czwartek, 28 czerwca 2012

"Wyspa Tokio"

Autor: Natsuo Kirino
Tytuł: Wyspa Tokio
Wydawnictwo: Sonia Draga, 2012
Ilość stron: 340
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Jak zachowuje się człowiek pozbawiony dobrodziejstw cywilizacji, rzucony w przypadkowe towarzystwo nieznanych mu ludzi i skazany na ich obecność, uwięziony w miejscu, z którego nie ma ucieczki? Jaki wpływ na ludzką psychikę ma tak skrajnie niekomfortowa, prymitywna sytuacja, kiedy wszelkie znane normy moralne i społeczne tracą rację bytu, powszechnie akceptowalne zachowania - sens, egzystencja ogranicza się do bezpardonowej walki o przetrwanie, a wszystkie pragnienia redukują do jednego: by znaleźć wyjście z tej matni, móc wrócić do dawnego życia, do cywilizacji, która bezpiecznie określała granice naszego człowieczeństwa?

Takashi i Kiyoko to małżeństwo w średnim wieku, które wybrało się jachtem w podróż dookoła świata. Ich rejs brutalnie przerwał tajfun, który rzucił ich na samotną, bezludną wyspę zagubioną gdzieś na oceanie.
Niedługo potem dołącza do nich grupka dwudziestu trzech młodych japońskich robotników, którzy uciekli z wyspy w pobliżu Okinawy, a krótko po nich - kolejnych kilku pechowców, tym razem nielegalnych chińskich imigrantów. Niewielka wysepka zaludnia się, jej mieszkańcy siłą rzeczy wchodzą ze sobą w różne relacje.
Pewnego dnia spada z klifu i ginie na miejscu Takashi, a Kiyoko zostaje na wyspie sama w otoczeniu trzydziestu jeden mężczyzn. Natychmiast odbywa się losowanie kolejnego męża jedynej kobiety w tej małej społeczności, jednak działanie to nie zapewnia upragnionego spokoju i stabilizacji. Wkrótce trzeba przeprowadzić drugie i trzecie losowanie, kolejni mężowie Kiyoko giną po niewyjaśnionych upadkach z klifu. Dla kobiety ta sytuacja jest szczególnie nieznośna, kiedy zatem nadarza się okazja ucieczki z egzotycznego więzienia, nie waha się ona ani chwili. Niestety, nie wszystko przebiega zgodnie z planem, a zmiany, jakimi skutkuje decyzja Kiyoko, są co najmniej niepokojące.

Wyspa Tokio okazała się dla mnie niezłą zagwozdką. Zwyczajnie nie wiem, co mam o niej myśleć! Z całą pewnością jest to ciekawie skonstruowana powieść psychologiczna, jednak jej fabuła i styl pisarski są tak bardzo japońskie, że trudno mi ją jednoznacznie ocenić jako laikowi, który nie czuje się zbyt swobodnie próbując ogarnąć specyfikę tej kultury, a zwłaszcza jej aspekty dotyczące stosunków międzyludzkich i wzajemnych relacji kształtujących się na gruncie społecznym - tak odmiennych i nie zawsze zrozumiałych dla Europejczyka, pełnych rezerwy, surowych, minimalistycznych i zrytualizowanych do tego stopnia, że nie wiadomo, które z nich kwalifikują się jako aspołeczne, a które cieszą się powszechną aprobatą. Zagubienia czytelnika pogłębia proza autorki, równie osobliwa, surowa i oszczędna, przepełniona czymś, co Europejczyk określiłby mianem chłodu emocjonalnego, skupiona na klinicznej analizie opisywanych zachowań i zjawisk oraz bohaterowie, z którymi jakże trudno się identyfikować: niesympatyczni, nie wzbudzający jakichkolwiek ciepłych uczuć, odrażający w swoich zachowaniach, brutalni, odpychający zewnętrznie i wewnętrznie. Rzadko się zdarza, by powieść nie miała żadnego pozytywnego bohatera lub by byli oni tak negatywnie jednoznaczni moralnie - w przypadku książki Natsuo Kirino tak właśnie to odbieram i nadal nie potrafię rozstrzygnąć, czy to kwestia kulturowych uwarunkowań, czy zamysłu autorki.

Jeśli jednak trochę się postaramy i odrzucimy kulturową otoczkę, okaże się, że kryją się pod nią całkiem zwyczajni ludzie reprezentujący cechy właściwe nam wszystkim, niezależnie od czasu i miejsca, w jakich przyszło nam żyć. Egoistyczna Kiyoko, Tetsuo rozmawiający ze swą zmarłą siostrą, bezgraniczne samotny i odrzucony Takashi, agresywny Atama, Oraga, który szuka ucieczki w szaleństwie, Watanabe, którego trzyma przy życiu żądza i nienawiść czy GM biorący na siebie rolę lidera próbującego stworzyć cywilizację - nie da się ukryć, że charaktery postaci nakreślone są po mistrzowsku, lecz nazbyt naturalistycznie (co z pewnością miało podkreślić zdziczenie w odcięciu od cywilizacji); czy wiarygodnie - trudno stwierdzić. Chciałabym wierzyć, że czasem, w skrajnych sytuacjach górę bierze lepsza strona ludzkiej natury...
Interesujące jest obserwowanie kształtowania się relacji wśród wyspiarzy: nieunikniona walka o dominację i władzę, o jedyną na wyspie kobietę, o przetrwanie - choć do tego redukuje się ich egzystencja, z czasem GM próbuje przeszczepić na nowy grunt elementy znanej cywilizacji, stworzyć zorganizowane społeczeństwo, ustalić zasady, które trzymałyby postępujące zdziczenie w ryzach, religię i zwyczaje, które można by było celebrować i normalne stosunki międzyludzkie; początkowo są to tylko nieudolne próby zaprzeczające ich osobliwej i dalekiej od normalności sytuacji, wydawałoby się, ze skazane na niepowodzenie. W końcu cywilizacje nie powstawały w jeden dzień...

Wyspa Tokio jest powieścią przygnębiającą. Trudno w niej o pozytywne, podnoszące na duchu uczucia i wartości, jak miłość, przyjaźń, lojalność, zaufanie, przywiązanie, bezinteresowna troska, wszystko jest podszyte skrajnym egoizmem: homoseksualizm szerzący się na wyspie jest podyktowany nie potrzebą serca, ale brakiem alternatywy, zaś troska o kobietę - wyrachowaną żądzą. Ludzie skazani na swoje towarzystwo głęboko nienawidzą sytuacji, w jakiej się znaleźli oraz siebie nawzajem - właśnie dlatego, że nie ma stąd ucieczki - chyba że w szaleństwo lub śmierć. Nie jest wykluczone, że w normalnym świecie, w zwyczajnych okolicznościach okazaliby się całkiem sympatycznymi ludźmi zdolnymi do okazywania pozytywnych uczuć i reakcji dalekich od egoizmu.

Powieść Natsuo Kirino jest interesującym studium zachowań i relacji grupy ludzi skazanych na siebie, uwięzionych na ograniczonej przestrzeni. Można się zastanawiać, czy to sytuacja wydobyła z nich najgorsze, ale niezbędne do przeżycia cechy, co tak naprawdę oznacza człowieczeństwo i co w nas drzemie pod bezpiecznymi warstwami ucywilizowania, które jednak tak łatwo z siebie zedrzeć? Mimo, że proza jest po japońsku oszczędna i ascetyczna, kryje w sobie prawdziwe bogactwo treści; nie jest może łatwo do niego dotrzeć, ale jestem zdania, że warto podjąć to wyzwanie.

Moja ocena: 3/5 

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/140613/wyspa-tokio/opinia/6553751#opinia6553751 



za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga :)

20 komentarzy:

  1. Nigdy nie czytałam japońskiej prozy, więc trochę się jej obawiam, ale z drugiej strony lubię powieści psychologiczne, więc myślę, że znajdę w tej książce coś jednak dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie mam ochotę na tę książkę, ale za to bardzo podoba mi się Twoja recenzja - piszesz świetnie:)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Za japońskimi książkami nie przepadam, choćby ze względu na ten trudny język w jakim są napisane, nie wiem czy w przypadku tej powieści łatwo bym przełknęła ten styl, ale fabuła tak mnie zainteresowała, że muszę się rozejrzeć za tą pozycją.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam tę książkę w zapowiedziach i jakoś nie poczułam się na siłach, by skosztować literatury rodem z Japonii. To dla mnie zupełna nowość, a że ten tytuł jest wyjątkowo specyficzny, jak piszesz to jeszcze się troszkę po waham. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Japońskie filmy, jednak czy książki? Chyba czas to sprawdzić ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja lubię japoński styl pisarstwa. Jest inny od europejskiego, ale jednak bardzo interesujący. Tej pozycji do tej pory nie czytałam, ale coś czuje że zapoznam się z nią bliżej, bo zapowiada się interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaintrygowałaś mnie, choć sądząc po Twojej recenzji, książka nie należy do łatwych. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek czytała powieść japońskiego autora, więc tym bardziej mnie kusi. Będę się więc za nią rozglądać :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. pomyślę nad lekturą, wydaje się, że książka ma coś w sobie, aczkolwiek na dzień dzisiejszy muszę się zastanowić nad sięgnięciem po nią
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Chętnie przeczytam tę książkę jeżeli pojawi się okazja:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja już mam na swoim koncie kilka książek japońskich autorów więc wiem o czym mówisz pisząc, że styl i fabuła są "japoński" ;) niestety do tego trzeba się trochę przyzwyczaić i nawet wniknąć aby w jakikolwiek sposób zrozumieć ich postrzeganie świata.

    O książce napisałaś jednak niezwykle ciekawie, więc polecę ją mojemu chłopakowi, gdyż studiuje japonistykę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja już mam na swoim koncie kilka książek japońskich autorów więc wiem o czym mówisz pisząc, że styl i fabuła są "japoński" ;) niestety do tego trzeba się trochę przyzwyczaić i nawet wniknąć aby w jakikolwiek sposób zrozumieć ich postrzeganie świata.

    O książce napisałaś jednak niezwykle ciekawie, więc polecę ją mojemu chłopakowi, gdyż studiuje japonistykę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam powieści Natsuo Kirino, na półce mam jej wszystkie dotychczas wydane książki - oczywiście oprócz "Wyspy Tokio", ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Niesympatyczni bohaterowie, chłód emocjonalny oraz niezrozumienie towarzyszące lekturze to chyba znaki rozpoznawcze stylu Natsuo Kirino. Niedawno czytałam "Groteskę" - nie jest to łatwa pozycja, ale warta poznania. A jeszcze wcześniej "Ostateczne wyjście", będące połączeniem kryminału i powieści psychologicznej. Bardzo się cieszę, że wydano u nas kolejną powieść Kirino :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Niesamowicie zaintrygowała mnie ta książka i choćby ze względu na sama tylko fabułę muszę po nią sięgnąć. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Z tą autorką od jakiegoś czasu chcę się zapoznać. Nie wiem tylko od jakiej powieści zacząć...

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniała recenzja! *_* A co do książki - podoba mi się w tej książce ta niezrozumiałość dla europejskiego odbiorcy. Chętnie kiedyś przeczytam :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawie opisałaś Izadoro :), ja sam się Japonią interesuję to też przeczytałem to zainteresowaniem w Japonii kultura jest troszkę inna , jak dla mnie zawsze fascynująca teraz już powoli coraz to bardziej nomrlana wiec muszę kiedyś na pewno to przeczytać i sprawdzić to na własnym oku jak się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oj waham się, waham. Niby końcowa ocena dobra, ale recenzja wzbudziła we mnie mieszane uczucia...

    OdpowiedzUsuń
  19. O nie tylko nie powieści przygnębiające, wystraczy, że życie czasami takie jest ;) Wolę teraz optymistyczne, take z nutką nadziei i podbudowujące na duchu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Długo namierzałam się na tą książkę, a potem odpuściłam i teraz po recenzji sądząc - mam się z czego cieszyć. Ja również wolę czytać rzeczy wesołe. W życiu towarzyszy nam wystarczająco wiele smutków.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.