wtorek, 15 marca 2016

"Barwa ciszy"

Autor: Rosamund Lupton
Tytuł: "Barwa ciszy"
Wydawnictwo: Świat Książki, 2016
Ilość stron: 302
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Proza Rosamund Lupton okazała się moim ubiegłorocznym objawieniem; brytyjska pisarka, zarówno w swej debiutanckiej powieści Siostra, jak i równie znakomitym Potem, pokazała i udowodniła, że potrafi tworzyć intrygujące, porażające psychologiczną głębią i nieoczywiste historie, angażujące bez reszty uwagę i emocje czytelnika. Z utęsknieniem i niecierpliwością czekałam więc na kolejną odsłonę twórczości autorki, przekonana, że Lupton nie jest w stanie napisać powieści słabszej od poprzednich.
Zderzenie moich wysokich oczekiwań z rzeczywistością okazało się może nie tyle rozczarowujące, ile  wywołało mieszane uczucia.

W swoim najnowszym thrillerze psychologicznym Rosamund Lupton zabiera czytelnika w daleką, niebezpieczną podróż na północną Alaskę, aż za koło podbiegunowe. To właśnie tam udaje się Yasmin Alfredson na spotkanie z mężem, dokumentalistą filmującym tamtejszą przyrodę. Towarzyszy jej 10-letnia, głucha córeczka, Ruby.


Kobieta dowiaduje się, że inuicka wioska, w której zatrzymał się Matt, doszczętnie spłonęła w nieokreślonych okolicznościach, a z katastrofy nie ocalał żaden z mieszkańców. Zdesperowana Yasmin jednak wierzy, wbrew zapewnieniom policji, że jej mąż wciąż żyje i  wyrusza na jego poszukiwania; trwa noc polarna, zbliża się burza śnieżna, temperatura sięga -40 stopni i drastycznie maleją jego szanse na przeżycie. Wraz z córką wyrusza w drogę, którą pokonują jedynie ciężarówki kompanii naftowych; w trakcie tej morderczej wyprawy kobieta orientuje się, że ich śladem podąża tajemniczy prześladowca, zaś na laptopie Ruby pojawiają się anonimowe maile ze zdjęciami martwych zwierząt. Do Yasmin dociera, że i im, i Mattowi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.


Trzeba przyznać, że pomysł na fabułę autorka miała wyśmienity, tym bardziej, że automatycznie przekłada się on na niesamowity, pełen grozy i mocno działający na wyobraźnię nastrój powieści: oto samotna kobieta z dzieckiem wyrusza na poszukiwania uznanego za zmarłego w osobliwych okolicznościach męża; podróżuje w całkowitej ciemności, w warunkach burzy śnieżnej i gwałtownie spadającej temperatury, przez lodowe pustkowia, drogą, którą jeżdżą tylko potężne osiemnastokołowce kompanii naftowej. Nastrój grozy wynika nie tylko z samego faktu podjęcia przez bohaterkę niebezpiecznej podróży i jej spartańskich warunków, ale również z niepewności co do losów jej męża, jak i nieokreślonego, ale namacalnego zagrożenia czającego się w mroku: jej tropem podąża tajemniczy prześladowca, ktoś anonimowo wysyła makabryczne zdjęcia. Gdzieś w tle pobrzmiewa echo niepokojącej i niewyjaśnionej historii spalonej osady, której mieszkańcy nieświadomie stanęli na drodze potężnej kompanii naftowej – czytelnik wyczuwa, że wątek ten ma istotny związek z losami brytyjskiego przyrodnika i z całą pewnością będzie on miał swoją kontynuację.

Mnóstwo jest w fabule znaków zapytania, które mnożą się wraz z rozwojem akcji: początkowo czytelnik przekonany jest, że  ma ona tylko jeden wymiar, a jest nim historia kobiety poszukującej zaginionego męża. Bardzo szybko jednak okazuje się, że sprawa zatacza szersze kręgi, Matta szuka nie tylko zrozpaczona żona, zaś zniszczenie inuickiej wioski nie było wynikiem nieszczęśliwego wypadku, jak chce policja. Yasmin odkrywa prawdę stopniowo, podczas podróży przez lodowe piekło i sama nie wiem, który aspekt powieści okazał się bardziej emocjonujący: ten związany z jazdą przez bezdroża Alaski, co było dla bohaterki prawdziwym wyzwaniem, czy ten, którego sednem jest tajemnica spalonej wsi i losów Matta.

Barwę ciszy charakteryzuje doskonale skonstruowana intryga: nie brak tu nagłych zwrotów akcji, fałszywych tropów podrzucanych tu i ówdzie, by wprowadzić w błąd czy wywieść w pole czytelnika, jest zaskakująca wolta w finale, odpowiednio dawkowane tempo akcji oraz przesłanie  z modnym, chwytliwym akcentem ekologicznym – jednak jak na thriller psychologiczny, a zwłaszcza taki, do jakiego przyzwyczaiła nas Lupton w poprzednich powieściach, to trochę za mało. Zbyt mało dramatyzmu i emocji, zbyt duża przewidywalność (przynajmniej w ogólnych zarysach); autorka udowodniła, że potrafi stworzyć prozę o wiele bardziej emocjonującą, nieoczywistą, poruszającą. Dlatego też, dając się nieść nurtowi fabuły, czułam jednocześnie niedosyt i drobne ukłucie żalu: to naprawdę wszystko? Miałam wrażenie, że Rosamund Lupton nie rozwinęła skrzydeł, zastosowała zbyt wiele uproszczeń fabularnych i charakterologicznych, nie pokazała, na co ją stać, również na gruncie obyczajowo – psychologicznym, o czym za chwilę.

Barwę ciszy cechuje dwutorowa narracja; to z przemyśleń i retrospekcji Yasmin i Ruby poznajemy szczegóły z życia Alfredsonów, prawdę o relacjach w rodzinie – o niezwykłej więzi łączącej dziewczynkę z każdym z rodziców na inny sposób - coś wspaniałego i poruszającego, zwłaszcza, kiedy do głosu dochodzi dziesięciolatka. Ruby, obdarzona nadzwyczajną wrażliwością i intuicją (jej wyczulenie na nastroje innych  może mieć związek z jej głuchotą), w pięknych, wzruszająco prostych, a jednak zaskakująco mądrych i głębokich słowach, opowiada o swojej miłości do rodziców, o przyjaźni i samotności, z którą to nad wiek rozwinięte dziecko radzi sobie nadzwyczaj dojrzale. Z kolei Yasmin jest pełna niepewności i wątpliwości: choć z mężem połączyło ją gorące i szczere uczucie, wydarzyło się między nimi coś, co zaowocowało u Yasmin utratą zaufania do Matta i podejrzeniem o zdradę. Mimo to kobieta nie waha się ani chwili, wbrew zdrowemu rozsądkowi i narażając na niebezpieczeństwo córkę i siebie wyrusza mu na ratunek – nie tylko dlatego, że rzeczywiście wierzy, że jeszcze nie jest za późno, ale też ze względu na córkę, dla której utrata ojca byłaby ogromną traumą. Yasmin nieoczekiwanie dla otoczenia i samej siebie odnajduje w sobie pokłady siły, odwagi i determinacji, podejmuje nadludzki wysiłek i walkę o życie Matta i swoje małżeństwo.

Niby wszystko jest tak, jak być powinno: narracja Ruby jest bardzo emocjonalna, pełna dramatyzmu i chwytająca za serce, głos matki rzeczowy, konkretny, pozwalający ujrzeć sprawy z punktu widzenia osoby dorosłej, bezpośrednio zaangażowanej w wydarzenia; doskonale uzupełniający się dwugłos, podobnie jak w dwóch poprzednich powieściach autorki. A jednak czegoś mi tu zabrakło, mam wrażenie, że Lupton nie do końca wykorzystała potencjał stworzonych przez siebie postaci, nakreśliła je zbyt powierzchownie, nie tak wyczerpująco, jak w Siostrze czy Potem, gdzie nie było mowy o poczuciu niedosytu w jakimkolwiek aspekcie fabuły. Nie można odmówić brytyjskiej pisarce talentu do tworzenia intrygujących historii, jednak w moim przekonaniu Barwa ciszy nie dorównuje jej poprzednim powieściom; inną kwestią jest to, że Lupton zawiesiła poprzeczkę naprawdę wysoko, maksymalnie windując oczekiwania czytelnika.

Moja ocena: 4/5


recenzja napisana dla portalu DużeKa :)

24 komentarze:

  1. Brzmi dość ciekawie :)

    Buziaczki! ♥
    Zapraszamy do nas :)
    rodzinne-czytanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ja poluję na tę książkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może urządzę konkurs z tą właśnie książką w roli nagrody :)

      Usuń
  3. Ja jeszcze nie próbowałam żadnej z książek tej autorki, ale przymierzam się do "Siostry" (bo ją chyba najlepiej na początek?). Zanim dotrę do "Barwy ciszy" pewnie minie sporo czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja zaczęłam właśnie od "Siostry" - i nie żałuję! Zachęcam, bo warto, sam się przekonasz. Książka po prostu mnie oczarowała. ;)

      Usuń
  4. To teraz już sama nie wiem... Bo już od jakiegoś czasu mam ochotę... A z drugiej strony może to być dobra okazja, by umysłowo trochę odpocząć... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czytaj! :) Książka raczej angażuje emocjonalnie, umysłowo w sumie też, ale zdecydowanie warto sięgnąć ;)
      Pozdrawiam również!

      Usuń
  5. Ja czekałam na tę książkę z taką samą niecierpliwością. Nie ma opcji, żebym jej nie przeczytała, chociaż naprawdę żałuję, że odbiega poziomem od dwóch poprzednich powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem, po prostu musiałam po nią sięgnąć... nawet, jeśli odrobinę mnie rozczarowała, nie żałuję :)

      Usuń
  6. "Siostra" tak mocno mnie zawiodła, że zupełnie nie mam ochoty na poznawanie dalszej twórczości Lupton.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och. Chyba nie spotkałam się dotąd z negatywną oceną prozy Lupton :) No, ale fakt, autorka ma specyficzny styl i sposób opowiadania historii, nie każdemu musi on przypaść do gustu ;)

      Usuń
  7. Na pewno przeczytam, chociaż faktycznie poprzednie książki pisarki postawiły wysoko poprzeczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie... Choć dochodzą mnie głosy, że książka jednak daje radę, więc nie ma się co zniechęcać :)

      Usuń
  8. Doskonała intryga oraz ciekawa i mroczna sceneria sprawiają, że bardzo chciałabym przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są idealne powody, by sięgnąć po tę powieść :)

      Usuń
  9. A ja zgryzłam paznokcie, rozszarpałam poręcz fotela i nawrzeszczałam na każdego, kto usiłował mi w jakikolwiek sposób przerwać czytanie - tak mnie napięcie zjadało podczas lektury, tak mną emocje szarpały i dramatyzm wciągał. Dla mnie fabuła nie była przewidywalna, bo zaskakiwała mnie na każdym kroku, nie spodziewałam się pewnych rozwiązań i pewnych zwrotów akcji. Jest coś, czego bym się czepiła, ale nie mogę o tym pisać, bo zdradzę za wiele tym, którzy nie czytali. :) :) Dotyczy to zakończenia, rozwiązania wszystkiego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja przeżywałam takie emocje w trakcie lektury poprzednich powieści -_- Więc doskonale Cię rozumiem. I czekam na Twoją recenzję, bo chyba podzielisz się z nami swoją opinią i wrażeniami? ;)

      Usuń
    2. Ech... nie wyobrażasz sobie ile mam zaległych tekstów do napisania i ani chwilki czasu na to... :(

      Usuń
  10. Alaska, tajemnice - powinno było być ciekawe. A tak a propos Alaski, to czytała pani 'Dziecko śniegu"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka tam pani, Karolina Jestem ;)
      Nie czytałam, ale bardzo chcę przeczytać! Czuję, że książka przypadnie mi do gustu, i po opisie wydawcy, i opiniach zaufanych czytelników :)

      Usuń
  11. Na półce mam wcześniejsze powieści Lupton i bardzo mnie zachęciłaś do tego, żeby wreszcie ruszyła te książki i poznała niezwykłość stylu i intryg tworzonych przez tę pisarkę. Najnowsza historia również wzbudziła moje zainteresowanie, bo uwielbiam ośnieżone, zmrożone ostępy i niebezpieczeństwo czające się na bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to czytaj, nie ma co odkładać! Ciekawa jestem bardzo Twojej opinii, bo piszesz ciekawie i wyczerpująco ;)

      Usuń
  12. Brzmi bardzo ciekawie, i fajnie, że urządziłaś z nią konkurs! chyba się na niego skuszę.. ;)
    http://swiatraven.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.