Tytuł: "Uczone siostry. Rodzinna historia Marii i Broni Skłodowskich"
Wydawnictwo: Dolnośląskie, 2016
Ilość stron: 232
Okładka: twarda
Maria Skłodowska-Curie
bezsprzecznie zalicza się do ścisłej czołówki najwybitniejszych naukowców w
dziejach. Jej droga na szczyt była wyjątkowo wyboista i mozolna, wymagająca
nieprzeciętnego hartu ducha, determinacji, uporu, no i błyskotliwego umysłu.
Sukces tej niepozornej, skromnej kobiety i cudzoziemki w mizoginicznych i
ksenofobicznych realiach Europy przełomu XIX i XX wieku, w hermetycznym,
zdominowanym przez mężczyzn świecie nauki, jest tym bardziej spektakularny:
jako pierwsza kobieta w historii została profesorem Sorbony, była pierwszą
przedstawicielką płci pięknej i jedynym dotychczas naukowcem, który zdobył
Nagrodę Nobla z dwóch różnych dziedzin naukowych. Maria jest również jedyną
noblistką, której córka także otrzymała to wyróżnienie oraz jedyną kobietą,
którą w uznaniu zasług pochowano w paryskim Panteonie.
Osiągnięcia i dokonania
Marii Skłodowskiej-Curie są tym bardziej imponujące, że zawdzięczać je może
tylko i wyłącznie sobie, własnej ciężkiej pracy i genialnemu umysłowi.
Czy jednak aby na pewno?
Czy to, kim się stała, było zasługą tylko jej charakteru, zdolności i
tytanicznej pracy? Przecież nawet najwybitniejsze umysły nie żyją w oderwaniu
od świata, a pozostają w relacjach z innymi ludźmi, którzy ich wspierają,
dopingują, mobilizują, dzielą z nimi radości i smutki, stanowią oparcie, są
pociechą, trwają przy nich mimo wszystko.
Dla Marii taką ostoją była jej starsza siostra, Bronisława. Więź, jaka
je łączyła, była niezwykle silna, głęboka, intymna, manifestowała się w życiu
sióstr na wiele różnych sposobów. Co
więcej - jedna drugiej stwarzała możliwości uczynienia z nauki swojego zawodu,
wywierały wzajemny wpływ na swój rozwój - intelektualny i zawodowy; choć losy
sióstr potoczyły się zgoła inaczej, Bronia również ukończyła Sorbonę, robiła
karierę w podobnych warunkach, tyle że nie otrzymała Nagrody Nobla i nikt nie
zajął się retrospektywnie jej biografią. Owszem, w biografiach Marii zwraca
uwagę, jak wielką rolę odgrywała w jej życiu Bronia, choć być może nie jest to
aspekt, nad którym jakoś szczególnie się pochylano. Niedopatrzenie to
postanowiła naprawić francuska dziennikarka, historyczka i eseistka,
absolwentka paryskiej Sorbony - Natacha Henry. W swojej książce opowiada o
życiu obu sióstr, kładąc nacisk na to, jak wyglądały ich wzajemne relacje, jak
dzieliły ze sobą wszystko: zawodowe ambicje, trudne życiowe doświadczenia,
chwile doniosłe, radosne i dramatyczne. Ta książka to coś więcej niż publikacja
ukazująca losy wielkiej uczonej przez pryzmat jej stosunków z siostrą - to
książka, której zarówno Maria jak i Bronisława są równoprawnymi bohaterkami.
Natacha Henry snuje
opowieść o losach sióstr Skłodowskich, początkowo koncentrując się na domu
rodzinnym i wychowaniu w duchu pozytywistycznym oraz zgodnie z humanistycznymi
zasadami wyznawanymi przez rodziców, a następnie profesorów Uniwersytetu
Latającego, które były tak bliskie obu kobietom przez całe życie. Inteligentne,
utalentowane, marzące o dalszej edukacji i zdobywaniu wiedzy dziewczęta zawarły
między sobą umowę: starsza Bronia wyjedzie studiować medycynę na Sorbonie,
podczas gdy Maria będzie pracować w kraju na jej utrzymanie. Po zakończeniu
studiów to Bronia miałaby wspierać finansowo uczącą się siostrę. Taki właśnie
był początek niezwykłej historii, która przyniosła jednej z sióstr tytuł
doktora medycyny i sławę współzałożycielki najsłynniejszego i
najnowocześniejszego sanatorium na ziemiach polskich, drugiej zaś – profesurę
na Sorbonie oraz dwie Nagrody Nobla. Ich wspólnym, trwałym dziełem będzie
powołanie do istnienia Instytutu Radowego w Warszawie.
Nie będę to
streszczać biografii obu sióstr, bo po
pierwsze mija się to z celem, po drugie fakty te są ogólnodostępne i pewnie
większości czytelników dobrze znane.
Dość powiedzieć, że autorka intrygująco, ciekawie, przykładając dużą
wagę do chronologii i z dbałością o szczegóły, snuje opowieść o życiu tych
niezwykłych kobiet. Dwa wątki to biegną równolegle, to przeplatają się ze sobą,
to znów oddalają od siebie, ale nigdy nie tracą ze sobą kontaktu – i to właśnie
zwraca uwagę w książce Natachy Henry, nieoczekiwanie porusza – i wzrusza.
Nieunikniona refleksja, jaka pojawia się w trakcie lektury, stawia pytanie o
to, czy losy wielkiej uczonej potoczyłyby się tak samo, gdyby w jej życiu
zabrakło obecności i nieustannego wsparcia – duchowego i materialnego –
starszej siostry? Czy to możliwe, że Maria zostałaby guwernantką, gdyby po
nieszczęśliwej historii miłosnej z Kazimierzem Żorawskim to właśnie Bronia nie
wyciągnęła jej z depresji, nie przypomniała o dawnych planach, marzeniach i
ambicjach, nie zmobilizowała do walki, do dążenia do celu? Czy gdyby nie to,
Maria nigdy nie wyjechałaby do Paryża, nie podjęła studiów na Sorbonie, nie
poznała Piotra Curie, nie odkryłaby radioaktywności i nie otrzymała dwukrotnie
Nagrody Nobla? Przyznaję, to dość karkołomna i kontrowersyjna myśl, ale nie aż
tak niedorzeczna, jak mogłoby wydawać. Rola Broni w życiu Marii jest nie do
przecenienia; to ona pomagała jej dojść do siebie po przedwczesnej i tragicznej
śmierci Piotra, stała za nią murem w czasie głośnego skandalu z Paulem
Langevinem, choć nie było to dla niej łatwe, gdyż w tym czasie ona też była
zdradzaną żoną. Z kolei gdyby nie pomoc Marii, Bronia pewnie nie zrobiłaby
kariery jako jedna z pierwszych kobiet lekarzy i nie otworzyła, wraz z mężem,
Kazimierzem Dłuskim, najlepszego na ziemiach polskich sanatorium. To wsparcie
Marii pomogło Broni podnieść się po samobójczej śmierci córki Heleny, a później
również męża. A gdyby nie zaangażowanie Broni, czy w ogóle powstałby i mógł
podjąć działalność Instytut Radowy?
Bardzo prawdopodobne jest,
że siostry Skłodowskie osiągnęłyby swoje cele i bez wzajemnego wsparcia, w
końcu ani talentu, ani determinacji żadnej z nich nie brakowało, jednak to, jak
wiele sobie nawzajem zawdzięczały, pozostaje faktem nie do przecenienia.
Wierzyły w te same ideały, miały wspólne cele, nieustannie wspierały się w
drodze do ich realizacji, mogły liczyć na siebie w każdej sytuacji. Współpraca
na gruncie zawodowym, uczuciowa i emocjonalna bliskość, pełne zrozumienie i
realne wsparcie – dziwnie, ale i wspaniale jest móc odkryć taki rys w biografii
naszej wielkiej, pomnikowej uczonej. Niesamowite jest to, że Natacha Henry
skupia się tylko i wyłącznie na faktach – choć sympatia autorki dla noblistki
jest czytelna – nie doszukuje się czegoś, czego nie ma i nie koloryzuje – i
właśnie najbardziej wzrusza to, że ślady głębokiej i mocnej więzi łączącej obie
siostry są tak wyraźne, niezależnie czy mówimy o fragmentach korespondencji
(Marii i Broni, ale także ich rodziny i przyjaciół), wspomnieniach czy
biografiach. W każdym ze źródeł składających się na bogatą bibliografię
zgromadzoną przez Henry zwraca uwagę to, jak wiele siostry łączyło.
Można się zastanawiać, jak
potoczyłyby się losy Marii i Broni, gdyby każda z nich musiała zmagać się z
życiem bez wsparcia tej drugiej, faktem jednak pozostaje to, na co zwraca uwagę
francuska pisarka: jak ogromny wpływ wywarły nawzajem na swoje życie oraz jak
wiele razem osiągnęły – czego namacalnym dowodem jest chociażby dzisiejsze
warszawskie Centrum Onkologii.
Powstało wiele publikacji
na temat życia naszej sławnej uczonej – biografii, zbiorów korespondencji czy
wspomnień najbliższych. Swego czasu polecałam książkę Maria Skłodowska-Curie i
jej córki autorstwa Shelley Emling, która pozwalała spojrzeć na sylwetkę i
dokonania noblistki przez pryzmat jej relacji z córkami. Teraz chciałabym
gorąco zachęcić Was do lektury książki ukazującej wyjątkową więź łączącą Marię
ze starszą siostrą, do zapoznania się z publikacją, która, analizując każdy
aspekt ich wspólnej historii, daje możliwość ujrzenia tej wybitnej kobiety –
naukowca w zupełnie innym, niż przywykliśmy, świetle, jak również bliższego poznania
jej równie niezwykłej siostry. Warto sięgnąć po książkę Natachy Henry, pozwolić
przemówić dwóm niesamowitym kobietom, które przebojem i głównymi drzwiami
weszły w wiek XX.
Moja ocena: 4/5
recenzja napisana dla portalu DużeKa ;) |
Mnie zachęciłaś:)
OdpowiedzUsuńBo jestem pewna, że to lektura dla Ciebie 😊
Usuńa tak zniechęcałaś, a ja chcę!
OdpowiedzUsuńA bo początek był bardzo taki sobie - kiedy obcokrajowiec pisze o zaborach, dla Polaka brzmi to strasznie nieporadnie i naiwnie. Ale potem jest już okej 😀
UsuńZ twarzy są do siebie podobne. :) O Marii wiem sporo, ale o Broni, niestety, niemal nic. Pewnie nie tylko ja... W kolejce do czytania mam „Opowieść o Blanche i Marie” P.O. Enquista. To też o Marii Skłodowskiej-Curie. Ciekawa jestem, co szwedzki autor ma na ten temat do powiedzenia.
OdpowiedzUsuńO widzisz, dzięki za polecankę, jestem ciekawa jak ta książka wypadnie na tle innych, z którymi miałam do czynienia ☺
UsuńLubię takie historie :)
OdpowiedzUsuńJa również bardzo lubię czytać o intrygujących i odważnych kobietach, które wyprzedziły swoje czasy 😊
UsuńNie wiedziałam o istnieniu tej książki ;)
OdpowiedzUsuńAle myślę, że to nie dla mnie.
No cóż :P
Usuń