Tytuł: "Mali książęta"
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc, 2013
Ilość stron: ?
Okładka: miękka
Młody Amerykanin Conor Grennan niczym nie różni się od swoich
rówieśników - beztroskich singli skoncentrowanych jedynie na własnym
życiu, potrzebach i karierze, pragnących zaimponować znajomym (zwłaszcza
kobietom), bez dalekosiężnych planów na życie. Znudzony monotonią
codzienności i znużony ciekawą skądinąd pracą, postanawia zerwać z
rutyną, rzucić dotychczasowe zajęcie i przeżyć wielką przygodę wyruszając w
podróż dookoła świata nierozważnie inwestując w wyprawę wszystkie swoje
oszczędności. Aby zrobić wrażenie na przyjaciołach decyduje się
rozpocząć swoją przygodę od trzymiesięcznego wolontariatu w jednym z
sierocińców ogarniętego wojną domową Nepalu. Pomysł wydaje mu się
dostatecznie radykalny, egzotyczny i oryginalny, by zrobić furorę wśród
znajomych. Conor początkowo nie traktuje swojej pracy poważnie, wręcz
przeciwnie: nie wierzy w niepokojące doniesienia na temat sytuacji
politycznej w regionie, daleko mu do zaangażowania, nie ma pojęcia o
opiece nad dziećmi i nawet do szkolenia odnosi się z typowo amerykańską
nonszalancją. Na miejscu, w niewielkiej wiosce w Dolinie Katmandu, Conor
przeżywa prawdziwy szok kulturowy. Jego naiwne i mylne wyobrażenie o
Nepalu i tamtejszych warunkach życia nie wytrzymuje konfrontacji z
porażającą rzeczywistością.
Obarczony odpowiedzialnością za
osiemnaścioro sierot z Domu Małego Księcia bardzo szybko dojrzewa,
zmienia sposób postrzegania świata, nabywa wrażliwości i
nareszcie zaczyna poważnie podchodzić do życia. Opieka nad niewinnymi
ofiarami wojny domowej wpływa na życie Conora w większym stopniu, niż
można by przypuszczać. Po zakończeniu stażu Grennan co prawda wybiera
się w zaplanowaną podróż dookoła świata, ale nie przestaje myśleć o
swoich podopiecznych i po upływie roku postanawia powrócić do Nepalu.
Coraz bardziej pochłania go sprawa sierocińca i los skrzywdzonych
dzieci, które w Domu Małego Księcia znajdują namiastkę normalności.
Zupełnie przypadkiem odkrywa, że część z nich nie jest sierotami, lecz
padła ofiarą handlu ludźmi, zaś ich rodziny żyją w odciętych od świata
górskich wioskach. Conor nie tylko próbuje odnaleźć bliskich swoich
podopiecznych, ale również postanawia zająć się dziećmi, o które dotąd
nie zatroszczyła się żadna organizacja czy instytucja. I nawet, kiedy
sytuacja polityczna zmusza go do wyjazdu z Nepalu i powrotu do USA, ani
przez chwilę nie przestaje rozmyślać o poprawie losu swoich małych
książąt. Jednak to pewna dramatyczna wiadomość prowokuje bardziej
zdecydowane i radykalne działania, mobilizuje Conora do ponownego
zmierzenia się z nepalską rzeczywistością i krzywdą wyrządzaną
tamtejszym dzieciom.
Mali książęta to wspaniała lektura! Oparta w całości na autentycznych
przeżyciach młodego człowieka o ogromnym dystansie do samego siebie i
poczuciu humoru, który niespodziewanie odkrywa w sobie pokłady siły,
empatii, odwagi i zaangażowania w sprawy, którym wcześniej nie poświęcał
uwagi bądź traktował je lekceważąco, z przymrużeniem oka. Początkowo
Conor nie budził mojej sympatii: ot, przeciętny, niewiele wiedzący o
świecie Amerykanin, któremu nie zależy nawet na tym, by wiedzieć więcej,
a któremu wydaje się, że pozjadał wszystkie rozumy; afektowany,
efekciarski, beztroski, bezmyślny, z typową dla swojej nacji postawą
wyrażającą przekonanie, że wszystko kręci się wokół jego kraju i jego
samego. Och, naprawdę trudno go było polubić! Jego bezradność i kolejne
gafy wynikające z niezrozumienia nepalskich obyczajów działały mi na
nerwy i tak źle rokowały na przyszłość, że zaczęłam się zastanawiać, do
czego ta lektura prowadzi... Nie można jednak autorowi odmówić
szczerości i samokrytycyzmu, zaś zawstydzenie i zażenowanie, z jakim
opowiada o początkach swego pobytu w Nepalu, są naprawdę urocze. Jego
przemiana nie jest natychmiastowa i wcale nieoczywista, następuje niemal
niezauważalnie, ale pokazuje, jak wiele znaczą dobre chęci i dobra
wola. Conor naprawdę się stara zrozumieć otaczający go świat, a wrodzona
wrażliwość, w zetknięciu z ogromem krzywdy powierzonych jego opiece
maluchów, uaktywnia się z wielką siłą. Dopiero piętrzące się przeszkody:
biurokratyczne, prawne, mentalne, społeczne, finansowe odpowiednio
motywują Conora i mobilizują w stopniu, który był dla mnie nie do
pomyślenia. Jego zaangażowanie i podjęte działania naprawdę robią
wrażenie - tym większe, że autor nie chwali się swoimi dokonaniami, a
podkreśla rolę osób trzecich i po prostu relacjonuje przebieg wydarzeń w
bardzo prosty, a zarazem sugestywny sposób. Nieustanny optymizm i
nadzieja, której nie traci nawet w najczarniejszych momentach, a przede
wszystkim fakt, jak wiele osób i organizacji podobnie jak on nie
pozostaje obojętnych na los skrzywdzonych dzieci, są naprawdę budujące,
przywraca wiarę w dobro człowieka.
Mali książęta to nie jest kolejna
sentymentalna i moralizatorska opowieść o ludzkiej dobroczynności, ale
pełna humoru - mimo wagi poruszanych w niej problemów - pasji, prostoty i
optymizmu historia młodego człowieka, który przypadkowo i
nieoczekiwanie odkrywa w sobie pokłady wrażliwości, empatii oraz siły,
by nie pozostać obojętnym wobec ludzkiej krzywdy i odwagi, by podjąć
wyzwanie, dać coś z siebie innym, zmienić ich los. To opowieść o
człowieku nieidealnym, mającym swoje wady i uprzedzenia, który jednak
potrafi zrezygnować z wygodnego, beztroskiego życia i poświęcić się -
naprawdę się poświęcić - dla drugiego człowieka. A wszystko w
niewymuszony, naturalny sposób, w którym nie wyczuwa się najmniejszego
fałszu, autoreklamy czy przesady. Książka Conora Grennana nie tylko
uświadamia, jak bardzo wzbogaca nas kontakt z inną kulturą, czasem tak
diametralnie różną od własnej czy jak wielka siła drzemie w
możliwościach i chęci każdego człowieka. Podkreśla ogromną rolę
współdziałania wolontariuszy oraz organizacji charytatywnych - nie tych
wielkich, zbiurokratyzowanych i zdepersonalizowanych molochów, ale
małych, niepozornych, zaledwie kilku lub kilkunastoosobowych, których
zasięg rażenia jest raczej ograniczony, ale działających bardziej
efektywnie. Choć ich aktywność dotyczy małego obszaru, one same mają
mniejszą siłę przebicia, a ich działanie jest przysłowiową kroplą w
morzu, przykład Conora Grennana udowadnia, że realnie zmieniają czyjeś
życie.
Gorąco polecam tę wzruszającą, głęboko humanistyczną, a jednocześnie
pełną humoru i skrzącą optymizmem opowieść przywracającą nadwątloną
wiarę w ludzkie dobro o człowieku, który nie pozostał obojętny na
krzywdę innych, a celem swojego życia uczynił przywracanie nadziei tym,
od których los się odwrócił.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/178525/mali-ksiazeta/opinia/12086112#opinia12086112
za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc :) |
Aż trudno uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Dziękuję za podsunięcie cennego tytułu! :)
OdpowiedzUsuńmalutka_ska - ano właśnie, rzadko się słyszy o sytuacji w Nepalu, nie miałam pojęcia, że państwo tak słabo sobie radzi z uregulowaniami prawnymi. Chociaż może to dziwić nie powinno...
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nie myślałam, że "Mali książęta" będą tak fantastyczną powieścią. Cieszy mnie to bardzo czekam zatem na dzień premiery tej książki.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się, że to taka wspaniała książka, a dzięki Twojej recenzji już wiem, że nie mogę przejść obok niej obojętnie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam tę książkę i...jestem pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńHmm, nie dziwi mnie Twoja ocenia - wiedziałam, że to będzie dobra książka :)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka, którą z pewnością przeczytam, jak mi się uda:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Myślałam że ta książka mnie nie zainteresuje, teraz widzę że się myliłam, będę chciała ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTeż właśnie czytam tę książkę. Może z nieco mniejszym entuzjazmem, ale i tak bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńAnna RK - mój entuzjazm początkowo też nie był zbyt wielki - tak, jak napisałam bohater mnie irytował i nie wiedziałam, do czego zmierza. Potem wszystko się rozkręca, i to w taki sposób, że lektura naprawdę wciąga, wzrusza i szokuje:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Wycofuję to, co napisałam. Ależ się wzruszyłam w pewnym momencie...
UsuńRaczej nie mam na nią ochoty.
OdpowiedzUsuńMeg Sheti - dlaczego? Byłoby ciekawie, gdybyś rozwinęła swoją wypowiedź:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Moja szefowa była w Nepalu w tym roku i wróciła zszokowana. Mnie same zdjęcia przeraziły i postanowiłam tam nie jechać, nie potrafiłabym odnaleźc się w tym brudzie całym, choć na pewno są tam miejsca godne uwagi.
OdpowiedzUsuńCo do książki, to wydaje mi się być intrygująca i naprawdę chętnie ją przeczytam. To moze być ciekawe doświadczenie.
Beatriz - miałam podobne wrażenia podczas lektury: prowizoryczna "łazienka" i toaleta, brak bieżącej wody - i tak przez kilka miesięcy - to dla mnie niewyobrażalne. Nawet gdybym miała w takim kraju do wypełnienia jakąś misję, nie potrafiłabym przejść nad takimi warunkami do porządku dziennego :/ Ale ciekawym doświadczeniem ta książka jest z całą pewnością:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jakże podziwiam takich ludzi! Nie trzeba Ameryki, coraz więcej Polaków decyduje się zakończyć prace w korporacji i wyjechać na koniec świata.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam o tej książce, ale wygląda na bardzo poruszającą, więc chętnie bym ją poznała.
Normalnie czytam recenzje i mam wrazenie ze mowisz do mnie - to powinnas przeczytac. I tak bardzo chce to zrobic. Kurcze ale wydawnictwo chyba nie wydaje ebookow wiec dosc dlugo przyjdzie mi czekac :-(
OdpowiedzUsuńpowoli utwierdzam się w przekonaniu, że w tym wydawnictwie nie ma słabych książek, co najwyżej takie nie w moim gatunku, ale większość chętnie bym przeczytała. Mali książęta zdecydowanie się do nich zaliczają.
OdpowiedzUsuń