czwartek, 3 listopada 2016

"Uczone siostry. Rodzinna historia Marii i Broni Skłodowskich"

Autor: Natacha Henry
Tytuł: "Uczone siostry. Rodzinna historia Marii i Broni Skłodowskich"
Wydawnictwo: Dolnośląskie, 2016
Ilość stron: 232
Okładka: twarda

Maria Skłodowska-Curie bezsprzecznie zalicza się do ścisłej czołówki najwybitniejszych naukowców w dziejach. Jej droga na szczyt była wyjątkowo wyboista i mozolna, wymagająca nieprzeciętnego hartu ducha, determinacji, uporu, no i błyskotliwego umysłu. Sukces tej niepozornej, skromnej kobiety i cudzoziemki w mizoginicznych i ksenofobicznych realiach Europy przełomu XIX i XX wieku, w hermetycznym, zdominowanym przez mężczyzn świecie nauki, jest tym bardziej spektakularny: jako pierwsza kobieta w historii została profesorem Sorbony, była pierwszą przedstawicielką płci pięknej i jedynym dotychczas naukowcem, który zdobył Nagrodę Nobla z dwóch różnych dziedzin naukowych. Maria jest również jedyną noblistką, której córka także otrzymała to wyróżnienie oraz jedyną kobietą, którą w uznaniu zasług pochowano w paryskim Panteonie.
Osiągnięcia i dokonania Marii Skłodowskiej-Curie są tym bardziej imponujące, że zawdzięczać je może tylko i wyłącznie sobie, własnej ciężkiej pracy i genialnemu umysłowi.

Czy jednak aby na pewno? Czy to, kim się stała, było zasługą tylko jej charakteru, zdolności i tytanicznej pracy? Przecież nawet najwybitniejsze umysły nie żyją w oderwaniu od świata, a pozostają w relacjach z innymi ludźmi, którzy ich wspierają, dopingują, mobilizują, dzielą z nimi radości i smutki, stanowią oparcie, są pociechą, trwają przy nich mimo wszystko.  Dla Marii taką ostoją była jej starsza siostra, Bronisława. Więź, jaka je łączyła, była niezwykle silna, głęboka, intymna, manifestowała się w życiu sióstr na wiele różnych sposobów.  Co więcej - jedna drugiej stwarzała możliwości uczynienia z nauki swojego zawodu, wywierały wzajemny wpływ na swój rozwój - intelektualny i zawodowy; choć losy sióstr potoczyły się zgoła inaczej, Bronia również ukończyła Sorbonę, robiła karierę w podobnych warunkach, tyle że nie otrzymała Nagrody Nobla i nikt nie zajął się retrospektywnie jej biografią. Owszem, w biografiach Marii zwraca uwagę, jak wielką rolę odgrywała w jej życiu Bronia, choć być może nie jest to aspekt, nad którym jakoś szczególnie się pochylano. Niedopatrzenie to postanowiła naprawić francuska dziennikarka, historyczka i eseistka, absolwentka paryskiej Sorbony - Natacha Henry. W swojej książce opowiada o życiu obu sióstr, kładąc nacisk na to, jak wyglądały ich wzajemne relacje, jak dzieliły ze sobą wszystko: zawodowe ambicje, trudne życiowe doświadczenia, chwile doniosłe, radosne i dramatyczne. Ta książka to coś więcej niż publikacja ukazująca losy wielkiej uczonej przez pryzmat jej stosunków z siostrą - to książka, której zarówno Maria jak i Bronisława są równoprawnymi bohaterkami.

Natacha Henry snuje opowieść o losach sióstr Skłodowskich, początkowo koncentrując się na domu rodzinnym i wychowaniu w duchu pozytywistycznym oraz zgodnie z humanistycznymi zasadami wyznawanymi przez rodziców, a następnie profesorów Uniwersytetu Latającego, które były tak bliskie obu kobietom przez całe życie. Inteligentne, utalentowane, marzące o dalszej edukacji i zdobywaniu wiedzy dziewczęta zawarły między sobą umowę: starsza Bronia wyjedzie studiować medycynę na Sorbonie, podczas gdy Maria będzie pracować w kraju na jej utrzymanie. Po zakończeniu studiów to Bronia miałaby wspierać finansowo uczącą się siostrę. Taki właśnie był początek niezwykłej historii, która przyniosła jednej z sióstr tytuł doktora medycyny i sławę współzałożycielki najsłynniejszego i najnowocześniejszego sanatorium na ziemiach polskich, drugiej zaś – profesurę na Sorbonie oraz dwie Nagrody Nobla. Ich wspólnym, trwałym dziełem będzie powołanie do istnienia Instytutu Radowego w Warszawie.

Nie będę to streszczać  biografii obu sióstr, bo po pierwsze mija się to z celem, po drugie fakty te są ogólnodostępne i pewnie większości czytelników dobrze znane.  Dość powiedzieć, że autorka intrygująco, ciekawie, przykładając dużą wagę do chronologii i z dbałością o szczegóły, snuje opowieść o życiu tych niezwykłych kobiet. Dwa wątki to biegną równolegle, to przeplatają się ze sobą, to znów oddalają od siebie, ale nigdy nie tracą ze sobą kontaktu – i to właśnie zwraca uwagę w książce Natachy Henry, nieoczekiwanie porusza – i wzrusza. Nieunikniona refleksja, jaka pojawia się w trakcie lektury, stawia pytanie o to, czy losy wielkiej uczonej potoczyłyby się tak samo, gdyby w jej życiu zabrakło obecności i nieustannego wsparcia – duchowego i materialnego – starszej siostry? Czy to możliwe, że Maria zostałaby guwernantką, gdyby po nieszczęśliwej historii miłosnej z Kazimierzem Żorawskim to właśnie Bronia nie wyciągnęła jej z depresji, nie przypomniała o dawnych planach, marzeniach i ambicjach, nie zmobilizowała do walki, do dążenia do celu? Czy gdyby nie to, Maria nigdy nie wyjechałaby do Paryża, nie podjęła studiów na Sorbonie, nie poznała Piotra Curie, nie odkryłaby radioaktywności i nie otrzymała dwukrotnie Nagrody Nobla? Przyznaję, to dość karkołomna i kontrowersyjna myśl, ale nie aż tak niedorzeczna, jak mogłoby wydawać. Rola Broni w życiu Marii jest nie do przecenienia; to ona pomagała jej dojść do siebie po przedwczesnej i tragicznej śmierci Piotra, stała za nią murem w czasie głośnego skandalu z Paulem Langevinem, choć nie było to dla niej łatwe, gdyż w tym czasie ona też była zdradzaną żoną. Z kolei gdyby nie pomoc Marii, Bronia pewnie nie zrobiłaby kariery jako jedna z pierwszych kobiet lekarzy i nie otworzyła, wraz z mężem, Kazimierzem Dłuskim, najlepszego na ziemiach polskich sanatorium. To wsparcie Marii pomogło Broni podnieść się po samobójczej śmierci córki Heleny, a później również męża. A gdyby nie zaangażowanie Broni, czy w ogóle powstałby i mógł podjąć działalność Instytut Radowy?

Bardzo prawdopodobne jest, że siostry Skłodowskie osiągnęłyby swoje cele i bez wzajemnego wsparcia, w końcu ani talentu, ani determinacji żadnej z nich nie brakowało, jednak to, jak wiele sobie nawzajem zawdzięczały, pozostaje faktem nie do przecenienia. Wierzyły w te same ideały, miały wspólne cele, nieustannie wspierały się w drodze do ich realizacji, mogły liczyć na siebie w każdej sytuacji. Współpraca na gruncie zawodowym, uczuciowa i emocjonalna bliskość, pełne zrozumienie i realne wsparcie – dziwnie, ale i wspaniale jest móc odkryć taki rys w biografii naszej wielkiej, pomnikowej uczonej. Niesamowite jest to, że Natacha Henry skupia się tylko i wyłącznie na faktach – choć sympatia autorki dla noblistki jest czytelna – nie doszukuje się czegoś, czego nie ma i nie koloryzuje – i właśnie najbardziej wzrusza to, że ślady głębokiej i mocnej więzi łączącej obie siostry są tak wyraźne, niezależnie czy mówimy o fragmentach korespondencji (Marii i Broni, ale także ich rodziny i przyjaciół), wspomnieniach czy biografiach. W każdym ze źródeł składających się na bogatą bibliografię zgromadzoną przez Henry zwraca uwagę to, jak wiele siostry łączyło.

Można się zastanawiać, jak potoczyłyby się losy Marii i Broni, gdyby każda z nich musiała zmagać się z życiem bez wsparcia tej drugiej, faktem jednak pozostaje to, na co zwraca uwagę francuska pisarka: jak ogromny wpływ wywarły nawzajem na swoje życie oraz jak wiele razem osiągnęły – czego namacalnym dowodem jest chociażby dzisiejsze warszawskie Centrum Onkologii.

Powstało wiele publikacji na temat życia naszej sławnej uczonej – biografii, zbiorów korespondencji czy wspomnień najbliższych. Swego czasu polecałam książkę Maria Skłodowska-Curie i jej córki autorstwa Shelley Emling, która pozwalała spojrzeć na sylwetkę i dokonania noblistki przez pryzmat jej relacji z córkami. Teraz chciałabym gorąco zachęcić Was do lektury książki ukazującej wyjątkową więź łączącą Marię ze starszą siostrą, do zapoznania się z publikacją, która, analizując każdy aspekt ich wspólnej historii, daje możliwość ujrzenia tej wybitnej kobiety – naukowca w zupełnie innym, niż przywykliśmy, świetle, jak również bliższego poznania jej równie niezwykłej siostry. Warto sięgnąć po książkę Natachy Henry, pozwolić przemówić dwóm niesamowitym kobietom, które przebojem i głównymi drzwiami weszły w wiek XX.

Moja ocena: 4/5


recenzja napisana dla portalu DużeKa ;)

10 komentarzy:

  1. a tak zniechęcałaś, a ja chcę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo początek był bardzo taki sobie - kiedy obcokrajowiec pisze o zaborach, dla Polaka brzmi to strasznie nieporadnie i naiwnie. Ale potem jest już okej 😀

      Usuń
  2. Z twarzy są do siebie podobne. :) O Marii wiem sporo, ale o Broni, niestety, niemal nic. Pewnie nie tylko ja... W kolejce do czytania mam „Opowieść o Blanche i Marie” P.O. Enquista. To też o Marii Skłodowskiej-Curie. Ciekawa jestem, co szwedzki autor ma na ten temat do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, dzięki za polecankę, jestem ciekawa jak ta książka wypadnie na tle innych, z którymi miałam do czynienia ☺

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo lubię czytać o intrygujących i odważnych kobietach, które wyprzedziły swoje czasy 😊

      Usuń
  4. Nie wiedziałam o istnieniu tej książki ;)
    Ale myślę, że to nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.