Tytuł: "Kiedy ulegnę"
Wydawnictwo:Świat Książki, 2011
Ilość stron: 491
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Bo cóż może być gorszego od śmierci, niż gdy nie można umrzeć?
Gdy nie można umrzeć - trzeba żyć, czy też wegetować raczej snując się
po świecie niczym bezcielesna zjawa, z pustką w miejscu serca i tylko
jednym pragnieniem w duszy: by choć przez chwilę przestać być sobą;
zmierzając ku samozagładzie, bo nic innego już nie pozostało. Ludzkie
wraki, sponiewierane psychicznie i emocjonalnie nie szukają ukojenia,
lecz dążą do zatracenia ciągnąc za sobą każdego, z kim postanowił
zetknąć ich los. Jak żyć, kiedy istnienie jest otwartą, niezabliźnioną
raną sprawiającą fizyczny ból? Kiedy sprowadza się ono do oczekiwania,
aż zdradzieckie ciało wreszcie się podda, w końcu ulegnie?
Mała Koreanka June w czasie wojny traci wszystko: ojciec i starszy brat
zostają wywiezieni wojskową ciężarówką w nieznanym kierunku, matka i
siostra na jej oczach giną w eksplozji, młodsze rodzeństwo ginie
gwałtowną śmiercią, a ona sama, w wieku zaledwie 11 lat staje przed
okrutnym dylematem moralnym, który ostatecznie niszczy jej dziecięcą
niewinność: pozostać przy umierającym bracie w szczerym polu i tym samym
skazać i siebie na śmierć czy też zostawić go, by konał w samotności,
dogonić uciekający pociąg i uratować życie. Krańcowo wyczerpana June
spotyka na swej drodze amerykańskiego żołnierza, z którym los połączy ją
na zawsze.
Hector Brennan nie wstąpił do wojska z patriotycznych pobudek, lecz z
masochistycznej potrzeby ukarania samego siebie, odpokutowania za śmierć
ojca, za którą się nieustannie obwinia. Większość służby spędził
rejestrując zabitych żołnierzy i przygotowując ich ciała w różnym
stadium rozkładu do pochówku. Po zakończeniu działań wojennych spotyka
wycieńczoną, małą Koreankę, którą zabiera do sierocińca prowadzonego
przez pastora Amesa Tannera. Losy June i Hectora splatają się tu z
losami żony pastora, Sylvie, podobnie jak oni ofiary wojny. Ta córka
amerykańskich misjonarzy nigdy nie uporała się z traumą, jaką wywołała w
niej okrutna śmierć rodziców; wegetuje tylko szukając ukojenia w
narkotycznym nałogu.
Trójkę życiowych rozbitków, okaleczonych przez wojenne doświadczenia,
pozbawionych zdolności odczuwania uczuć wyższych, których sens życia
został zredukowany do zaspokajania prymitywnych żądz i instynktownej
walki o przetrwanie, połączyła toksyczna więź; wikłają się w relacje,
które boleśnie ich ranią, nie dają nic poza poczuciem winy, własnej
klęski i pozorów normalności, a w rzeczywistości stanowią preludium
samozagłady. Sylvie wplątuje się w romans z Hectorem, który zdaje sobie
sprawę, że June o nim wie i tylko udaje łagodną i opiekuńczą, bo zależy
jej na adopcji i wyjeździe do Stanów. June rzeczywiście marzy o wspólnym
życiu z pastorostwem w Seattle, ale jednocześnie pożąda Sylvie, co z
kolei jej zdaje się nie przeszkadzać. Wszyscy troje są od siebie
uzależnieni, ich chore namiętności destrukcyjnie wpływają na każde z
nich. To, co ich ze sobą łączy, jest równie ułomne i kalekie, jak oni
sami.
Po 30 latach drogi June i Hectora schodzą się ponownie. Ona jest
starzejącą się, samotną kobietą, którą zżera rak i która wie, że nie
pozostało jej wiele czasu. Przed śmiercią chce odnaleźć syna; Nicholas
jest owocem krótkiego, żałosnego związku z Hectorem - życiowym
nieudacznikiem, który próbuje posklejać swoje życie u boku kobiety,
zasmakować stabilizacji, normalności, a być może także miłości. Wspólne
poszukiwania zaginionego syna i podróż jego śladami staje się bodźcem do
wspomnień, bolesnych wyznań, ożywienia dawnych emocji, pretensji,
urazów. Do rozdrapywania ran, które nie przyniesie ukojenia i w niczym
nie pomoże, ale którego nie da się uniknąć.
Chang-Rae Lee zupełnie nie oszczędza czytelnika - podobnie jak swoich
bohaterów, dla których nie ma już nadziei i za późno na odkupienie. I to
wcale nie naturalistyczne, krwawe obrazy z bitewnych pól - istne
wyzwanie dla ludzkiej wrażliwości - są najgorsze, ale świadomość
nieodwracalnych krzywd wyrządzonych ocalonym: wypalenie emocjonalne,
psychiczne okaleczenie, utrata sensu życia rzutująca na stosunki
międzyludzkie, niszcząca więzi z najbliższymi, jakby wojenna trauma była
zaraźliwa. Koszmarna wojenna rzeczywistość prowokuje trudne do
wyobrażenia moralne dylematy, redukuje ludzką egzystencję do
bezwzględnej walki o przetrwanie, zatraca empatię i wrażliwość, zaś jej
pokłosiem jest skrajny egoizm pozbawiony jakichkolwiek skrupułów i
sentymentów, nie oszczędzający nawet dziecięcej niewinności oraz pęd ku
autodestrukcji przejawiający się w uzależniającej chęci zapomnienia za
wszelką cenę. Ofiary wojny nie potrafią wyjść z jej zaklętego kręgu,
ciągnąc za sobą każdego, kto miał nieszczęście znaleźć się w orbicie ich
wpływów. Przyciągają się jak magnes - nie po to, by motywować się
nawzajem do walki z traumą, lecz by nawzajem pogrążać się w
zwielokrotnionym cierpieniu.
Kiedy ulegnę to wyjątkowo bolesna i trudna lektura. Jej wymowa jest
złowieszcza i przygnębiająca; uświadamia, że dla naznaczonych piętnem
wojny nie ma nadziei i ratunku. Są skazani na ponurą wegetację w
nieustającym koszmarze tragicznych wspomnień, rozpamiętywanych krzywd,
których nie da się naprawić, wyrównać czy zadośćuczynić, depresyjnej
samotności, z której nie ma ucieczki, syzyfowych prób wygładzenia kantów
własnego życia, które zawsze kończą się klęską oraz wiecznego
oczekiwania, aż ostatnia, ledwo tląca się iskierka życia zamieni się w
popiół.
Proza Chang-Rae Lee jest wyrazista, prosta i dosadna, pozbawiona
poetyckich metafor i innych upiększeń, a przez to ukazująca prawdziwe
oblicze wojny: nie bohaterskie i wyidealizowane, ale to najskrzętniej
ukrywane i najbardziej odrażające, niosące wyłącznie śmierć i
zniszczenie nie tylko w sensie dosłownym; czyniące niewyobrażalne
spustoszenia w konstrukcji moralnej, emocjonalnej i psychicznej istoty
ludzkiej, odsłaniające ciemną stronę naszej natury. Nie ma tu miejsca na
nadzieję, otuchę czy pocieszenie, jest tylko naga, okrutna prawda. Taka
jest też ta lektura - porażająca, wyrazista, pełna bólu, smutku i
cierpienia. Nie jest łatwo się z nią zmierzyć, ale z pewnością warto jej
ulec.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/90317/kiedy-ulegne/opinia/2062192#opinia2062192
za książkę serdecznie dziękuję księgarni Matras :) |
Bywają książki gdzie ból zdaje się wylewać z każdej kartki a mimo to, coś nas popycha by czytac dalej... Mam wrażenie że to własnie taka książka i może to swoisty masochizm ale tytuł właśnie sobie odnotowałam...
OdpowiedzUsuńMam tą książkę u siebie na półce.I właśnie czasami mam ochotę się za nią wziąć ale widzę,że do niej to trzeba mieć odpowiedni nastrój.Nie miałam pojęcia,że to taka trudna książka.
OdpowiedzUsuńJa latem w promocji świata ksiażki kupiłam Lee i nadal stoi na półce i czeka na swoją kolej. Tak coś czuję, ze książka nie jest łatwą ale wartościową.
OdpowiedzUsuńMam te książkę u siebie i czekam na ten odpowiedni czas, by ją przeczytać. :) A swoją recenzją utwierdziłaś mnie tylko w przekonaniu, że dobrze zrobiłam kupując ją. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSama lubię bardzo lubię kryminały i thrillery, ale jednak lubię czasem przeczytać coś innego i to właśnie może być własnie dobra pozycja;)
OdpowiedzUsuńZupełnie zapomniałam o istnieniu tej książki a mam ją przecież u siebie na półce. Zakupiłam ją od razu w dniu premiery a potem położyłam i tak leży do tej pory. Oj bije się w piersi i obiecuje ją przeczytać w najbliższym czasie, bo widzę, że warto.
OdpowiedzUsuńKsiążka trudna, ale warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńLubię książki do rozgryzienia ;D
OdpowiedzUsuńParokrotnie miałam zamiar kupić tę książkę, ale ostatecznie rezygnowałam. Teraz widzę, że naprawdę powinnam ją nabyć i przeczytać.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tą pozycją, ale po Twojej opinii jestem skutecznie zachęcona do jej nabycia. Książka porusza bardzo trudny temat, ale spróbuję jej sprostać. :)
OdpowiedzUsuńKolejna książka u Ciebie, którą chcę przeczytać. Kurde, życia mi nie starczy na te wszystkie książki...:P
OdpowiedzUsuńHm... Raczej odpuszczę tego rodzaju lekturę, nie mam nastroju na tak trudnej opowieści :)
OdpowiedzUsuńBardzo mocna tematyka. wielokrotnie zastanawiałam się nad zakupem tej książki tym bardziej, że była swego czasu w promocji, ale obawiałam się jej i nadal obawiam, mimo to chyba się skuszę, ale to za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńSpokojnego wieczoru :)
Już miałam kupić tę książkę, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Chyba dobrze zrobiłam, bo na razie nie czuję się na siłach, by podjąć się czytania ciężkich lektur... Ale w przyszłości na pewno po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Pamiętam moment, kiedy wszyscy wokół chcieli tę książkę nie tylko przeczytać, ale i mieć. Poszukiwała jej tak wielka ilość osób, jej recenzje były tak pochlebne, że nabyłam ją i ja :) Stoi i czeka. Czułam, że to nie będzie prosta lektura, a Ty mnie dziś w tym przekonaniu utwierdziłaś. Póki co nie mam na nią siły (Mo Yan dość skutecznie naruszył pokłady wrażliwości we mnie :), więc w tej chwili mówię jej nie. Ale może na początku roku, jak już ochłonę, sięgnę po tę powieść. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWidzę, że szykuje się kolejna ciekawa lektura :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam sporo czasu temu, ale pamiętam, że wywarła na mnie niemałe wrażenie:).
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się bardzo interesująco, ale temat jest dla mnie zbyt ciężki i jej lektura pewnie by mnie tylko dobiła. W chwili obecnej bardziej mi trzeba czegoś lżejszego, kolorowego :)
OdpowiedzUsuńOmomom @_@ Czyli bardzo się cieszę, że mam te książkę u siebie w zbiorach ;D
OdpowiedzUsuńCo za historia! Muszę zdobyć tą książkę!
OdpowiedzUsuńBędzie ciężko, ale wydaje mi się, że warto. Ostatnio znów lubuję się w książkach o trudniejszej tematyce i ta doskonale wpisuje się w moje obecne potrzeby. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak zwykle pięknie zrecenzowałaś książkę. Musze jednak przyznać, ze choć pierwsze akapity mnie urzekły to im więcej czytałam o tej książce tym bardziej wydawało mi się, że autor przekombinował fabułę - innymi słowy ją popsuł.
OdpowiedzUsuńTeraz jestem w impasie, bo dałaś wysoką notę a jednak... jakoś przestało mnie ciągnąć do tej książki. :(
Pozdrawiam!