Moi drodzy,
tak bardzo przypadła mi do gustu proza Renaty Czarneckiej, że postanowiłam zaprosić Autorkę do rozmowy i namówić na udzielenie odpowiedzi na kilka pytań. Poniżej znajdziecie zapis naszej pogawędki, która - mam nadzieję - zachęci Was do zapoznania się ze znakomitymi powieściami pani Renaty, a być może także do rozpoczęcia przygody z powieścią historyczną w ogóle. Zapraszam!
KM: Pani Renato, po pierwsze bardzo dziękuję, że przyjęła Pani moje zaproszenie do rozmowy. Mam nadzieję, że nie zawstydzi Pani moje wyznanie, że Pani proza okazała się dla mnie odkryciem roku 2013! Na palcach jednej ręki mogę zliczyć polskich autorów, których proza mnie uwiodła - i Pani się do nich zalicza! Niewielu jest twórców literackich, którzy potrafią tak pięknie, intrygująco i barwnie opowiadać o naszej rodzimej historii. Skąd w Pani tyle pasji i pomysł, by pisać właśnie powieści historyczne?
RC: Prawdę mówiąc jestem zaskoczona tym wyróżnieniem, ale ogromnie się cieszę.
A skąd we mnie tyle pasji? Historia to kopalnia świetnych tematów na ciekawe fabuły, wystarczy do niej sięgnąć i można w niej zupełnie się zatracić. Uwielbiałam zgłębiać przeszłe dzieje już od najmłodszych lat, to pewnie stąd. Ale dodam jeszcze i to, że w historii nie ciekawi mnie sama historia, ale człowiek w niej osadzony. Ciekawią mnie jego korzenie, wybory, to wszystko, co potem składa się na historię.
KM: Jedną z rzeczy, które sobie cenię w Pani prozie jest to, że wypracowała sobie Pani własny, niepowtarzalny styl, który mi osobiście bardzo odpowiada między innymi dlatego, że jest tak inny od tego reprezentowanego przez choćby Elżbietę Cherezińską czy Philippę Gregory. Czy odnalezienie własnej drogi w tym gatunku przyszło Pani z trudem, czy też było naturalną konsekwencją Pani pasji? W jaki sposób odbiera Pani nieuchronne porównania do obu pisarek, nie zawsze dla Pani korzystne (czego zupełnie nie mogę pojąć)?
RC: Myślę, że każdy autor ma swój własny styl, który odróżnia go od innych. Co się tyczy porównań do innych autorów, to jestem porównywana do Philippy Gregory. Wiem, że to nieuniknione, takie porównania zawsze będą, choćby ze względu na okres historyczny jaki obie opisujemy. Jednak moje dwie powieści "Pożegnanie z ojczyzną" oraz "Pod sztandarem miłości" to już zupełnie coś innego i jeśli czytelnik zasugeruje się podobieństwem do powieści Philippy Gregory, to srodze się rozczaruje. Zatem dobrze byłoby, aby nie sugerować się przeczytanymi książkami, ale zasiąść do czytania powieści innego autora wyrzuciwszy z siebie oczekiwania i nastawić się na coś nowego. Może tych rozczarowań wtedy będzie mniej?
KM: Jak przygotowuje się Pani do pisania powieści? Bo Pani wiedza historyczna jest tak rozległa i imponująca, że jej zdobycie z pewnością musi być poprzedzone wyjątkowo rzetelnym researchem. Jak przebiega proces zbierania materiałów? Jakie trudności spotyka Pani na swojej drodze? Czy zdarzają się sytuacje nie do przeskoczenia, braki w materiale źródłowym? Co jest dla Pani inspiracją? Czy ma Pani jakieś rytuały, które towarzyszą procesowi twórczemu?
RC: Przygotowywanie się do powieści to mozolna praca, ale ja to uwielbiam. Zaczynam od poszukiwań informacji na dany temat i zakopuję się w książkach na jakieś dwa miesiące. Wtedy zgłębiam epokę, po czym zaczynam pisać. Ale w trakcie pisania ciągle zbieram materiały, natrafiam na coś istotnego, co może zmienić to, co dotychczas napisałam. Tak więc książka w finale bardzo różni się od pierwszej wersji. Są rzeczy, które spędzają mi sen z powiek, bo brak mi pewnych informacji i nie mogę ich znaleźć. Analizuję wówczas wersje prawdopodobne, jak mogło być.
Rytuałów nie mam, może tylko to, że najlepiej pisze mi się z rana. Potrzebuję do tego światła dziennego. Piszę każdego dnia, a przerwy choćby kilkudniowe w pisaniu bardzo wytrącają mnie z rytmu.
Inspiracją może być dla mnie jakaś postać, albo zdarzenie, wokół którego zaczynam budować moją opowieść.
KM: To prawdziwa sztuka nadać suchym faktom historycznym lekkości i głębi, stworzenie otoczki fabularnej, która porwałaby czytelnika i przeniosła w czasie; jak Pani się to udaje? Bo robi to Pani po mistrzowsku. Wyobrażam sobie, że to kwestia talentu i wyobraźni, ale chyba trzeba czegoś więcej, by ożywić postaci znane z kart historii i w taki sposób umieścić je w konkretnym kontekście, by były wiarygodne nie tylko pod względem historycznym, ale i psychologicznym?
RC: Dziękuję za ciepłe słowa. To budujące, gdy czytelnik docenia włożoną w książkę pracę. Powieść historyczna wymaga rozległej wiedzy, głębokich przemyśleń oraz intuicji. Trzeba daną postać historyczną osadzić w danych realiach, wejść w tę postać, myśleć jak ona, odczuwać jak ona, zrozumieć jej decyzje. To nie jest łatwe, gdy autora od danej epoki dzielą wieki, a on sam jest nafaszerowany mentalnością i wiedzą swojej epoki.
Trzeba także pamiętać, że pisząc o danej postaci autor kreuje jej wizerunek wedle swojego wyobrażenia. Nie możemy powiedzieć, że np. Barbara Radziwiłłówna była taka jak w mojej książce, to tylko moja wizja, tak więc czytelnik patrzy na pewne zdarzenia i postaci oczami autora. A powieść historyczna daje mu pewną dozę swobody w ukazaniu tej przeszłości.
KM: Jednym z głównych atutów Pani powieści i zarazem znakiem rozpoznawczym Pani prozy jest niesamowicie sugestywny klimat, budowany od pierwszej strony, pierwszego zdania. Oddziałuje on na wszystkie zmysły czytelnika: słyszymy szelest sukien dam dworu przebiegających wawelskimi korytarzami, czujemy zapach cygar unoszący się w warszawskich szulerniach, widzimy malownicze scenki rodzajowe w królewskich Łazienkach... To po prostu fantastyczne, bo pozwala odbierać fabułę w dodatkowym wymiarze i wyjątkowo ją wzbogaca. Interesuje mnie, czy pomysł na tworzenie klimatu w ten właśnie sposób pojawił się spontanicznie, w trakcie pisania, czy też był zaplanowany wcześniej?
RC: To przychodzi w trakcie pisania, widzę mojego bohatera na tle, widzę drugi plan, przedmioty, światło, otaczających go i przypatrujących mu się ludzi, przyglądam się im, chcę wiedzieć, co myślą o moim bohaterze, chcę usłyszeć co o nim mówią, może mu złorzeczą, albo przeciwnie. Może stąd w moich powieściach występuje niejeden a wielu bohaterów i oni wszyscy tworzą ten klimat.
KM: W powieściach Królowa w kolorze karminu, Barbara i król oraz Signora Fiorella, kapeluszniczka królowej Bony opisuje Pani renesansowy Kraków, zaś w Pożegnaniu z ojczyzną i Pod sztandarem miłości - osiemnastowieczną Warszawę. Które realia są Pani bliższe i dlaczego?
RC: Raczej nie potrafiłabym wybrać ponieważ obie epoki w moim przekonaniu są fascynujące.
KM:Czy trudniej jest zaprezentować swoją wizję postaci historycznej czy też wykreować od początku do końca postać fikcyjną? W pierwszym przypadku trzeba pracować pod rygorem prawdy historycznej i uzupełnianiem braków możliwie najbardziej wiarygodną jej wersją, w drugim pamiętać należy o idealnym wtopieniu postaci w historyczne realia. Praca nad którą postacią jest trudniejsza, przynosi więcej satysfakcji?
RC: Dla mnie trudniej jest wykreować postać całkiem fikcyjną ponieważ to ja sama muszę stworzyć ją od początku, dać jej korzenie, wykreować jej przeszłość, nakreślić charakter, dać cechy fizyczne, wrzucić w historyczne realia i przydzielić jakąś rolę do odegrania, zespolić z postaciami, które znamy z kart historii. Łatwiej więc mi się kreuje postać historyczną, szczególnie, gdy mam sporo materiałów na jej temat. Może też dlatego uwielbiam pisać takie powieści, bo to historia albo dana postać wytycza mi fabułę, za którą ja podążam.
KM: Skąd pomysł, by w swoich powieściach opowiedzieć o miłościach Zygmunta Augusta właśnie - Barbarze Radziwiłłównie i Barbarze Giżance? Co sprawiło, że akurat ten fragment naszej historii tak Panią ujął, zafascynował?
RC: Bo to świetne historie, pierwsza pełna namiętności, a druga intryg. Jeśli chodzi o Barbarę Radziwiłłównę zaciekawiło mnie, jak narodził się romans z Zygmuntem Augustem i jak to było z tym ślubem. Czy rzeczywiście bracia Barbary postawili królowi ultimatum: albo ślub z ich siostrą albo koniec schadzek? Według mnie Radziwiłłowie na taki krok się nie odważyli. Gdyby Zygmuntowi Augustowi nie zależało na Barbarze, wołami by go nie zaciągnęli do ołtarza. W moim przekonaniu to była jego decyzja. Co się tyczy relacji króla z Barbarą, najpierw była to fascynacja erotyczna, i to z niej zrodziła się wielka miłość. I pisząc o tej historii starałam się pokazać tę właśnie drogę od zauroczenia do głębokiej prawdziwej miłości, którą zwyciężyła jedynie śmierć, wcześniej nikomu nie udało się tego zrobić, ani królowej Bonie ani całej opozycji wymierzonej w Barbarę. Widziałam w Barbarze nie tylko piękno ale także tę zmysłowość. Starałam się pokazać, że z kobiety o swobodnych obyczajach potrafiła przeistoczyć się w kobietę wierną w imię miłości do mężczyzny, którego pokochała. Wcześniej miała wielu kochanków, ale tak naprawdę kochała tylko jednego mężczyznę, i to dla niego się zmieniła. Szkoda tylko, że finał tej historii jest tak gorzki i smutny. Pisząc o niej chciałam także pokazać jej dramat. Wyobraźmy sobie piękną kobietę, na ówczesne czasy już nie pierwszej młodości, ale ciągle piękną i czarującą, próżną, która uwielbia błyskotki, piękne bogate stroje, pachnidła, lubi otaczać się mężczyznami, uwielbia być adorowaną i jest świadoma swej urody i siły, a tu już czai się śmiertelna choroba, która zabiera jej urodę, rujnuje zdrowie, i ten obraz wychudzonej i cierpiącej królowej u łoża której tkwił jedynie Zygmunt August, a w zamkowych korytarzach z niecierpliwością czekano na jej śmierć, musiał być przerażający. Chciałam więc pokazać jak umierała, jak cierpiała, chciałam usłyszeć pokątne szepty, złorzeczenia, zobaczyć triumfujące spojrzenia jej wrogów. I gdy mija dwadzieścia lat jak z nieba spada sobowtór zmarłej królowej. To tak jak los szczęścia, jakiś znak od Niebios, jakaś pociecha dla przedwcześnie postarzałego i schorowanego Zygmunta Augusta. Dzięki Barbarze Giżance król chce żyć, roi sobie w głowie jakieś plany, chce syna, choć wie, że to będzie bękart, który nie będzie miał prawa do tronu, a jednak wierzy we własne ojcostwo. Można powiedzieć stary grzyb a taki głupi. A jednak żeby go oceniać, trzeba by przeżyć taką stratę jak on. Oczywiście Giżanka nie mogła mu zastąpić Radziwiłłówny, ale zapewne dała mu jakąś namiastkę szczęścia, jakąś pociechę.
KM: W Pożegnaniu z ojczyzną i Pod sztandarem miłości nie zdecydowała się Pani na wybór jednego głównego bohatera; fabuła tych powieści oscyluje wokół losów osiemnastowiecznych magnackich rodów: Radziwiłłów, Potockich, Czartoryskich, Poniatowskich... Skąd pomysł na taką właśnie kompozycję fabuły? Czy którąś z zaprezentowanych na kartach książki postaci szczególnie Pani polubiła? Która wydaje się Pani najciekawsza i dlaczego?
RC: Uznałam, że warto powiedzieć coś więcej o ówczesnych rodach, pokazać ich radości, troski, dramaty i niepokoje w tych bardzo trudnych czasach. Te wszystkie rodziny dobrze się znały, spotykały się ze sobą, to one tworzyły klimat ówczesnej Warszawy, mnie ciekawiły sądy jednych o drugich, z takich rozmów i plotek czytelnik może wiele dowiedzieć się o każdym z bohaterów.
Najbardziej polubiłam Helenę Radziwiłłową. Mimo ogromnych ambicji związanych ze swymi dziećmi, prorosyjskiej orientacji wzbudziła moją sympatię, to taka postać z krwi i kości, dostojna a jednak z poczuciem humoru, niepozbawiona wad, może dlatego jest tak bliska, bo przecież pociąga nas to, co niedoskonałe, a przez to intrygujące.
KM: Pisała Pani powieści osadzone w epoce renesansu i oświecenia... czy jest jeszcze jakiś okres historyczny, który chciałaby Pani wykorzystać w kolejnej powieści lub bohater, o którego losach chciałaby Pani opowiedzieć? Czy pracuje Pani nad taką?
RC: Bardzo pociąga mnie okres Księstwa Warszawskiego, bardzo mało znany, a niezmiernie ciekawy. Może kiedyś o tym napiszę.
KM: Gdyby mogła Pani przenieść się w czasie - do jakiej epoki chciałaby Pani trafić i dlaczego?
RC: Bardzo chciałabym znaleźć się w oświeceniu, poznać mentalność ówczesnych ludzi, zobaczyć jak żyli, posłyszeć o czym rozmawiali. A gdyby to miał być rok, to 1794, Warszawa. Chciałabym zobaczyć ówczesne zdarzenia na własne oczy.
KM: Podobno uwielbia Pani klasyków literatury. Których i dlaczego właśnie tych?
RC: Dla mnie mistrzem jest Balzac. Uwielbiam jego prozę za ciekawe i jakże prawdziwe obrazy ludzkiej pychy, chciwości i małostkowości. Jak pokazuje w swoich powieściach, mimo upływu wieków człowiek jest niezmienny, ubrany tylko w inny kostium.
KM: W jaki sposób zachęciłaby Pani czytelników do sięgnięcia po powieści historyczne? Ja robię, co mogę, ale prawda jest taka, że po ten typ literatury najczęściej sięgają jej miłośnicy właśnie... Dlaczego tak trudno przekonać Polaków, że nasz historia jest równie fascynująca, jak dzieje Anglii, Francji czy Hiszpanii, a losy Piastów czy Jagiellonów niemniej intrygujące, niż Tudorów, Burbonów czy Borgiów? Jak Pani myśli, skąd u nas to poczucie niższości względem innych narodów?
RC: Bo tę historię trzeba pokazać na nowo, w nowej szacie, oczami współczesnych. Trzeba zdjąć bohaterów z pomników i pokazać nie tylko ich heroizm, ale i słabości. Pokazać jednostkę na tle wydarzeń historycznych, opowiedzieć jej losy, wtedy może być całkiem ciekawie. I oczywiście nikt nie sięgnie po książkę, jeśli nie dowie się o niej, a więc ważne jest, by pokazać czytelnikowi, że taka książka istnieje, i przekonać go, że warto po nią sięgnąć. I tu ukłon w stronę blogerów, którzy robią świetną robotę informując na swoich blogach o ciekawych książkach i umieszczając recenzje.
KM: Jakieś plany na przyszłość, które może Pani zdradzić swoim czytelnikom?
RC: Właśnie kończę powieść o Izabeli Aragońskiej ( matce Bony Sforzy), a potem będę pracować nad drugą częścią poświęconą już Bonie Sforzy d’Aragona. Zapewniam, że biografie obu są fascynujące i zaskakujące. To gotowy materiał na powieść.
KM: Już nie mogę się doczekać lektury! Mam nadzieję, że nie da nam Pani czekać zbyt długo:)
Bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony czas, było mi bardzo miło gościć Panią na blogu:)
RC: Również dziękuję za miłą pogawędkę i zachęcam do sięgania po powieści historyczne.
Nie znam twórczości tej autorki, ale po Twoim wywiadzie z pewnością po coś jej pióra sięgnę :)
OdpowiedzUsuńMnie również zauroczyła powieść "Barbara i król" wcześniej mi nieznanej polskiej autorki i podobnie jak Ty mam zamiar sięgnąć po inne jej powieści. Uważam, że pani Renata ma wspaniały styl, w dodatku - co bardzo mnie cieszy - pisze o polskiej historii, która wcale nie jest mniej ciekawa, niż historie Anglii czy Francji. Ale żeby zaprosić autorkę do rozmowy nie miałabym odwagi ;)
OdpowiedzUsuńKarolino, gratuluję wywiadu :)
OdpowiedzUsuńBardzo intrygujące pytania :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam twórczości autorki, ale chętnie poznam :)
Jak już pisałam, twórczosć pani Renaty Czarneckiej jest mi nieznana. Narazie! Bo od kilku miesięcy wiem, że po nią sięgnę, tylko potrzebuje czasu. A z każda przeczytana u Ciebie recenzja książek tej pisarki najchetniej wszytko bym rzuciła i pobiegła do ksiegarni po powieści pani Czarneckiej :-) Z wywiadu wyłania się portret pełnej pasji, mądrej kobiety, która ma cudowny dar by zwykłe słowa o przeszlosci dawno minionej zamieniac w porywajace historie. Cieszę się, że będę miała mozliwosc sięgnąć po kolejną wspaniala autorkę powieści historycznych, a do tego typu literatury nie trzeba mnie zmuszac ani namawiac :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, że uwielbiam czytać (jak i sama tworzyć) wywiady z autorami. Nie znam autorki, ale zachęciłaś mnie do poznania jej twórczości tym wywiadem.
OdpowiedzUsuńCiekawe pytania i rzetelne odpowiedzi. Gratuluje fantastycznej rozmowy.
OdpowiedzUsuńJakie interesujące pytania i odpowiedzi :) Pokazać historię na nowo- aż taką chce się poznać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę zapoznać się z twórczością tej pisarki. Zwłaszcza po takim wywiadzie.
OdpowiedzUsuńWspaniały wywiad, gratuluję! :) "Barbara i król" była także moim odkryciem roku (dzięki Tobie :))
OdpowiedzUsuńWidzę, że mam spore tyły w polskiej literaturze o tematyce historycznej... Czas sięgnąć po "Barbarę i króla"...
OdpowiedzUsuńWspaniały wywiad z naszą polską...Philippa Gregory:) z przyjemnością przeczytałam.
OdpowiedzUsuńPodziwiam tę autorkę i jej pasję do historii. Muszę koniecznie przeczytać którąś z jej książek. :)
OdpowiedzUsuńŚwietny wywiad! Szczerze gratuluję :) przede wszystkim trafnych pytań :)
OdpowiedzUsuńJest już niemal pewne że będę ją pamiętać jako polską Gregory ;-) Oj chętnie zapoznałabym się z jej twórczością :-)
OdpowiedzUsuń