Tytuł: "Barwa ciszy"
Wydawnictwo: Świat Książki, 2016
Ilość stron: 302
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Proza Rosamund Lupton okazała się moim ubiegłorocznym
objawieniem; brytyjska pisarka, zarówno w swej debiutanckiej powieści Siostra, jak i równie znakomitym Potem, pokazała i
udowodniła, że potrafi tworzyć intrygujące, porażające psychologiczną głębią i
nieoczywiste historie, angażujące bez reszty uwagę i emocje czytelnika. Z
utęsknieniem i niecierpliwością czekałam więc na kolejną odsłonę twórczości
autorki, przekonana, że Lupton nie jest w stanie napisać powieści słabszej od
poprzednich.
Zderzenie moich wysokich oczekiwań z rzeczywistością
okazało się może nie tyle rozczarowujące, ile wywołało mieszane
uczucia.
W swoim najnowszym thrillerze psychologicznym
Rosamund Lupton zabiera czytelnika w daleką, niebezpieczną podróż na północną
Alaskę, aż za koło podbiegunowe. To właśnie tam udaje się Yasmin Alfredson na
spotkanie z mężem, dokumentalistą filmującym tamtejszą przyrodę. Towarzyszy jej
10-letnia, głucha córeczka, Ruby.
Kobieta dowiaduje się, że inuicka wioska, w
której zatrzymał się Matt, doszczętnie spłonęła w nieokreślonych
okolicznościach, a z katastrofy nie ocalał żaden z mieszkańców. Zdesperowana Yasmin jednak
wierzy, wbrew zapewnieniom policji, że jej mąż wciąż żyje i wyrusza na jego poszukiwania; trwa noc polarna, zbliża się burza śnieżna,
temperatura sięga -40 stopni i drastycznie maleją jego szanse na przeżycie.
Wraz z córką wyrusza w drogę, którą pokonują jedynie ciężarówki kompanii
naftowych; w trakcie tej morderczej wyprawy kobieta orientuje się, że ich
śladem podąża tajemniczy prześladowca, zaś na laptopie Ruby pojawiają się
anonimowe maile ze zdjęciami martwych zwierząt. Do Yasmin dociera, że i im, i
Mattowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Trzeba przyznać, że pomysł na fabułę autorka miała
wyśmienity, tym bardziej, że automatycznie przekłada się on na niesamowity,
pełen grozy i mocno działający na wyobraźnię nastrój powieści: oto samotna
kobieta z dzieckiem wyrusza na poszukiwania uznanego za zmarłego w osobliwych
okolicznościach męża; podróżuje w całkowitej ciemności, w warunkach burzy
śnieżnej i gwałtownie spadającej temperatury, przez lodowe pustkowia, drogą,
którą jeżdżą tylko potężne osiemnastokołowce kompanii naftowej. Nastrój grozy
wynika nie tylko z samego faktu podjęcia przez bohaterkę niebezpiecznej podróży
i jej spartańskich warunków, ale również z niepewności co do losów jej męża,
jak i nieokreślonego, ale namacalnego zagrożenia czającego się w mroku: jej tropem
podąża tajemniczy prześladowca, ktoś anonimowo wysyła makabryczne zdjęcia.
Gdzieś w tle pobrzmiewa echo niepokojącej i niewyjaśnionej historii spalonej
osady, której mieszkańcy nieświadomie stanęli na drodze potężnej kompanii
naftowej – czytelnik wyczuwa, że wątek ten ma istotny związek z losami brytyjskiego
przyrodnika i z całą pewnością będzie on miał swoją kontynuację.
Mnóstwo jest w fabule znaków zapytania, które mnożą
się wraz z rozwojem akcji: początkowo czytelnik przekonany jest, że ma ona tylko jeden wymiar, a jest nim historia kobiety poszukującej zaginionego
męża. Bardzo szybko jednak okazuje się, że sprawa zatacza szersze kręgi, Matta
szuka nie tylko zrozpaczona żona, zaś zniszczenie inuickiej wioski nie było
wynikiem nieszczęśliwego wypadku, jak chce policja. Yasmin odkrywa prawdę
stopniowo, podczas podróży przez lodowe piekło i sama nie wiem, który aspekt
powieści okazał się bardziej emocjonujący: ten związany z jazdą przez bezdroża
Alaski, co było dla bohaterki prawdziwym wyzwaniem, czy ten, którego sednem
jest tajemnica spalonej wsi i losów Matta.
Barwę ciszy charakteryzuje doskonale skonstruowana
intryga: nie brak tu nagłych zwrotów akcji, fałszywych tropów podrzucanych tu i
ówdzie, by wprowadzić w błąd czy wywieść w pole czytelnika, jest zaskakująca
wolta w finale, odpowiednio dawkowane tempo akcji oraz przesłanie z modnym, chwytliwym akcentem ekologicznym –
jednak jak na thriller psychologiczny, a zwłaszcza taki, do jakiego
przyzwyczaiła nas Lupton w poprzednich powieściach, to trochę za mało. Zbyt
mało dramatyzmu i emocji, zbyt duża przewidywalność (przynajmniej w ogólnych
zarysach); autorka udowodniła, że potrafi stworzyć prozę o wiele bardziej
emocjonującą, nieoczywistą, poruszającą. Dlatego też, dając się nieść nurtowi
fabuły, czułam jednocześnie niedosyt i drobne ukłucie żalu: to naprawdę
wszystko? Miałam wrażenie, że Rosamund Lupton nie rozwinęła skrzydeł, zastosowała
zbyt wiele uproszczeń fabularnych i charakterologicznych, nie pokazała, na co
ją stać, również na gruncie obyczajowo – psychologicznym, o czym za chwilę.
Barwę ciszy cechuje dwutorowa narracja; to z
przemyśleń i retrospekcji Yasmin i Ruby poznajemy szczegóły z życia
Alfredsonów, prawdę o relacjach w rodzinie – o niezwykłej więzi łączącej
dziewczynkę z każdym z rodziców na inny sposób - coś wspaniałego i
poruszającego, zwłaszcza, kiedy do głosu dochodzi dziesięciolatka. Ruby,
obdarzona nadzwyczajną wrażliwością i intuicją (jej wyczulenie na nastroje
innych może mieć związek z jej
głuchotą), w pięknych, wzruszająco prostych, a jednak zaskakująco mądrych i
głębokich słowach, opowiada o swojej miłości do rodziców, o przyjaźni i
samotności, z którą to nad wiek rozwinięte dziecko radzi sobie nadzwyczaj
dojrzale. Z kolei Yasmin jest pełna niepewności i wątpliwości: choć z mężem
połączyło ją gorące i szczere uczucie, wydarzyło się między nimi coś, co
zaowocowało u Yasmin utratą zaufania do Matta i podejrzeniem o zdradę. Mimo to
kobieta nie waha się ani chwili, wbrew zdrowemu rozsądkowi i narażając na
niebezpieczeństwo córkę i siebie wyrusza mu na ratunek – nie tylko dlatego, że
rzeczywiście wierzy, że jeszcze nie jest za późno, ale też ze względu na córkę,
dla której utrata ojca byłaby ogromną traumą. Yasmin nieoczekiwanie dla
otoczenia i samej siebie odnajduje w sobie pokłady siły, odwagi i determinacji,
podejmuje nadludzki wysiłek i walkę o życie Matta i swoje małżeństwo.
Niby wszystko jest tak, jak być powinno: narracja
Ruby jest bardzo emocjonalna, pełna dramatyzmu i chwytająca za serce, głos
matki rzeczowy, konkretny, pozwalający ujrzeć sprawy z punktu widzenia osoby
dorosłej, bezpośrednio zaangażowanej w wydarzenia; doskonale uzupełniający się
dwugłos, podobnie jak w dwóch poprzednich powieściach autorki. A jednak czegoś
mi tu zabrakło, mam wrażenie, że Lupton nie do końca wykorzystała potencjał
stworzonych przez siebie postaci, nakreśliła je zbyt powierzchownie, nie tak
wyczerpująco, jak w Siostrze czy Potem, gdzie nie było mowy o poczuciu
niedosytu w jakimkolwiek aspekcie fabuły. Nie można odmówić brytyjskiej pisarce
talentu do tworzenia intrygujących historii, jednak w moim przekonaniu Barwa
ciszy nie dorównuje jej poprzednim powieściom; inną kwestią jest to, że Lupton
zawiesiła poprzeczkę naprawdę wysoko, maksymalnie windując oczekiwania
czytelnika.
Moja ocena: 4/5
recenzja napisana dla portalu DużeKa :) |
Brzmi dość ciekawie :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
I takie też jest :)
UsuńNo, ja poluję na tę książkę
OdpowiedzUsuńByć może urządzę konkurs z tą właśnie książką w roli nagrody :)
UsuńJa jeszcze nie próbowałam żadnej z książek tej autorki, ale przymierzam się do "Siostry" (bo ją chyba najlepiej na początek?). Zanim dotrę do "Barwy ciszy" pewnie minie sporo czasu ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja zaczęłam właśnie od "Siostry" - i nie żałuję! Zachęcam, bo warto, sam się przekonasz. Książka po prostu mnie oczarowała. ;)
UsuńJa czekałam na tę książkę z taką samą niecierpliwością. Nie ma opcji, żebym jej nie przeczytała, chociaż naprawdę żałuję, że odbiega poziomem od dwóch poprzednich powieści.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem, po prostu musiałam po nią sięgnąć... nawet, jeśli odrobinę mnie rozczarowała, nie żałuję :)
UsuńTo czytaj! :) Książka raczej angażuje emocjonalnie, umysłowo w sumie też, ale zdecydowanie warto sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również!
"Siostra" tak mocno mnie zawiodła, że zupełnie nie mam ochoty na poznawanie dalszej twórczości Lupton.
OdpowiedzUsuńOch. Chyba nie spotkałam się dotąd z negatywną oceną prozy Lupton :) No, ale fakt, autorka ma specyficzny styl i sposób opowiadania historii, nie każdemu musi on przypaść do gustu ;)
UsuńNa pewno przeczytam, chociaż faktycznie poprzednie książki pisarki postawiły wysoko poprzeczkę.
OdpowiedzUsuńAno właśnie... Choć dochodzą mnie głosy, że książka jednak daje radę, więc nie ma się co zniechęcać :)
UsuńDoskonała intryga oraz ciekawa i mroczna sceneria sprawiają, że bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńTo są idealne powody, by sięgnąć po tę powieść :)
UsuńA ja zgryzłam paznokcie, rozszarpałam poręcz fotela i nawrzeszczałam na każdego, kto usiłował mi w jakikolwiek sposób przerwać czytanie - tak mnie napięcie zjadało podczas lektury, tak mną emocje szarpały i dramatyzm wciągał. Dla mnie fabuła nie była przewidywalna, bo zaskakiwała mnie na każdym kroku, nie spodziewałam się pewnych rozwiązań i pewnych zwrotów akcji. Jest coś, czego bym się czepiła, ale nie mogę o tym pisać, bo zdradzę za wiele tym, którzy nie czytali. :) :) Dotyczy to zakończenia, rozwiązania wszystkiego. ;)
OdpowiedzUsuńA ja przeżywałam takie emocje w trakcie lektury poprzednich powieści -_- Więc doskonale Cię rozumiem. I czekam na Twoją recenzję, bo chyba podzielisz się z nami swoją opinią i wrażeniami? ;)
UsuńEch... nie wyobrażasz sobie ile mam zaległych tekstów do napisania i ani chwilki czasu na to... :(
UsuńAlaska, tajemnice - powinno było być ciekawe. A tak a propos Alaski, to czytała pani 'Dziecko śniegu"?
OdpowiedzUsuńJaka tam pani, Karolina Jestem ;)
UsuńNie czytałam, ale bardzo chcę przeczytać! Czuję, że książka przypadnie mi do gustu, i po opisie wydawcy, i opiniach zaufanych czytelników :)
Na półce mam wcześniejsze powieści Lupton i bardzo mnie zachęciłaś do tego, żeby wreszcie ruszyła te książki i poznała niezwykłość stylu i intryg tworzonych przez tę pisarkę. Najnowsza historia również wzbudziła moje zainteresowanie, bo uwielbiam ośnieżone, zmrożone ostępy i niebezpieczeństwo czające się na bohaterów.
OdpowiedzUsuńNo to czytaj, nie ma co odkładać! Ciekawa jestem bardzo Twojej opinii, bo piszesz ciekawie i wyczerpująco ;)
UsuńBrzmi bardzo ciekawie, i fajnie, że urządziłaś z nią konkurs! chyba się na niego skuszę.. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatraven.blogspot.com/