Tytuł: "Spójrz mi w oczy"
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka, 2012
Ilość stron: 484
Okładka: miękka
Muszę
przyznać, że z niecierpliwością czekałam na kolejną książkę Lisy
Scottoline, a wszystko dzięki emocjom, jakich dostarczyła mi poprzednia
powieść autorki, Ocal mnie - opisująca dramat matki zmuszonej do
dokonania wyboru między życiem własnej córki a innego dziecka i
udźwignięcia konsekwencji tej decyzji. Lektura Spójrz mi w oczy mimowolnie nasunęła mi skojarzenia z prozą Jodi Picoult, po raz kolejny
bez reszty wciągając w emanującą wyjątkowym autentyzmem i ogromnym
ładunkiem emocjonalnym opowieść o pogmatwanych ludzkich losach oraz
kontrowersyjnych, niejednoznacznych życiowych wyborach, z którymi
zmierzenia się nie życzyłabym najgorszemu wrogowi.
Pewnego dnia dziennikarka Ellen Gleeson znajduje w swojej skrzynce
pocztowej ulotkę o uprowadzonym dziecku. To z pozoru błahe wydarzenie
sprawia, że w miarę ustabilizowane życie Ellen staje na głowie; kobieta
zwraca uwagę, że chłopiec z ulotki jest łudząco podobny do jej 3 -
letniego synka, Willa. Co prawda chłopiec został adoptowany, jednak
przysposobienie było przeprowadzone legalnie i w świetle prawa nie ma
najmniejszych wątpliwości, że Ellen jest jego matką.
Początkowo kobieta stara się zignorować dręczące ją przeczucie, że coś
jednak jest nie w porządku odpychając myśl zbyt przerażającą, by móc się
z nią zmierzyć. Zawodowa dociekliwość i zwyczajna ludzka niepewność nie
pozwalają jej jednak przejść nad tą sprawą do porządku dziennego -
Ellen postanawia poznać szczegóły adopcji oraz biologicznych rodziców
Willa, by rozwiać wszelkie wątpliwości i przekonać samą siebie, że nikt
nie odbierze jej ukochanego synka.
Wszczynając prywatne śledztwo przekonuje się, jak bardzo cała historia
jest zawikłana i tajemnicza, a legalność adopcji stoi pod znakiem
zapytania. Ellen musi podjąć najbardziej bolesną i trudną decyzję w
życiu - czy, jeśli potwierdzą się jej najgorsze przypuszczenia, będzie
miała dość siły i odwagi, by oddać Willa biologicznym rodzicom, czy też
zachowa swe odkrycie w sekrecie i jak gdyby nigdy nic będzie bez
przeszkód cieszyć się rodzinnym szczęściem? Kiedy Ellen ociera się o
rozwiązanie zagadki, zdaje sobie sprawę, że Willowi i jej grozi
śmiertelne niebezpieczeństwo...
Lisa Scottoline po raz kolejny przekonała mnie, że jest znakomita w
swoim fachu - przykuwa uwagę czytelnika od pierwszego zdania, starannie
dawkuje napięcie dbając o to, by nie ogarnęło go znużenie czy przesyt i
tak umiejętnie manipuluje emocjami, że czytelnik podąża za tokiem fabuły
jak na sznurku, nie mogąc - i nie chcąc - oderwać się od lektury ani na
chwilę. To jest właśnie to, co uwielbiam w jej pisarstwie; kolejnym
atutem prozy Scottoline jest śmiałe podejmowanie trudnej, życiowej
tematyki - tym razem okazała się nią kwestia adopcji, i to zarówno w jej
prawnym, jak i emocjonalnym aspekcie. Autorka zwraca uwagę na luki
prawne, które stwarzają możliwości popełnienia przestępstwa, na
niedoskonałości systemu prześwietlającego z całą surowością rodziców
adopcyjnych niemal zupełnie ignorując biologicznych, co - jak pokazuje -
może mieć dramatyczne skutki; piętnuje również bezduszną machinę
biurokracji i prawa, która w zderzeniu z niewinnością i uczuciami
dziecka wyrządza mu niepowetowaną krzywdę.
Scottoline podnosi szalenie trudną kwestię, w której niemożliwe jest
wydanie salomonowego wyroku: jeśli adopcja została przeprowadzona
nielegalnie, czy dziecko powinno wrócić do rodziców biologicznych,
których nie zna i nie pamięta, czy zostać przy adopcyjnych, których
traktuje jak rodzinę i z którymi łączy je więź emocjonalna? Choć prawo
stanowi, że w podobnej sytuacji wszelkie prawa są po stronie rodziców
naturalnych i przekonuje, że liczy się przede wszystkim dobro dziecka,
historia przedstawiona przez autorkę każe się zastanowić nad jego
słusznością. Z pewnością nie jest to kwestia jednoznaczna, zaś Spójrz
mi w oczy może okazać się znaczącym głosem w dyskusji na ten temat.
Kilka słów odnośnie zakończenia: po lekturze dwóch kolejnych powieści
autorki mogę chyba pokusić się o pewną generalizację, gdyż dotyczy ona
jednego ze stałych elementów fabuły. Otóż zauważyłam tu pewien schemat -
kiedy intryga zbliża się do rozwiązania, fabuła nagle zaczyna się
rozwijać w dość niespodziewanym kierunku: bohaterowie, których
poczynania dotąd nadawały kształt i tempo fabule usuwają się w cień, zaś
rozwiązanie zależy bardziej od korzystnych okoliczności, niż ich
samych. Łatwość, z jaką autorka radzi sobie z mocno skomplikowanymi
życiowymi sytuacjami nieco rozczarowuje i nie każdemu może przypaść do
gustu.
Spodobał mi się natomiast sposób, w jaki Lisa Scottoline mówi o
macierzyńskiej miłości, jej wzlotach i upadkach, o rozmaitych jej
odcieniach: od czułej tkliwości po niepowstrzymaną zaborczość, od
nieustannego niepokoju graniczącego z nadopiekuńczością po instynktowną,
szaleńczą odwagę w obronie własnego dziecka. Autorka niezwykle
autentycznie, nie uciekając się do taniego sentymentalizmu oddaje
również rozpacz matki, która utraciła swe dziecko na zawsze - nie mogę
odżałować, że nie rozwinęła bardziej tego wątku. Trochę niefortunnie
moim zdaniem zestawia obraz cierpienia osieroconej matki z krzywdą
wyrządzoną głównej bohaterce - jestem przekonana, że uczuć matki
opłakującej śmierć dziecka nie da się z niczym porównać i nawet nie
powinno się tego próbować.
Spójrz mi w oczy to świetnie skonstruowana powieść obyczajowa ze
zgrabnie wplecionym wątkiem sensacyjnym i psychologicznym, która porusza
do żywego. Nakreślona z dużą dozą realizmu, kipiąca od emocji,
podejmująca kwestię trudnych i niejednoznacznych życiowych wyborów,
tematykę adopcji orz miłości macierzyńskiej, z pewnością przypadnie do
gustu miłośnikom prozy Jodi Picoult. Ja się nie zawiodłam i z
niecierpliwością oczekuję kolejnej powieści Lisy Scottoline.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/148784/spojrz-mi-w-oczy/opinia/7622096#opinia7622096
za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i s-ka :) |
Jeśli polecasz ją fanom Jodi Picoult, to chyba nie mam innego wyboru, jak tylko przyjrzeć się bliżej tej pozycji i autorce ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam na oku odkąd pojawiła się w zapowiedziach na stronie wydawnictwa. Bardzo zaintrygował mnie opis a w szczególności dziecko na okładce. Twoja recenzja jeszcze podsyciła moja ciekawość :)
OdpowiedzUsuńhipnotyzująca okładka, zachęcająca recenzja - trzeba przeczytać;)
OdpowiedzUsuńA ja, jako chyba jedyna osoba na świecie, która nie czytała jeszcze książek Picoult czuję się zachęcona. Od dłuższego czasu mam ochotę przeczytać jakąś dobrą obyczajówkę. Liczę się z twoim zdaniem i idę jak w dym:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzuję, że czytając tę książkę emocje sięgają zenitu, to lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo mnie zainteresowałaś tym tytułem i z chęcią po niego sięgnę. Żeby tylko trochę więcej czasu mieć ;)
OdpowiedzUsuńBardzo zachęcająca recenzja; przeczytam na pewno! :)
OdpowiedzUsuń"Spójrz mi w oczy" pochłonęłam w zeszłym tygodniu, ale jeszcze nie udało mi się sklecić w miarę sensownej recenzji... Muszę się za nią w końcu wziąć! Ale ogólnie co do lektury: początkowo trochę mi się dłużyła, denerwowała mnie ta nienaturalna ciekawość bohaterki - zamiast cieszyć się z tego, co ma, usilnie dążyła do poznania druzgoczącej prawdy! - ale kiedy doszłam do punktu kulminacyjnego po prostu nie mogłam się od niej oderwać. "Spójrz mi w oczy" bardziej przypadło mi go gustu niż inna książka autorki - "Ocal mnie". Cieszę się z jej lektury :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cinnamon - a mnie się reakcja bohaterki wydała bardzo autentyczna, sama bym pewnie nie popuściła i robiła wszystko, żeby dowiedzieć się prawdy:) Fakt, książka jeszcze ciekawsza niż "Ocal mnie":)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Julia Orzech - nie jesteś jedyna! :D Ja również książek Picoult nie czytałam, ale mam zamiar to naprawić ;)
OdpowiedzUsuńCo do "Spójrz mi w oczy", książka wydaje się bardzo ciekawa i przyznam, że Twoja recenzja mnie zachęciła do bliższego zapoznania się z nią :)
Wrzuciłam już do schowka ten tytuł, bo bardzo mnie zainteresowałaś tą powieścią. Musze się też w końcu złapać za Jodi Picoult!
OdpowiedzUsuńmam wielką chrapkę na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńInteresuję się tego typu temat, ponieważ porusza prawdziwe życie i ujmuje za serce poruszaną problematyka. Dodatkowo przekonałaś mnie Isadoro swoją recenzją:). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać "Ocal mnie", ale jestem bardzo ciekawa i tej książki. Nazwisko autorki już od dawna widnieje na mojej liście :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńmuszę się za nią rozejrzeć !
OdpowiedzUsuńPoluje na tę książkę odkąd zobaczyłam ją w zapowiedziach i jeśli wszytko pójdzie zgodnie z moim planem, to w najbliższych dniach również będę mogła poznać dogłębniej fabułę ,,Ocal mnie''.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to rewelacyjna książka. A dzięki "spójrz mi w oczy" miałem możliwość poznać pisarkę :-)
OdpowiedzUsuńSłyszałam wiele dobrego o Ocal mnie, ale nie miałam okazji przeczytać. Z jednej strony obawiam się, że ta książka może wprowadzić mnie w jakieś otępienie, doła mówiąc najprościej. Z drugiej strony po drugi tom mam ochotę sięgnąć, więc wypada poznać poprzednika. Skuszę się, a co! :)
OdpowiedzUsuńTirindeth - będzie dobrze, na pewno książka Cię nie zdołuje:) "Spójrz mi w oczy" nie jest kontynuacją, tylko zupełnie odrębną powieścią:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Bardzo mnie intryguje ta książka. Wprost nie mogę się doczekać, żeby ją przeczytać, mimo że nie jest doskonała. Sama się zastanawiam, co mnie tak pcha do powieści Lisy Scottoline. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtak jak Ty czytałam "Ocal mnie", dzięki której polubiłam autorkę ;) "Spójrz mi w oczy" wydaje się równie ciekawą lekturą, po którą z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńz całą pewnością przeczytam
OdpowiedzUsuńte oczy mnie rozbrajają...
Ale ci zazdroszczę, że już ją czytałaś!!! Ja się pewnie nie doczekam zanim łaskawie zakupią ją do biblioteki!
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia odnośnie tej książki... "Ocal mnie" strasznie mi się dłużyło i obawiam się, że z tą będzie podobnie...
OdpowiedzUsuńBujaczek - naprawdę? Mnie się czytało bardzo szybko, ale może po prostu wciągnęła mnie fabuła:) Spróbuje w wolnej chwili, a nuż Ci się spodoba:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Nazwisko kojarzę, podobnie jak okładkę poprzedniej książki, ale nie czytałam ani tej recenzowanej teraz ani poprzednio przez Ciebie. Z tego co piszesz podobieństwa do Picoult nasuwają się same :) Najpierw mam w planach "Głos serca", ale za "Spójrz mi w oczy" będę się rozglądać :) PS Zdjęcia z Katowic - rewelacja :D Nie wiedziałam, że Twoja córeczka jest aż taka duża :))Pozdrawiam ciepło Ciebie i córcię!
OdpowiedzUsuńInes - Dziękuję Ci bardzo, pozdrowienia przekazane świeżo upieczonej gimnazjalistce:) Ale, ale - zabij, nie rozpoznałam Cię! Szkoda, że nie podeszłaś, byłoby mi bardzo miło, gdybym mogła poznać Cię osobiście:(
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Tematyka bardzo mnie zaintrygowała i choć nie jestem pewna, jak zareaguję na zakończenie, chętnie bym przeczytała :-)
OdpowiedzUsuńalison2 - jak by to napisać, żeby zbyt wiele nie zdradzić... zakończenie powinno Cię usatysfakcjonować:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Recenzja świetna i zdecydowanie zachęcająca do sięgnięcia po tę książkę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo zainteresowałaś mnie ta pozycją, chętnie ją przeczytam. Tym bardziej że jeszcze nie miałam styczności z autorką.
OdpowiedzUsuń