Tytuł: "Tygrys"
Wydawnictwo: Sonia Draga, 2013
Ilość stron: 355
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wróciłem do pasieki. Czekali na mnie siedząc na progu. Zapytałem: gdzie Andriej? Jego ojciec podniósł z ziemi worek i powiedział: tu.
5 grudnia 1997 roku Jurij Trusz, dowódca patrolu tzw. Inspekcji
Tygrysiej działającej w Kraju Nadmorskim na rosyjskim Dalekim Wschodzie,
otrzymał niepokojącą wiadomość. W niewielkiej leśnej osadzie Sobolinyj
tygrys amurski, największy i najgroźniejszy drapieżnik tajgi, zaatakował
człowieka. Ponieważ prowadzenie dochodzeń w sprawach leśnych,
szczególnie tych dotyczących zagrożonych wyginięciem tygrysów, jest
podstawowym zadaniem tej komórki rządowej agencji Ochrony Środowiska,
Trusz niezwłocznie wyruszył w drogę. Wraz z dwoma towarzyszami z
patrolu, Aleksandrem Gorborukowem i Saszą Łazarenko, udali się od razu
na miejsce, w którym doszło do ataku.
Nieopodal leśnej chaty miejscowego kłusownika Władimira Markowa natknęli
się na ślady rannego tygrysa oraz makabryczny widok, który zmroził krew
w żyłach tych twardych, zahartowanych w surowych, syberyjskich
warunkach mężczyzn. Zakrwawione szczątki Markowa rozwleczone były po
całej polanie, a nie były to jedyne ślady tygrysiej wściekłości, choć z
całą pewnością najbardziej wstrząsające. Porażający grozą wygląd tego
miejsca w połączeniu z przypuszczalnym przebiegiem wydarzeń
poprzedzającym tragiczną śmierć kłusownika oraz faktem, że podobne ataki
tygrysa na człowieka zdarzają się w tajdze niezwykle rzadko świadczyły o
tym, że pomiędzy Markowem a zwierzęciem doszło do złamania odwiecznego,
kruchego rozejmu regulującego współistnienie tygrysów i ludzi, co
zaowocowało okrutną zemstą drapieżnika.
Miejsce zbrodni wskazywało na
to, że był to atak przeprowadzony z premedytacją: przemyślany,
zaplanowany, celowy, w dodatku ukierunkowany na tego konkretnego
człowieka. Czym Markow naraził się królowi tajgi? I czy taka
interpretacja przebiegu wypadków nie jest nadużyciem, wytworem bujnej,
ludzkiej wyobraźni?
John Vaillant jest dziennikarzem piszącym dla The New Yorkera, The
Atlantic czy National Geographic. Do napisania Tygrysa zainspirował
go brytyjski film dokumentalny autorstwa Sashy Snowa i to właśnie
między innymi dzięki jego pomocy udało mu się pojechać do Rosji,
odnaleźć Jurija Trusza i nakłonić go do przedstawienia jego wersji
pełnych grozy wydarzeń, których nieomal nie przypłacił życiem.
Już od pierwszych stron da się zauważyć, jak rzetelnie i starannie
przygotował się autor do pracy nad książką. Nie poprzestał na wiernym
odtworzeniu biegu wypadków - które zresztą zmniejszyłoby objętość
książki o jedną trzecią i byłoby zwyczajną suchą relacją, o której
czytelnik prędko by zapomniał - ale przedstawił zaistniałe fakty
umieszczając je w fascynująco i szeroko nakreślonym kontekście kulturowo
- przyrodniczo - historycznym, który okazał się kluczowy do zrozumienia
tragedii w jej właściwym wymiarze, a której w innym przypadku nie
mielibyśmy szansy ogarnąć.
Najistotniejszym elementem researchu było poznanie przeszłości Kraju
Nadmorskiego, trudów i specyfiki codziennego życia mieszkańców tajgi -
zarówno ludności rosyjskiej, napływowej, jak i autochtonów, członków
tunguskich plemion Nanajów, Udegejczyków i Oroczan - a także istoty
niezwykłej więzi człowieka z otaczającą przyrodą, Matuszką Tajgą, z
której darów ci zapomniani przez świat ludzie korzystają przestrzegając
pewnych niepisanych, choć nienaruszalnych praw. Vaillantowi dane było
poznać z pierwszej ręki typowo rosyjską mentalność kształtowaną przez
długie lata komunizmu, a potem chude lata po pieriestrojce; specyfikę
posępnej, rosyjskiej duszy, charakterystyczny fatalizm i skłonność do
wiary w przesądy. Cechy te w połączeniu z animistycznymi wierzeniami
tubylczych ludów Syberii uznającymi supremację tygrysa jako
niezwyciężonego władcę tajgi oraz licząca sobie miliony lat historia
relacji kotowate - naczelne stają się kluczowe do zrozumienia miejsca,
jakie tygrysy i związane z nimi wierzenia zajmują w życiu i świadomości
współczesnych mieszkańców syberyjskiej tajgi. Vaillant miał okazję
poznać wszystko od podszewki, zaś jego książka w niezwykle zgrabny i
spójny sposób łączy w sobie jego własne doświadczenia z dobrodziejstwami
licznych materiałów źródłowych, jakie pozostawiły po sobie całe zastępy
syberyjskich pionierów, badaczy tamtejszej flory i fauny, historyków,
paleontologów czy etnografów. Korzystając z imponująco wszechstronnego
zaplecza historycznego wyłuskał z niego najciekawsze i najbardziej
znaczące elementy splatające się w fascynującą, nacechowaną ogromnym
ładunkiem emocjonalnym, pełną pasji opowieść o odwiecznej więzi
człowieka z najgroźniejszym drapieżnikiem tajgi. W książce Vaillanta
wszystko ma swój cel, choć czasem na pierwszy rzut oka niektóre
fragmenty wydają się niezwiązane bezpośrednio z tematem: historia
zasiedlania Syberii, zgubne skutki rosyjskiego kolonializmu na
kształtowanie krajobrazu tajgi, wierzenia autochtonów czy terytorialne
zwyczaje i zachowania tygrysów; bardzo szybko czytelnik przekonuje się,
że autor jednak nie przynudza, ale wiedzie go do jasno określonego celu:
kompleksowego poznania pradawnego związku ludzi tajgi z jej zwierzęcym
bogiem.
Najbardziej niesamowite - choć potwierdzone przez liczne obserwacje
wielu ludzi na przestrzeni wieków - okazały się doniesienia o niezwykłej
inteligencji amurskich tygrysów, nabytej umiejętności planowania i
przewidywania, skłonności do zemsty i napawającej grozą zdolności
udoskonalania łowieckich zwyczajów. Wydaje się to nieprawdopodobne i
wielu czytelników z pewnością odrzuci pomysł antropomorfizacji
zwierzęcia, ale jak potraktować to, co przydarzyło się Władimirowi
Markowowi? Jurij Trusz odkrył, że kilka dni przed śmiercią kłusownik,
mówiąc kolokwialnie, podpadł tygrysowi kradnąc część upolowanej przez
niego zdobyczy, a przywłaszczając sobie jego własność, przypieczętował
swój los. Tygrys zapolował na człowieka; ślady odkryte przez Inspekcję
Tygrysią świadczyły o tym, że zwierzę przez kilka dni śledziło
kłusownika, a tego feralnego dnia po prostu czekało na niego przed
chatą; jego atak był błyskawiczny i wściekły, o czym świadczą mizerne,
rozwłóczone po polanie szczątki Markowa.
Większość mieszkańców osady Sobolinyj była zdania, że kłusownik zerwał
niepisany rozejm między człowiekiem a tygrysem, a wchodząc mu w drogę
podjął wyzwanie i wydał na siebie wyrok śmierci, ba! Czyniąc tak
zwyczajnie zasłużył na swój los. W tym konkretnym przypadku fakty i
legenda splatają się jedno, a raczej spotykają w jednym punkcie,
potwierdzają się wzajemnie. Dzięki rzeczowej relacji Trusza z polowania
na ludojada, jego rekonstrukcji ostatnich dni Markowa i drugiej ofiary,
Andrieja Poczepni, wszechstronnej analizie zachowań tygrysa opartej na
bogatym materiale źródłowym, istotnym spostrzeżeniom dotyczących
mentalności, sposobu myślenia i systemu wierzeń ludzi tajgi, książka
Vaillanta jest prawdziwą perełką literatury faktu. Czyta się ją jak
najlepszą powieść sensacyjną, zaś wstawki uzupełniające narrację Trusza
nie tylko podkręcają napięcie, ale też pozwalają poznać realia i
kontekst wydarzeń niejako od środka, a tym samym poczuć pierwotną grozę
towarzyszącą wydarzeniom i lepiej zrozumieć, skąd wzięły się legendy o
nadprzyrodzonych zdolnościach tygrysa. To naprawdę niesamowita, wybitnie
sugestywna lektura, przepełniona ogromnym ładunkiem emocji, wręcz
hipnotyzująca ich intensywnością, a przy tym niebywale rzetelna,
wiarygodna i prawdziwa. Gorąco polecam miłośnikom literatury faktu
niezwykłą, wielowymiarową podróż w głąb syberyjskiej tajgi.
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/173388/tygrys/opinia/11198266#opinia11198266
za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga :) |
Wspaniała recenzja. Koniecznie muszę książkę przeczytać, tym bardziej, że tak wysoko ją oceniłaś.
OdpowiedzUsuńKurczę, jakimś cudem o tej książce nie słyszałam a po tym co piszesz widzę, że jest świetna! :)
OdpowiedzUsuń"Tygrys" wydaje się być pełną zagadek i niebezpieczeństw książką. Nie miałam dotychczas okazji jej przeczytać, ale Twoja wysoka ocena i sama recenzja mnie do tego zachęciły :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Z przyjemnością przeczytałam recenzję. Niezywkła inteligencja wspomnianych tygrysów jest fascynująca!
OdpowiedzUsuńJuż sama okładka zachęca, by po nią sięgnąć, a historia naprawdę zakrawa o jakąś legendę i fascynuje, tak jak wspomniała kasia23112511 :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie należę do miłośniczek literatury faktu, ale "Tygrys" wydaje się naprawdę bardzo ciekawy Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTaka ocena musi o czymś świadczyć, a po literaturę faktu zawsze chętnie sięgam... Poza tym intryguje mnie ta syberyjska tajga i tamtejsze klimaty :)
OdpowiedzUsuńCzuję się skutecznie zachęcona :) Skoro i Ciebie urzekła ta prawdziwa historia o zemście i przetrwaniu, to obiecuję, że i ja ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńOoooooo coś dla mnie!!! ale się napaliłam na te książkę! przez ciebie pójdę z torbami, bo to kolejna książka, która sobie od ciebie odgapiam :D
OdpowiedzUsuń