środa, 20 kwietnia 2016

"Historia pszczół"

Autor: Maja Lunde
Tytuł: "Historia pszczół"
Wydawnictwo: Literackie, 2016
Ilość stron: 516
Okładka: twarda

Wiele jest książek o tematyce apo - i postapokaliptycznej, snujących wizje ponurej przyszłości, które mogą stać się udziałem ludzkości dosłownie w każdej chwili. Zabójczy wirus, deszcz meteorów, nuklearna katastrofa czy inny równie spektakularny scenariusz upadku cywilizacji i końca świata to popularny, chwytliwy motyw literacki, eksploatowany na wszelkie możliwe sposoby. Jednak spośród tych wszystkich teorii zagłady ludzkości najbardziej przerażające są te, które ocierają się o naszą codzienność, biorą w niej swój początek w sposób niemal niedostrzegalny, których symptomy obserwujemy każdego dnia, lecz mimo to bagatelizujemy i deprecjonujemy je, umniejszamy ich znaczenie - do momentu, kiedy ktoś taki jak Maja Lunde zwróci naszą uwagę na potencjalne konsekwencje zjawiska, logiczne, nieuchronne i boleśnie realne, a jednak niedoceniane, ignorowane, spychane na obrzeża zbiorowej świadomości jako mało istotne w obliczu bardziej doniosłych, choć nie mniej globalnych zagrożeń, w błędnym przekonaniu, że przecież coś tak niepozornego nie może przynieść tak dalekosiężnych i katastrofalnych skutków.
Norweska pisarka kanwą fabuły swojej bestsellerowej powieści i scenariusza postapokaliptycznej wizji świata, niepokojąco rzeczywistego i nieodległego w czasie, uczyniła zjawisko narastające od kilkudziesięciu lat na całym świecie: CCD (Colony Collapse Disorder), czyli masowe ginięcie pszczół.

Historia pszczół to rozbudowana, snująca się niespiesznie opowieść, której fabułę tworzą trzy przeplatające się historie, rozgrywające się w różnych płaszczyznach czasowo – przestrzennych. Na pierwszy rzut oka wydają się one być zupełnie ze sobą niepowiązane, jednak wraz z rozwojem akcji czytelnik odkrywa łączące je zależności. Konstrukcja fabuły nieco odbiega od naszych przyzwyczajeń, gdyż autorka od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę, w postapokaliptyczną rzeczywistość, gdy ogólnoświatowa katastrofa stała się faktem, przedstawiając historię syczuanki Tao z 2098 roku. Dwa pozostałe wątki – Anglika Williama z połowy XIX wieku i Amerykanina George’a z 2007 roku, stopniowo, krok po kroku, odkrywają i uświadamiają prawdopodobne przyczyny zagłady, w naznaczony fatalizmem sposób wiodąc czytelnika do nieuchronnego końca, pozwalając w międzyczasie prześledzić zadziwiające koleje ludzkich losów, nierozerwalnie splecione z historią pszczół – zarówno tą prawdziwą, jak i tą będącą wytworem wyobraźni autorki.

Hertfordshire, 1852 rok.
William jest kupcem nasiennym, niespełnionym przyrodnikiem przytłoczonym prozą życia i obarczonym gromadką dzieci. Pozbawiony pasji traci chęć do życia i zainteresowanie losem popadającej w nędzę rodziny, pogrąża się w marazmie i melancholii. Jeden niespodziewany impuls sprawia, że William odnajduje w sobie uśpioną pasję – pszczelarstwo - której odda się całkowicie i podporządkuje jej całe życie – nie tylko swoje, ale też przyszłych pokoleń.

Autumn Hill, 2007 rok.
George, podtrzymując rodzinną tradycję, prowadzi hodowlę pszczół. Opiera się technicznym nowinkom i nowoczesnym rozwiązaniom, swojej pracy oddaje całe serce i poświęca mnóstwo energii: każdy ul wykonuje własnoręcznie, zaś pszczoły traktuje jak najlepszych przyjaciół. Marzy o tym, by syn Tom kontynuował jego dzieło, ale młody człowiek ma inne życiowe plany, w związku z czym popada z ojcem w konflikt. Jakby tego było mało, George’a martwi zjawisko masowego ginięcia pszczół, pustoszące pasieki w całych Stanach; wydaje się, że los jego hodowli, podobnie jak wielu innych, jest już przesądzony.

Syczuan, 2098 rok.
Świat, jaki znamy, nie istnieje, odkąd przed laty nastąpiła Zapaść, zapoczątkowana masowym pomorem pszczół. Ludzkość wymiera, brakuje pożywienia, więc cała aktywność koncentruje się na ręcznym zapylaniu drzew owocowych na tych nielicznym terenach, które nie popadły w ruinę. Chiny, gdzie mieszka wraz z mężem i synkiem Tao, radzą sobie lepiej niż reszta świata. Kobieta ciężko pracuje całymi dniami i marzy o tym, by jej trzyletni synek miał szansę na lepsze życie. Niestety, nic nie wskazuje na to, by ta nadzieja miała jakiekolwiek uzasadnienie – jednak pewnego dnia Tao przekonuje się, jak bardzo przewrotny potrafi być los…

Maja Lunde, przeplatając ze sobą historie Williama, George’a i Tao, snuje opowieść o błahym z pozoru zjawisku, nieistotnej i drobnej – a jednak ogólnoświatowej – zmianie, która  zapoczątkowała, w połączeniu z innymi, stosunkowo niegroźnymi czynnikami, globalną katastrofę: zahamowanie wszelkiego rozwoju, upadek gospodarki, wymieranie gatunków, głód, drastyczny spadek liczby ludności. Konsekwencje zjawiska wydają się niewspółmierne do przyczyny kataklizmu – apokalipsa dokonuje się stopniowo, na przestrzeni kilkudziesięciu lat, niemal niepostrzeżenie, lecz nieubłaganie – i ludzkość nie potrafi jej zaradzić (CCD jest znane od początku XXI wieku, a mimo to naukowcy nadal nie mogą jednoznacznie określić przyczyn zjawiska, a więc i przeciwdziałać mu), jest zupełnie bezradna. Powolne (jak na apokalipsę) tempo zmian oraz ich nieuchronność mają swe odzwierciedlenie  w konstrukcji fabuły: nie uświadczycie w niej spektakularnych zwrotów akcji, mrożących krew w żyłach wydarzeń czy ponurych sekretów wychodzących na światło dzienne po latach; Historia pszczół to snująca się leniwie, w sposób charakterystyczny dla skandynawskich sag, opowieść przepełniona ludzkimi emocjami i naznaczona ich małymi (w skali świata), cichymi, osobistymi dramatami, których areną jest toczący się ku zagładzie, a później postapokaliptyczny  świat.

Norweska pisarka tworzy historie ludzkiego życia, które wydają się niepozorne, może nawet banalne, ale zbudowane wokół kwestii uniwersalnych, dotyczących w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas – i pewnie dlatego tak poruszają, absorbując naszą uwagę i skłaniając do głębszej refleksji. Codzienne problemy i brak życiowej pasji odbierające chęć do życia, drobne sukcesy i spektakularne niepowodzenia podcinające skrzydła, marzenia i nadzieje pokładane we własnych dzieciach, niedostrzeganie tego, co naprawdę ważne, a przecież na wyciągnięcie ręki, a przede wszystkim – skomplikowane relacje w rodzinie, zwłaszcza między rodzicami i dziećmi – to tylko niektóre z zagadnień poruszanych przez autorkę. Lunde kładzie nacisk na relacje międzyludzkie, ukazuje je z niezwykłym wyczuciem, zrozumieniem dla ludzkich słabości, uczuć i zachowań. Co więcej -  nastawienie bohaterów znajduje odzwierciedlenie w zachowaniu ludzi względem pszczół; człowiek, który egoistycznie pragnie zapanować i sprawować kontrolę nad dziką przyrodą, przeprowadzać swoją wolę nie licząc się z konsekwencjami i potrzebami innych żyjących istot, może spodziewać się tylko i wyłącznie katastrofy. 
Maja Lunde pokazuje, jak egocentryczne i krótkowzroczne myślenie może przynieść dalekosiężne i tragiczne skutki  (a czyni to „jedynie” popychając wątek CCD naprzód o kilkadziesiąt lat, dzięki czemu prezentuje się on przerażająco wiarygodnie i realistycznie), a zarazem, w sposób boleśnie poruszający, uświadamia, że tylko rezygnacja z egoizmu i poświęcenie dają nadzieję na ocalenie ludzkości. Brzmi to może patetycznie, lecz na szczęście autorce udało się uniknąć podobnych tonów – jej obawy i troska, wyrażone w treści, są szczere i przejmujące, przedstawione z wyczuciem i bardzo wymownie, lecz nienachalnie, trafiają wprost do wyobraźni i serca czytelnika: nie wdzierają się tam przebojem, lecz powoli przesączają  w trakcie lektury, by zapaść głęboko i pozostać na długo.


Zachwycające jest to, jak zgrabnie i naturalnie, unikając fałszywych, sztucznych nut, autorka połączyła historię pszczół z historią ludzkości, splatając je w ponadczasową opowieść o tym, jak ważne są międzygatunkowe zależności, uświadamiając, że unicestwienie jednego pociąga za sobą zagładę innych, jak istotne jest utrzymanie równowagi w przyrodzie i czym się kończy dosłowne traktowanie biblijnych słów o tym, by „czynić sobie ziemię poddaną”. Historia pszczół jest wręcz naszpikowana symboliką i wiem na pewno, że jeszcze do tej lektury wrócę, bo mam wrażenie, że nie odkryłam wszystkiego, co książka ma do zaoferowania. To oszczędna w formie i bogata w treść, subtelna, a zarazem wyrazista przestroga, którą odczytywać można na wielu poziomach, w zależności od bagażu życiowych doświadczeń i niezależnie od tego, w jakim momencie życia się znajdujemy.

Moja ocena: 5/5



za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackie ;)

34 komentarze:

  1. Czytałam już jedną opinię na temat tej książki i stwierdzam po raz drugi, że może być bardzo interesująca :)
    Chętnie sięgnę :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszam do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała książka! Dawno nie czytałam czegoś równie dobrego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak! Też miałam takie wrażenie, czuję, że będzie to jedna z książek roku! ^^

      Usuń
    2. A to tytuł zacny, szczególnie biorąc pod uwagę, że do końca roku jeszcze sporo czasu :)

      Usuń
  3. Znów znalazłaś perełkę! Jak Ty to robisz? :D Bardzo chętnie przeczytam, bo tematyka świetna i na swój sposób oryginalna, chociaż książek o końcu świata było już mnóstwo. Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakoś same wpadają mi w ręce :D
      To prawda, tematyka daje duże pole do popisu, a Maja Lunde wykorzystała jej potencjał po prostu rewelacyjnie!
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Trochę zazdroszczę, że już przeczytałaś, choć trochę obawiam się tej "niespiesznej" historii (boję się, że będzie to podobne do "Półbrata". "tylko rezygnacja z egoizmu i poświęcenie dają nadzieję na ocalenie ludzkości" - właśnie - słabo to widzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, "Półbrata" nie czytałam co prawda, ale historia, choć niespieszna, napisana jest tak, że trzyma w napięciu i przykuwa uwagę, więc może i Tobie przypadnie do gustu.
      Co do rezygnacji z egoizmu jako ratunku dla świata - no właśnie, jest to coś, w co trudno mi uwierzyć, choć są sytuacje, kiedy możliwe, że człowieka stać na całkowite wyrzeczenie się tego, co dla niego ważne w imię dobra ludzkości... W powieści zostało to przedstawione dość przekonująco - no kurczę, nie mogę dalej pociągnąć tematu, bo zaspoileruję -_-
      Czekam na Twoje wrażenia z lektury zatem! :)

      Usuń
  5. Już przeczytałam, wspaniała saga:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, przy okazji Davida Mitchella dowiedziałam się, jak bardzo lubię powieści złożone z narracji pochodzących z różnych epok. Nie mogę si,ę doczekać lektury :3

    Pozdrawiam,
    Między sklejonymi kartkami

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli mam żałować, że się na nią nie zdecydowałam?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! odpowiadam z całą mocą i stanowczością, na jaką mnie stać! :)

      Usuń
  8. Nie byłam przekonana do tej książki, ale po Twojej recenzji zmieniłam zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy! Jestem pewna, że się nie rozczarujesz, książka jest obłędna!

      Usuń
  9. Piękna recenzja! Z niecierpliwością czekam aż sama zabiorę się za lekturę ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Apokalipsa spowodowana wyginięciem pszczół? Zgadzam się, że to brzmi nieco niepoważnie, ale słyszałam już, że wcale nie jest to zjawisko, które powinno być bagatelizowane. Nie wiem natomiast czy sięgnę po książkę, bo przyznam, że obawiam się tego spokojnego rytmu narracji. Muszę jeszcze pomyśleć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczego się nie obawiaj, tylko sięgaj śmiało! Od książki oderwać się nie można ;)

      Usuń
  11. Już kilka razy mignęła mi okładka tej książki i wydawała mi się intrygująca, lecz nie czytałam opisów i nie myślałam, że to swoiste "apo"... W sumie trzeba będzie sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej! O tej książce nie da się po prostu powiedzieć nic negatywnego! ;)

      Usuń
  12. Zaczęłam ją wczoraj wieczorem, mam nadzieję, ze wyrwie mnie z czytelniczego marazmu, zapowiada się naprawdę świetnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noo, jeśli cokolwiek jest w stanie wyrwać z czytelniczej niemocy, to na pewno ta właśnie książka! ;)

      Usuń
  13. Wczoraj skończyłam czytać. I jestem tą książką oczarowana. Snuje historie cudowną, nieprawdopodobną, ale jednocześnie niesamowicie realną... Bo pszczoły to stworzenia bardzo pożyteczne. Nie należy się ich bać ani zabijać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! Inną kwestią jest to, że po lekturze zaczęłam zwracać większą uwagę na pszczoły... rzeczywiście, nawet na ukwieconej łące jest ich bardzo mało. To zwyczajnie przykre, żeby nie powiedzieć niepokojące :(

      Usuń
  14. Czytałam i ogromnie mi się podobała! "Historia pszczół" to naprawdę piękna, rewelacyjna powieść... Szczerze mówiąc nie myślałam, że spodoba mi się tak bardzo, że wywrze na mnie tak ogromne wrażenie. A jednak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, miałam podobnie! Lektura mnie dosłownie oczarowała, a nie zapowiadała się aż tak rewelacyjnie ;)

      Usuń
  15. Nie doceniłam chyba potencjału tej powieści, opis niespecjalnie mnie zainteresował, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, ale widzę, że jednak warto po niąsięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ pięknie o tej książce napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dziękuję :)
      Jednak cały czas mam wrażenie, że niedostatecznie wyraziłam swój zachwyt ;)

      Usuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.