bardzo nie podoba się Celii usiłującej wychować Julię na zwyczajną młodą damę. Częściowo jej się to udaje, jednak dziewczyna miewa wizje dotyczące przeszłości swej legendarnej ciotki, wyczuwa jej obecność, zdarzają jej się także epizody jasnowidzenia. Richard z kolei odziedziczył najgorsze cechy Laceyów - jest pozbawionym uczuć sadystą, dobrze maskującym się psychopatą, który od dzieciństwa próbuje zdominować Julię przekonany, że Wideacre należy się tylko i wyłącznie jemu.
Los podupadającej posiadłości i jej mieszkańców zmienia się na lepsze wraz z powrotem do kraju Johna MacAndrew, który z Indii przywiózł małą fortunę pozwalającą na przywrócenie Wideacre dawnej świetności. Majątek odżywa, dzięki staraniom Julii i nowego zarządcy Ralfa poprawiają się relacje między farmerami a dziedzicami, wszystko idzie ku lepszemu. Ale naznaczona szaleństwem krew Laceyów wkrótce daje o sobie znać...

Dziecko szczęścia w najmniejszym stopniu nie ustępuje poziomem Dziedzictwu, co bardzo mnie cieszy i powinno stanowić znaczącą zachętę dla czytelników przekonanych o wyższości pierwszej części nad kolejnymi.
Tym razem śledzimy losy mieszkańców Wideacre z perspektywy Julii Lacey, a więc stoimy nieco bardziej z boku rodzinnego szaleństwa, które po Beatrice odziedziczył Richard; wierzcie mi, taki zabieg wyszedł powieści na plus, znacznie łatwiej utożsamiać się z kimś, kto sprowadza świat do właściwego wymiaru, nie jest sprawcą całego zła i cierpienia, choć bycie jego ofiarą nie jest oczywiście sytuacją komfortową, nieporównywalnie jednak lepszą od powolnego staczania się w otchłań szaleństwa. Na pierwszy plan wysuwają się relacje pomiędzy Julią a Richardem - to one są katalizatorem wydarzeń, nadają też barw i charakteru fabule. Ten, kto czytał poprzednią część doskonale zdaje sobie sprawę, dlaczego te relacje nie powinny się zacieśniać, los jednak chce inaczej. Julia darzy Richarda braterską miłością, intuicyjnie wyczuwa, że jakakolwiek inna forma uczucia byłaby niewłaściwa, udaje jej się na pewien czas wyzwolić spod dominującego wpływu kuzyna i zmienia się z uzależnionej emocjonalnie dziewczynki w świadomą swej wartości, pewną siebie, zakochaną kobietę. Richard z kolei od dzieciństwa identyfikuje chorą namiętność do Julii z pragnieniem posiadania ziemi na własność. Jest zaborczy i bezwzględny, podobnie jak Beatrice nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Niszczycielskie działania Richarda doprowadzają do zguby całą rodzinę, zaś Julia, ostatkiem sił - w spektakularnym finale - próbuje złamać rodzinną klątwę. Czy jej desperacki akt przyniósł oczekiwany skutek - okaże się pewnie w ostatniej części sagi, Meridon.

Dziecko szczęścia czyta się z ciarkami raz po raz przebiegającymi wzdłuż kręgosłupa. Powieść trzyma w nieustannym napięciu, co jest nie tylko kwestią rozwoju fabuły, lecz towarzyszącemu stale przeczuciu nadciągającej katastrofy. Liczne nawiązania do wydarzeń z poprzedniego tomu, zgrabnie wplecione w tok akcji, świadczą o tym, że trylogia stanowi spójną i przemyślaną całość. Philippa Gregory tradycyjnie już zachwyca pięknem języka, bogactwem i intensywnością emocji, zaś w postaci głównej bohaterki z łatwością można odnaleźć elementy, które posłużą do kreacji tych silnych, nietuzinkowych kobiet, jakie znamy chociażby z cyklu tudorowskiego. Z wielką niecierpliwością czekam na ostatnią część sagi rodu Laceyów, po której spodziewam się godnego zamknięcia cyklu, a Was gorąco zachęcam do lektury!

Moja ocena: 5/5

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/41705/dziecko-szczescia/opinia/10307236#opinia10307236 


za książkę serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat :)
 

24 komentarze:

  1. Muszę tę trylogię zdobyć, muszę! Bardziej nie można było mnie zachęcić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ehhhhhh .... Muszę w końcu przeczytać coś Philippy Gregory ...

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dziedzictwo" bardzo mi się podobało, chyba z mocy prawa muszę więc sięgnąć po kolejną część. Zwłaszcza po tak zachęcającej opinii

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o tej autorce bardzo wiele pochlebnych opinii. Moja ciocia chyba jest jej wielką miłośniczką. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo widziałam u niej na półce kilka książek Philippy Gregory.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też dałam tej części maksymalną ocenę, ale mimo wszystko brakowało mi tej dramatyczności i intensywności prowadzenia akcji, jaką czułam w "Dziedzictwie". Ale oczywiście to nie zmienia faktu, że Philippa Gregory to mistrzyni :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. krainaczytania - ja tam nie odczułam żadnych braków - ani w dramaturgii, ani w przebiegu akcji; co więcej - w tej części autorka znacznie lepiej panowała nad narracją, widać, że pióro jej się wyrobiło:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Gdy widzę to nazwisko jestem już niemal pewna że ocena będzie bardzo wysoka :-) Gregory jest w tej chwili moim największym wyrzutem sumienia. Chyba z uwagi na gabaryty, nieustannie wślizgują się przed nią inne książki. Choć jestem całkowicie pewna że gdy już ją poznam to pokocham tak jak Ty. Prawdę mówiąc przez Ciebie już ją pokochałam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. alison2 - bardzo miło mi to słyszeć! Z niecierpliwością czekam na Twoje wrażenia z którejkolwiek lektury Philippy:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Gdy to nastąpi to wyślę Ci specjalniego maila z zaproszeniem do recenzji :-)

      Usuń
  7. Nigdy bym sam nie zawędrował w okolice tej książki, ale teraz już nie mam wyjścia - dodaję do listy wartych zainteresowania.

    Taki mały OT - gdzie publikujesz zdjęcia z zamków? Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrew Vysotsky - wyobraź sobie, że nigdzie ich nie publikuję! Nie przyszło mi to do głowy, bo w całości pochłania mnie ten blog. Ale pomysł wart rozważenia!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Z blogiem foto nie ma tyle roboty. Zwłaszcza jeśli nie silisz się na artyzmy, a tylko pokazujesz to, co Cię zaciekawiło, urzekło, itd.

      Usuń
  8. ech... niestety to nie mój typ literatury

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam całą trylogię od dawna na półce, ale przeczytałam tylko pierwszą cześć i to rok temu. Muszę sobie chyba jakieś wyzwanie zorganizować, żeby kończyć wszelkie serie, a nie rozgrzebywać mnóstwo na raz.

    OdpowiedzUsuń
  10. Koniecznie muszę przeczytać, a najlepiej to zrobić w całości. Jak będę miała 3 tomy, załatwię wszystko za jednym razem:) Już się nie mogę doczekać.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. O może ta seria bardziej spodoba mi się niż ta o Tudorach. Póki co muszę jednak sięgnąć po "Kochanice króla". Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki Philippy to u Ciebie na tony lecą :D Musze w końcu skusić się na jakiś tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam twórczość tej autorki w planach!

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnie stadium uzależnienia od Philippy dostrzegam u Ciebie :) Zazdroszczę Ci tej fascynacji, a szczególnie tych wszystkich książek. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój portfel chudnie przez Ciebie:) Dopiero parę dni temu dodałam do koszyka zakupowego "Jonathana Strange'a i pana Norrella", bo po Twojej recenzji nie mogłam żyć bez tej książki, a teraz już "Dziedzictwo" osamotnione na półce zaczyna mnie drażnić - trzeba mu dokupić dalsze tomy do towarzystwa (choćby się miało sięgnąć po nie "za rok, może dwa").

    Philippa to Philippa - jej książki nie tylko są dobrze napisane, nie tylko zawierają sporo wiadomości historycznych, ale także zmuszają wręcz do głębszych studiów, do myślenia i szukania większej ilości wiedzy na tematy, które porusza.

    OdpowiedzUsuń
  16. Książki tej autorki są naprawdę wciągające! Muszę dorwać kolejne części:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Choroba! Kobieto! Twoje recenzje wpędzają mnie w poczucie winy :P Tyle razy pisałam, że sięgnę po którąś z książek autorki, a do tej pory nie udało mi się tego zrobić :/ :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Och, Twoja ukochana Philippa znowu króluje! :) Jedna z moich koleżanek na studiach uwielbia jej książki, i także usilnie stara się mnie zachęcić do ich czytania. Ale niestety w mojej bibliotece zawsze jakaś z nich wypożyczona... :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Widzę, że obok Philippy Gregory także Gortner jest Pani ulubionym autorem, jego Wyznania Katarzyny Medycejskiej są rewelacyjne.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.