Tytuł: "Żona złotnika"
Wydawnictwo: PWN, 2014
Ilość stron: 430
Okładka: miękka
Czasem bywa tak, że to nie pisarz tworzy historię, a
opowieść znajduje kogoś, kto ubierze ją w odpowiednie słowa i wypuści w świat.
Być może to właśnie przytrafiło się Sophii Tobin - pracownicy sklepu z antykami
specjalizującym się w srebrach i biżuterii, którą zawodowa pasja natchnęła do
szperania w archiwach i prowadzenia własnych badań dotyczących pewnego
XVIII-wiecznego złotnika. Odkrycia okazały się na tyle intrygujące, że Tobin
postanowiła napisać książkę inspirowaną jego losami. W ten sposób powstała Żona złotnika, z fabułą osadzoną w środowisku XVIII-wiecznych
wytwórców cennych precjozów, łącząca w sobie cechy kryminału, powieści
obyczajowej i psychologicznej, gdzie zagadka goni zagadkę, a tajemnica śmierci
londyńskiego złotnika wcale nie jest najważniejszą z nich.
Londyn, 1792 rok.
Nocny stróż znajduje ciało znanego w mieście złotnika,
Pierre’a Renarda. Trup ma poderżnięte gardło, no i okazuje się, że zniknął wyjątkowo
cenny zegarek, z którym mężczyzna się nie rozstawał, co świadczy o rabunkowym motywie morderstwa. W
miarę rozwoju śledztwa – jak to zwykle bywa – wychodzi na jaw wiele
zaskakujących faktów, na przykład takich, że Renard miał wielu wrogów i praktycznie
każda osoba z jego otoczenia mogła mieć motyw do popełnienia zbrodni, włącznie
z Mary, jego cichą i zahukaną żoną. Krok po kroku wychodzą na światło dzienne
sekrety poszczególnych bohaterów, jednak zamiast zbliżać nas do rozwiązania
zagadki śmierci złotnika, jeszcze bardziej komplikują całą sprawę.
Rzadko się zdarza, by debiutujący autor potrafił tak
satysfakcjonująco wykorzystać jeden z najlepszych kryminalnych pomysłów na
fabułę. Jej osią są bowiem wydarzenia związane ze śmiercią złotnika, a raczej –
jej mniej lub bardziej oczywiste skutki dla całkiem pokaźnego grona bohaterów.
Choć sam Renard jest martwy, za życia miał tak istotny wpływ na losy innych
ludzi, że jego złowroga obecność jest nadal wyraźnie wyczuwalna, a jego śmierć
ma dla nich daleko idące konsekwencje. Najtrudniejsza jest bodajże sytuacja
wdowy po nim, Mary, która na mocy testamentu została praktycznie
wydziedziczona, a jej los uzależniony od kaprysu wykonawców ostatniej woli
męża. Niepewni jutra są również złotnicy będący podwykonawcami Renarda –
chorowity Jesse obarczony stale powiększającą się rodziną i jego kuzyn Alban,
który pomaga mu w prowadzeniu interesu, na dodatek od lat zakochany w żonie
swego pracodawcy. Śmierć złotnika nie jest także na rękę państwu Chichester,
którzy zamówili u niego srebrną zastawę stołową, jednak poruszenie Harriet
losem Renarda zdaje się mieć zgoła inne podłoże…
Powód do popełnienia zbrodni mógł mieć praktycznie każdy z
otoczenia Renarda: jego dręczona psychicznie żona, ale też jej siostra,
niezależna i wyszczekana Mallory (nawiasem mówiąc podejrzana tylko dlatego, że
po śmierci męża ośmieliła się sama, bez męskiej pomocy, prowadzić interes i
miała ze szwagrem na pieńku); zamieszany w całą historię jest również nocny
stróż, który znalazł ciało, nie tak niewinny, jak mogłoby się wydawać, oraz
prowadzący śledztwo Maynard, który, jak się okazuje, miał powód, by dokonać
zemsty na złotniku. Wydaje się, że jedyną przychylną zmarłemu osobą jest jego
przyjaciel, doktor Taylor…
Jednocześnie autorka ujawnia fragmenty dziennika Pierre’a
Renarda, a to, czego się o nim dowiadujemy, jest coraz bardziej szokujące. Jawi
się jako on mężczyzna o psychopatycznych skłonnościach, manipulujący i gardzący
ludźmi, obsesyjnie dążący do uzyskania szlachectwa i założenia dynastii złotników;
czując się oszukanym przez los robi wszystko, by dostać od życia to, co wydaje
mu się, że mu się należy.
Wraz z rozwojem fabuły coraz lepiej poznajemy bohaterów i
ich sekrety – wszystko, co na początku wydawało się w miarę jasne i oczywiste,
przestaje takie być, nabiera niejednoznaczności i różnych odcieni szarości.
Choć stopniowo dowiadujemy się więcej, wcale nie rozjaśnia nam to obrazu sytuacji, ale
gmatwa go jeszcze bardziej. Zważywszy na fakt, że Żona złotnika jest
debiutancką powieści Sophii Tobin, tak sprawne i pomysłowe poprowadzenie fabuły
jest rzeczą godną uznania. Nie tylko samej koncepcji, ale i jej wykonaniu nie
można niczego zarzucić: intryga kryminalna jest przemyślana, spójna i logiczna,
a na dodatek zaskakująca i trzymająca w napięciu aż do intrygującego finału.
Ale zalety powieści nie kończą się na warstwie kryminalnej; Tobin ciekawie i
wiarygodnie nakreśliła sytuację osiemnastowiecznych kobiet, w każdym aspekcie
życia uzależnionych od rodziny, ojców i mężów oraz ich kaprysów, niezależnie od
pozycji społecznej. Najlepszym przykładem są tu losy tytułowej bohaterki,
zależnej od męża pod względem emocjonalnym i ekonomicznym, jej siostry Mallory,
cieszącej się nie najlepszą opinią ze względu na cięty język, no i finansową
niezależność czy Harriet Chichester, wżenionej w arystokratyczną rodzinę i
zamkniętą w złotej klatce. Cena, jaką płacą za namiastkę czy poczucie swobody,
jest ogromna i nie zawsze jej warta.
Także pod kątem wiarygodności psychologicznej postaci Żonie
złotnika niczego nie brakuje. Sylwetki bohaterów nakreślone są ciekawie i na
tyle niejednoznacznie, by przyciągnąć uwagę czytelnika oraz utrzymać ją do
samego końca. Stopniowe odsłanianie ich tajemnic, nieraz diametralnie
zmieniających punkt widzenia czytelnika na sprawę morderstwa, relacje i
interakcje między poszczególnymi bohaterami, to zabieg, który znakomicie się
sprawdził w obranej przez Tobin konwencji. Moim zdaniem debiutancka powieść
Brytyjki – o dziwo! – nie ma żadnych słabych stron, jest za to zaskakująca,
intrygująca i wciągająca, a to powinno stanowić całkiem solidną zachętę dla
kogoś, kto liczy na kilka godzin godziwej rozrywki. Gorąco polecam, no i czekam
na kolejne powieści autorki, byłoby szkoda, by taki talent się zmarnował.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/234099/zona-zlotnika/opinia/22897788#opinia22897788
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu PWN :) |
O, to mi się podoba :). Główny bohater skojarzył mi się ze Scroogem z "Opowieści wigilijnej" , pewnie mało trafnie...
OdpowiedzUsuńPozostaje mi wierzyć "znawczyni gatunku" z historią w tle :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kryminalnej zagadki, postaci kobiecy i ich trudnej sytuacji :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą książką, lubię tajemnice, będę się za książką rozglądać.
OdpowiedzUsuńNo proszę, kto by się spodziewał:) Książkę mam zamiar przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo już druga pochlebna recenzja tej książki dzisiejszego dnia. I jak tu się na nią nie skusić? :)
OdpowiedzUsuńKolejna pozytywna recenzja (i to od kogo! ufam twoim osądom, jak dotąd słusznie), jaką dziś czytam. Aż człowiek zapomina, że to środek nocy i chce biec do najbliższej księgarni! ;)
OdpowiedzUsuńTak, jak pisałam u AnnRK, jestem zaciekawiona tą książką i na równie z zainteresowaniem wątkiem kryminalnym, pociąga mnie cała otoczka związana z niewesołym życiem ówczesnych kobiet.
OdpowiedzUsuńTo już druga pozytywna recenzja tej książki, jaką dzisiaj czytam, więc mam na ,,Żonę złotnika" coraz większą chęć!
OdpowiedzUsuńTak udany debiut? To się chyba rzadko spotyka;)
OdpowiedzUsuńNie mam dużego doświadczenia z kryminałami historycznymi...ale połączenie tych gatunków powinno być niesamowicie interesujące;)