czwartek, 14 marca 2013

"Intrygantki"

Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Tytuł: "Intrygantki"
Wydawnictwo: Znak literanova, 2013
Ilość stron: 235
Okładka: miękka

Twórczość Erica-Emmanuela Schmitta budzi we mnie ambiwalentne emocje i wciąż zaskakuje - nie zawsze pozytywnie. Ledwie zdążyłam się zachwycić Moim życiem z Mozartem i wzruszyć Ewangelią według Piłata, nastąpiło potężne rozczarowanie Trucicielką, które to uczucie z kolei w pewnym stopniu zniwelowały całkiem zadowalające Małe zbrodnie małżeńskie. Poziom utworów Schmitta jest dramatycznie nierówny, do każdego jednak podchodzę przepełniona nadzieją, że uda mu się wznieść ponad pretensjonalne quasi-coelhowskie wynurzenia i ponownie mnie zachwycić, poruszyć, wstrząsnąć. Dlatego też z niemałymi obawami, ale i cichą nadzieją zabrałam się za lekturę Intrygantek.

Jest to zbiór czterech dramatów będący ukłonem Schmitta w kierunku klasyki gatunku, tematycznie mocno zróżnicowanych, jednak układających się w zgrabna, przemyślaną całość, stanowiących wielowymiarową kompozycję przykuwającą uwagę refleksjami dotyczącymi natury człowieka, istoty Boga, sensu życia. Tematyka oklepana, jednak niech Was to nie zniechęca. Tym razem Schmitt nie uderza w patetyczne, pseudofilozoficzne tony, a serwuje nam zaskakująco świeże, atrakcyjne, niebanalne spojrzenie na kwestie od stuleci znajdujących się w centrum zainteresowań tak filozofów, jak i zwykłych ludzi.


Noc w Valognes przedstawia historię pięciu kobiet, które dzieli niemal wszystko: pochodzenie, pozycja społeczna, status materialny, łączy zaś jedno: wszystkie stały się ofiarami miłosnych podbojów Don Juana. Spotykają się w pałacu jednej z nich, by dokonać zemsty na niesławnym uwodzicielu. Zwabiają go podstępem, zaś urażona duma i złamane serca dyktują zemstę licząc na to, że przyniesie ona ukojenie, pozwoli ostatecznie rozliczyć się z przeszłością, pomoże pozbyć się pielęgnowanej latami urazy. Misterny plan, którego sednem miało być pognębienie Don Juana poprzez zmuszenie go do dozgonnej wierności jednej kobiecie, wali się w gruzy; wkrótce okazuje się, że upływ czasu nie uodpornił bohaterek na wdzięk tego pożeracza niewieścich serc. Dawne namiętności odżywają, silniejsze niż gniew i nienawiść. Bohaterowie przekonują się na własnej skórze, jak trudno kontrolować własne emocje i narzucić im dyscyplinę rozsądku; jak wielkim wyzwaniem jest akceptacja swego losu oraz sprostanie własnym i cudzym wyobrażeniom, zrozumienie swoich potrzeb i pragnień, pogodzenie się z ich konsekwencjami.

Akcja Gościa rozgrywa się w przededniu II wojny światowej, tuż po Anschlussie Austrii, w wiedeńskim gabinecie Zygmunta Freuda. Doktor jest stary i schorowany, zastanawia się, czy powinien wraz z rodziną wyjechać z kraju. Nachodzi go gestapo, córka zostaje zabrana na przesłuchanie, a on wciąż nie potrafi wybrać pomiędzy życiem a utratą godności. Nagle pojawia się Nieznajomy - Bóg czy szaleniec - z którym Freud prowadzi filozoficzną dysputę o naturze zła, wolnej woli człowieka i roli Boga. Dramat znakomicie oddaje istotę odwiecznych rozterek człowieka nie potrafiącego zrozumieć i zaakceptować istnienia zła. Jego sednem są głębokie refleksje nad sensem wiary, życia i śmierci, dotyczące natury Boga, Jego miłości do rodzaju ludzkiego. Wynika z nich co prawda truizm, ale jakże pięknie, niebanalnie podany: nauka nie jest i nigdy nie będzie jedynym wyjaśnieniem, ostateczną odpowiedzią na nękające człowieka pytania egzystencjalne; nie wszystko da się zmierzyć i zbadać, logicznie wytłumaczyć - czasem potrzeba czegoś więcej...

Minidramat Knebel to monolog, którego istotą jest zakazana miłość, wyrosła na gruncie samotności, niezrozumienia, alienacji; miłość potępiana i nieakceptowana, ale nadająca życiu sens. Pomimo niewielkiej objętości utwór niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, wzrusza i skłania do refleksji.

Szatańska filozofia to z kolei przewrotna, gorzka opowieść o cierpiącym na depresję szatanie, który rozpaczliwie szuka sposobu na doprowadzenie ludzkości do upadku. Wobec banalności zła poszukuje czegoś nowego, wyjątkowego, co przyniesie spektakularny efekt i zapewni stuprocentową skuteczność. I znajduje...
Znakomite, przepełnione ironią przesłanie zwraca uwagę na kierunek, w którym podąża ludzkość.

Intrygantki przywróciły mi wiarę w Erica-Emmanuela Schmitta; nie w jego kunszt pisarski, bo nie pozwolił mi nigdy weń zwątpić, lecz w zdolność do poruszania najwrażliwszych strun w duszy, skłaniania do refleksji w niewymuszony, niebanalny sposób, bez pseudofilozoficznego zadęcia, za to ze zrozumieniem, głębią i zaskakującą świeżością. Zachwyciło mnie niemal wszystko: minimalistyczna, a zarazem niezwykle plastyczna forma dramatu kryjąca bogactwo treści; wyraziste postaci, których sarkazm, ironiczny humor i cięty dowcip jednocześnie ujmują ciężaru gatunkowego, jak i podkreślają dramatyczną wymowę utworów; podejście do kwestii ostatecznych i fundamentalnych, takich jak zło, śmierć, życie, wiara, Bóg i miłość bez ocierania się o trywialność i patos; różnorodność środków wyrazu, zaskakujące zwroty akcji, metafory, symbolika, rewelacyjne puenty, literackie i filozoficzne nawiązania (Biblia, nauki Freuda, filozofia oświecenia) - wszystko to tworzy harmonijną, logiczną, spójną całość, której nie sposób nie docenić. I niech Was nie zwiedzie prostota i truizm przesłania kładącego nacisk na odwieczny konflikt między uczuciami a rozumem: droga wyznaczana przez rozsądek, podobnie jak zawierzenie porywom serca, nie gwarantuje szczęścia i spełnienia; nasze życie to nieustanne balansowanie pomiędzy tymi dwiema skrajnościami, walka o zachowanie duchowej równowagi, która pomoże znaleźć odpowiedzi na dręczące nas pytania. Schmitt przypomina nam te prawdy z klasą, ironicznym dystansem, autentyczną troską i na wysokim literackim poziomie. Idealnie trafia w moją wrażliwość pozwalając połączyć przyjemność obcowania z pięknem języka z refleksyjną zadumą nad głębią i prostotą emanującą z treści.

Moja ocena: 5/5



recenzja napisana dla portalu Oblicza Kultury :)

32 komentarze:

  1. Ja Schmitta pokochałam właśnie po "Trucicielce" i od tej pory czytam wszystko, co nawinie mi się pod rękę. "Intrygantki" jeszcze przede mną, ale cieszy mnie wysoka ocena - na pewno po nie sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia J. - ooo, tym bardziej jestem ciekawa, jak ocenisz "Intrygantki"! Czekam zatem z niecierpliwością!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  2. Czekałam na recenzję Intrygantek. Ja Schmitta lubię, ale nierówny jest strasznie jeżeli chodzi o poziom książek, jedne są genialne inne...szkoda pisać. Dobrze, że Intrygantki trzymają ten wyższy poziom:) Na pewno kupie. Z kupowaniem czekam obecnie pełna nadziei na doroczną promocje empiku 3 w cenie 2 czy coś takiego zawsze było...mam nadzieje, że doczekam sie w tym roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. anetapzn - no właśnie, ta nierówność Schmitta intryguje mnie najbardziej - nigdy nie wiesz, co ci się trafi:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Ja właśnie nie lubię tego "nigdy nie wiesz, co ci się trafi". Lubię być pewna, że książka znanego mi autora, który już raz mnie zachwycił, będzie trzymała w miarę dobry poziom. Jeśli tak nie jest, czuję się oszukana i rozczarowana. Trochę to irracjonalne, wiem, nie musicie mi tłumaczyć, ale co ja na to poradzę:):)

      Dlatego właśnie boję się trochę Schmitta. Coelhowskie opowiastki podobały mi się w czasie, gdy potrzebowałam zapewnień, że życie jest piękne, że wszystko będzie dobrze, że marzenia się spełniają, blablabla. Wyrosłam z tego, dojrzałam do bardziej świadomego czytelnictwa tego typu książek.

      Zachwyciły mnie "Przypadki Adolfa H.", oczarowała "Marzycielka z Ostendy", a potem dostałam w głowę "Kiki van Beethoven" i "Trucicielką". No i jak ja miałam patrzeć na "Intrygantki"? Po Twojej recenzji, Isadoro, jestem spokojniejsza:) Jak zobaczę w bibliotece, na pewno zaklepię.

      Usuń
    3. Rozczarowana - tak; oszukana - nieee... W końcu nawet uznany pisarz może spłodzić słabsze dziełko:) Coelho nigdy do mnie nie trafiał, natomiast u Schmitta znajdowałam odpowiedzi, czułam, że nadajemy na tych samych falach - być może "Intrygantki" nie będą tym, czego szukasz, jednak moim zdaniem są o niebo lepsze od "Trucicielki", a to już coś:) Ze Schmittem już tak jest, że jednak trzeba przekonać się samemu, polecenia i rekomendacje niewiele dają, skoro opinie na temat jego twórczości są tak diametralnie różne:)
      Mam nadzieję, że jednak się nie zawiedziesz, chętnie poznam Twoje zdanie!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  3. Isadoro, czytałam twoją recenzję na wdechu:) Bałam się jak ocenisz tę książkę. Masz rację, że poziom utworów Schmitta nie jest równy i obawiałam się, że będzie coraz gorzej. Przyznam, że na końcu odetchnęłam z ulgą, że oto "Intrygantkami" znów wznosi się na wyżyny. Intryguje mnie zwłaszcza "Szatańska filozofia". Oceniłaś książkę wysoko, a dla mnie to znak, że trzeba koniecznie przeczytać. Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julia Orzech - ja też byłam pełna obaw, czy Schmitt nie stacza się po równi pochyłej - na szczęście wygląda na to, że ma lepsze i gorsze okresy, a tym razem dał radę!
      Mnie chyba najbardziej spodobała się właśnie "Noc w Valognes", ale "Szatańska filozofia" ma swój niezaprzeczalny urok, jest naprawdę przewrotna, dobra!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Muszę ją zdobyć! do tej pory kupowałam Schmitta już w dniu premiery, ale..teraz zniechęciła mnie miękka okładka. Z nadzieją czekam na twardą, wszystkie jego książki mam w takiej wersji i jak to będzie na półce wyglądało?:P
    Oczywiście żartuję, bo książkę kupię tak czy siak. Recenzja tylko wywołała moją niecierpliwość!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scathach - hehe, rozumiem, skoro zbierasz twarde okładki, to nie masz wyjścia, książki muszą jakoś wyglądać na półce! Mam podobnie z powieściami Philippy Gregory:)
      Ja z kolei przymierzam się do kupna "Kobiety w lustrze", którą, jak pamiętam, ty miałaś szczęście czytać!
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    2. Zgadza się! I tu zwracam honor - ją mam w miękkiej. No, ale z twardą oprawą zwyczajnie wygrała chęć posiadania autografu :)

      Usuń
  5. Cieszy mnie tak wysoka Twoja ocena, bo jeśli Ty ambiwalentnie podchodzisz do Schmitta i oceniasz "Intrygantki" tak wysoko to ja z moją słabością do wszelkiej jego twórczości z pewnością będę zadowolona ;) Oczywiście już nie mogę się doczekać, kiedy ja przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malice - oj, na pewno! Mam nadzieję, że nie zniechęca cię forma dramatu, bo też nie powinna - właściwie nie wyobrażam sobie, żeby proza poradziła sobie w tym przypadku równie rewelacyjnie z przesłaniem Schmitta:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  6. Tego autora jeszcze nie znam i zawsze mam jakieś opory przed nim, jeśli już trafię, np w bibliotece... gdzieś przeczytałam, że jest porównywalny do Coelho, a tego znowu nie znoszę. I tak się zastanawiam, czy się w końcu przełamać, może warto by było? Sadząc po Twojej ocenie - tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trinity - czasem zdarzają mu się utwory bardzo w coelhowskich klimatach, generalnie jednak jestem zdania, że warto zapoznać się z twórczością Schmitta. Trzeba przekonać się samemu, czy nadajecie na tych samych falach:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  7. Zaciekawiłaś mnie tą książką, ponieważ często szukam takich historii, które skłaniają do refleksji w sposób "niewymuszony". Mam nadzieję, że nie jest tylko przeładowana odniesieniami do innych tekstów i przesadnie filozoficzna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. monalisap - myślę, że od odbiorcy zależy, na ile rozmaite nawiązania - czy to literackie, czy filozoficzne - do niego trafią. Moim zdaniem w "Intrygantkach" Schmitt mówi o ważnych sprawach lekko i z ironią bynajmniej ich nie bagatelizując:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Uwielbiam Schmitta, więc nie przepuszczę tej książki;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę się do Schmitta przekonać. Tyle nad nim zachwytów co i krytyki. Podejrzewam, że z nim jest trochę jak z Coelho, którego ja bardzo lubię, a ma on również zdecydowanych przeciwników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda K-ska - doskonale cię rozumiem, ja z kolei nie mogę przekonać się do Coelho. Kontrowersyjni są ci panowie, nie ma co! :)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  10. Tego autora czytałam na razie tylko "Oskara i panią Różę", ale widzę, że koniecznie muszę nadrobić braki, i zabrać się za kolejną jego książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. toska82 - ja z kolei nie miałam jeszcze do czynienia z wymienioną przez ciebie lekturą - sporo Schmitt napisał i mam nadzieję dotrzeć do wszystkich jego dzieł:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. Póki co znam jedynie Kobietę w lustrze i jakoś nie do końca wiem, co o niej myśleć. Ma w sobie dużo uroku, jakąś ciekawą myśl ale z jakiegoś powodu się nią nie zachwyciłam... Może ta książka bardziej mnie przekona... choć póki co od autora robię sobie małą przerwę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. alison2 - zdarzają się autorzy, którymi nijak nie potrafimy się zachwycić, najwyraźniej takim dla ciebie jest Schmitt; nic na siłę! "Kobiety w lustrze" nie czytałam, ale mam na nią wielką ochotę i pewnie prędzej czy później się na nią natknę:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Może przy okazji jakiegoś spotkania po prostu Ci wypozyczę ? ;-) Tylko że niestety wygląda na to, że przez kolejnych 6 miesięcy nie będzie mnie w Polsce :-(

      Usuń
  12. Mam je.Nabyłam sobie, ale nie przepadam za tą formą więc nie wiem jak będzie z czytaniem.Wolałabym to widzieć na scenie, tak mi się dramaty lepiej odbiera. Pomaga w odbiorze interpretacja aktorska. )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. natanna - ja rzadko czytam dramaty, natomiast "Intrygantki" są zaprezentowane tak obrazowo, że wyobraźni niewiele trzeba, by kolejne sceny dosłownie przesuwały się przed naszymi oczami:) Co nie zmienia faktu, że również chciałabym zobaczyć dramaty Schmitta na deskach teatru:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  13. A mnie do Schmitta już od dawna w ogóle nie ciągnie. :/ Nic a nic...

    OdpowiedzUsuń
  14. Zrazić czy zwątpić w Schmitta jeszcze nie miałam okazji, jednak po jednej z jego książek poczułam taki przesyt, że zaprzestałam lektury. Jednak Twoja recenzja... Aż chce się wrócić do Schmitta. Czas separacji minął.

    OdpowiedzUsuń
  15. Twoja recenzja, jak zwykle zachęca do czytania:) Mam nadzieję, że będę mogła się ze Schmittem zaprzyjaźnić:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Za Schmittem nie przepadam, dla mnie to taki trochę lepszy Coelho, choć oczywiście ma dobre momenty, np. w postaci książki "Kiedy byłem dziełem sztuki".

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.