Tytuł: "Terror"
Wydawnictwo: Vesper, 2015
Ilość stron: 667
Okładka: miękka
Do czasu lektury Terroru jedna tylko książka podejmująca tematykę polarnych wypraw i
odkryć pozwalała mi wyobrazić i dobitnie uświadomić sobie, jak
nieprawdopodobnych pokładów determinacji, samozaparcia i brawury wymagały te
heroiczne, straceńcze przedsięwzięcia. Mowa tu o autentycznej relacji z wyprawy
na biegun południowy spisanej ręką
niejakiego Apsleya Garrarda, jednego z jej uczestników; wyprawy nazywanej
ratunkową, bo mającą na celu odszukanie członków ekspedycji Roberta Scotta,
choć tak naprawdę nikt nie miał złudzeń, że któregokolwiek z nich odnajdą
żywego. Relacja Garrarda, a raczej jego rzeczowe, konkretne, niepodrasowane w
żaden sposób opisy nieprawdopodobnie ekstremalnych warunków, w jakich
miesiącami przebywali odkrywcy, wiernie i z ponurym autentyzmem oddające
heroiczne zmagania z rozszalałą naturą w najbardziej przerażającej postaci oraz
z ograniczeniami własnego ciała - fizycznymi i psychicznymi, hipnotyzuje, przeraża,
szokuje czytelnika.
Dan Simmons swoim Terrorem nie tylko
odświeżył, ale wręcz zintensyfikował i zwielokrotnił moje doznania i wrażenia z
tamtej lektury. Punktem wyjścia fabuły była autentyczna historia, równie
tragiczna, acz bardziej zagadkowa i tajemnicza - dzieje nieudanej ekspedycji
sir Johna Franklina, która w maju 1845 roku wypłynęła z Anglii na dwóch
statkach: HMS Erebus i HMS Terror, ze 129 członkami załogi oraz zapasami
żywności i węgla na około pięć lat, w poszukiwaniu legendarnego Przejścia
Północno - Zachodniego, hipotetycznego szlaku morskiego wiodącego wodnymi
drogami Arktyki - ekspedycji, po której wszelki ślad zaginął. Potrzeba było
kilkudziesięciu wypraw poszukiwawczych, by poznać los zaginionych okrętów i
nieszczęsnych członków załogi (Erebus został odnaleziony dopiero w 2014 roku, a
więc kilka lat po powstaniu powieści, wraku Terroru dotąd nie zlokalizowano); z
braku jakichkolwiek śladów i dowodów w postaci relacji czy dokumentów
uczestników wyprawy, które mogłyby rzucić światło na ich losy, przez lata snuto
najbardziej fantastyczne domysły i teorie mające oparcie w przekazach od
miejscowej ludności, w odnajdywanych sukcesywnie tu i tam artefaktach,
lakonicznych i zagadkowych zapiskach dowódcy ekspedycji czy wreszcie badaniach odnalezionych
szczątków członków załogi oraz relacjach uczestników wypraw poszukiwawczych,
które tylko podkręcały wyobraźnię, a niczego nie pozwalały stwierdzić z
całkowitą pewnością. Dan Simmons zebrał dostępne fakty oraz inne, mniej
wiarygodne źródła, wzbogacił je elementami mrocznych, inuickich wierzeń i
stworzył porywającą, pełną rozmachu, kunsztowną opowieść o ostatnim rejsie
dwóch statków, które utknęły w lodach Arktyki.
Historia opowiedziana
przez Dana Simmonsa dosłownie zapiera dech w piersiach, z wielu różnych
względów. Jej siła i moc oddziaływania tkwi w niezwykle sugestywnych, mrożących
krew w żyłach opisach – tak emanującej majestatycznym, acz surowym i zabójczym
pięknem Arktyki, jak i niewyobrażalnie ciężkich warunków, jakim latami musieli
sprostać członkowie ekspedycji. Monotonna codzienność wypełniona rutynowymi
czynnościami uwięzionych w lodzie marynarzy, z każdym kolejnym dniem
utwierdzających się w przekonaniu, że nad ich wyprawą zawisło jakieś fatum,
okazała się czymś więcej, niż walką z wszechogarniającym zimnem i
okolicznościami, które wielu z nich znało z poprzednich ekspedycji. Nieliczni
zdawali sobie sprawę, jak dalece zawiódł tzw. czynnik ludzki: dowództwo
zadufanego w sobie, pozbawionego stosownej wiedzy i wyobraźni Johna Franklina,
nazbyt optymistyczne założenia, które poskutkowały błędami w obliczeniach, co
spowodowało, że teoretycznie przygotowana na długotrwały pobyt w skrajnie
niesprzyjających warunkach ekspedycja musiała poddać się nieprzewidywalnym
ruchom lodu, szybko topniejącym zapasom węgla oraz żywności, która na dodatek
została źle zakonserwowana. Mordercze warunki, postępujące uszkodzenia statków
przez nieustannie napierający lód, szerzące się choroby, psychiczne i fizyczne
wycieńczenie, brak nadziei na ocalenie, obniżało morale załogi, doprowadzało do
konfliktów, rozłamów, buntu, aktów przemocy. Jakby tego było mało, od momentu
utknięcia w lodzie marynarze przekonali się, że w ciemnościach i lodach Arktyki
czai się coś, co wymyka się prawom logiki i racjonalnego myślenia. I poluje
właśnie na nich.
Simmons zdecydował się
poprowadzić narrację z wielu różnych perspektyw, z punktu widzenia kilkunastu
osób – począwszy od dowódcy wyprawy, poprzez kapitana Terroru, Francisa
Croziera (który wraz z rozwojem fabuły wyrasta na głównego bohatera powieści),
po niższych rangą oficerów i zwykłych marynarzy. Taki zabieg nie tylko
umożliwia zaprezentowanie wydarzeń z wielu różnych perspektyw, co daje
pełniejszy i bardziej wiarygodny obraz sytuacji, ale również przedstawienie
skomplikowanych i złożonych relacji między poszczególnymi członkami załogi,
ukazanie mechanizmu rodzącego się buntu, zaś bardzo głęboka charakterystyka
postaci pozwala poznać ich psychikę, słabości, sferę motywacji oraz to, w jaki
sposób przedłużająca się, zagrażająca życiu sytuacja wpływa na ich charakter i
moralność. Każdy z bohaterów – narratorów w inny sposób radzi sobie z sytuacją; może to być stopniowe popadanie w
otchłań szaleństwa, rozpaczy, otępienia, wyzbywanie się wszelkich moralnych
hamulców, jak i nieoczekiwane akty odwagi i szlachetności, próby zachowania
człowieczeństwa do samego końca.
Śledzenie tych procesów jest czymś niezmiernie
fascynującym, a zarazem utwierdzającym czytelnika w przekonaniu, że autor jest
doskonałym znawcą ludzkiej natury. I choć początkowo może się wydawać, że to
wątek fantastyczny, przerażająca istota rodem z legend Inuitów stanowić będzie
największe zagrożenie dla członków wyprawy, a u czytelnika generować dreszcz
grozy, wraz z rozwojem fabuły zarówno bohaterowie, jak i czytelnik przekonuje
się, że to walczący o przetrwanie, folgujący swoim instynktom człowiek, którego
przestają obowiązywać normy społeczne i zasady moralne narzucone przez
cywilizację, jest dla bliźniego śmiertelnym zagrożeniem; dociera do nas, że
grasujący w lodach Arktyki potwór nie jest złem wcielonym, lecz tylko jednym z
elementów skomplikowanego, wymykającego się racjonalnemu pojmowaniu systemu
funkcjonowania świata, zaś bohaterowie to w istocie intruzi, którzy nie
potrafili podporządkować się odwiecznym prawom krainy, do której
bezceremonialnie wtargnęli – i zostali za to ukarani. Trzeba przyznać, że taka
zmiana perspektywy oszałamia, zaskakuje, ale zarazem stanowi poruszającą
przeciwwagę dla ówczesnych kolonialnych zapędów Imperium Brytyjskiego, sposobu
myślenia o świecie, o „prymitywnych” cywilizacjach i swojej roli w ich
cywilizowaniu.
Dan Simmons na ponad
sześciuset stronach swojej powieści nieustannie zachwyca i zadziwia czytelnika.
Niesamowicie sugestywne opisy arktycznej przyrody i zmagań z ekstremalnymi warunkami
życia na dalekiej północy, walka o przetrwanie i zachowanie człowieczeństwa
dosłownie hipnotyzują i fascynują czytelnika. Autor doskonale potrafi grać na
emocjach i doznaniach odbiorcy, to więżąc go w klaustrofobicznych wnętrzach statku,
niepostrzeżenie, acz nieubłaganie niszczonego przez napierające ze wszystkich
stron masy lodu, to wrzucając go w niezmierzone, puste, niezbadane przestrzenie
Arktyki, w której biały człowiek jest równie bezradny niczym płatek śniegu w
śnieżycy. Jeśli dodać do tego nieokreślone, nienazwane zagrożenie czające się w
lodowej ciemności, będące personifikacją sił przyrody czy urzeczywistnieniem
eskimoskich legend, otrzymujemy finezyjną, kunsztowną, satysfakcjonującą pod
każdym względem opowieść, którą nawet pomimo fantastycznego wątku chciałoby się
uznać za przedstawiającą prawdopodobny przebieg wydarzeń i koleje losów
członków nieszczęsnej ekspedycji.
Terror to jedna z najbardziej rozwiniętych
i wszechstronnie dopracowanych powieści, jakie czytałam. Trzeba prawdziwie
mistrzowskiego pióra i nie lada talentu, by utrzymać czytelnika w stanie
permanentnej fascynacji, napięcia i uwagi, i to nie za sprawą dynamicznej
akcji, a narastającej niezauważalnie grozy, o źródłach ukrytych nie tylko
w bezkresnych, polarnych przestrzeniach, ale i najgłębszych zakamarkach
ludzkiej duszy.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/259096/terror/opinia/35825309#opinia35825309
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Vesper ;) |
Ooo, widzę, że udało Ci się zdobyć i przeczytać "Terror" :) Jak wiesz, w pełni podzielam Twój zachwyt! Klimat jest niesamowity, przygważdża do tej cegłówki na długie godziny, a strony lecą jakby same... No i kreacja postaci: rzeczywiście rewelacyjna. Muszę sięgnąć po inne książki Simmonsa.
OdpowiedzUsuńWszyscy czytali, tylko u mnie jeszcze na półce stoi... Eeech, trzeba się sprężać z innymi lekturami.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że "Terror" Ci się spodobał, sama polecam go wszystkim dookoła. Uwielbiam tę książkę, jak zresztą wszystko co wyszło spod pióra Simmonsa. Koniecznie sięgnij też po "Drooda", jeśli będziesz mieć taką możliwość :)
OdpowiedzUsuńTa książka powinna wyjść w twardej oprawie. Ale - jak wiem z korespondencji z wydawcą - nie wyjdzie. Szkoda, że prawa do Terroru ma Vesper a nie Mag...
OdpowiedzUsuńseczytam.blogspot.com
O rany, nawet nie wiesz jak bardzo chcę tę książkę poznać. Twoja recenzja i wysoka ocena tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że będę dosłownie chłonąć słowa zapisane na każdej kartce. Już sam motyw wyruszenia na taką wyprawę pobudza wyobraźnię, a jak jeszcze dochodzą kwestie związane z chorobami, niechęcią, tęsknotą za domem, brakiem żywności to wszystko wydaje mi się podwójnie ciekawe. Wątek grozy będzie wisienką na torcie :)
OdpowiedzUsuńJuż od dawna mam chrapkę na "Terror". Jak tu się nie skusić? :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przeczytałaś i że tak bardzo Ci się podobało;) Mnie również ta książka zachwyciła - te opisy, ten nastrój grozy, sama historia... I choćby świetna scena balu karnawałowego (o ile dobrze pamiętam) i odniesienia do opowiadania Edgara Allana Poe;)
OdpowiedzUsuńGenialna i tyle. A "Drooda" kiedyś zaczęłam i porzuciłam w połowie, ciekawe, co ze mną nie tak... ;)
OdpowiedzUsuń