Tytuł: "Hiroszima"
Seria: Człowiek poznaje świat
Wydawnictwo: Zysk i s-ka, 2013
Ilość stron: 230
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Jakież to zdumiewające przypadki ci ludzie po bombie.
6 sierpnia 1945 roku o godzinie 8.15 Amerykanie zrzucili na Hiroszimę bombę atomową.
To lakoniczne, suche stwierdzenie w najmniejszym nawet stopniu nie
oddaje porażającej grozy tamtego zdarzenia, potworności tego
bezprecedensowego eksperymentu, w wyniku którego w jednej chwili sto
tysięcy ludzi po prostu wyparowało, drugie tyle zmarło w ciągu
najbliższych dni w konsekwencji radioaktywności, a pozostałe
pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców kwitnącego niegdyś miasta do końca
życia cierpiało na rozmaite choroby i dolegliwości związane z chorobą
popromienną.
To jedno proste, niepozorne zdanie mieści w sobie koszmar tysięcy
prywatnych końców świata i totalnego zniszczenia, niewyobrażalnych
cierpień o niespotykanej dotąd skali i makabrycznych, upiornie
długofalowych skutków.
John Hersey, amerykański dziennikarz, powieściopisarz i eseista, rok po
ataku udał się do Japonii, do strefy zrzutu bomby i stworzył porażający
autentyzmem, wstrząsający reportaż o zagładzie, jakiej doświadczyli
mieszkańcy Hiroszimy. Jego sednem są losy sześciorga ludzi, którzy
przeżyli eksplozję, ale dzień 6 sierpnia na zawsze utkwił im w pamięci i
dramatycznie naznaczył całe życie.
Każde z nich widziało straszliwy rozbłysk. Nikt nie słyszał huku
wybuchu. Poczuli falę uderzeniową, na własne oczy zobaczyli rozmiar
zniszczenia, na własnej skórze doświadczyli destrukcyjnej siły
uwolnionej przez człowieka.
Pastor kościoła metodystów, wielebny Tanimoto, tego ranka przenosił
taczką sprzęty z kościoła do zaimprowizowanego magazynu z dala od
centrum miasta, gdy jego uwagę zwrócił straszliwy, słoneczny błysk.
Instynktownie rzucił się między dwa głazy w ogrodzie magazynu i to go
uratowało.
Pani Nakamura, uboga wdowa po krawcu, właśnie wróciła do domu z trójką
dzieci po nocy spędzonej w schronie przeciwlotniczym. Nagła, niezwykła
białość zastała ją w pokoju dziecinnym.
Jezuita Wilhelm Kleinsorge, po odprawieniu mszy w kaplicy i śniadaniu,
udał się do swojej celi i zajął się czytaniem gazety. Straszliwy błysk,
który rozświetlił jego pokój, skojarzył mu się z uderzeniem wielkiego
meteorytu.
Doktor Sasaki, chirurg w szpitalu Czerwonego Krzyża szedł właśnie
szpitalnym korytarzem niosąc probówkę z krwią pacjenta do laboratorium.
Rozbłysk, którego niespodziewanie doświadczył, porównał później do
gigantycznego flesza fotograficznego. Okazało się, że prześwietlił on
wszystkie klisze rentgenowskie znajdujące się w piwnicach szpitala.
Fabryczna urzędniczka panna Toshiko tego dnia siedziała w biurze, kiedy
nastąpił oślepiający błysk, a chwilę później gwałtowna fala uderzeniowa
obróciła budynek w ruinę.
Doktor Fujii, właściciel prywatnego szpitala, spędzał sierpniowy poranek
na werandzie swego domu przeglądając gazetę. Jego uwagę zwrócił
promiennie żółty błysk, a siła, która nastąpiła bezpośrednio po nim,
zdmuchnęła budynek do płynącej poniżej rzeki.
Hersey zebrał historie sześciorga ludzi, którzy cudem przeżyli prawdziwe
piekło, pozwala im przemówić, w żaden sposób nie ingerując w ich
relacje. Opowieści ocalałych są przerażające: we wspomnieniach dominuje
totalne zaskoczenie i całkowita dezorientacja (dopiero po tygodniu
mieszkańcy Hiroszimy dowiedzieli się, że Amerykanie zrzucili na ich
miasto bombę atomową, wcześniej snuli rozmaite hipotezy dotyczące tak
olbrzymich zniszczeń i straszliwych, nieznanych wcześniej okaleczeń i
poparzeń - od działania bomb kasetowych, sproszkowanego magnezu
zrzuconego na linie wysokiego napięcia po jakiś rodzaj koktajli
Mołotowa), głęboki szok spowodowany doznanymi obrażeniami, widokiem
stosów ciał zalegających ulice i potwornie okaleczonych żywych snujących
się bezgłośnie po mieście. Rozmiar zniszczenia i obrażeń, a także
liczne anomalie pogodowe uświadomiły otępiałym ludziom, że stali się
celem ataku, jakiego nigdy wcześniej nikt nie doświadczył. Doznane
nieszczęście - własne i najbliższych - były jednak na tle
przytłaczające, że nie poświęcali tej myśli wiele uwagi, przynajmniej w
pierwszych, najbardziej dramatycznych dniach po wybuchu.
Życie tych sześciorga ludzi, którzy uchodzili za szczęśliwych
mieszkańców Hiroszimy, nigdy już nie wróciło do normy. W rok po
zrzuceniu bomby wszyscy oni cierpieli na różne dolegliwości choroby
popromiennej; wielebny Tanimoto, pozbawiony energii i dawnej witalności
próbował odbudować swój kościół, pani Nakamura żyła w skrajnej nędzy
mimo pracy ponad siły, ojciec Kleinsorge częściej przebywał w szpitalu,
niż na terenie misji, doktor Sasaki nie radził sobie z nawałem pracy,
panna Toshiko stała się kaleką, a doktor Fujii utracił swój szpital i
nie miał jakichkolwiek szans na jego odbudowę. Wszyscy oni byli
hibakusha - tak nazywano osoby będące ofiarami ataku atomowego - i przez
kilkanaście lat musieli czekać na pomoc medyczną i ekonomiczną od
własnego rządu. W tym miejscu Hersey porusza niezwykle drażliwą kwestię
moralnej odpowiedzialności za zrzucenie bomby. Kogo obarczyć winą za ten
straszliwy czyn, którego potworne pokłosie przekracza granice ludzkiego
zrozumienia - prezydenta Trumana, pilota Enola Gay, naukowców, którzy
stworzyli bombę czy japońskie władze, które wciągnęły kraj w brutalną i
skazaną na klęskę wojnę?
Sami hibakusha początkowo winili Amerykanów,
ale stopniowo zaczęli zwracać się przeciwko własnej władzy; w gorącej
narodowej dyskusji pojawiały się nawet opinie, że zbyt wiele uwagi
poświęca się bombie atomowej, a zbyt mało złu, jakim jest sama wojna, że
należy skupić się nie na narzędziu, lecz na źródle wojny totalnej.
Takie podejście do tematu prowokuje kolejne, jeszcze trudniejsze pytania
natury etycznej: jak daleko wolno się posunąć, jakich środków wolno
użyć prowadząc wojnę obronną? Czy cel rzeczywiście uświęca środki? Czy
istnieje mniejsze zło? Czy w wojnie totalnej są różnice między
żołnierzami a cywilami? Czy słuszne jest stwierdzenie, że bomba okazała
się skutecznym narzędziem zakończenia rozlewu krwi zmuszając Japonię do
kapitulacji i chroniąc ją w ten sposób przed całkowitym zniszczeniem?
Czy można usprawiedliwić atak atomowy, nawet jeśli służy on
sprawiedliwym celom? Czy w ogóle odpowiedzi na te pytania mogą i powinny
paść?
Hersey, jak na profesjonalnego i rzetelnego reportera przystało,
ogranicza się do przedstawienia sześciu wstrząsających historii, które
mówią same za siebie - i przeciwstawia je naukowym i etycznym dyskusjom,
jakie wywołało zrzucenie bomby na japońskie miasta. Przedstawia cały
przerażający wachlarz konsekwencji, jakie spowodowała eksplozja,
podkreślając ich długofalowość, skalę i intensywność - niespotykane
dotąd na przestrzeni dziejów. Pochyla się nad losem ofiar, które nie
doczekały konkretnej pomocy przez dobrych kilka lat od własnego państwa,
a ze strony zwycięzców - niewiele więcej ponad kliniczne, uprzejme
zainteresowanie skutkami eksperymentu. Pomaga zrozumieć wschodnią
mentalność hibakusha, którzy najczęściej swoją sytuację komentowali
słowami: "shikata ga nai", "trudno, stało się", traktując zrzucenie
bomby atomowej jako coś, czego można było się spodziewać w czasie wojny -
czyli w sposób neutralny moralnie, za to z charakterystyczną dla
Japończyków postawą dumy narodowej związanej z poświęceniem się dla
cesarza, bo w takich kategoriach rozpatrywali to straszliwe
doświadczenie.
Co ważne, John Hersey zdecydował się wrócić po czterdziestu latach do
Hiroszimy, by przekonać się o dalszych losach bohaterów reportażu.
Zmiany, jakie zaszły w ich życiu, okazały się zaskakujące, podobnie jak
życiowe wybory podjęte pod wpływem traumatycznych przeżyć. Do końca
życia zmagali się z psychicznymi i fizycznymi skutkami wybuchu bomby
obserwując odradzanie się zniszczonego miasta i próbując na nowo
odnaleźć się w poatomowym świecie. Smutny wniosek, jaki przebija przez
karty reportażu jest taki, że potworne konsekwencje zrzucenia bomby
atomowej niczego ludzkości nie nauczyły. Działania wielebnego Tanimoto
na rzecz światowego pokoju nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony
generała MacArthura, który stanowczo hamował wszelkie próby dyskutowania
o skutkach Hiroszimy i Nagasaki, nawet w postaci wezwań do pokoju.
Wyścig zbrojeń w czasie zimnej wojny, próby atomowe podejmowane przez
kolejne kraje, wykorzystanie wydarzeń z 6 sierpnia 1945 roku w celach
medialno - komercyjnych nie wystawiają ludzkości dobrego świadectwa i są
zarazem wymowną puentą ludzkiej natury. "W pamięci świata pojawiają się
luki" - tak podsumował swoją książkę John Hersey, i trudno odmówić mu
racji.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/174789/hiroszima/opinia/11618927#opinia11618927
za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i s-ka :) |
recenzja napisana dla portalu IRKA :) |
Kurczę, to musi być fascynująca lektura! Poszukam jej na pewno.
OdpowiedzUsuńJa już od kilkunastu dni (odkąd ujrzałam książkę w zapowiedziach) zastanawiałam sie...skusić się na nią czy nie. Bałam się, że będzie nasiąknięta tania pseudo sensacją. A tu proszę taka niespodzianka. Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńIsadoro, z wielką chęcią sięgnę po te książkę. Nie przeglądam ostatnio zapowiedzi (brak czasu) i umknęło mi informacja o jej wydaniu. Tym bardziej się cieszę, że o niej napisałaś i tak wysoko oceniłaś.
OdpowiedzUsuńTematyką trafia w moją dziesiątkę!
Pozdrawiam ciepło:)
Julia Orzech - ostatnio zagustowałam w trudnych reportażach. Jak tylko zobaczyłam tę książkę, nie mogłam usiedzieć spokojnie, dopóki jej nie dorwałam!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wstrząsające relacje naocznych świadków wybuchu bomby atomowej. Bardzo prawdziwe, a zarazem traumatyczne przeżycie dla każdego z nich. Wartościowa książka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mimo że za tak wstrząsającymi książkami nie przepadam, to w tej coś jest, co sprawia, że chciałabym ją przeczytać. Podziwiam autora za to, że zaledwie w rok po wybuchu bomby postanowił udać się do Japonii i zebrać te relacje, a dodatkowo zdecydował się powrócić tam po pewnym czasie. Zaskoczyło mnie to, że to prawdziwe historie, bo moim pierwszym skojarzeniem było chyba to, że niniejsza książka to powieść tylko oparta na faktach.
OdpowiedzUsuńHanna - fakt, że autor wrócił do Japonii po 40 latach od tragedii świadczy o tym, jak mocno zaszło mu to za skórę, jak ogromne wrażenie wywarli na nim ci ludzie i ich losy. Polecam gorąco, naprawdę warto przeczytać!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Na pewno dodatkowym elementem, który sprawia, że niektóre tego typu wydarzenia były jeszcze koszmarniejsze niż inne, jest fakt zupełnego zaskoczenia i "nowości" niektórych ataków czy eksplozji: Hiroszima, Czarnobyl, WTC to tylko kilka przykładów. Bardzo chętnie dowiedziałabym się więcej o opisywanych w książce wydarzeniach, bo mimo, iż jestem fanką USA, to wydaje mi się, że dzięki swojej pozycji Stanom udało się dosyć wyciszyć te wydarzenia. O ataku atomowym na Japonię dziś mówi się w sposób neutralny - wydarzyło się. A jednocześnie dyskusje o Holokauście po dziś dzień powodują silne emocje. Na pewno poszukam, a nawet zaopatrzę się w tą pozycję!
OdpowiedzUsuńViv - masz rację - USA udało się wyciszyć sprawę,a znamienne jest to, że pisze o tym właśnie Amerykanin. Myślę, że o Hiroszimie mówi się mniej więcej w taki sposób, jak o nalotach i zniszczeniu Drezna - wielka tragedia, ale w pewnym sensie zawiniona. Zdecydowanie jest to książka warta przeczytania, porusza ważkie kwestie moralne, których ja nie jestem w stanie rozsądzić.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nie wyobrażam sobie takiego ,,końca świata''. To musiało być potworne. Na samą myśl mam gęsią skórkę. Jak technika może mieć wielką siłę rażenia. W ciągu kilku sekund zabójcza bomba pochłonęła tyle ofiar. Muszę koniecznie poznać tę wstrząsającą książkę.
OdpowiedzUsuńHistorie tych ludzi naprawdę muszą być wstrząsające... Dobrze, że znalazł się ktoś, kto o nich napisał.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak autor poradził sobie z tym tematem, tym bardziej, że porusza kwestię odpowiedzialności.
OdpowiedzUsuń