Tytuł: "Golem z Limehouse"
Wydawnictwo: Zysk i s-ka, 2015
Ilość stron: 301
Okładka: miękka ze skrzydełkami
W twórczości Petera Ackroyda ogromną rolę odgrywa
jego rodzinne miasto, Londyn. Fascynacja życiem metropolii, jej przestrzenią,
historią, kulturą, mieszkańcami, widoczna jest w niemal każdym z jego dzieł -
wystarczy wspomnieć choćby Londyn. Biografia czy Londyn
podziemny. Golem z Limehouse na pierwszy rzut oka wydaje się
powieścią zupełnie innego rodzaju - zerknięcie na opis wydawcy sugeruje
historię do złudzenia przypominającą tę o Kubie Rozpruwaczu, zwłaszcza, że
zgadza się i czas akcji, i modus operandi: oto w nędznej, portowej dzielnicy
Londynu grasuje psychopata, za ofiary obierający sobie głównie tamtejsze
prostytutki, ochrzczony przez prasę mianem Golema z Limehouse.
Jednakże główny wątek powieści to - paradoksalnie -
tylko jeden z jej aspektów, Ackroyd bowiem ponownie złożył hołd ukochanemu
miastu, które, w wiktoriańskiej odsłonie, niemal niepostrzeżenie wyrasta na
jednego z pełnoprawnych bohaterów książki.
Pod koniec XIX wieku londyńską dzielnicą nędzy
wstrząsa seria makabrycznych zbrodni, których ofiarami padają prostytutki, lecz
nie tylko: morderstwo żydowskiego uczonego w jego własnym domu sprawia, że
prasa i opinia publiczna nadają sprawcy miano Golema z Limehouse. Zabójca z
okaleczonych ciał ofiar tworzy kompozycje, będące dlań dziełami sztuki,
pozostaje nieuchwytny dla policji, zaś jego pomysłowość i okrucieństwo
przerażają mieszkańców i rozpalają już i tak podkręconą wyobraźnię pospólstwa.
W tej atmosferze powszechnej grozy poznajemy niejaką Elżbietę Cree, byłą
aktorkę teatralną, która zostaje skazana na śmierć przez powieszenie za morderstwo
męża i śledzimy jej losy od trudnego dzieciństwa spędzonego u boku
znienawidzonej matki, poprzez lata scenicznej kariery pod okiem
najpopularniejszego ówczesnego komika Dana Leno, po małżeństwo z krytykiem
teatralnym, Johnem Cree. Czytelnik ma także wgląd we fragmenty pamiętnika
samego mordercy, psychopaty, któremu udaje się zwieść wszystkich, włącznie z
policją, traktującego swój ponury proceder jako pewnego rodzaju misję i formę
sztuki.
Jednocześnie obserwujemy działania policji próbującej
ustalić tożsamość Golema z Limehouse; tropy prowadzą do mężczyzn rzeczywiście w
pewnym sensie powiązanych z serią morderstw, a raczej z ich sprawcą; są nimi: nie
kto inny, jak sam Karol Marks, pisarz George Gissing oraz aktor nazywany
„najzabawniejszym człowiekiem świata”, Dan Leno – a więc postaci historyczne,
które znalazły się jednak w powieści nieprzypadkowo. Poza tym, że odgrywają
swoją rolę w wątku kryminalnym, ich obecność, a raczej to, czym się zajmują,
podkreśla wymowę powieści, wpisując się doskonale w wizję autora.
Gissing, pisarz – naturalista, który w swoich
utworach ukazywał niszczące konsekwencje nędzy i żywo interesował się
wynalazkiem Charlesa Babbage’a – maszyną liczącą – oraz jego teorią, w myśl
której można by ją wykorzystać do przeciwdziałania biedzie i wynikającej z niej
demoralizacji, zagłębiający się w
najbardziej nędzne i szemrane zaułki Londynu w poszukiwaniu natchnienia;
Marks, ze swoją troską o robotnicze masy, sytuację klasy pracującej i teorią
wyzysku, które znalazły wyraz w jego działalności publicystycznej i
agitacyjnej; Dan Leno i środowisko aktorów ogólnie, swoimi spektaklami
zaspokajające niewybredne, prostackie gusta i pragnienie sensacji tłumów –
wszystko to służy podkreśleniu ponurej atmosfery i ukazaniu prawdziwego oblicza
wiktoriańskiego Londynu, ogromnych różnic społecznych, sytuacji biedoty i
beznadziejności jej losu, postępującej degrengolady będącej wynikiem
straszliwej nędzy; miasta ponurego,
szarego i dusznego, gustującego zarówno w taniej rozrywce, jak i brutalnych
morderstwach; nieprzypadkowo w powieści Ackroyda te dwa aspekty rzeczywistości będące
pożywką dla pospólstwa egzystują obok siebie, a nawet się zazębiają: zbrodnia naśladuje
teatr ( w końcu w chorym umyśle zbrodniarza morderstwo jest formą sztuki, czemu
daje wyraz w kompozycji miejsca zbrodni), zaś sztuka nawiązuje do motywów
związanych z przemocą i morderstwem (odtwarzanie tych scen na deskach teatru ma
ogromne wzięcie wśród publiczności).
Tak więc Golem z Limehouse to niezwykle naturalistyczny, bogaty i
sugestywny portret wiktoriańskiego Londynu, ukazujący prawdziwe oblicze
dziewiętnastowiecznego społeczeństwa, a jednocześnie wyraz uznania dla tego
przejawu ówczesnej kultury, jakim był teatr popularny. Ackroyd zagłębia się w
ten świat z niekłamaną pasją, fascynacją i ogromnym znawstwem tematu,
świadczącym o imponującej, rzetelnej wiedzy; zwracając nań uwagę, tym samym
przywraca mu blask, traktuje jako pełnoprawny, integralny element wiktoriańskiej
kultury, podkreśla ogromną rolę, jaką odgrywał w życiu mas, przydając
teatralności i dramatyzmu pewnym elementom fabuły – popełnianym morderstwom czy
losom bohaterów.
Również wątek kryminalny, intrygujący sam w sobie,
służy nadrzędnemu celowi autora – ukazaniu ciemnego oblicza XIX-wiecznego Londynu. W konstrukcji fabuły
zwracają uwagę udane eksperymenty narracyjne – rozgrywające się wydarzenia i
retrospekcje bohaterów ukazane są z różnych punktów widzenia, za pomocą
zmiennej narracji, co dodatkowo przykuwa uwagę czytelnika i urozmaica fabułę.
Rozpoczyna ją scena egzekucji Elżbiety Cree, skazanej za morderstwo męża na
śmierć przez powieszenie; wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się więcej o samej
bohaterce - dzięki narracji pierwszoosobowej poznajemy jej losy, zaś naszą
wiedzę na ten temat uzupełniają zapisy z przesłuchań oskarżonej. Ponadto,
dzięki fragmentom pamiętnika mordercy, poznajemy jego sposób myślenia, trawiące go szaleństwo, metody działania, a
także to, jak udaje mu się wywieść w pole policję, opinię publiczną i prasę,
pozostając bezkarnym; z kolei szczegóły policyjnego śledztwa, sylwetki
podejrzanych, powiązania między nimi, reakcje społeczeństwa i ponurą atmosferę
miasta poznajemy dzięki zastosowaniu narracji trzecioosobowej. Efekt tego
narracyjnego eksperymentu jest wyjątkowo udany, ale i to nie koniec atrakcji,
jakie przygotował autor dla czytelnika; otóż okazuje się, że wszystko, czego
dowiadujemy się o morderstwach i ich sprawcy łącząc nici fabuły, zostaje
ostatecznie postawione na głowie; co prawda wnikliwy czytelnik szybko domyśli
się tożsamości zbrodniarza, wykorzystując wskazówki ukryte w treści, jednak
świadomość ta zupełnie nie psuje przyjemności z lektury, a wręcz pozwala
docenić przewrotność konceptu Ackroyda.
Golem z Limehouse to nie tylko intrygująca,
przywołująca skojarzenia z opowieścią o Kubie Rozpruwaczu, ciekawie
poprowadzona historia kryminalna, to powieść wielowymiarowa, wyraz uwielbienia
dla ukochanego miasta; to naturalistyczny, bogaty i sugestywny, porażająco
prawdziwy, jak u Dickensa, portret wiktoriańskiej metropolii i ówczesnego społeczeństwa, czy raczej jego
najbiedniejszej warstwy, żywiącej się tanią sensacją i makabrą, obecnymi w jej
życiu na różne sposoby: dosłownie, jako pełna grozy proza życia i w formie
spektakli, pełniących rolę katharsis, dających ujście emocjom - choć nie
najwyższych lotów, jednak nadal spełniających funkcje, jakie zwykło się
przypisywać sztuce. I choć książka liczy sobie zaledwie trzysta stron – jest
niezwykle treściwa, doskonale przemyślana i rewelacyjnie napisana: Ackroyd
potrafi przekazać swoją wizję czytelnikowi, stworzyć atmosferę wprost
wylewającą się z kart powieści i udzielającą się odbiorcy, przywiązującym dużą
wagę do szczegółów, z których każdy ma jasno określone znaczenie i pełni konkretną
funkcję w fabule. To znakomita powieść oddająca ducha wiktoriańskiego Londynu,
mentalność ówczesnego społeczeństwa, a także wyraz fascynacji epoką i jej kulturą
w najbardziej nieoczywistych przejawach.
Moja ocena: 4/5
recenzja napisana dla portalu DużeKa ;) |
Świetna recenzja ;-) Osobiście bardzo lubię czytać kryminały,więc z chęcią przeczytałabym i tę książkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńChoć wątek kryminalny wysuwa się na pierwszy plan, wcale nie jest najważniejszy, ale powieść zupełnie przez to nie traci, więc polecam ;)
Nie słyszałam o tej książce, ale przekonuję się powoli do kryminałów :). Zapiszę sobie i sięgnę, nie ma to tamto!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Bardzo się cieszę, mam nadzieję, że będziesz zadowolona z lektury ;)
UsuńKsiążka kompletnie nie w moim stylu, więc sobie daruję ;)
OdpowiedzUsuńBywa i tak ;)
UsuńChoćby lekki posmak książek o Kubie Rozpruwaczu już mnie intryguje. Nie wspominając o wątku kryminalnym i Londynie (przychodzi mi na myśl S. J. Bolton i jej :Ulubione rzeczy"!). Muszę poszukać tej książki - w ogóle o niej nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńNie znam powieści Bolton, ale tu z kolei ja sobie zapiszę tytuł i poszukam ;)
UsuńKsiążka jakimś cudem mi umknęła, a przecież zawiera wszystko, co uwielbiam: dobrze opisany wiktoriański Londyn, brutalne zbrodnie... Muszę przeczytać :D
OdpowiedzUsuńmiedzysklejonymikartkami.blogspot.com
W takim razie to książka idealnie dla Ciebie, polecam! ;)
UsuńTradycyjnie świetna recenzja, a książkę zdecydowanie zdobyć i przeczytać muszę :) nie czytałam nic Ackroyda, a widzę że to ogromne niedopatrzenie z mojej strony :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńJa mam straszną ochotę na "Londyn. Biografia" i "Londyn podziemny" właśnie, tylko ceny są odstraszające...
Bardzo wyczerpująca recenzja :) Jako miłośniczka historii powszechnej na pewno się odnajdę w XIX wiecznym Londynie:) Dziękuję za recenzję, nie miałam pojęciu o istnieniu tej książki :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
UsuńW takim razie mam nadzieję, że książka przypadnie Ci do gustu, jest naprawdę niesamowita, zwłaszcza pod względem atmosfery ;)
Pozdrawiam również!
Historia o Kubie Rozpruwaczu i wszelkie podobne opowieści rozpalają wyobraźnię, więc na pewno obok tej książki nie przejdę obojętnie. Ogromnie ciekawi mnie też charakterystyka ówczesnego miasta i jego mieszkańców, więc mam przeczucie, że będę z książki zadowolona :)
OdpowiedzUsuńHah, w takim razie to książka w sam raz dla Ciebie, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz ;)
UsuńTeż mam taką nadzieję :)
UsuńNie słyszałam o tej książce, ale mnie zaintrygowała. Będę ją miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*