Tytuł: "Królewska heretyczka"
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka, 2016
Ilość stron: 911
Okładka: zintegrowana
Postać Elżbiety I Tudor, jej burzliwe losy i
czterdziestoczteroletni okres rządów, który zapewnił i ugruntował dominującą
pozycję Anglii na kontynencie oraz dał nazwę epoce określanej mianem Złotego
Wieku, od lat stanowią przedmiot fascynacji twórców literackich i filmowych -
wystarczy wspomnieć powieści Philippy Gregory czy Christophera Gortnera lub
obraz Shekhara Kapura Elżbieta: Złoty wiek z Kate Blanchett w roli
głównej. Nie dziwi fakt, że córka Henryka VIII i Anny Boleyn wciąż intryguje;
biorąc pod uwagę realia XVI-wiecznej Europy nieustannie zdumiewa, że krajem
mogła rządzić kobieta - nie zza pleców męża czy syna, jako regentka (przykładem
niech będzie potężna Katarzyna Medycejska sprawująca władzę w imieniu swoich
synów, kolejnych królów Francji), ale jako namaszczona królowa, samodzielna
władczyni - i to rządzić tak, by okres jej panowania przeszedł do historii jako
czas potęgi i dobrobytu, odnosząc spektakularne sukcesy w dziedzinie zarezerwowanej
i zdominowanej przez mężczyzn.
Wydawać by się mogło, że postać Elżbiety I
przeanalizowano pod każdym możliwym kątem, że do charakterystyki jej osobowości
i rządów nie można już wnieść niczego nowego czy też spojrzeć na nie z innej
perspektywy. Aż tu nagle, w dodatku na naszym rodzimym podwórku, pojawia się
pisarka, która na dziewięciuset stronach opowiada o słynnej królowej na swój
własny sposób! Czyżby wyważała otwarte drzwi? Co odkrywczego można jeszcze
powiedzieć na temat Królowej - Dziewicy? Przyznam, że podchodziłam do Królewskiej heretyczki z obawą, mając w głowie obraz ukształtowany
i ugruntowany dzięki obcowaniu ze znakomitą prozą Philippy Gregory i nie bardzo
miałam ochotę na nieustanne porównywanie doskonałej moim zdaniem wersji
brytyjskiej pisarki z propozycją Magdaleny Niedźwiedzkiej. Zaczęłam jednak lekturę
i co się okazało? Ze zdumieniem stwierdziłam, że polska autorka, poruszając się
rzecz jasna w ramach wyznaczonych przez historyczne fakty, kreśli portret angielskiej władczyni nie mniej
fascynujący i wiarygodny od tego, do którego przyzwyczaiła mnie Philippa
Gregory, a jednak pod pewnymi względami zupełnie inny, koncentrując się na jej relacjach z
otoczeniem, zwłaszcza z mężczyzną jej
życia - Robertem Dudleyem oraz najbliższymi współpracownikami: kanclerzem i
doradcą Williamem Cecilem oraz Francisem Walsinghamem, nie zapominając o
wpływie, jaki na osobowość Elżbiety i charakter rządów monarchini miał jej
ojciec, Henryk VIII.
W Królewskiej heretyczce polska pisarka skupia się
na okresie obejmującym mniej więcej piętnaście lat rządów Elżbiety I. Fabułę
rozpoczyna scena, w której królowa dowiaduje się o nagłej śmierci Amy Robsart,
żony swego faworyta Roberta Dudleya (1560), kończy zaś epizod ukazujący jej
reakcję na wieść o potajemnym ślubie
hrabiego Leicester ze swą znienawidzoną kuzynką, Lettice Knollys (1575). Te dwa
wydarzenia wyznaczające ramy powieści stanowią niejako zapowiedź głównej treści
książki lub też wskazują te aspekty biografii królowej, wokół których
koncentrować się będzie fabuła. Długoletnia, wieloznaczna relacja, czy też
raczej związek Elżbiety z Robertem Dudleyem, wszelkie jego odcienie, jak i
potencjalne oraz realne konsekwencje, miały ogromny wpływ na charakter rządów
władczyni i jej politykę. Uwzględnienie tego aspektu życia królowej, a
momentami wysuwanie go nawet na pierwszy plan, pozwoliło Magdalenie
Niedźwiedzkiej ukazać nieodrodną córę Henryka Tudora nie tylko jako dumną,
rządzącą twardą ręką i posiadającą ogromny autorytet monarchinię w królewskim
majestacie, ale również jako prawdziwą kobietę z krwi i kości, tęskniącą za miłością
ukochanego mężczyzny, targaną namiętnościami, miotaną niepewnością i
wątpliwościami właściwymi każdej zakochanej kobiecie. Co ważne – udało się
autorce harmonijnie połączyć te dwa wymiary osobowości bohaterki, dzięki czemu
postać Elżbiety cechuje głębia charakterologiczna, psychologiczny autentyzm i
wiarygodność historyczna.
Magdalena Niedźwiedzka ukazuje proces dojrzewania
Tudorówny do samodzielnych rządów w twardym i bezwzględnym świecie wielkiej
polityki zdominowanym przez mężczyzn. Czytelnik może prześledzić drogę, jaką
przeszła, a jest ona rzeczywiście imponująca, pełna wzlotów i upadków,
dramatycznych przeżyć, które odcisnęły piętno na jej psychice, jak śmierć
matki, odsunięcie przez ojca, pozbawienie tytułu księżniczki i należnych jej
praw, wygnanie z dala od dworu, uwięzienie w Tower i groźba śmierci za czasów
króciutkich rządów Jane Grey czy Marii Tudor. Przeżycia te zahartowały ją,
ukształtowały jej twardy charakter, nauczyły walczyć o swoje. Elżbieta
nieustannie i konsekwentnie podważała powszechnie panującą opinię, że będąc
kobietą jest niezdolna do samodzielnego sprawowania władzy; na każdym kroku
zmuszona była walczyć o swą niezależność z własnymi doradcami, parlamentem i
opinią publiczną, również na forum międzynarodowym i udowadniać, że jest godna
angielskiej korony, że trzeba się z nią liczyć, że w niczym nie ustępuje
mężczyznom: inteligencją, wykształceniem, zmysłem politycznym, ambicją,
bezwzględnością. Początkowo niedoświadczona, niepewna siebie monarchini
przeistoczyła się w dumną, upartą, hardą królową, zdolną trzymać w szachu
własną radę, przekonaną, że rządy kobiety ośmieszają kraj w oczach Europy, a
ona sama powinna wyjść za mąż, by to jej małżonek mógł kierować sprawami
królestwa, i rodzić dzieci, które zapewniłyby Tudorom ciągłość sukcesji. Pomimo
histerycznych ataków panów rady, których do szału doprowadzało, że rządzi nimi
kobieta, której nie mogą poskromić i nagiąć do własnej woli, Elżbieta była
skrycie i niechętnie podziwiana – imponował im jej hart ducha, odwaga,
sprytna polityka niezamężnej władczyni rosnącego w potęgę królestwa, na której
poślubienie mogli liczyć najpotężniejsi władcy Europy, co pozwalało trzymać ich
wszystkich w szachu, a królestwu rosnąć w siłę.
Magdalena Niedźwiedzka
porywająco ukazuje relacje monarchini z najbliższymi współpracownikami,
nieustanne intrygi, kłótnie, oskarżenia, plotki, próby sił, zawiązywanie się
sojuszy i zdrady – przytłaczającą codzienność na królewskim dworze, gdzie nikt
nie mógł być pewnym swej pozycji, lojalności dotychczasowego stronnika,
własnego życia. Pośrodku tego całego zgiełku – Elżbieta – twardo trzymająca
ster rządów, nieulegająca naciskom doradców i ambasadorów w kwestii
zamążpójścia, realizująca własną politykę, a przy tym przeraźliwie samotna,
niezrozumiana, łaknąca potwierdzenia własnej wartości, aprobaty dla swoich
działań, rozdarta między pragnieniem prawdziwej miłości, która nie mogła
znaleźć spełnienia, poczuciem obowiązku
względem własnego kraju i poddanych oraz nękana demonami przeszłości, które
miały tak ogromny wpływ na nią i charakter jej rządów. Ten aspekt powieści
wywarł na mnie największe wrażenie: sposób, w jaki polska autorka przedstawiła
postać Elżbiety, jej wewnętrzne rozdarcie, jej niespokojny, trudny charakter,
fascynującą osobowość. Mnóstwo w tym wszystkim bezgranicznej samotności i
niezrozumienia, tęsknoty za miłością,
niepewności co do siły i prawdziwości uczucia oraz intencji ukochanego,
lęku przed utratą niezależności i zdominowaniem przez mężczyznę, na co nie
mogła sobie pozwolić zarówno jako potężna władczyni, jak i dumna, przekonana o
swej wartości, silna kobieta, ostrzeżona przykładem swojej matki i kolejnych macoch, tracących życie w imię
królewskiego kaprysu oraz losem swej siostry Marii Tudor, która z miłości do
mężczyzny straciła szacunek poddanych, a w końcu i życie. Niedźwiedzka z
ogromnym wyczuciem ukazała wątpliwości i wewnętrzną walkę królowej o uczucie
mężczyzny, którego nie mogła do końca mieć, jej niejednoznaczny, silny, ale też
toksyczny związek z Robertem Dudleyem, niekończącą się próbę sił między nimi,
łączącą ich namiętność, ale i przywiązanie trwające do śmierci, całą gamę uczuć
– od niszczącej zazdrości, która zawiązywała życie królewskiemu faworytowi po
czułość, wyśmiewaną na dworze, świadczącą o słabości zakochanych. Niedźwiedzka
udowadnia, że związek królowej z hrabią Leicester był o wiele bardziej złożony
i skomplikowany, niż zwykło się go przedstawiać – jej wersja przekonuje
czytelnika niezwykłym prawdopodobieństwem psychologicznym, doskonale wpisującym
się w znane z historii fakty, co z pewnością znajdzie uznanie wśród
czytelników.
Odskocznią od głównego wątku Królewskiej heretyczki jest historia niejakiego Philipa Sieroty, postaci mocno tajemniczej, której
tożsamość czytelnik odkrywa wraz z rozwojem fabuły, związanej z grupą teatralną
Jamesa Burbage’a i środowiskiem aktorów. Wprowadzenie tej postaci dało autorce
możliwość ukazania odbiorcy szesnastowiecznego Londynu z perspektywy
przedstawicieli nizin społecznych, zwykłych poddanych – kontrast pomiędzy
wysublimowanym pięknem dzielnic arystokracji a siedliskami nędzy i bezprawia
największego wówczas miasta świata, jest oszałamiający. Autorka z polotem,
niezwykle plastycznie i obrazowo, wiernie i z dbałością o szczegóły, w sposób
intensywnie działający na wyobraźnię ukazała realia życia w tej europejskiej
metropolii, ale również społeczne nastroje towarzyszące rządom Królowej –
Dziewicy, co moim zdaniem jest jedną ze znaczniejszych wartości powieści. Poza
tym ogromnie przypadł mi do gustu wątek ukazujący początki teatru elżbietańskiego,
no i fantastyczne nawiązania do słynnego szekspirowskiego Otella. Może i
wątek Philipa Sieroty prowadzi donikąd, jednak daje wiele punktów wyjścia dla
innych historii, nie mniej intrygujących, składających się na charakterystykę
panowania Elżbiety Tudor w sposób mniej oczywisty, bardziej subtelny,
nienachalny, co ogromnie sobie cenię.
Porównanie powieści Magdaleny Niedźwiedzkiej do
twórczości Philippy Gregory nasuwa się samo, a skoro już o tym wspomniałam,
należałoby doprowadzić je do końca. Obie pisarki wykazały się nie lada
rzetelnością, dbałością o historyczne detale, wiernością źródłom historycznym,
a przy tym literackim polotem i lekkim piórem, którego można tylko
pozazdrościć. Dostojna, ciepła, tworząca królewski klimat proza Brytyjki, która
dosłownie skradła moje serce i stała się idealną odpowiedzią na moje
historyczno – literackie potrzeby oraz doskonale wpasowująca się w mój gust, od
dziś musi zrobić nieco miejsca dla twórczości innej autorki. Cechą charakterystyczną
stylu polskiej pisarki jest swoiste uwspółcześnienie, mniej ortodoksyjne
podejście do postaci bohaterów, używanego przez nich języka, przedstawienia
relacji międzyludzkich. Brzmi przerażająco, na szczęście ani charakterystyka
postaci, ani historyczne realia na tym nie tracą, wręcz przeciwnie: zyskują
nowy, świeży wymiar, pozwalają bardziej się wczuć w perypetie bohaterów,
utożsamić z nimi w stopniu dotąd nieosiągalnym, co jest mocno zaskakującym, ale
niezwykle przyjemnym doznaniem. Magdalena Niedźwiedzka z ogromnym wyczuciem i
zachowaniem idealnej równowagi między wiernością historycznym przekazom a
chęcią maksymalnego przybliżenia swoich bohaterów współczesnemu czytelnikowi, wciąga
nas w realia dawno minionego świata i losy swoich bohaterów tak dalece, że nie
sposób oderwać się od lektury, przestać żyć ich życiem po zakończeniu lektury.
Zarówno postaci pierwszo jak i drugoplanowe są tak pełne życia, tak autentyczne
w swoich emocjach, dylematach i wątpliwościach, tak prawdziwe i głęboko
ludzkie, że aż wierzyć się nie chce, że są owocem literackiego debiutu. Ogromną
wartością powieści polskiej autorki jest wyjątkowo udane połączenie wiernie i z
polotem odtworzonych historycznych realiów XVI-wiecznej Anglii z psychologiczną
głębią i autentyzmem postaci znanych z kart historii – mogę sobie tylko
wyobrazić, jak trudne było to zadanie: opowiedzieć dobrze znaną historię w
zupełnie inny sposób, być może odrobinę obrazoburczy, ale intrygujący,
przemawiający do wyobraźni, zapadający w pamięć, odnoszący się do
współczesności. Jestem zachwycona Królewską heretyczką, to jeden z
najlepszych debiutów, jakie kiedykolwiek czytałam. Gregory, Cherezińska,
Niedźwiedzka – w dowolnej kolejności – to od dziś moje ulubione autorki spod
szyldu beletrystyki historycznej.
Moja ocena: 5/5
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i s-ka :) |
Długi tekst i dobra analiza (:
OdpowiedzUsuńWiem, że porównań do Philippy Gregory nie da się uniknąć, ale mam czasem przewrotną ochotę nazwać Philippę "zagraniczną Niedźwiecką" (;
Dziękuję ^^
UsuńHah, dobre! Podoba mi się ten pomysł! :)
Wysoka ocena i świetna recenzja kuszą :)
OdpowiedzUsuńTaki też przyświecał mi cel. Bier i czytaj, warto! :)
UsuńKoniecznie książka do poznania, chcę poznać królową Elżbietę z innej perspektywy.
OdpowiedzUsuńTak zrób! Jestem bardzo ciekawa zdania innych czytelników! ^^
UsuńRecenzja wspaniała jak zawsze :) Czytałam powieść Gregory, więc też wydawało mi się, że jest tak dopracowana, że nie potrzeba historii napisanej przez kogoś innego. Ale jak widzę czasami nowe spojrzenie może być ożywcze :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak! Mam szczerą nadzieję, że Tobie również powieść Magdaleny Niedźwiedzkiej przypadnie do gustu ^^
UsuńCzyli jednak warto przeczytać, a w sumie trochę się obawiałam.
OdpowiedzUsuńNo ja tak samo, a bardzo sobie lekturę chwalę ;)
UsuńMam e-booka i być może nie sięgnę po tę powieść lada dzień, ale mam ją na uwadze! :)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Bardzo mnie to cieszy :)
UsuńŚwietna recenzja! A książka faktycznie b.dobra, czytało mi się ją niezwykle przyjemnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :*
UsuńCudnie się zapowiada, stęskniłam się już za Tudorami :)
OdpowiedzUsuńWcale mnie to nie dziwi :)
UsuńUff, no to dobrze, że ta pozycja się broni
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! :)
UsuńŚwietna recenzja, gratuluję! Elżbieta była wybitną postacią :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńByła, bez dwóch zdań ^^
Jak Ty pięknie piszesz, ech. Moje zdanie na temat ksiażki już znasz.
OdpowiedzUsuńA tak całkiem na marginesie - z czystej ciekawości sięgnęłabym po kolejną książkę autorki, zobaczyć, co tym razem wzięła na warsztat i napisała po swojemu.
Dziękuję :)
UsuńO tak, też jestem bardzo ciekawa! Postaci historyczne w nowym wymiarze - tego mi właśnie trzeba! ^^