Tytuł: "Podpalę wasze serca!"
Wydawnictwo: E-bookowo, 2016
Ilość stron: 142
Okładka: miękka
W moim życiu widziałem wielu ludzi, ale żaden z nich nie przypominał człowieka.
Nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że szaleńcze tempo
życia i wszechobecny wyścig szczurów to znaki naszych czasów. Przytłacza nas
ogrom powinności i mnogość zobowiązań wobec rodziny, znajomych, szefa, banku.
Żyjemy pod nieustanną presją, w ciągłym stresie; w permanentnej pogoni za
"lepszym życiem" tracimy siły, nerwy, zdrowie - fizyczne czy
psychiczne - nadwątlamy więzi rodzinne, gubimy z oczu to, co najważniejsze - aż
przychodzi moment, w którym mówimy "dość!". Zatrzymujemy się w biegu,
spoglądając wstecz dostrzegamy jałową przeszłość, widzimy ogłupiającą
teraźniejszość i mgliście majaczącą, niepewną przyszłość. I trafia nas szlag.
Czujemy się oszukani, wyssani z marzeń, przegrani. Ogarnia nas wściekłość,
chcemy odpłacić światu za to, że nas przeżuł i wypluł, szukamy sposobu i
okazji, by się na nim odegrać. Znacie to? Być może. W każdym razie podobny
scenariusz stał się udziałem bohatera najnowszej książki Marcina Brzostowskiego
- niejakiego Karola Szramy, świeżo upieczonego czterdziestolatka, który w dniu
swoich urodzin poczuł, że miarka się przebrała. Że dość ma roszczeniowej
postawy żony i syna, odmóżdżającej i kompletnie niesatysfakcjonującej pracy w
korporacji, ciężaru kredytu mieszkaniowego na 20 lat, ogólnego braku szacunku,
pomiatania i niekończącej się listy oczekiwań i żądań ze strony otoczenia.
Zwłaszcza, że nasz bohater zaczyna mieć omamy z przepracowania, słyszy głosy i
widzi rzeczy niekoniecznie wpasowujące się w prozaiczną rzeczywistość.
Kiedy więc pewnego dnia kontaktuje się z nim tajemniczy Rodrigo
Valente i obiecuje mu nowe, lepsze życie, a sposobem na to ma być szaleństwo,
Karol nie waha się ani chwili, czując, że nie ma już nic do stracenia. Pogrążając
się w nowym dla siebie stanie, nie zastanawia się nad intencjami swego
dobroczyńcy, a być może właśnie powinien...
Marcinowi Brzostowskiemu, w niewielkiej objętościowo
książce, udało się nie tylko trafnie sportretować współczesnego człowieka –
zagonionego, żyjącego w ciągłym stresie, próbującego sprostać niezliczonym
oczekiwaniom i obowiązkom, uczestniczącego w wyścigu szczurów i rozpaczliwie
starającego się nie wypaść z obiegu, byle tylko zadowolić najbliższych,
zachować pracę, spłacić kosmiczny kredyt – ale również ukazać konsekwencje tak
wyniszczającego trybu życia: począwszy od mocno zaniedbanych więzi rodzinnych
po problemy natury psychicznej. Bohater, jego perypetie życiowe, sytuacje, w
jakie się wikła i przypadki, jakie go spotykają, przedstawione są co prawda w
krzywym zwierciadle (choć nie tak bardzo znowu krzywym), karykaturalnie,
groteskowo lub zgoła absurdalne, jednak w trakcie lektury nachodzi nas
niepokojąca refleksja, że nawet celowo przejaskrawione, nie odbiegają zbytnio
od naszej rzeczywistości (a przynajmniej niektórych jej aspektów) i choć autor
pewne zjawiska czy sytuacje potraktował ostrzem satyry, rysują się one
przerażająco prawdopodobnie, przekonująco odzwierciedlając naszą codzienność –
wystarczy wspomnieć przebieg wizyty bohatera zalegającego ze spłatą raty
kredytu w banku, incydent ze zwolnieniem lekarskim w gabinecie szefa, sprawę
zwolnienia tych pracowników korporacji, którzy nie wyrobili normy czy metody
kontrolowania czasu pracy – ukazane w tak niewiarygodnie absurdalny sposób, a
zarazem do bólu prawdziwy. Sytuacje te zostały rzecz jasna ironicznie
podkręcone przez autora, jednak ich wiarygodność nic na tym zabiegu nie traci,
wręcz przeciwnie. Dosadnie piętnując korporacyjną rzeczywistość, Brzostowski podkreśla
bezwzględność biurokratycznej machiny,
bezradność ludzkich trybików oraz samotność człowieka, który w pogoni za
lepszym życiem mocno się pogubił, wypalił, przestał być panem samego siebie,
stracił do siebie szacunek i trwoni resztki godności; jedyne, o czym marzy, to
ucieczka od wszelkich zobowiązań, złamanie społecznych norm, które go pętają –
nawet, jeśli miałaby to być ucieczka w szaleństwo.
Wbrew temu, co powyżej napisałam, to nie fabuła jest
ciężka, poważna i przytłaczająca, wręcz przeciwnie – na pierwszy rzut oka i w swojej podstawowej
warstwie wydaje się zabawna i lekka: wszechobecny komizm sytuacyjny i słowny
bawią czytelnika, jednak w miarę rozwoju fabuły zdajemy sobie sprawę, że jest
to śmiech przez łzy, a łzy są wyjątkowo gorzkie. Wymowę powieści podkreśla styl
autora: narracja, prowadzona w języku potocznym, nie stroni od kolokwializmów i
wulgaryzmów, ma wydźwięk humorystyczny; na dłuższą metę użyte słownictwo i styl
byłyby męczące, niesmaczne i niestrawne, jednak w powieści o tak niewielkiej
objętości zupełnie to nie przeszkadza, nie nuży, a wydaje się być niebanalne,
ożywcze, a już z pewnością oryginalne. Podobnie jak w Dniu świra Marka
Koterskiego – tak naprawdę ani sam bohater, ani jego perypetie nie są zabawne,
a cały obraz jest gorzką satyrą na współczesną, smutną, absurdalną
rzeczywistość, tak celnie i trafnie ujętą, zaś pozornie humorystyczna warstwa
mono i dialogowa służą ukazaniu kondycji psychicznej bohatera, będącego na
skraju wytrzymałości, szaleństwa. Marcinowi Brzostowskiemu na niespełna stu
pięćdziesięciu stronach znakomicie się ta trudna sztuka udała; Podpalę wasze
serca! to smutny, ale do głębi prawdziwy obraz współczesnego człowieka,
zaserwowana w pigułce gorzka prawda o nim i o otaczającym go świecie, podana w lekkiej, satyrycznej formie opowieść
o ludzkiej samotności, niezrozumieniu, potrzebie eskapizmu – co nie tylko nie
spłyca przesłania, ale wręcz je akcentuje, zmuszając czytelnika do refleksji. Zachęcam
do lektury tej niepozornej, a niebanalnej, zaskakującej i jakże aktualnej
powieści.
Moja ocena: 4/5
Za książkę serdecznie dziękuję Autorowi.
Zwyciężczynią patronackiego konkursu została Agnieszka Niczypor, serdecznie gratuluję, zaś wszystkim uczestnikom dziękuję za udział w zabawie :)
Zwyciężczynią patronackiego konkursu została Agnieszka Niczypor, serdecznie gratuluję, zaś wszystkim uczestnikom dziękuję za udział w zabawie :)
Brzmi intrygująco i bardzo ciekawie. Zapisałam sobie tytuł, żeby przeczytać, jeśli kiedyś wpadnę na tę książkę. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńPolecam; książka nie jest długa, ale treściwa i daje do myślenia :)
UsuńEhhh, jakbym czytała o sobie. Smutne, że ten świat tak pędzi, a my pozostajemy uwikładni i trudno się wyrwać. Trochę się boję tego tytułu, że otworzy mi oczy jeszcze szerzej i przytłoczy, bo już czuję się jak ten bohater, ale... może zaryzykuję.
OdpowiedzUsuńCzy przytłoczy - trudno mi powiedzieć, na szczęście nie jestem w podobnej jak bohater sytuacji -_-
UsuńJestem przekonana, że warto sięgnąć po ten tytuł, a nuż lektura pozwoli Ci zupełnie inaczej spojrzeć na swoją sytuację i świat? :)
Bardzo trafne spostrzeżenia, fabuła jest nadzwyczaj lekka, a drugie dno jest mocno ukryte. Cieszę się, że patronujemy tej samej książce. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj, jak miło! Pozdrawiam również! :)
Usuń