niedziela, 27 lutego 2011

"Łąka umarłych"

Autor: Marcin Pilis
Tytuł: "Łąka umarłych"
Wydawnictwo: Sol, 2010
Ilość stron: 382
Okładka: miękka

Sumienie to coś więcej niż obawa, że ktoś widzi; to obawa, że sam nie zapomnę. (Stefan Garczyński)

Ludzie ludziom zgotowali ten los. (Zofia Nałkowska)

Te dwa cytaty jako pierwsze nasunęły mi się po przeczytaniu książki Marcina Pilisa. Próbuje ona skłonić czytelnika do własnych poszukiwań odpowiedzi na jedno z najważniejszych pytań,j akie gnębią ludzkość od jej zarania - skąd się bierze zło?
Za tym fundamentalnym pytaniem pojawiają się jak gromada cieni następne: czym jest sumienie? do jakich czynów zdolny jest człowiek? co skłania człowieka do popełnienia zbrodni? jak po czymś takim można powrócić do normalnego życia? jakie są konsekwencje wyborów człowieka? czy można odpokutować za swoje zbrodnie?


Książka niniejsza jest literackim nawiązaniem do prawdziwych wydarzeń z czasów II wojny światowej, do jednego z wielu niechlubnych dla Polaków incydentów, jakim była dokonana w 1941 roku na terenie wsi Jedwabne okrutna zbrodnia na żydowskich mieszkańcach przez ich polskich sąsiadów.

Historia ta uzmysłowiła lubującym się we własnym męczeństwie Polakom, że i oni są zdolni do największych podłości, do czynów porównywalnych z tymi, które popełniali hitlerowscy zbrodniarze.
Ta niewygodna i wstydliwa prawda do dziś bulwersuje co poniektóre jednostki przywiązane do mitu mesjanizmu i bohaterstwa wojennego Polaków. Podobnie uwiera i bulwersuje bohaterów Łąki umarłych - ale każdego z innych powodów.

Główny bohater, Andrzej Hołotyński, który o dokonanej zbrodni dowiaduje się z pamiętnika swojego ojca - biernego obserwatora tamtych wydarzeń, głęboko zszokowany postawą mieszkańców Lip Wielkich zastanawia się, jak to możliwe, by zwyczajni, prości ludzie w jednej chwili zmienili się w stado krwiożerczych bestii, których nie trzeba było wcale namawiać, aby rzucili się na swoich żydowskich współmieszkańców, dokonali na nich okrutnej rzezi, rozgrabili ich majątek. Jak to możliwe, że ci spokojni, grzeczni chłopi, na co dzień przecież pozbawieni wyobraźni, nagle wykazują się jej upiornym nadmiarem jeśli chodzi o zadawanie cierpienia bliźnim? Dlaczego cała wieś przypatruje się tej apokalipsie bez słowa, dlaczego nie odezwał się ani jeden sprawiedliwy, który powiedziałby stop? Co wstąpiło w niewinne, słodkie dzieci, które bardzo z siebie dumne prowadziły na śmierć swoich żydowskich rówieśników?
I wreszcie jak to możliwe, że nazajutrz, kiedy jeszcze dogasały ruiny dawnej synagogi, w której zamknięto i spalono LUDZI, mieszkańcy spokojnie, flegmatycznie, niespiesznie powracali do zwykłego, normalnego życia? Czy myśleli o tym, co zrobili? Czy nękały ich jakiekolwiek wyrzuty sumienia - jeśli tak, to jak sobie z nimi poradzili? A jeśli nie, to gdzie się podziało ich sumienie?

Sumieniem tej zamkniętej społeczności był przeor klasztoru w Wielkich Lipach, ojciec Jan. On, w przeciwieństwie do Andrzeja, nie miał najmniejszych złudzeń co do natury ludzkiej oraz tego, do czego zdolny jest człowiek. Wiedział, że w ludziach oprócz dobra drzemią też pokłady zła i że bardzo niewiele trzeba, aby je wyzwolić. Nie mógł pogodzić się ani z tym, czego dopuściła się wieś, ani z tym, że nie był w stanie zapobiec tamtym wydarzeniom. Całe jego późniejsze życie było podporządkowane próbom odkupienia win - swoich i całej społeczności.

Ludzie w Lipach Wielkich różnie ustosunkowali się do wydarzeń, które zainicjowali. Byli tacy, którzy po latach, rozpamiętując sankcje, jakie ich dotknęły z tego powodu (izolacja wioski przez SB, by nikt nie dowiedział się o zbrodni, pokuta narzucona przez przeora), za wszystko, co ich spotkało w konsekwencji ich czynu, winili Żydów.
Był też jednak człowiek, który uświadomienie sobie ogromu zbrodni przypłacił utratą zdrowia psychicznego.
Był także oficer Wehrmachtu, dla którego spontaniczna i gorliwa akcja Polaków była niczym innym ,jak tylko dobrze zorganizowana pomocą w wielkim dziele likwidowania Żydów.
Byli w końcu funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa oraz przedstawiciele aparatu partyjnego, dla których mord na Żydach z czasów wojny stał się niemal wyłącznie narzędziem nacisku, dzięki któremu mogli manipulować ludźmi wedle uznania.

Jedno wydarzenie - diametralnie różne refleksje i postawy życiowe.Wydarzenie,które zmieniło w dosłownym znaczeniu tego słowa życie każdej jednostki - czy to pośrednio,czy bezpośrednio zaangażowanej w pogrom.Każdy bohater przeżywa je na własny sposób,próbuje zrozumieć,obarczyć winą,pogodzić,zepchnąć w nieświadomość,uciszyć kłamstwem,odpokutować.I wszystko,wszystko to chyba jest możliwe,z wyjątkiem zrozumienia.Bo jak można zrozumieć zło?
Jak można pogodzić się z tym,że i we mnie istnieje? Że tak naprawdę także we mnie egzystują niskie i podłe uczucia nienawiści,nietolerancji,zawiści,obojętności,a nie tak znów bardzo stabilny kręgosłup moralny dopuszcza skłonność do zadawania cierpienia z czystej ciekawości i dla samej przyjemności krzywdzenia słabszych?

Książka podejmuje trudny i kontrowersyjny temat, jednakowoż bardzo potrzebny do ukazania pełnego obrazu społeczeństwa polskiego nie tylko w czasie okupacji. To także studium człowieka postawionego w sytuacji granicznej, próba zmierzenia się z pojęciem psychologii tłumu. To w końcu poszukiwania odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania, jakie gnębią ludzkość. To próba odpowiedzi na pytanie, do czego zdolny jest człowiek i co nim kieruje. To opowieść o dwoistej ludzkiej naturze, o moralności, wyborach i ich konsekwencjach. I o pamięci, która potrafi nękać nie gorzej niż niejedno nieczyste sumienie.

Gorąco polecam!

Moja ocena: 5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.