Tytuł: "Żona inkwizytora"
Wydawnictwo: Pascal, 2013
Ilość stron: 415
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Izabela Kastylijska zapisała się na kartach nowożytnej historii jako
silna, zdecydowana, dalekowzroczna władczyni, która dzięki małżeństwu z
Ferdynandem Aragońskim zapoczątkowała proces zjednoczenia Hiszpanii pod
jednym berłem. Jednym z aspektów rządów arcykatolickiej królowej była
działalność mająca na celu oczyszczenie kraju z Żydów i muzułmanów. Z
wyznawcami Mahometa rozprawiła się ostatecznie zdobywając rządzoną przez
Maurów Grenadę kładąc tym samym kres rekonkwiście; ludności żydowskiej i
kryptożydowskiej, jak nazywano konwertytów oskarżonych o herezję,
postanowiła pozbyć się w inny, nie mniej okrutny sposób. W 1481 roku
Izabela Kastylijska przywróciła do życia instytucję inkwizycji tworząc
pierwszy jej trybunał w Sewilli i stawiając na jej czele swego
spowiednika i doradcę, dominikanina Tomasa de Torquemadę, bezpośrednio
podlegającego parze królewskiej. Działalność inkwizycji zaostrzyła
jątrzący się od dawna konflikt między "starymi chrześcijanami" a
konwertytami - wśród których byli zarówno ci, którzy zmieniali wyznanie w
obawie o własne życie i bezpieczeństwo, jednak potajemnie nadal
odprawiali żydowskie rytuały religijne, jak i ci, których chrześcijańska
wiara była żarliwa i szczera - jednak początkowo nie budziła ona
większych obaw społeczności przechrztów.
W końcu było powszechnie wiadomo, że król Ferdynand był konwertytą, a sama Izabela zawdzięczała swą władzę wpływom żydowskim i konwertyckim, nikt więc nie wierzył, że mądra, pobożna i sprawiedliwa monarchini zwróci się przeciwko swym dobroczyńcom. Bardzo szybko inkwizycja wyprowadziła wszystkich z błędu. Konwertyci z niedowierzaniem, "starzy chrześcijanie" z mściwą satysfakcją przyjęli dekret królewski dopuszczający przed sąd anonimowe donosy i oskarżenia, nadający im wagę niepodważalnego dowodu. Ruszyła lawina nienawiści, uprzedzeń, sąsiedzkich porachunków i zawiści, podejrzeń i bezpodstawnych kłamstw stających się dowodami w sprawie o herezję i kryptożydostwo. Raz rzucone oskarżenie uruchamiało inkwizycyjną machinę przesłuchań, tortur, konfiskaty majątków, wreszcie śmierci na stosie.
W końcu było powszechnie wiadomo, że król Ferdynand był konwertytą, a sama Izabela zawdzięczała swą władzę wpływom żydowskim i konwertyckim, nikt więc nie wierzył, że mądra, pobożna i sprawiedliwa monarchini zwróci się przeciwko swym dobroczyńcom. Bardzo szybko inkwizycja wyprowadziła wszystkich z błędu. Konwertyci z niedowierzaniem, "starzy chrześcijanie" z mściwą satysfakcją przyjęli dekret królewski dopuszczający przed sąd anonimowe donosy i oskarżenia, nadający im wagę niepodważalnego dowodu. Ruszyła lawina nienawiści, uprzedzeń, sąsiedzkich porachunków i zawiści, podejrzeń i bezpodstawnych kłamstw stających się dowodami w sprawie o herezję i kryptożydostwo. Raz rzucone oskarżenie uruchamiało inkwizycyjną machinę przesłuchań, tortur, konfiskaty majątków, wreszcie śmierci na stosie.
W takich oto niespokojnych czasach rozgrywa się akcja powieści Jeanne
Kalogridis. Jej bohaterka, Marisol Garcia, jest jedyną córką "starego
chrześcijanina", zamożnego i wpływowego don Diega i konwertytki
Magdaleny - artystki zajmującej się ozdabianiem figur świętych. W jej
beztroskie, dostatnie życie coraz częściej przesącza się podskórny
niepokój związany z potajemnymi praktykami matki i aktami nienawiści
wobec Żydów, a także troska o narzeczonego Antonia, który wysłany na
uniwersytet w Salamance przestał odpisywać na jej listy. Bezpieczny
świat Marisol rozpada się na kawałki, kiedy jej matka zostaje oskarżona o
herezję; don Diego, zdając sobie sprawę, że wkrótce reszta rodziny
stanie w ogniu podejrzeń, postanawia wydać córkę za mąż za prokuratora
inkwizycji wywodzącego się z rodu "starych chrześcijan", Gabriela
Hojedę, mając nadzieję, że ocali to jej życie. Marisol nienawidzi
swojego męża - okrutnego, bezwzględnego człowieka, jednak nie zdaje
sobie sprawy, że nie tylko żądza kierowała Hojedą, lecz również interes
jego rodziny. Bardzo szybko przekonuje się także o tym, że bycie żoną
inkwizytora nie gwarantuje bezpieczeństwa ani jej, ani jej ojcu.
Opuszczona przez najbliższych Marisol musi w krótkim czasie dorosnąć,
podjąć odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale i los rodziny,
stawić czoła prawdzie o swoich najbliższych, uświadomić sobie i podjąć
walkę o własną tożsamość, spełnić pokładane w niej nadzieje. To
prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza dla młodziutkiej konwertytki, którą
upatrzył sobie sam główny inkwizytor, Tomas de Torquemada.
Żona inkwizytora wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony
pomysł na fabułę wydaje się być naprawdę intrygujący: losy młodej
dziewczyny wywodzącej się z rodu o korzeniach chrześcijańskich i
żydowskich na tle rozwijającej się machiny inkwizycji w XV-wiecznej
Hiszpanii to potencjalnie interesująca tematyka, nie tak znów często
eksploatowana przez twórców beletrystyki historycznej i również z tego
powodu budząca wyjątkową ciekawość. Z drugiej strony odpowiednia obróbka
takiego tematu, ukazanie złożoności tła historycznego i barwnej
panoramy obyczajowej z uwzględnieniem nastrojów społecznych, których
głównym elementem byłyby napięcia i konflikty generowane przez ludność
chrześcijańską i żydowską, podsycane przez politykę pary królewskiej,
odradzającą się inkwizycję pod wodzą Torquemady - to prawdziwe wyzwanie,
zwłaszcza, jeśli autorowi zależy na jak najwierniejszym trzymaniu się
prawdy historycznej, ale bez popadania w schematy. Jeanne Kalogridis nie
do końca udało się spełnić te warunki, choć trzeba uczciwie przyznać,
że nie wszystkie jej wysiłki spaliły na panewce.
Dominującym uczuciem po zakończeniu lektury jest wrażenie, że autorka
nie zawsze i nie do końca panowała nad fabułą. O ile początek rysuje się
bardzo obiecująco - swoistym wprowadzeniem jest piękna, poetycka
opowieść matki bohaterki o dziejach Żydów w Hiszpanii płynnie
nawiązująca do losów rodziny Garcia i sytuacji, w jakiej znalazła się
społeczność sewilskich konwertytów w końcu XV wieku - o tyle rozwój
fabuły niejednokrotnie wywołuje niedosyt uproszczeniami i skrótami, do
jakich uciekała się autorka chcąc doprowadzić opowieść do finału, a
także pewnymi niedostatkami w kreśleniu portretów psychologicznych
bohaterów, co odbiło się na ich wiarygodności, sferze emocji i
motywacji. Zagadką pozostaje dla mnie osobowość bohaterki - Marisol w
okrutny sposób odsuwa od siebie kochającą matkę nie akceptując jej
dziedzictwa, nie potrafi zrozumieć poświęcenia i ogromu miłości ojca,
który próbuje ją chronić w desperacki, jedyny możliwy sposób - jej
przemiana w kochającą, rozumiejącą, dojrzałą córkę odbywa się w jednej
chwili i jest totalna, niedostatecznie umotywowana i w sensie
psychologicznym zupełnie niewiarygodna - uświadomienie sobie tego w
znacznym stopniu psuje przyjemność z lektury i delikatnie irytuje. Nie
jest to jedyny przypadek pójścia na łatwiznę w kreśleniu portretu
bohatera - równie jednowymiarową, płaską postacią jest potencjalnie
groźny inkwizytor Gabriel Hojeda, który zapowiada się na postać
tragiczną, zagubioną między poczuciem obowiązku, pobożnością i
posłuszeństwem zasadom trybunału inkwizycyjnego a nieporadną miłością do
Marisol i pragnieniem zapewnienia jej bezpieczeństwa. Wielka szkoda, że
Kalogridis poleciała schematem czyniąc z Hojedy pozbawionego wszelkich
skrupułów przedstawiciela inkwizycji, jakiego właściwie można by się
spodziewać. Podobne zarzuty można by mnożyć w stosunku do pozostałych
postaci Żony inkwizytora - brak tu odcieni szarości, bohaterowie są
albo dobrzy i szlachetni, albo do gruntu źli.
Są jednak takie aspekty powieści, którym Jeanne Kalogridis sprostała w
sposób co najmniej zadowalający - mowa tu o rozwijającej się machinie
inkwizycji, w której tryby dostają się niewinni ludzie, których jedyną
winą było najczęściej to, że narazili się zawistnym sąsiadom, a ich
majątek wpadł komuś w oko. Pomówienia, anonimowo rzucane oskarżenia
miały absurdalną wagę niepodważalnego dowodu i były podstawą do
aresztowania, przesłuchania z zastosowaniem tortur, skazania na
konfiskatę majątku i śmierci na stosie. Narastającą, gorączkową
atmosferę grozy autorka przedstawiła bardzo realistycznie - podobnie
jak, nie oszczędzając uczuć i wrażliwości czytelnika, tortury w
więzieniu inkwizycji, przebieg auto-da-fe i tragiczny koniec w
płomieniach stosu. To zdecydowanie największe atuty powieści, choć
plastyczność i naturalizm opisów zakłócają równowagę fabularną i nieco
rażą w zestawieniu z nijakimi sylwetkami bohaterów.
Reasumując: Żona inkwizytora to całkiem udana powieść z gatunku
beletrystyki historycznej mająca swoje słabe i mocne strony. Momentami
uproszczenia fabularne i psychologiczne w kreowaniu postaci bohaterów
niebezpiecznie zbliżają prozę Kalogridis w rejony kojarzące się z
literaturą kobiecą niezbyt wysokich lotów, z drugiej strony ciekawie i
konkretnie nakreślone tło historyczno-obyczajowe zaskakuje realizmem i
pozwala poczuć ponurą atmosferę XV-wiecznej Hiszpanii nękanej przez
widmo inkwizycji. Bez wątpienia, mimo kilku mankamentów, autorce udało się stworzyć intrygującą i
wciągającą lekturę w sam raz na długie jesienne wieczory.
Moja ocena: 3/5 (dobra, warto przeczytać)
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/194831/zona-inkwizytora/opinia/14656015#opinia14656015
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Pascal : |
Ja sobię daruję, nie mój typ książek...
OdpowiedzUsuńCzasy tortur i stosów.. podoba mi się :D
OdpowiedzUsuńPrzyjaciel zwrócił uwagę, że powieść jest naciągana, bo przecież inkwizytorami byli mnisi. Jak oni mogli mieć żony?
OdpowiedzUsuńCzy i jak się broni tutaj powieść?
Ja jestem jeszcze przed lekturą, ale niebawem sama to też sprawdzę.
ktrya - słuszna uwaga - Gabriel Hojeda nie był mnichem, ale świeckim prokuratorem z ramienia inkwizycji mianowanym przez królową. Nie wiem, czy rzeczywiście tak to wyglądało, autorka nie podaje wzorem Philippy Gregory, jak wiele w jej powieści jest fikcji literackiej.
UsuńNie mój gatunek :)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda tych niedociągnięć, ale i tak z Twojego opisu wnioskuję, że warto się zainteresować tą książką.
OdpowiedzUsuńEdyta - jasne, że tak, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi taką tematykę:)
UsuńMiałam zamiar wziąć tę książkę do poczytania, ale potem jednak pod wpływem impulsu zrezygnowałam z niej na rzecz innej i teraz czytając twoją recenzje nie żałuje, że tak postąpiłam.
OdpowiedzUsuńJa raczej sobie daruje tę lekturę. To nie mój ulybiony gatunek.
OdpowiedzUsuńMimo, że idealnie nie jest, to jednak jestem skłonna sięgnąć po tę książkę. Tematyka wydaje się bardzo, bardzo interesująca i mam nadzieję, że pewne niedoróbki nie będą mi bardzo przeszkadzały. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDominika - na wiele rzeczy można przymknąć oko, jeśli tematyka jest ciekawa:)
UsuńTo książka jest na pewno dla mnie !!
OdpowiedzUsuńKatarzyna - bardzo się cieszę, że trafiłam w twój gust:)
UsuńPrzypuszczam, że kiedyś przeczytam tę książkę. Lubię takie klimaty, a na temat hiszpańskiej inkwizycji jak dotąd czytałam niewiele. Moim zdaniem to prześladowanie heretyków było o wiele bardziej okrutne w Hiszpanii niż w Anglii, nawet za czasów Marii Krwawej. Pozdrawiam i miłego dnia! :-)
OdpowiedzUsuńKraina Czytania - kiedyś przeczytałam, że prześladowania zarówno hiszpańskiej inkwizycji czy katolickich polowań na czarownice nie umywają się nawet do podobnych działań przeprowadzanych przez protestantów na terenach państewek Rzeszy:/
UsuńPozdrawiam ciepło:)
Jeśli chodzi o samą fabułę, to bardzo mnie zaciekawiła. Przeczytam, jeśli tylko do mnie trafi.
OdpowiedzUsuńPomysł na fabułę wydaje się znakomity. Szkoda, że jej realizacja nie do końca spełnia czytelnicze oczekiwania. :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Ta okładka jest naprawdę niesamowita!
OdpowiedzUsuńPo drugie: Myślę, że przeczytam. Tematyka sporów religijnych jest dla mnie interesująca i myślę, że w powieści historycznej sprawdzi się ciekawie;)
Uściski!
Okłądkę uwielbiam, ale fabuła mnie tym razem nie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńTa książka już jakiś czas temu zwróciła moją uwagę, ale że do powieści historycznej podchodzę ostrożnie, to nie zaryzykowałam z nią i chyba w sumie dobrze, bo od tej literatury wymagam bardzo, bardzo dużo, a obawiam się, że ta książka mogłaby mnie lekko rozczarować. Jednak nie mówię jej nie, jak znajdzie się w mojej bibliotece to spróbują z nią powalczyć ;-)
OdpowiedzUsuńNiedawno czytałam o losach Joanny Kastylijskiej ("Ostatnia królowa" Gortner) i z chęcią bym jeszcze raz wgłębiła się w historie tamtego okresu. Trochę szkoda, że są tu uproszczenia i czarno-biali bohaterowie, ale bym zaryzykowała...
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się okładka - przyciąga wzrok czytelnika. Podoba mi się to, że zostało zainteresowane tło historyczne, a sama historia zaintrygowała mnie :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna okłada. Ale fabuła już nie do końca mi odpowiada, ale polecę te książkę przyjaciółce, ona się kocha w takich powieściach :)
OdpowiedzUsuńPrawie się zgadzam - okładka rzeczywiście świetna, ale ja bym tam jednak spróbowała sama się z nią zmierzyć :)
Usuńszkoda, ze po obiecującym początku autorka trochę sobie odpuściła, za to oprawę historia ma naprawdę przepiękną.
OdpowiedzUsuńOd dawna ciekawi mnie temat inkwizycji, ale rzadko mam okazję spotkać się z nim w książkach. Właściwie na myśl przychodzi mi tylko "Błazen królowej" Philiipy Gregory, więc choć "Żona inkwizytora" ma parę słabych stron to i tak postaram się ją przeczytać. Do tego ta piękna okładka. ;)
OdpowiedzUsuń