środa, 8 sierpnia 2012

"Orkan na Jamajce"

Autor: Richard Hughes
Tytuł: "Orkan na Jamajce"
Wydawnictwo: W.A.B., 2012
Ilość stron: 252
Okładka: twarda z obwolutą


I wtedy stało się! Było to tak, jak gdyby w jej głowie odezwał się nagle cichy, zimny głos: "Jak możesz? Jesteś przecież tylko małą dziewczynką!" Poczuła, że spada z zawrotnej wysokości. I wzdrygnęła się.

W dzisiejszych czasach nikt już chyba nie daje wiary powszechnej niegdyś opinii, że dziecko jest miniaturką dorosłego, jego zmniejszoną repliką - tyle, że anielską, nieskażoną grzechem dojrzałości. Bogatsi i mądrzejsi o osiągnięcia dziecięcej psychologii zdajemy sobie sprawę, ze dziecko to odrębny byt, indywidualna istota, której logika i sposób myślenia oraz postrzegania świata, a także hierarchia wartości są zupełnie odmienne od tych reprezentowanych przez człowieka dorosłego, zaś uczucia i emocje, czyny i ich motywacje - irracjonalne i nieprzeniknione z naszego punktu widzenia.
Często zastanawiamy się, jaka jest prawdziwa natura dziecka: niewinna i nieskażona złem, jak chcieliby ją widzieć kochający rodzice, czy też na wskroś zła, jak przekonuje Freud? Głosem w tej niekończącej się dyskusji jest również tyleż znakomita, co niepokojąca powieść Richarda Hughesa Orkan na Jamajce.

Rok 1860. Pięcioro dzieci mieszkających na Jamajce państwa Bas - Thorntonów: Emily, John, Rachel, Edward i Laura, zostaje wysłanych do szkoły w Anglii. W morskiej podróży towarzyszy im rodzeństwo Fernandez, Margaret i Harry. Niestety, Clorinda zostaje zaatakowana przez piratów, a dzieci, zupełnie nieoczekiwanie, dostają się pod opiekę dobrodusznych skądinąd morskich rabusiów, zaprzyjaźniają się z kapitanem Jonsenem, pierwszym oficerem Ottonem i resztą załogi. Szybko przyzwyczajają się do nowych warunków i nawet dramatyczne wydarzenia, jakie niebawem następują, nie są w stanie zakłócić ich beztroski; śmierć jednego z dzieci staje się tematem tabu, nad którym pozostali prędko przechodzą do porządku dziennego, zaś najstarsza z nich, trzynastoletnia Margaret, która najprawdopodobniej zostaje kochanką pierwszego oficera, zostaje wykluczona zarówno z  dziecięcego kręgu, jak i społeczności dorosłych - piraci nie potrafią traktować jej ani jak pozostałych dzieci, ani też jako godnej szacunku kobiety. Drastyczne zmiany nie wywierają na dzieciach żadnego wrażenia, po prostu przyjmują je do wiadomości nie poświęcając im większej uwagi. Po odsunięciu Margaret przywódczynią grupki zostaje dziesięcioletnia Emily, której pozorna, dziecięca niewinność zapewnia przewagę nad kapitanem. Na statku dochodzi do  dziwacznej sytuacji: piraci są bezradni, nie potrafią odnaleźć się w nowych warunkach i przejąć kontroli nad gromadką dzieci, które ich onieśmielają, wywołują zażenowanie i niepewność. Dzieci za to czują się jak ryby w wodzie; ustalają własne zasady dysponując siłą równie destrukcyjną jak huragan, który zniszczył ich rodzinny dom na Jamajce. W obliczu łamanych zasad i radośnie przekraczanych norm, jakie znaczenie ma pokonanie ostatniej granicy? Czy jest ono efektem niepowstrzymanego impulsu, wyrazem bezkarności i wiary we własną wszechmoc, działaniem podświadomym, instynktownym czy też najzupełniej świadomym? I jaki będzie miało wpływ na dziecięcą psychikę?

Orkan na Jamajce zupełnie nieprzypadkowo budzi skojarzenia z Władcą much, trzeba jednak pamiętać, że to William Golding inspirował się prozą Hughesa, nie odwrotnie. Znalazł on zresztą wielu naśladowców, do tej pory byłam jednak przekonana, że to historia chłopców z rozbitego samolotu wiedzie prym dzięki mrocznej, złowieszczej atmosferze oraz niepokojącemu obrazowi dziecięcej psychiki i moralnych spustoszeń, jakie powoduje brak wszelkich ograniczeń i jakichkolwiek autorytetów. Lektura Orkanu na Jamajce uświadomiła mi, że to pierwowzór emanuje większą siłą przekazu, budzi głębszy niepokój i dobitniej, bardziej analitycznie, a zarazem precyzyjnie ukazuje dziecięcą osobowość w pełnej krasie, pozbawioną jakichkolwiek ograniczeń. Richard Hughes robi to brawurowo, w rewelacyjnym stylu, którego magii ulegamy od pierwszej strony i który włada naszą wyobraźnią do strony ostatniej. Jego tajemnica tkwi w wysmakowanym pięknie języka, precyzyjnym doborze słów, sugestywności obrazów, jakie przed nami maluje. Jest najlepszym przykładem tego, że proza może być zarazem kunsztownym i oryginalnym dziełem sztuki, jak i formą całkowicie zrozumiałą i przystępną dla każdego. Nie mogłam sobie darować choćby jednego przykładu, który po prostu mnie zachwycił: Laura, dziwaczna, trzyletnia kruszynka o ciężkich, ciemnych brwiach i niebieskich oczach, dużej kopulastej głowie oraz cofniętym podbródku, jak gdyby duch prokreacji dostał lekkiej histerii, kiedy przyszła kolej na tę dziewczynkę.

Sugestywny urok powieści trzyma w swych okowach - i poraża siłą przekazu. Dzieci to nie wcielone aniołki, ale niszczycielskie istoty burzące ustalony porządek świata i poczucie bezpieczeństwa, jaki daje jego świadomość. To one są głównymi bohaterami  - dorośli zaś tylko do nich dodatkiem, punktem odniesienia istniejącym wyłącznie po to, by móc doświadczyć grozy sytuacji w pełnym wymiarze. Ich świat, jakby żywcem przeniesiony z drugiej strony lustra to irracjonalny koszmar rządzący się zupełnie niezrozumiałymi zasadami, niepokojąco amoralny z perspektywy dorosłego. Hughes ukazuje w pełnej krasie możliwości dziecięcej wyobraźni nieskażonej moralnością, empatią, humanizmem czy wartościami, które w świecie dorosłych stoją na straży człowieczeństwa i cywilizacji, przedstawiając naznaczony szaleństwem sposób myślenia niedojrzałych umysłów - i zagrożenie, jakie rodzi. Tu naprawdę wszystko może się zdarzyć, tu nie ma podziałów na dobro i zło, nie istnieją zakazy i nakazy. Tu dziecko jest bogiem. Większą grozę niż niszczycielski huragan budzi znacznie mniej pospolite i ledwo zauważalne zjawisko trzęsienia ziemi, nie tragiczna zmiana jest katastrofą, ale odczuwany za jej sprawą dyskomfort; śmierć ulubionego kota ma większe znaczenie niż śmierć człowieka, bardziej zapada w pamięć nie scena pożegnania z rodzicami, ale widok mężczyzny jedzącego pieprz łyżkami; śmierć jednego z dzieci nie budzi żadnych emocji, zaś udawanie, że coś nie istnieje, jest równoznaczne z głęboką wiarą, że tak jest naprawdę.

Hughes zadbał też o to, by ukazać, co dzieje się w dziecięcej psychice, kiedy nadchodzi świadomość, że życie nie będzie już więcej jedynie nieustannym, instynktownym wyładowaniem energii; niepokój, jaki ogarnia w jednej chwili Emily jest tak skondensowany i pierwotny, że niemal namacalny; kojarzy się z reakcją człowieka uświadamiającego sobie, że przekroczył nienaruszalne tabu i ujrzał przerażającego konsekwencje swego czynu. Chwilowa co prawda, ale bezcenna możliwość pozwalająca odróżnić jej dobro od zła, wstyd, strach, poczucie odpowiedzialności i psychiczny dyskomfort są przejawem dojrzałości, ale również czymś zupełnie nie do zniesienia i zaakceptowania dla młodego umysłu, który w ich obliczu woli ukryć się z bezpiecznej skorupie niedojrzałości. Emily to właśnie czyni - czy podświadomie czy też w pełnej przytomności umysłu, pozostaje nierozwiązaną zagadką.

Orkan na Jamajce prowokuje niepokojące refleksje nad prawdziwą naturą dziecka, które zwykliśmy uważać za niezepsute i niewinne. Hughes, kreując mroczną wizję szalonego, amoralnego i irracjonalnego dziecięcego świata, w którym nadrzędną zasadą jest brak wszelkich zasad pokazuje, że z pozoru niewinne dziecięce igraszki mają w sobie niszczycielską moc zdolną zburzyć istniejący porządek rzeczy i ustalony ład stojący na straży cywilizacji i humanizmu w sposób zatrważająco prosty, niemal pozbawiony oporu. Bezradność wartości i zasad świata dorosłych w zestawieniu z niemal demoniczną, destrukcyjną siłą dziecięcej psychiki ukrytej pod płaszczykiem anielskiej niewinności czyni z powieści Hughesa nie tylko gorzką przypowieść, ale również zjadliwą satyrę prowokującą refleksje nad kondycją ludzkiej natury i stabilnością naszej cywilizacji.
Gorąco polecam Orkan na Jamajce czytelnikom spragnionym prawdziwej duchowej uczty, jaką zapewnia zderzenie pięknego, wysublimowanego stylu z poruszającą siłą przesłania budzącego niepokój i nie pozwalającego przejść nad lekturą do porządku dziennego. Nie sposób nie zgodzić się ze słowami Burtona Rascoe, że jest to książka niepodobna do żadnej innej, książka, która się nie zestarzeje. Warto przekonać się o tym samemu.

Moja ocena: 5/5


za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B. :)

11 komentarzy:

  1. Nie czytam, nie czytam, zaznaczyłam sobie tylko w zakładkach, ja czytam Orkan od wczoraj i ...porwał mnie:) Recenzja chyba jutro, bo nie wytrzymam, żeby nie doczytac wieczorem.
    Twoja recenzję przeczytam dopiero po zamieszczeniu mojej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja moja droga. :) Skusiłaś mnie na tę książkę jak nikt inny.

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę, nie wiedziałam, że to nie "Władca much" był pierwszy. Musze przeczytać "Orkan na Jamajce" koniecznie. A dziecięca niewinność to mit, jest w nich coś przerażającego :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka zdecydowanie dla mnie. Muszę ją przeczytać. Tym bardziej po Twojej recenzji!

    OdpowiedzUsuń
  5. brzmi zachęcająco, zapamiętam zatem tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Od razu pomyślałam, że Hughes musiał zainspirować się książką Goldinga, a jednak było inaczej.
    Pomimo wszystko, raczej nie sięgnę po tę pozycję.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chętnie zagłębie się w refleksje nad prawdziwą naturą dziecka i zobaczę, czy mnie również urzeknie ta książka jak ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. nigdy się nie zastanawiałam nad tym czy Władcy much byli piersi, ale teraz jestem bardzooo ciekawa tej książki !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety zupełnie nie moje klimaty :( Ale recenzja boska :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak tylko zaczęłam czytać opis fabuły, pomyślałam - "Władcy much", a tu proszę, takie zaskoczenie.
    Temat poruszany w powieści bardzo mnie intryguje, na pewno książka ta znajdzie się w mojej biblioteczce.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. W końcu mogłam przeczytac twoją recenzję. Tez jestem książką zachwycona. Powieść ponadczasowa w starym dobrym stylu.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.