Tytuł: "Kopciuszki na tronach Europy"
Wydawnictwo: Bellona, 2016
Ilość stron: 250
Okładka: miękka
Baśń o Kopciuszku - biednej, skromnej i prostej
dziewczynie z nizin społecznych, która trafia na królewski dwór, zdobywa serce
księcia i staje z nim na ślubnym kobiercu, należy do najpopularniejszych w
europejskiej tradycji. Okazuje się
jednak, że ani zbiorowa wyobraźnia, ani baśniopisarze nie mają monopolu na tego
typu opowieści; historia wielokrotnie pokazywała, że podobne scenariusze pisze
samo życie - i to pomimo faktu, że członek królewskiego rodu i następca tronu
pozostawał poza zasięgiem swoich poddanek, zawierał małżeństwo zgodne z racją
stanu i polityką dynastyczną swego kraju. Historia zna wcale nie tak nieliczne
przykłady Kopciuszków, którym udało się poślubić swego księcia, mimo że
pochodzenie nie predestynowało ich do roli małżonek królów, jednak do finału
ich miłosnych historii rzadko kiedy pasowały słowa "żyli długo i
szczęśliwie".
Książka Iwony Kienzler, wpasowując się w popularny
ostatnio nurt publikacji przekrojowych wpisujących się w baśniową konwencję
(jak chociażby Bajki, które wydarzyły się naprawdę Anny Moczulskiej),
przedstawia historie siedmiu kobiet (i jednego mężczyzny! Jest i Kopciuszek w
wersji męskiej!) - wyjątkowych, ambitnych, wytrwałych - które z nizin
społecznych trafiły na królewski tron.
Jako się rzekło, Kopciuszki na tronach Europy są
publikacją przekrojową, zaś przedział czasowy, w jakim porusza się autorka –
ogromny, bo obejmuje czasy od starożytności po początek wieku XX. W
poszukiwaniu kobiet, którym udało się urzeczywistnić baśń, udajemy się najpierw
do antycznego Rzymu, na dwór cesarza Kaliguli i jego Cezonii – wdowy po zwykłym
piekarzu, by następnie przenieść się do Bizancjum rządzonego przez Justyniana i
Teodorę – byłą aktorkę i nierządnicę, najpotężniejszą kobietę ówczesnego
świata. Stamtąd skierujemy się do Polski, by poznać Elżbietę Granowską, trzecią
żonę Władysława Jagiełły i miłość jego życia, nigdy nie zaakceptowaną przez
poddanych 45-letnią wdowę z czwórką dzieci. Znad Wisły udamy się nad Tamizę, by
prześledzić kolejną historię ożenku władcy z poddaną, tym razem Henryka VIII z
Anną Boleyn.
Kolejnym przystankiem będzie Skandynawia i dwór
szalonego króla Szwecji Eryka XIV, który poślubił córkę prostego najemnika,
Karin. Co ciekawe, tylko ona potrafiła ukoić ataki szaleństwa monarchy i choć
szwedzka arystokracja nigdy jej nie zaakceptowała jako swojej władczyni, wśród
prostego ludu cieszyła się sympatią, szacunkiem i popularnością nawet po
detronizacji i śmierci Eryka, po dzień swojej śmierci. Zajrzymy również do
Rosji, by dowiedzieć się, w jaki sposób córka łotewskiego chłopa, prosta,
niewykształcona, wulgarna i niezbyt ładna praczka zdobyła serce potężnego cara
Piotra I, została nie tylko carycą i jego towarzyszką życia, ale także cenionym
i zaufanym doradcą. Wędrówkę przez stulecia zakończymy na ulicach Sarajewa 28
czerwca 1914 roku, gdzie strzał serbskiego nacjonalisty położył kres jednej z
najpiękniejszych historii miłosnych, zabijając dwoje kochających się ludzi:
arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i zubożałą hrabiankę Zofię Chotek, którą całe
życie spotykały afronty i upokorzenia ze strony „lepszych od siebie”. Nie można
zapomnieć o jedynym męskim Kopciuszku w tym gronie – hrabim Bothwellu, który
zdobył serce i co ważniejsze rękę kochliwej Marii Stuart, nie bez przyczyny
nazywanej „niewolnicą miłości”; monarchini, która dla miłości była gotowa
poświęcić wszystko, czego dowiodła wiążąc się z Bothwellem – zapłaciła za to
najwyższą cenę, tracąc władzę w Szkocji, szacunek poddanych, a ostatecznie
także i życie.
Kopciuszki na tronach Europy to publikacja, która
wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony popularyzatorski charakter
książki Iwony Kienzler, a więc informacje dotyczące wydarzeń i postaci
historycznych, które zostały podane w przystępny, ciekawy i lekki sposób,
opisane prostym i współczesnym językiem, okraszonym sporą dawką humoru,
sprawiają, że czyta się szybko, a lektura idealnie nadaje się dla czytelników
dopiero rozpoczynających swoją przygodę z historią. Z drugiej strony odbiorca
bardziej obeznany z tematem (a o takiego raczej nietrudno zważywszy na fakt, że
opisywane postaci i wydarzenia należą do powszechnie najlepiej znanych i
popularnych) i wymagający poczuje się rozczarowany powierzchownością i
pobieżnością, z jaką autorka potraktowała swoich bohaterów. Kienzler bowiem
niespecjalnie zagłębia się w omawiane kwestie, nader często zamiast na
sylwetkach bohaterów koncentruje się na kontekście opisywanych wydarzeń i
okolicznościach ich zaistnienia – co nie jest niczym złym, pod warunkiem, że
zostają zachowane jakieś proporcje, a na to nie zawsze można liczyć. Ponadto
rozczarowujący jest fakt, że autorka korzysta z bardzo niewielu źródeł,
zwłaszcza, że w przypadku większości omawianych postaci nie można narzekać na
ich brak czy ograniczoną dostępność. Tymczasem przy prezentowaniu
poszczególnych bohaterów Iwona Kienzler korzystała najczęściej z trzech różnych
źródeł, z czego dwa to… witryny internetowe. Nie świadczy to najlepiej o
rzetelności, solidności czy wiarygodności publikacji, zwłaszcza, że w wielu
przypadkach pisarka dokonała wielu uproszczeń, co bez trudu stwierdzi
czytelnik, który wcześniej miał okazję bliżej poznać bohaterów któregokolwiek
rozdziału.
I tak na przykład w wątku dotyczących Marii Stuart i Bothwella
raziła mnie pewność, z jaką Kienzler winą za śmierć lorda Darnleya, męża
monarchini, obarcza królową, podczas gdy historycy do dziś spierają się, czy to
Maria czy też szkoccy arystokraci zainicjowali spisek przeciw niemu. Podobnie
rzecz się ma z kwestią dziewictwa owdowiałej Katarzyny Aragońskiej przed ślubem
z Henrykiem VIII, o którym autorka wypowiada się bez żadnych wątpliwości,
podczas gdy sprawa wcale nie jest taka oczywista. Takie wpadki nie wpływają
najlepiej na wiarygodność całej publikacji
- podałam zaledwie kwestie wychwycone przeze mnie, nie mogę mieć
pewności, że nie występuje w niej więcej takich „kwiatków”. Nie powinno być
tak, że w książce mającej na celu popularyzowanie historii, jej autorka
dopuszcza się błędów, przekłamań i nieścisłości, przytaczane informacje podając
za pewnik, podczas gdy historycy uznają je za wątpliwe, niepewne lub zgoła
nieprawdziwe.
Kopciuszki na tronach Europy to propozycja
wydawnicza wprawdzie interesująca, jednak wywołująca wrażenie niedosytu i
rozczarowanie – powierzchownością w potraktowaniu tematu, nierzetelnością,
skrótowością. Na pewno nie powinna stanowić podstawowego źródła informacji o
bohaterach, raczej należy ją traktować jako historyczną ciekawostkę. Trudno mi
ją jednak polecić czytelnikom – na naszym rynku można znaleźć bardziej
wyczerpujące i solidnie napisane publikacje; ta sprawia wrażenie, że została
napisana byle jak, na kolanie. Niestety.
Moja ocena: 3/5
Recenzja napisana dla portalu DużeKa |
Oj szkoda. Tytuł i tematyka mnie zainteresowały, ale to powierzchowne potraktowanie tematu przez autorkę mnie zniechęca.
OdpowiedzUsuńMnie zaintrygowało dokładnie to samo, i rozczarowałam się. Bywa i tak... Szkoda. :/
UsuńEch... I to jest powód, dla którego niestety omijam powieści historyczne. Z moją wiedzą, nie byłabym w stanie wyłapać takich błędów i uproszczeń.
OdpowiedzUsuńPowieści takiej Philippy Gregory mogę Ci śmiało polecić, ona na dodatek jest historyczką, prowadzi własne badania, jest na bieżąco z aktualnymi, a jej książki są istną skarbnicą wiedzy ;)
UsuńUuuu bardzo kiepsko, ale czy to może dziwić? Autorka ostatnio wprost zasypuje rynek wydawniczy książkami, a jednak poważna historyczna książka wymaga kwerendy, pracy, solidności...
OdpowiedzUsuńDokładnie, nawet te najzwyklejsze, popularyzatorskie powinny świadczyć o szacunku dla czytelnika i być napisane rzetelnie. A tego niestety tutaj zabrakło.
UsuńWpisałam ją już na listę, co jest w bibliotece, a na co polować, ale po Twojej recenzji raczej ją wykreślę.
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda czasu... zwłaszcza, że opisane w książce historie z pewnością już znasz - nie dowiesz się z tej lektury niczego nowego.
UsuńIDK, pewnie kiedyś przeczytam, ale raczej nie będę za nią biegać
OdpowiedzUsuńMam w domu całą serię Iwony Kienzler "Historia z alkowy" i strasznie się na nią cieszyłam, ale ostatnio coraz więcej czytam negatywnych opinii o jej książkach historycznych i trochę się podłamałam...
OdpowiedzUsuńWszystkie książki Kienzler są takie, pisane na kolanie. Nie rozumiem zachwytu nimi na blogach. Albo blogerzy podlizują się wydawcy albo wiedza historyczna u co niektórych kuleje. Mi zęby zgrzytają jak czytam te wypociny.
UsuńLC