Tytuł: "Mędrzec kaźni"
Wydawnictwo: Mg, 2016
Ilość stron: 135
Okładka: twarda
Kara śmierci - jej istota, słuszność, zasadność, jej
moralny, filozoficzny i prawny wymiar to jedna z tych kwestii, która jest
przedmiotem niesłabnących, gorących dyskusji podejmowanych tak przez zwykłych
ludzi, jak i szanowane autorytety różnych dziedzin nauki. Jest w stanie
wyzwolić ogromne emocje, zburzyć spokój sumienia i wywołać moralny niepokój lub
uwierać niczym kamyk w bucie, ale nigdy nie pozostawia obojętnym. Popycha do niewygodnych często rozważań na temat
natury człowieka, zagadnień winy, kary i zemsty, wartości ludzkiego życia,
sensu dobra i zła; zgłębianie tych fundamentalnych kwestii w kontekście kary
głównej prowadzi do wniosków lub chociaż ociera się o problematykę społecznej
hipokryzji, ludzkiego zamiłowania do bestialstwa, sankcjonowania i dawania
przyzwolenia na zabijanie cudzymi rękoma, pozwalając zachować przekonanie o
własnej prawości, sprawiedliwości, odciążającej sumienie moralnej wyższości nad
skazanym. Kozłem ofiarnym społeczeństwa jest w tym przypadku kat. I to właśnie
on jest jednym z dwóch głównych bohaterów książki Tomasza Kowalskiego, który na
nieco ponad 130 stronach podejmuje głos w dyskusji na temat kary śmierci,
społecznego przyzwolenia na zabijanie w majestacie prawa, odzwierciedlającego
najciemniejszą stronę ludzkiej natury - a wszystko to przy użyciu oszczędnych
środków wyrazu, pozwalających zamknąć bogactwo treści w lapidarnej, ascetycznej
formie, co pozwala czytelnikowi skoncentrować się na istocie rzeczy.
Fabuła Mędrca kaźni to w przeważającej
części dialog dwóch bohaterów: emerytowanego paryskiego kata Thierry'ego
Jakoba, mającego na swym konie blisko czterysta publicznych egzekucji i
młodego, ambitnego amerykańskiego dziennikarza Stevena Mulforda, oddelegowanego
przez szefa do przeprowadzenia wywiadu z przedstawicielem krwawej profesji.
Młody człowiek ma w głowie dokładny scenariusz rozmowy, wie, czego chce - a
marzy mu się reportaż, który stanie się motorem napędowym jego kariery i
przyniesie sławę. Liczy na to, że wywiad z katem zaspokoi gusta czytelników,
ich potrzebę makabry, sensacji i grozy; rzeczywistość jednak szybko weryfikuje
jego plany. Mulford niemal z miejsca traci kontrolę nad rozmową i orientuje
się, że to nie on rozdaje karty, zaś miły, dystyngowany, budzący zaufanie
starszy pan wciąga go w filozoficzną dysputę na temat kary śmierci, zaś jego
celem nie jest schlebianie gustom gawiedzi, a obudzenie ludzkich sumień.
Dziennikarz uświadamia sobie, że nie docenił swego rozmówcy, który zaczyna mu
jawić się jako ktoś w rodzaju szalonego wizjonera, filozofa - humanisty,
wytrawnego, intelektualnego gracza, zmuszającego Mulforda do weryfikacji swoich
poglądów i spojrzenia na fundamentalne kwestie z innej niż dotychczas perspektywy.
Thierry Jakob zaczyna go fascynować, niepokoić, wreszcie przerażać - aż do
spektakularnego, budzącego grozę finału, który na zawsze zmieni jego
postrzeganie świata.
Kameralna sceneria, w jakiej toczy się akcja, a
raczej odbywa rozmowa, gęstniejąca z każdą chwilą atmosfera, poczucie
nieokreślonego zagrożenia i nieuchronnie nadciągającej katastrofy, obrót, jaki
przybiera rozmowa i sama jej treść, tworzą niesamowity klimat, udzielający się
czytelnikowi. Konfrontacja przedstawiciela społeczeństwa wyznającego proste,
surowe zasady, nie kwestionującego obowiązującego prawa i nie zagłębiającego
się na co dzień w moralne i filozoficzne aspekty kary śmierci, lecz bezwzględnie
i bezwarunkowo uznającego jej słuszność jako warunku społecznego ładu i sprawiedliwości,
przekonanego o własnej nieomylności i mądrości, pławiącego się w
samozadowoleniu i poczuciu moralnej wyższości nad skazanym z kozłem ofiarnym
tegoż społeczeństwa, robi ogromne wrażenie i prowokuje czytelnika do
weryfikacji własnego stanowiska w poruszanej kwestii. Dziennikarz, w obliczu
argumentów kata, traci pewność siebie i przekonanie o słuszności własnych
poglądów - powoli zaczyna przejmować punkt widzenia swego oponenta. Celem
starszego pana jest poruszenie ludzkich sumień, uświadomienie społeczeństwu
toczącej go hipokryzji, opierającej się na zabijaniu cudzymi rękoma, rękoma
kata, w imieniu ogółu. To kat zaspokaja potrzebę bestialstwa, ludzkiego
zamiłowania do zabijania i zadawania bólu i cierpienia innym, brutalnego odwetu
bez konsekwencji, by pozostali mogli nadal udawać cywilizowanych, poczciwych,
sprawiedliwych - bo przecież prawo zwalnia od odpowiedzialności za zabicie
skazanego.
Czy morderca ma prawo do życia? Czy jego życie ma tę
samą wartość, co życie niewinnego człowieka? Komu o tym sądzić? Zdaniem Jakoba
każdy członek społeczeństwa dającego przyzwolenie na karę śmierci - sam staje
się oprawcą, staje w jednym szeregu ze zbrodniarzem, jednocześnie deklarując
przecież poszanowanie dla ludzkiego życia i działanie w imię sprawiedliwości. Śmierć nie jest karą,
nie chroni społeczeństwa, ale jest usankcjonowanym prawem aktem zemsty bez
następstw, wyrazem hipokryzji społeczeństwa skłaniającego się do poszukiwania
rozwiązań pozornie najprostszych, nawet kosztem stania się zbrodniarzem, a
jednak bez obciążania własnego sumienia.
Dramat, jaki rozgrywa się na scenie paryskiego
mieszkania kata, jest nim dosłownie i w przenośni. Akcja ograniczona została do
minimum, opiera się na dialogu poruszającym fundamentalne kwestie moralno -
filozoficzne, na które trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Sam autor
powstrzymuje się od tego, przedstawiając argumenty obu stron sporu, które
jednak zredukowane zostały do tych najbardziej powszechnych, znanych doskonale
każdemu, kto choć raz w życiu zastanawiał się nad kwestią kary głównej.
Kowalski daje co prawda bodziec do takich rozważań, lecz raczej ślizga się po
powierzchni niż zgłębia temat; zakres omawianych zagadnień jest dość szeroki -
od historii gilotyny i obowiązków kata po refleksje dotyczące natury człowieka
i społeczeństwa, sensu dobra i zła, istnienia siły wyższej, wartości ludzkiego
życia - wiele kwestii, wartych bliższej i głębszej analizy zostało ledwie
zasygnalizowanych, potraktowanych powierzchownie, acz ubranych w zgrabne,
lekkie słowa, dzięki czemu łatwiej zapadają w pamięć, prowokują do własnych
przemyśleń, weryfikacji dotychczasowego stanowiska, a być może nawet
przewartościowania wartości.
Mędrzec kaźni nie jest lekturą specjalnie
szokującą, nowatorską czy spektakularną - no, chyba, że za taką uznamy książkę
zawierającą treści prowokujące do myślenia o tematach niewygodnych, trudnych,
niejednoznacznych, budzących moralny niepokój i ludzkie sumienie, wyrywające
nas z marazmu i samozadowolenia, a taki
zdaje się cel przyświecał autorowi. Nie nazwałabym książki Tomasza Kowalskiego
moralitetem, choć mam wrażenie, że Mędrzec kaźni wykazuje ku temu
pewne inklinacje, jednak zbyt powierzchowne ujęcie tematu skłania raczej do
nazwania go jego próbką czy szkicem. Nie umniejsza to jednak wartości
publikacji - pobudza do myślenia, inspiruje, prowokuje do zmierzenia się z tak
niebywale złożoną tematyką, jaką jest kara śmierci i wszystkie inne kwestie,
które się z nią wiążą, niepokoi, porusza, wymaga. A to naprawdę sporo.
Moja ocena: 4/5
recenzja napisana dla portalu DużeKa ;) |
Sama nie wiem czy zabierać się za tę książkę. Z jednej strony chętnie pogimnastykuję umysł śledząc rozmowę i zapewne ustosunkowując się do argumentów obu stron. Ale z drugiej, szkoda, że pewne wątki są tylko zasygnalizowane, a nie rozwinięte. Zastanowię się jeszcze.
OdpowiedzUsuńWiesz, to wszystko jest podane w lżejszej formie, śledzisz po prostu rozmowę, a właściwie intelektualną grę dwóch oponentów - trzyma w napięciu i zapada w pamięć, myślę, że spodobałoby Ci się ;)
UsuńTakie książki dają mocnego kopa do refleksji.
OdpowiedzUsuńOj tak, ta z pewnością do takich lektur należy ;)
UsuńTemat intrygujący, ale szczerze mówiąc, nie jestem do końca przekonana, czy taka forma by mi podeszła. Przynajmniej obecnielepiej odnajduję się w innych klimatach...
OdpowiedzUsuńRozumiem ;) Gdybyś kiedyś czuła potrzebę sięgnięcia po ciekawie, przystępnie i w miarę lekko podaną opowieść skłaniającą do refleksji o kwestiach fundamentalnych, to polecam ;)
UsuńBędę pamiętać :)
Usuń