czwartek, 2 stycznia 2014

"Pożegnanie z ojczyzną: rok 1793"

Autor: Renata Czarnecka
Tytuł: "Pożegnanie z ojczyzną: rok 1793"
Wydawnictwo: Świat Książki, 2011
Ilość stron: 463
Okładka: miękka

Osiemnastowieczna historia Polski, a zwłaszcza czasy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, Konstytucji 3 Maja i rozbiorów - stanowi najmniej przeze mnie lubianą kartę w naszych dziejach i to już od szkoły podstawowej. Nigdy nie udało mi się przemóc swej niechęci ku tej epoce - czy dlatego, że mało chwalebna, bo prostą drogą prowadząca do zniknięcia Polski z mapy Europy na 123 lata, czy też z innych powodów, które jakoś nie prowadziły do głębszej refleksji nad ich genezą - nie wiem. Lektury związane z tym okresem omijałam szerokim łukiem przeczuwając, że straszliwie mnie wynudzą i okażą się stratą czasu. Dlaczego więc sięgnęłam po tę właśnie powieść? Ano głównie dlatego, że jej autorką jest Renata Czarnecka, której styl pisarski tak mnie oczarował na kartach Barbary i króla oraz Signory Fiorelli, kapeluszniczki królowej Bony.
Choć fabuła obu powieści osadzona jest w epoce renesansu - czasach, w których odnajduję się dużo łatwiej - a więc od wydarzeń opisanych w Pożegnaniu z ojczyzną dzieli je ponad dwieście lat, wyszłam z założenia, że nawet jeśli nie porwie mnie fabuła, wszelkie niedostatki z pewnością wynagrodzi mi niepowtarzalny klimat, jaki swoim piórem potrafi wyczarować Czarnecka. Myślicie, że to niewiele, by spróbować przebrnąć przez książkę o niezbyt lubianej tematyce? Jeśli tak, z pewnością nigdy wcześniej nie mieliście do czynienia z prozą autorki. Tak więc, uzbrojona jedynie w umiarkowane oczekiwania i wspomnienia wrażeń towarzyszących lekturze poprzednich powieści Czarneckiej, zaczęłam czytać. I przepadłam na dobre!

Przenosimy się do osiemnastowiecznej Warszawy roku 1793. Z pewnością wielu czytelników kojarzy tę datę, choćby i mgliście, słusznie utożsamiając ją z drugim rozbiorem Polski. Fabuła powieści oscyluje jednak wokół wydarzeń poprzedzających ten akt i ukazuje kulisy jego przygotowań. Na arystokratycznych salonach i warszawskich ulicach jeszcze nie przebrzmiały echa wydarzeń sprzed roku, kiedy to grupa magnatów dążących do obalenia reform Sejmu Wielkiego i zniesienia Konstytucji 3 Maja zawiązała konfederację targowicką i wezwała na pomoc wojska rosyjskie, co zapoczątkowało polsko-rosyjską wojnę, przegraną dla nas zresztą. Kiedy ludność Warszawy zmuszona jest utrzymywać oddziały imperatorowej stacjonujące w mieście, między Rosją a Prusami prowadzone są rozmowy zakończone podpisaniem traktatu o drugim rozbiorze ziem polskich. Trudna sytuacja w kraju podzieliła także arystokrację, która niezależnie od sympatii politycznych próbuje żyć normalnie. Kwitnie życie towarzyskie i kulturalne, organizowane są bale, na których coraz częściej spotkać można rosyjskich oficerów, a nawet i nowego ambasadora cesarzowej Katarzyny - Jakoba Johanna Sieversa, który ma za zadanie przygotować grunt pod rozbiór Polski. Wszyscy żyją przygotowaniami do mających się wkrótce rozpocząć obrad sejmu w Grodnie (który później zostanie nazwany rozbiorowym), a pozornie swobodna i rozrywkowa atmosfera spotkań i przyjęć aż kipi od niepewnej nerwowości charakterystycznej dla zakulisowych rozgrywek, mniejszych lub większych intryg i zwyczajnych codziennych problemów, której nawet arystokracja ma pod dostatkiem. Śledzimy perypetie szlacheckich rodów, wśród których prym wiodą prorosyjscy Radziwiłłowie, Potoccy oraz patrioci Czartoryscy. Najbardziej wyrazistą postacią w tym doborowym gronie jest księżna wojewodzina wileńska, Helena Radziwiłłowa, niezwykle energiczna i żywiołowa kobieta, której największym zmartwieniem jest utrzymanie się w łaskach imperatorowej i wprowadzenie na petersburski dwór swojej córki Krystyny z zamiarem korzystnego jej wyswatania. Potrafi korzystać z życia i dość swobodnie się prowadzi - czy to dla własnej przyjemności, czy dla uzyskania wpływów i wbrew obiekcjom męża próbuje mieszać się do polityki... Księżna Izabela Czartoryska, która po latach burzliwego życia odnalazła się wreszcie w roli żony i matki, również ma powody do zmartwienia, a ich źródłem są jej dzieci właśnie (notabene, każde z innego ojca). Nigdy nie otrząsnęła się po tragicznej śmierci najstarszej córki, a tymczasem bezskutecznie próbuje pocieszyć rozwiedzioną Marię Annę po utracie synka, o którego upomniał się jej były mąż, książę Wirtembergii. Sen z powiek Izabeli spędza także syn Konstanty angażujący się w działalność patriotyczną, co w opanowanej przez wojska rosyjskie Warszawie jest szczególnie niebezpieczne. Niegdyś wpływowy ród Czartoryskich coraz bardziej traci na znaczeniu, a ich majątki zagrożone są sekwestrem. Nikt, nawet Radziwiłłowie nie mogą czuć się zupełnie bezpiecznie: aktywnie działa tajna carska policja i szpiedzy ambasadora, którzy przed zbliżającymi się obradami sejmu próbują wybadać nastroje panujące wśród arystokracji, przekupują i grożą. Losy pojedynczych bohaterów, których poznajemy lepiej lub gorzej, którzy pojawiają się epizodycznie, w tle lub przeciwnie - zawłaszczają fabułę - składają się na niezwykle złożony, barwny, panoramiczny obraz epoki i tej części społeczeństwa, która miała wówczas najwięcej do powiedzenia, której sympatie i nastroje liczyły się najbardziej i której działania ukształtowały naszą historię. Nie ma tu bowiem jednego głównego bohatera, co może nieco przeszkadzać czytelnikom przywiązanym do tradycyjnej kompozycji powieści i kibicowania ulubieńcowi. Trzeba jednak przyznać, że zaletą takiego rozwiązania jest możliwość bliższego i pełniejszego poznania arystokracji tamtych czasów w ogóle - autorka ukazuje czytelnikowi wyjątkowo bogatą galerię postaci, z których każda została przedstawiona z niezwykłą dbałością pod kątem psychologicznym i historycznym, wyraziście stosownie do charakteru i zajmowanej pozycji w towarzystwie. Nigdy bym nie pomyślała, że tak wiele emocji może przysporzyć dość mglista dla mnie postać księcia Józefa Poniatowskiego, którego dotąd kojarzyłam głównie za sprawą obrazu Januarego Suchodolskiego przedstawiającą jego śmierć w nurtach Elstery lub rosyjskiego ambasadora Jakoba Sieversa, który praktycznie doprowadził do drugiego rozbioru Polski. Dzięki niesamowitej prozie Renaty Czarneckiej te wszystkie w różnym stopniu nam znane z kart historii postaci dosłownie ożywają, stają się bohaterami z krwi i kości, osobowościami o skomplikowanych, niejednoznacznych charakterach, niebywale intrygującymi, co stwierdziłam z niemałym zdziwieniem, gdyż trudno mi było uwierzyć, że dokonanie tego jest możliwe. Dotąd nudni, bezbarwni, nie budzący żadnych emocji zdrajcy i patrioci nagle ożywiają i sprawiają, że jednoznaczna ocena ich działań nie jest możliwa; rozsadzają ramy powieści, zaczynają żyć własnym życiem, intrygować i fascynować. Niepotrzebny jest tu jeden główny bohater, by przyciągnąć uwagę czytelnika i zawłaszczyć jego emocje; autorce udało się obdzielić osobowością i charakterem podmiot zbiorowy, jakim uczyniła osiemnastowieczną arystokrację. W Pożegnaniu z ojczyzną udało jej się ukazać całą złożoność tej warstwy, a także oddać jej ducha - a do tego trzeba nie tylko rzetelnej wiedzy historycznej, ale i nie lada talentu oraz wyobraźni. Na szczęście dla czytelnika Renata Czarnecka dysponuje tymi cechami i wykorzystuje je po mistrzowsku. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że akcja powieści tkwi w miejscu, a oszałamiająca wielowątkowość fabuły dodatkowo blokuje jej rozwój. Jestem jednak pewna, że wnikliwy czytelnik dostrzeże, na czym polega urok tego zabiegu: po pierwsze ta przeciągnięta w czasie akcja pozwala lepiej zorientować się w sytuacji politycznej kraju oraz poglądach, sympatiach i antypatiach poszczególnych bohaterów, po drugie - umożliwia wczucie się w atmosferę osiemnastowiecznej Warszawy i codzienne życie ówczesnej arystokracji, co moim zdaniem jest równie istotne i znakomicie dopełnia wrażenia z lektury. Przed naszymi oczami przesuwają się oszałamiające bogactwem szczegółów sceny niezliczonych balów, wyrafinowanych spotkań towarzyskich arystokratek, ale i podejrzanych szulerni, które tak przyciągały żądnych wrażeń rosyjskich oficerów i młodych polskich magnatów. Niemal słyszymy gwar warszawskich ulic, turkot kół karocy zdążającej do któregoś z magnackich pałaców, szelest wyrafinowanych toalet dam, widzimy sielankowe scenki rozgrywające się w Łazienkach czy w rywalizujących ze sobą posiadłościach Heleny Radziwiłłowej i Izabeli Czartoryskiej - cały czas jednak czujemy podskórny niepokój, bo zdajemy sobie sprawę, że cały ten blichtr przykrywa prawdziwe niebezpieczeństwo, wciąż się toczącą, ale z góry przegraną walkę z zaborcą. Razem z bohaterami uświadamiamy sobie, że losy Polski już dawno zostały przesądzone, a teraz chodzi jedynie o to, by ze skrajnie niekorzystnej sytuacji wyciągnąć dla siebie jak najwięcej korzyści. I to jest prawdziwa stawka, o jaką toczy się gra w Pożegnaniu z ojczyzną, to jest ukryta treść powieści. Jeśli ktoś oczekuje dynamicznej akcji prowadzącej do spektakularnego finału, z pewnością będzie rozczarowany; jeśli jednak liczy na malownicze, rzetelnie i z polotem zaprezentowane widowisko historyczne, jego nadzieje zostaną spełnione. Książka Renaty Czarneckiej to epicka, cudownie wielowątkowa, mocno i pewnie osadzona w historycznych realiach, a zarazem fascynująco barwna opowieść nie tylko ukazująca kulisy przygotowań do drugiego rozbioru Polski, ale również podejmująca wnikliwą analizę ówczesnej obyczajowości i mentalności arystokracji. Trudno nie dostrzec powiązań między tymże a upadkiem kraju - po raz pierwszy w życiu uświadomiłam sobie tę zależność, po raz pierwszy zabrzmiała ona dla mnie wiarygodnie i logicznie, wreszcie po raz pierwszy zauważyłam tragiczną, wielowymiarową i niejednoznaczną sytuację Polski w okresie rozbiorów. Co ważne - nigdy wcześniej nie miałam ochoty, by się nad nią głębiej zastanowić czy wręcz przeanalizować - do tego trzeba mi było fenomenalnej prozy Renaty Czarneckiej. Niespieszna narracja, po mistrzowsku budowany klimat, wyraziste i intrygujące sylwetki bohaterów (głowę bym sobie dała uciąć, żeby poznać dalsze losy prześlicznej Marii Naryszkiny i Heleny Radziwiłłowej) na tle przełomowych dla naszego kraju wydarzeń przedstawionych z polotem i znawstwem tematu stanowią o atrakcyjności lektury. Ja jestem nią oczarowana i już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kontynuację Pożegnania z ojczyzną, Pod sztandarem miłości: rok 1794. Szczerze polecam miłośnikom powieści historycznej - i niech Was nie zraża czas akcji. Ja przekonałam się, że nawet o wydarzeniach, o których zwykło się wspominać w kontekście patriotyzmu i bogoojczyźnianych klimatach, można opowiadać bez patetycznego zadęcia i z niekłamaną pasją.

Moja ocena: 5/5

Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/101971/pozegnanie-z-ojczyzna-rok-1793/opinia/15858076#opinia15858076 

Za książkę serdecznie dziękuję Autorce:) 

recenzja bierze udział w wyzwaniu czytamy książki historyczne

25 komentarzy:

  1. Uwielbiam ten okres historyczny.
    Choć naprawdę nie chciałabym wtedy się urodzić.
    Czasy panowania Poniatowskiego połączone z rozbiorami - to jest coś dla mnie! Moja wisienka na historycznym torcie!
    Czytałam wcześniej "Barbara i król" tej autorki i myślę, że skuszę się też i na tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, no to w takim razie rzeczywiście jest lektura dla ciebie! Polecam serdecznie:)

      Usuń
  2. Autorka do tej mi nie znana, ja w przeciwieństwie do Ciebie bardzo lubię tamtą epokę, jak i wcześniejsze, sięgając, aż po starożytność, natomiast zawsze miałam problem z polubieniem historii współczesnej :) Tytuł sobie notuje, bo kiedyś będę chciała się zagłębić w przedstawionej przez autorkę historii, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, wygląda na to, że jestem niechlubnym wyjątkiem, jeśli chodzi o XVIII wiek :D
      Powinnaś być zadowolona, nie zapomnij podzielić się wrażeniami:)

      Usuń
  3. Też nie darzę sympatią tamtego czasu, ale tak zachwalasz książki Renaty Czarneckiej, że jestem skłonna zaryzykować przeczytanie "Pożegnania z ojczyzną" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chwilowo cierpię na przesyt wszystkiego, co związane z historią...

    OdpowiedzUsuń
  5. Powtórzę się Karolino, ale jeszcze raz napiszę: to w sam raz dla mnie :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam jeszcze przed założeniem bloga, pamiętam, że pożyczyłam z biblioteki, tak bez przekonania, za namową pani bibliotekarki. I to był strzał w 10kę:)
    Zupełnie się nie dziwię, że książka przypadła ci do gustu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też trzeba było namawiać, ale podobnie jak ty, nie żałuję:)

      Usuń
  7. Podchodzę do tej książki z pewnym dystansem, ale Twoja recenzja jak zwykle zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja się przyznam, że lubię te czasy przedrozbiorowe i rozbiorowe, choc to czasy trudne i smutne z punktu widzenia Polaka. Jednak mimo tego, co spotkało Polskę i Polaków, to ważne lata, wiele dobrego się także wtedy wydarzyło,choć to może brzmieć dziwnie. M.in. ten okres historyczny był moim ulubionym na olimpiadach historycznych :)
    Niestety z autorką jeszcze nie miałam styczności, ale po "Barbarę i króla" chcę sięgnąć od dawna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, kolejna miłośniczka tamtych czasów! Powinno ci się spodobać, a przyznam się, że "Pożegnanie z ojczyzną" podobało mi się bardziej nawet, niż "Barbara i król" :)

      Usuń
  9. To też mój mało ulubiony okres, ale jeśli spodoba mi się proza pisarki to sięgnę i po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najpierw muszę się wreszcie zabrać za "Barbarę i króla", bo to naprawdę już wstyd, że ona tyle czeka;) Mam nadzieję, że się nie zawiodę i sięgnę po kolejne książki autorki, bo w takich klimatach ostatnio gustuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie powieści pani Czarneckiej są jak stworzone dla ciebie, polecam gorąco:)

      Usuń
  11. Oj choć tak zachwalasz tym razem się nie skuszę :) zupełnie nie przemawia do mnie ta pozycja :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Znakomita recenzja! Przeczytałam ją z wielką przyjemnością i jestem pewna, że ta książka byłaby równie interesującą lekturą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nawet po takiej rekomendacji trudno przełamać mi się do tego okresu historycznego... Może kiedyś zmienię zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo się cieszę, że tak Ci się podobają książki Renaty Czarneckiej. To teraz czas na "Pod sztandarem miłości" :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Renatę Czarnecką poznałam właśnie dzięki Twoim recenzjom jej książek. Koniecznie muszę sięgnąć po jej twórczość.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.