źródło zdjęcia |
We wtorkowy wieczór, 28 stycznia, spełniło się jedno z moich muzycznych marzeń. W zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca miał miejsce koncert zespołu, którego muzyka towarzyszy mi od dobrych kilkunastu lat i nieodmiennie mnie zachwyca hipnotyzującym połączeniem przejmującego wokalu i muzyki, którą trudno zaszufladkować - z pogranicza folku, new age'u i rocka.
wymarzony prezent urodzinowy :) |
O wydarzeniu dowiedziałam się już we wrześniu ubiegłego roku; Clannad miał wystąpić w Polsce na czterech koncertach promujących najnowszą płytę ("Nádúr" – 2013): w Zabrzu, Poznaniu i dwa razy w Warszawie; wtedy też - dzięki rodzinie i przyjaciółce - w ramach prezentu urodzinowego udało mi się kupić bilet. I to nie byle jaki, bo w pierwszym rzędzie! Cieszyłam się całe cztery miesiące, moja cierpliwość była wystawiona na naprawdę ciężką próbę - no, ale warto było czekać!
Mojej radości i entuzjazmu nie był nawet w stanie przysłonić fakt, że choć koncert miał rozpocząć się o godzinie 18.00, zaczął się półtorej godziny później... Nieważne, dało się przeżyć. Moja delikatna irytacja zniknęła w mgnieniu oka, kiedy na scenie pojawili się Máire, Ciaran, Padraig i Noel. Swój występ rozpoczęli od utworów z nowej płyty: Velum, Rhapsody na gCrann, Transatlantic, by następnie zabrać słuchaczy w niezapomnianą podróż przez cztery dekady swej kariery. Tego wieczoru usłyszałam między innymi: Newgrange, Dúlamán, Harry's Game, brawurowo wykonaną piosenkę z filmu "Ostatni Mohikanin", czyli I Will Find You, a także przepiękny utwór, oryginalnie nagrany w duecie z Bono, In a Lifetime. Najmocniej jednak zapadła mi w pamięć składanka najbardziej bodajże rozpoznawalnych utworów zespołu - tych stanowiących ścieżkę dźwiękową brytyjskiego serialu z 1984 roku, "Robin of Sherwood". Muzycy Clannadu połączyli je w jeden wyjątkowy, kilkunastominutowy kawałek, Robin of Sherwood Medley, na który złożyły się Robin (The Hooded Man), Herne, Ancient Forest, Lady Marian, Together We, Action. To były naprawdę magiczne chwile, z rodzaju tych, które zapadają w pamięć na całe życie. Nie był to jednak koniec zachwytów i atrakcji wieczoru - Clannad powrócił na chwilę do swojej najnowszej płyty serwując słuchaczom najpiękniejszy chyba utwór z "Nádúr" - Brave Enough. Dynamiczne, energetyczne kawałki umiejętnie i z wprawą przeplatali bardziej lirycznymi i nastrojowymi - w repertuarze nie brakowało zarówno irlandzkich ballad, jak i mocniejszych, rockowych brzmień.
Mojej radości i entuzjazmu nie był nawet w stanie przysłonić fakt, że choć koncert miał rozpocząć się o godzinie 18.00, zaczął się półtorej godziny później... Nieważne, dało się przeżyć. Moja delikatna irytacja zniknęła w mgnieniu oka, kiedy na scenie pojawili się Máire, Ciaran, Padraig i Noel. Swój występ rozpoczęli od utworów z nowej płyty: Velum, Rhapsody na gCrann, Transatlantic, by następnie zabrać słuchaczy w niezapomnianą podróż przez cztery dekady swej kariery. Tego wieczoru usłyszałam między innymi: Newgrange, Dúlamán, Harry's Game, brawurowo wykonaną piosenkę z filmu "Ostatni Mohikanin", czyli I Will Find You, a także przepiękny utwór, oryginalnie nagrany w duecie z Bono, In a Lifetime. Najmocniej jednak zapadła mi w pamięć składanka najbardziej bodajże rozpoznawalnych utworów zespołu - tych stanowiących ścieżkę dźwiękową brytyjskiego serialu z 1984 roku, "Robin of Sherwood". Muzycy Clannadu połączyli je w jeden wyjątkowy, kilkunastominutowy kawałek, Robin of Sherwood Medley, na który złożyły się Robin (The Hooded Man), Herne, Ancient Forest, Lady Marian, Together We, Action. To były naprawdę magiczne chwile, z rodzaju tych, które zapadają w pamięć na całe życie. Nie był to jednak koniec zachwytów i atrakcji wieczoru - Clannad powrócił na chwilę do swojej najnowszej płyty serwując słuchaczom najpiękniejszy chyba utwór z "Nádúr" - Brave Enough. Dynamiczne, energetyczne kawałki umiejętnie i z wprawą przeplatali bardziej lirycznymi i nastrojowymi - w repertuarze nie brakowało zarówno irlandzkich ballad, jak i mocniejszych, rockowych brzmień.
Muzycy zachwycili niezwykłą swobodą i ujęli wszystkich fantastycznym kontaktem z publicznością - w czasie wykonywania Two Sisters Máire próbowała nauczyć widownię refrenu piosenki, co rozbawiło nie tylko członków zespołu, ale i słuchaczy. Dwukrotne - a może trzykrotne - bisy były najlepszym dowodem na to, że tego wieczoru na scenie DMiT-u wydarzyło się coś naprawdę niesamowitego i niezapomnianego. Nic nie może się równać z magiczną muzyką Clannadu słuchaną na żywo (i to z pierwszego rzędu!). Mogę tylko podpisać się pod słowami Bono, który stwierdził, że słuchając muzyki Clannadu czuje się jak w niebie. Pełny profesjonalizm muzyków, na szczęście nieskażony rutyną, mnóstwo pozytywnej energii, autentyczna radość i bezpośredniość w kontakcie z publicznością przeniosły się ze sceny do foyer - po koncercie okazało się, że członkowie zespołu będą rozdawali autografy DO OSTATNIEGO CHĘTNEGO. Co z tego, że wróciłam do domu godzinę później, niż miałam w planie? Nie tylko zdobyłam autografy, udało mi się również zamienić kilka słów z każdym z muzyków, szczególnie ciepło wspominam pogawędkę z Máire, fantastyczną kobietą! Clannad pozostawił po sobie jak najlepsze wspomnienia, było baśniowo, cudownie, po prostu idealnie.
autografy! |
Przy podawaniu tytułów utworów wsparłam pamięć informacjami ze strony http://bloodart.cba.pl
Filmik pochodzący z serwisu Youtube jest autorstwa herbatkauhagrida
Nawet nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę. Mam nadzieję, że jjeszcze się u nas zjawią i tym razem nie odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńAch, musiało być naprawdę magicznie! :)
Obiecali, że pojawią się w przyszłym roku i tego się trzymajmy :D
UsuńNie ma nic wspanialszego niż koncert ukochanego zespołu :):):)
OdpowiedzUsuńOj, i tu się z Tobą zgadzam! (tak jakbym się kiedykolwiek z Tobą nie zgadzała :P)
UsuńZazdroszczę, też jestem fanem muzyki celtyckiej :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a ja się zastanawiałam na jakim koncercie byłaś, bo temat się przewijał, ale umknęło mi o jaki zespół chodzi. Chociaż to zupełnie nie moje klimaty, cieszę się bardzo, ze spełniło się Twoje muzyczne marzenie. Posłuchać swojego ulubionego zespołu na żywo - bezcenne!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Clannad :)
OdpowiedzUsuńAż tu u siebie czuje Twoją radość wyniesioną z tego koncertu. :)
OdpowiedzUsuńNo proszę, a mnie nie dość usatysfakcjonowała emocjonalność mojego posta :/
UsuńSą rzeczy, które trzeba samemu przeżyć, bo z oddaniem emocji może być problem:)
Mnie Clannad już zawsze będzie kojarzył się z Robinem z Sherwood i Michaelem Praedem. No nic nie poradzę. W takich czasach się wychowałam :-)
OdpowiedzUsuńJa też mam takie pierwsze skojarzenia :D Miałyśmy udane dzieciństwo :D
UsuńDziewczyny, przybijcie piątkę! To od serialu zaczęła się moja wielka miłość do tego zespołu - zresztą do tej pory uważam, że to jedyny film, który - mimo pewnych oczywistych uproszczeń - idealnie oddaje atmosferę i historyczny klimat opowieści o Robin Hoodzie:)
UsuńI który zainspirował mnie do napisania własnej historii o Robinie z Sherwood. Już kilka osób ją czytało i twierdzą, że nadaje się do publikacji, więc trzymajcie mocno kciuki, żeby się udało. :-)
UsuńWspaniale! W takim razie tym mocniej trzymam kciuki! :)
UsuńJeju jeju ja też chcę do nieba :-)
OdpowiedzUsuńMuzyka tego zespołu jest magiczna. Jak tylko zorganizują koncert w mojej okolicy, tak chociaż przynajmniej do 300km to na pewno tam będę :-)
Ha! Fan jest zdolny do największych poświęceń, wiem coś o tym:) I gorąco Ci życzę, żeby Twoje marzenie się spełniło:)
UsuńZakochałam się w muzyce Clannad i w Michelu Praedzie jednocześnie :) MIłośc do Clannad i do muzyki irlandzkiej pozostała mi do dziś :) ech... zazdroszczę koncertu!
OdpowiedzUsuńHeh, u mnie też od Clannadu się zaczęło:) Miło wiedzieć, że jest nas więcej:)
UsuńUwielbiam Clannad :) O ile dobrze pamiętam, to pierwszy raz z ich muzyką zetknęłam się przy okazji oglądania Robina z Sherwood :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo zazdroszczę Ci możliwości uczestniczenia w ich koncercie :)
To tak jak ja - pamiętam, że już pierwsze dźwięki mnie zahipnotyzowały - i tak mi pozostało:)
UsuńJak ja Ci zazdroszczę Karolino! Uwielbiam Clannad odkąd byłam młodym dziewczęciem, a nawet jeszcze zupełnym dzieciakiem :D
OdpowiedzUsuńAż sobie włączyłam Clannad :D
OdpowiedzUsuńOstatnio też ich na okrągło słucham :) <3
UsuńSuper:)
OdpowiedzUsuńSłuchałam tego zespołu i po Twojej relacji mam ochotę znów przypomnieć sobie ich utwory:)
Ja zespołu nie znam, ale cieszę się, że miałaś dobry czas :)
OdpowiedzUsuńJa też nie kojarzę tego zespołu. Ale widzę, że to był udany wieczór :) Szkoda tylko, że musieliście czekać półtorej godziny, ale chyba było warto ;)
OdpowiedzUsuń