Tytuł: "Opactwo świętego grzechu"
Wydawnictwo: Literackie, 2015
Ilość stron: 344
Okładka: miękka
Sue Monk Kidd znana jest czytelnikom głównie jako
autorka Sekretnego życia pszczół czy Czarnych skrzydeł - powieści poruszających problem niewolnictwa, ludzkiej godności, praw kobiet. Opactwo świętego grzechu jest książką zgoła odmienną, bardziej
osobistą, wręcz intymną - przede wszystkim ze względu na podejmowaną tematykę i
sposób jej prezentowania. Tym razem amerykańska pisarka mierzy się z kwestią
kryzysu tożsamości, podejmowania prób poszukiwania samego siebie i swojego
miejsca w świecie, przewartościowania własnego życia, swoich oczekiwań i
pragnień – a i to nie wszystko, co ma do zaoferowania niniejsza powieść.
Na Egret Island, wyspie należącej do Karoliny Południowej,
leży stary benedyktyński klasztor pod wezwaniem świętej Senary - jak głosi
legenda - celtyckiej świętej, która przed nawróceniem była syreną, nazywany
przez miejscowych opactwem świętego grzechu.
Przybytek ten, a zwłaszcza syreni tron nawiązujący do owej legendy, są miejscową atrakcją ściągającą co roku rzesze turystów. Czterdziestokilkuletnia Jessie Sullivan przybywa na wyspę z zupełnie innych powodów. Kiedy ta mężatka przechodząca kryzys wieku średniego i syndrom opuszczonego gniazda po wyjeździe córki na studia, znudzona monotonią i stagnacją dotychczasowego życia, niezadowolona z kierunku, w jakim ono się potoczyło, marząca o odmianie, która wyrwałaby ją z marazmu, dowiaduje się, że jej matka uległa dziwacznemu wypadkowi, postanawia zaopiekować się nią, a przede wszystkim poznać przyczyny i okoliczności dramatycznego incydentu. Odrzuca pomoc swego męża psychiatry i po latach decyduje się powrócić na rodzinną wyspę.
Przybytek ten, a zwłaszcza syreni tron nawiązujący do owej legendy, są miejscową atrakcją ściągającą co roku rzesze turystów. Czterdziestokilkuletnia Jessie Sullivan przybywa na wyspę z zupełnie innych powodów. Kiedy ta mężatka przechodząca kryzys wieku średniego i syndrom opuszczonego gniazda po wyjeździe córki na studia, znudzona monotonią i stagnacją dotychczasowego życia, niezadowolona z kierunku, w jakim ono się potoczyło, marząca o odmianie, która wyrwałaby ją z marazmu, dowiaduje się, że jej matka uległa dziwacznemu wypadkowi, postanawia zaopiekować się nią, a przede wszystkim poznać przyczyny i okoliczności dramatycznego incydentu. Odrzuca pomoc swego męża psychiatry i po latach decyduje się powrócić na rodzinną wyspę.
Na miejscu okazuje się, że Jessie będzie musiała
stawić czoła traumatycznym wspomnieniom związanym z tragiczną, niewyjaśnioną
nigdy śmiercią ojca, która zdaje się mieć związek z nie najlepszą kondycją
psychiczną matki. Pobyt na Egret Island staje się również pretekstem do snucia
refleksji nad własnym życiem i małżeństwem, punktem wyjścia do rozważań o
swoich pragnieniach, potrzebach i oczekiwaniach wobec życia. Nieoczekiwanie,
próbując rozwikłać tajemnicę, jaką najwyraźniej skrywa jej matka, poznaje
zakonnika, brata Thomasa; znajomość z nim sporo namiesza w życiu Jessie, ale
też – paradoksalnie – pomoże jej odnaleźć samą siebie.
Sue Monk Kidd posiadła niezwykłą zdolność opowiadania
o rzeczach uniwersalnych, by nie rzec - banalnych i zwyczajnych, tak jakby były
one czymś wyjątkowym, niepospolitym, jakby nie przydarzały się każdego dnia tysiącom
innych ludzi, lecz spłynęły właśnie na nas, w akcie łaski lub szczególnego daru
niedostępnego nikomu więcej. Bo w gruncie rzeczy historia Jessie jest dość
prozaiczna: dojrzała kobieta, znudzona swoim małżeństwem, mająca dość
odgrywania wciąż tych samych ról, ma wrażenie, że coś ją w życiu omija, że to,
czego doświadcza to nie wszystko, co świat ma jej do zaoferowania; korzystając
z nadarzającej się okazji, wyrywa się z domu i rzuca w ramiona pierwszego
sensownego mężczyzny, jakiego spotyka. Brzmi do bólu banalnie i właściwie takie
jest, jednak autorce udało się wydobyć z fabuły głębię; nie podrasować,
ubarwić, dorobić ideologię, ale wyłuskać z niej rzeczy na pierwszy rzut oka
niedostrzegalne, całe bogactwo emocji i uczuć, wrażeń i refleksji towarzyszących
przeżyciom i rozterkom bohaterki. Dzięki temu historia Jessie przestaje być
czymś, co przytrafia się innym, od czego można się zdystansować, co można
zbagatelizować, zbyć uśmiechem wyższości i politowania; staje się lustrem,
które odbija nasze własne obawy, wątpliwości, pragnienia, emocje, myśli. Sue
Monk Kidd nie usprawiedliwia swojej bohaterki, nie wybiela, ale i nie osądza:
po prostu pokazuje, że „takie rzeczy się zdarzają”, nie umniejszając przy tym
wyrządzonej krzywdy, nie deprecjonując uczuć innych, nie trywializując tego,
czego doświadcza ona sama.
Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że sytuacja Jessie i
jej stan psychiczny nie są wyjątkowe, że jej przeżycia dzielą tysiące innych
kobiet, jest coś w prozie amerykańskiej pisarki, co nie pozwala na jednoznaczną
ocenę bohaterki i podciągnięcie jej pod stereotyp znudzonej, zdradzającej żony.
Znakomicie nakreślony portret psychologiczny ukazujący charakter Jessie, drogę,
która doprowadziła ją do tego konkretnego punktu w życiu, przyczyny i
okoliczności, jakie wpłynęły na podjęcie tej najważniejszej, ale i kolejnych
decyzji, całe spektrum emocji, bogactwo wewnętrznych przeżyć, obaw i
wątpliwości, nadziei, oczekiwań i pragnień, siłę dobrych i złych wspomnień –
doskonale oddają dylematy kobiety, która stanęła na rozdrożu i nie bardzo wie,
co dalej zrobić ze swoim życiem. Bohaterka jest w swej niedoskonałości taka
prawdziwa, taka ludzka, że chcąc nie chcąc identyfikujemy się z nią,
odnajdujemy w niej cząstkę siebie lub choćby zaczynamy rozumieć – nawet, jeśli
jej postępowanie budzi w nas wewnętrzny sprzeciw. Romans, jaki przeżywa
bohaterka, jest tylko – albo aż – częścią głębszej, wewnętrznej przemiany,
impulsem, który ją wyzwala i który uświadamia jej, czego tak naprawdę chce od
życia, ale też pokazuje jej prawdziwą wartość tego, co może stracić, a co do
tej pory udało jej się stworzyć. Wybory, których dokonuje, nie są
satysfakcjonujące w stu procentach, pozostawiają słodko – gorzki posmak, ale i
dają zrozumienie, że takie jest właśnie życie.
Opactwo świętego grzechu jest nostalgiczną,
refleksyjną i mądrą opowieścią zawierającą mnóstwo życiowych prawd, podanych w
niebanalny, ujmujący sposób, trafiający wprost do serca. Sue Monk Kidd
uświadamia, że choć los stawia na naszej drodze różnych ludzi, to tylko od nas
zależy, komu pozwolimy w naszym życiu pozostać, odcisnąć na nim swój ślad.
Pokazuje wartość prawdziwej przyjaźni, dojrzałej, wypróbowanej miłości, ale i
obezwładniającą siłę (niszczącą czy wyzwalającą?) pożądania i namiętności.
Opowiada o potrzebie samorozwoju i samorealizacji, odkrywania siebie na nowo,
podążania za swoimi marzeniami, stawiając jednocześnie pytania o granicę między
własnymi pragnieniami a moralnymi powinnościami, między szczęściem własnym a
krzywdą drugiego człowieka. To piękna i pouczająca historia o wyborach, które
nie określają raz na zawsze naszego życia, ale które musimy każdego dnia
podejmować na nowo oraz o tym, że każdy wstrząs czy tragedia są początkiem
jakiejś zmiany, a tylko od nas zależy, czy przekujemy ją w coś dobrego i wartościowego.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/264717/opactwo-swietego-grzechu/opinia/27857946#opinia27857946
![]() |
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackie :) |
Proza, którą się delektowałam.
OdpowiedzUsuńAno właśnie, autorka posługuje się bardzo wysmakowanym, plastycznym językiem, uwielbiam to ;)
UsuńKsiążka z pewnością dołączy do listy lektur, które muszę przeczytać, choć pewnie wcześniej zapoznam się z ,,Sekretnym życiem pszczół",
OdpowiedzUsuńHa, ja z kolei właśnie "Sekretne życie pszczół" mam do nadrobienia ;)
UsuńAh! Piękna lektura przede mną :)
OdpowiedzUsuńAno, czekam z niecierpliwością na Twoje wrażenia z lektury ;)
UsuńJakimś cudem ominęła mnie ta powieść, choć bardzo sobie cenię książki tej autorki. Dobrze, że nie jest to powieść szablonowa, podobna do poprzednich. :)
OdpowiedzUsuńChociaż już wiem - to jest recenzja przedpremierowa. Dlatego jeszcze nie sięgnęłam po tę powieść.
OdpowiedzUsuńPrzedpremierowa tego wydania, książka ma już swoje lata ;)
UsuńMyślę, że umiejętność ciekawego pisania o rzeczach zwyczajnych i banalnych to rzadko spotykany talent. Rzeczywiście opis fabuły sugeruje, że historia Jessie to opowieść jakich wiele, ale ufam twojemu osądowi, więc postaram się z tą książką zapoznać, szukając w niej tych elementów niby zwykłych, a jednak wyróżniających się.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się ich - podobnie jak ja - doszukasz; nie w każdego autora wydaniu ten zabieg do mnie przemawia, niestety ;/
UsuńZaczęłam właśnie ją czytać:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy Ci się spodoba ;)
UsuńWłaśnie skończyłam ją czytać i jestem totalnie nią urzeczona! Muszę teraz zebrać myśli na tyle, żeby napisać recenzję :)
OdpowiedzUsuńAch, uwielbiam, kiedy książka budzi takie emocje, choć swoją drogą tym trudniej napisać o niej coś sensownego :) Czekam na zapis wrażeń z lektury!
UsuńMam w najbliższych planach czytelniczych :). Jestem po lekturze "Czarnych skrzydeł" i "Sekretnego życia pszczół" i książki bardzo mi się podobały.
OdpowiedzUsuńTa książka jest zupełnie inna od poprzednich tematycznie, no ale styl pozostaje bez zmian, więc mam nadzieję, że i "Opactwo..." przypadnie Ci do gustu ;)
UsuńCzytałam "Czarne skrzydła" jak i "Sekretne życie pszczół" i jestem pewna, że i po tą książkę sięgnę :) Tym bardziej, że tamte mi się bardzo podobały :)
OdpowiedzUsuńPozostaje mi zatem życzyć Ci cudownej lektury! ;)
UsuńKolejny dowód na to, że warto czytać blogi! Znam książki tej autorki, ale o "Opactwie świętego grzechu" nie słyszałam aż do dziś. Wydaje mi się, że może to być niezła lektura na jesień. Pozdrowienia od nowej czytelniczki.
OdpowiedzUsuńhttp://lezeiczytam.blogspot.com
Widzę, że podobnie odebrałyśmy tę prozę :) Książka opowiada niby o banałach, ale właśnie robi to w taki sposób, że można rozkoszować się lekturą. I też nie oceniałam zachowania postaci, tylko obserwowałam jak Kidd je opisuje. Dobra książka, ale wciąż najlepszym jej dziełem są dla mnie "Czarne skrzydła".
OdpowiedzUsuńSkoro ja ujęłam pięknie, to co mam powiedzieć o Twoim wpisie? Rozłożyłaś książkę na czynniki pierwsze; pochyliłaś się nad każdym aspektem, z każdej płaszczyzny wyciągnęłaś najpiękniejsze perełki i wyszedł majstersztyk! Tyle się muszę/chcę (!) jeszcze od Ciebie nauczyć... :)
OdpowiedzUsuń