niedziela, 3 listopada 2013

"Żona inkwizytora"

Autor: Jeanne Kalogridis
Tytuł: "Żona inkwizytora"
Wydawnictwo: Pascal, 2013
Ilość stron: 415
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Izabela Kastylijska zapisała się na kartach nowożytnej historii jako silna, zdecydowana, dalekowzroczna władczyni, która dzięki małżeństwu z Ferdynandem Aragońskim zapoczątkowała proces zjednoczenia Hiszpanii pod jednym berłem. Jednym z aspektów rządów arcykatolickiej królowej była działalność mająca na celu oczyszczenie kraju z Żydów i muzułmanów. Z wyznawcami Mahometa rozprawiła się ostatecznie zdobywając rządzoną przez Maurów Grenadę kładąc tym samym kres rekonkwiście; ludności żydowskiej i kryptożydowskiej, jak nazywano konwertytów oskarżonych o herezję, postanowiła pozbyć się w inny, nie mniej okrutny sposób. W 1481 roku Izabela Kastylijska przywróciła do życia instytucję inkwizycji tworząc pierwszy jej trybunał w Sewilli i stawiając na jej czele swego spowiednika i doradcę, dominikanina Tomasa de Torquemadę, bezpośrednio podlegającego parze królewskiej. Działalność inkwizycji zaostrzyła jątrzący się od dawna konflikt między "starymi chrześcijanami" a konwertytami - wśród których byli zarówno ci, którzy zmieniali wyznanie w obawie o własne życie i bezpieczeństwo, jednak potajemnie nadal odprawiali żydowskie rytuały religijne, jak i ci, których chrześcijańska wiara była żarliwa i szczera - jednak początkowo nie budziła ona większych obaw społeczności przechrztów.
W końcu było powszechnie wiadomo, że król Ferdynand był konwertytą, a sama Izabela zawdzięczała swą władzę wpływom żydowskim i konwertyckim, nikt więc nie wierzył, że mądra, pobożna i sprawiedliwa monarchini zwróci się przeciwko swym dobroczyńcom. Bardzo szybko inkwizycja wyprowadziła wszystkich z błędu. Konwertyci z niedowierzaniem, "starzy chrześcijanie" z mściwą satysfakcją przyjęli dekret królewski dopuszczający przed sąd anonimowe donosy i oskarżenia, nadający im wagę niepodważalnego dowodu. Ruszyła lawina nienawiści, uprzedzeń, sąsiedzkich porachunków i zawiści, podejrzeń i bezpodstawnych kłamstw stających się dowodami w sprawie o herezję i kryptożydostwo. Raz rzucone oskarżenie uruchamiało inkwizycyjną machinę przesłuchań, tortur, konfiskaty majątków, wreszcie śmierci na stosie.

W takich oto niespokojnych czasach rozgrywa się akcja powieści Jeanne Kalogridis. Jej bohaterka, Marisol Garcia, jest jedyną córką "starego chrześcijanina", zamożnego i wpływowego don Diega i konwertytki Magdaleny - artystki zajmującej się ozdabianiem figur świętych. W jej beztroskie, dostatnie życie coraz częściej przesącza się podskórny niepokój związany z potajemnymi praktykami matki i aktami nienawiści wobec Żydów, a także troska o narzeczonego Antonia, który wysłany na uniwersytet w Salamance przestał odpisywać na jej listy. Bezpieczny świat Marisol rozpada się na kawałki, kiedy jej matka zostaje oskarżona o herezję; don Diego, zdając sobie sprawę, że wkrótce reszta rodziny stanie w ogniu podejrzeń, postanawia wydać córkę za mąż za prokuratora inkwizycji wywodzącego się z rodu "starych chrześcijan", Gabriela Hojedę, mając nadzieję, że ocali to jej życie. Marisol nienawidzi swojego męża - okrutnego, bezwzględnego człowieka, jednak nie zdaje sobie sprawy, że nie tylko żądza kierowała Hojedą, lecz również interes jego rodziny. Bardzo szybko przekonuje się także o tym, że bycie żoną inkwizytora nie gwarantuje bezpieczeństwa ani jej, ani jej ojcu. Opuszczona przez najbliższych Marisol musi w krótkim czasie dorosnąć, podjąć odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale i los rodziny, stawić czoła prawdzie o swoich najbliższych, uświadomić sobie i podjąć walkę o własną tożsamość, spełnić pokładane w niej nadzieje. To prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza dla młodziutkiej konwertytki, którą upatrzył sobie sam główny inkwizytor, Tomas de Torquemada.

Żona inkwizytora wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony pomysł na fabułę wydaje się być naprawdę intrygujący: losy młodej dziewczyny wywodzącej się z rodu o korzeniach chrześcijańskich i żydowskich na tle rozwijającej się machiny inkwizycji w XV-wiecznej Hiszpanii to potencjalnie interesująca tematyka, nie tak znów często eksploatowana przez twórców beletrystyki historycznej i również z tego powodu budząca wyjątkową ciekawość. Z drugiej strony odpowiednia obróbka takiego tematu, ukazanie złożoności tła historycznego i barwnej panoramy obyczajowej z uwzględnieniem nastrojów społecznych, których głównym elementem byłyby napięcia i konflikty generowane przez ludność chrześcijańską i żydowską, podsycane przez politykę pary królewskiej, odradzającą się inkwizycję pod wodzą Torquemady - to prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza, jeśli autorowi zależy na jak najwierniejszym trzymaniu się prawdy historycznej, ale bez popadania w schematy. Jeanne Kalogridis nie do końca udało się spełnić te warunki, choć trzeba uczciwie przyznać, że nie wszystkie jej wysiłki spaliły na panewce.

Dominującym uczuciem po zakończeniu lektury jest wrażenie, że autorka nie zawsze i nie do końca panowała nad fabułą. O ile początek rysuje się bardzo obiecująco - swoistym wprowadzeniem jest piękna, poetycka opowieść matki bohaterki o dziejach Żydów w Hiszpanii płynnie nawiązująca do losów rodziny Garcia i sytuacji, w jakiej znalazła się społeczność sewilskich konwertytów w końcu XV wieku - o tyle rozwój fabuły niejednokrotnie wywołuje niedosyt uproszczeniami i skrótami, do jakich uciekała się autorka chcąc doprowadzić opowieść do finału, a także pewnymi niedostatkami w kreśleniu portretów psychologicznych bohaterów, co odbiło się na ich wiarygodności, sferze emocji i motywacji. Zagadką pozostaje dla mnie osobowość bohaterki - Marisol w okrutny sposób odsuwa od siebie kochającą matkę nie akceptując jej dziedzictwa, nie potrafi zrozumieć poświęcenia i ogromu miłości ojca, który próbuje ją chronić w desperacki, jedyny możliwy sposób - jej przemiana w kochającą, rozumiejącą, dojrzałą córkę odbywa się w jednej chwili i jest totalna, niedostatecznie umotywowana i w sensie psychologicznym zupełnie niewiarygodna - uświadomienie sobie tego w znacznym stopniu psuje przyjemność z lektury i delikatnie irytuje. Nie jest to jedyny przypadek pójścia na łatwiznę w kreśleniu portretu bohatera - równie jednowymiarową, płaską postacią jest potencjalnie groźny inkwizytor Gabriel Hojeda, który zapowiada się na postać tragiczną, zagubioną między poczuciem obowiązku, pobożnością i posłuszeństwem zasadom trybunału inkwizycyjnego a nieporadną miłością do Marisol i pragnieniem zapewnienia jej bezpieczeństwa. Wielka szkoda, że Kalogridis poleciała schematem czyniąc z Hojedy pozbawionego wszelkich skrupułów przedstawiciela inkwizycji, jakiego właściwie można by się spodziewać. Podobne zarzuty można by mnożyć w stosunku do pozostałych postaci Żony inkwizytora - brak tu odcieni szarości, bohaterowie są albo dobrzy i szlachetni, albo do gruntu źli.

Są jednak takie aspekty powieści, którym Jeanne Kalogridis sprostała w sposób co najmniej zadowalający - mowa tu o rozwijającej się machinie inkwizycji, w której tryby dostają się niewinni ludzie, których jedyną winą było najczęściej to, że narazili się zawistnym sąsiadom, a ich majątek wpadł komuś w oko. Pomówienia, anonimowo rzucane oskarżenia miały absurdalną wagę niepodważalnego dowodu i były podstawą do aresztowania, przesłuchania z zastosowaniem tortur, skazania na konfiskatę majątku i śmierci na stosie. Narastającą, gorączkową atmosferę grozy autorka przedstawiła bardzo realistycznie - podobnie jak, nie oszczędzając uczuć i wrażliwości czytelnika, tortury w więzieniu inkwizycji, przebieg auto-da-fe i tragiczny koniec w płomieniach stosu. To zdecydowanie największe atuty powieści, choć plastyczność i naturalizm opisów zakłócają równowagę fabularną i nieco rażą w zestawieniu z nijakimi sylwetkami bohaterów.

Reasumując: Żona inkwizytora to całkiem udana powieść z gatunku beletrystyki historycznej mająca swoje słabe i mocne strony. Momentami uproszczenia fabularne i psychologiczne w kreowaniu postaci bohaterów niebezpiecznie zbliżają prozę Kalogridis w rejony kojarzące się z literaturą kobiecą niezbyt wysokich lotów, z drugiej strony ciekawie i konkretnie nakreślone tło historyczno-obyczajowe zaskakuje realizmem i pozwala poczuć ponurą atmosferę XV-wiecznej Hiszpanii nękanej przez widmo inkwizycji. Bez wątpienia, mimo kilku mankamentów, autorce udało się stworzyć intrygującą i wciągającą lekturę w sam raz na długie jesienne wieczory.

Moja ocena: 3/5 (dobra, warto przeczytać)

Opublikowane na stronie:   http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194831/zona-inkwizytora/opinia/14656015#opinia14656015


za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Pascal :

26 komentarzy:

  1. Ja sobię daruję, nie mój typ książek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasy tortur i stosów.. podoba mi się :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyjaciel zwrócił uwagę, że powieść jest naciągana, bo przecież inkwizytorami byli mnisi. Jak oni mogli mieć żony?
    Czy i jak się broni tutaj powieść?
    Ja jestem jeszcze przed lekturą, ale niebawem sama to też sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ktrya - słuszna uwaga - Gabriel Hojeda nie był mnichem, ale świeckim prokuratorem z ramienia inkwizycji mianowanym przez królową. Nie wiem, czy rzeczywiście tak to wyglądało, autorka nie podaje wzorem Philippy Gregory, jak wiele w jej powieści jest fikcji literackiej.

      Usuń
  4. Trochę szkoda tych niedociągnięć, ale i tak z Twojego opisu wnioskuję, że warto się zainteresować tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta - jasne, że tak, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi taką tematykę:)

      Usuń
  5. Miałam zamiar wziąć tę książkę do poczytania, ale potem jednak pod wpływem impulsu zrezygnowałam z niej na rzecz innej i teraz czytając twoją recenzje nie żałuje, że tak postąpiłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja raczej sobie daruje tę lekturę. To nie mój ulybiony gatunek.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mimo, że idealnie nie jest, to jednak jestem skłonna sięgnąć po tę książkę. Tematyka wydaje się bardzo, bardzo interesująca i mam nadzieję, że pewne niedoróbki nie będą mi bardzo przeszkadzały. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominika - na wiele rzeczy można przymknąć oko, jeśli tematyka jest ciekawa:)

      Usuń
  8. To książka jest na pewno dla mnie !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katarzyna - bardzo się cieszę, że trafiłam w twój gust:)

      Usuń
  9. Przypuszczam, że kiedyś przeczytam tę książkę. Lubię takie klimaty, a na temat hiszpańskiej inkwizycji jak dotąd czytałam niewiele. Moim zdaniem to prześladowanie heretyków było o wiele bardziej okrutne w Hiszpanii niż w Anglii, nawet za czasów Marii Krwawej. Pozdrawiam i miłego dnia! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraina Czytania - kiedyś przeczytałam, że prześladowania zarówno hiszpańskiej inkwizycji czy katolickich polowań na czarownice nie umywają się nawet do podobnych działań przeprowadzanych przez protestantów na terenach państewek Rzeszy:/
      Pozdrawiam ciepło:)

      Usuń
  10. Jeśli chodzi o samą fabułę, to bardzo mnie zaciekawiła. Przeczytam, jeśli tylko do mnie trafi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pomysł na fabułę wydaje się znakomity. Szkoda, że jej realizacja nie do końca spełnia czytelnicze oczekiwania. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Po pierwsze: Ta okładka jest naprawdę niesamowita!
    Po drugie: Myślę, że przeczytam. Tematyka sporów religijnych jest dla mnie interesująca i myślę, że w powieści historycznej sprawdzi się ciekawie;)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  13. Okłądkę uwielbiam, ale fabuła mnie tym razem nie przekonuje :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta książka już jakiś czas temu zwróciła moją uwagę, ale że do powieści historycznej podchodzę ostrożnie, to nie zaryzykowałam z nią i chyba w sumie dobrze, bo od tej literatury wymagam bardzo, bardzo dużo, a obawiam się, że ta książka mogłaby mnie lekko rozczarować. Jednak nie mówię jej nie, jak znajdzie się w mojej bibliotece to spróbują z nią powalczyć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Niedawno czytałam o losach Joanny Kastylijskiej ("Ostatnia królowa" Gortner) i z chęcią bym jeszcze raz wgłębiła się w historie tamtego okresu. Trochę szkoda, że są tu uproszczenia i czarno-biali bohaterowie, ale bym zaryzykowała...

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo podoba mi się okładka - przyciąga wzrok czytelnika. Podoba mi się to, że zostało zainteresowane tło historyczne, a sama historia zaintrygowała mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Przepiękna okłada. Ale fabuła już nie do końca mi odpowiada, ale polecę te książkę przyjaciółce, ona się kocha w takich powieściach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie się zgadzam - okładka rzeczywiście świetna, ale ja bym tam jednak spróbowała sama się z nią zmierzyć :)

      Usuń
  18. szkoda, ze po obiecującym początku autorka trochę sobie odpuściła, za to oprawę historia ma naprawdę przepiękną.

    OdpowiedzUsuń
  19. Od dawna ciekawi mnie temat inkwizycji, ale rzadko mam okazję spotkać się z nim w książkach. Właściwie na myśl przychodzi mi tylko "Błazen królowej" Philiipy Gregory, więc choć "Żona inkwizytora" ma parę słabych stron to i tak postaram się ją przeczytać. Do tego ta piękna okładka. ;)

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.