Tytuł: "Nigdy nie upadaj"
Seria: Na brzegu
Wydawnictwo: W.A.B., 2014
Ilość stron: 222
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Żyć z pustką w brzuchu i bronią przystawioną do twarzy - czy to jest życie, czy umieranie codziennie po trochu?
Czteroletnie, krwawe rządy Czerwonych Khmerów w
Kambodży wymownie podsumowują wprost niewyobrażalne statystyki: w latach 1975 -
1979 w wyniku ludobójstwa zostało zamordowanych lub zginęło z głodu ok. 25%
ludności kraju, czyli... co czwarty jego mieszkaniec. Ucierpiał dosłownie
każdy, czy to tracąc kogoś bliskiego, czy też własne życie. Jednak, jak to
zwykle bywa, okrucieństwo i bezprawie odcisnęły największe piętno na umysłach i
psychice dzieci.
Kiedy władzę przejęli Czerwoni Khmerzy, Arn Chorn -
Pond miał 11 lat, w miarę beztroskie dzieciństwo i liczną rodzinę. Jednego dnia
jego życie zamieniło się w piekło, które miało potrwać nie tylko cztery lata
rządów Pol Pota, ale znacznie, znacznie dłużej.
Amerykańskiej dziennikarce i pisarce, Patricii
McCormick, dane było po latach poznać Arna, założyciela fundacji Dzieci Wojny,
pomagającej najmłodszym ofiarom konfliktów zbrojnych, działacza Amnesty
International i organizacji wspierającej ochronę dziedzictwa narodowego
Kambodży. W ciągu dwóch lat udało im się odtworzyć niemal każdy fragment z
życia Arna spędzonego pod rządami Czerwonych Khmerów, a następnie spisać jego
historię w formie powieści. Nigdy nie upadaj to głęboko poruszające,
wstrząsające świadectwo ludzkiego okrucieństwa, lecz i siły ducha, stanowiące
potwierdzenie słów, że człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.
Po wkroczeniu oddziałów Czerwonych Khmerów Arn
zostaje rozdzielony z rodziną i umieszczony wraz z innymi dziećmi w jednym z
tysięcy obozów pracy. Jest świadkiem niewyobrażalnych scen, które na zawsze
zapiszą się w jego pamięci i staną się źródłem koszmarów na długie lata.
Katorżnicza praca od świtu do nocy na polach ryżowych, nieustanny głód,
choroby, które dla bezlitosnych nadzorców były oznaką słabego charakteru i
lenistwa, indoktrynacja prowadząca do absurdalnych i przerażających scen – a nade
wszystko czająca się na każdym kroku śmierć. Nieustanny, charakterystyczny
odgłos czaszek rozłupywanych siekierą stał się potwornym składnikiem obozowej
codzienności, podobnie jak ogromne pryzmy gnijących ciał. Dzieci umierające z
wycieńczenia, głodu, z powodu donosu lub zbyt jasnej skóry świadczącej o
przynależności do klasy wrogów ludu, zmuszone do grzebania setek ciał ludzi
zamordowanych uderzeniem w potylicę; dzieci o wyglądzie staruszków, wołające
nocami swoje matki lub wpatrujące się otępiałym wzrokiem w przestrzeń,
niezdolne nawet odczuwać łaknienia.
Arn stopniowo uodpornił się na otaczające go
cierpienie, jego życie zostało zredukowane do walki o przetrwanie. W końcu sam
dostaje broń do ręki i wraz z innymi małymi żołnierzami zasila szeregi Czerwonych
Khmerów – czy też raczej staje się mięsem armatnim. Zabija, by przeżyć, zabija
automatycznie, niemal bez zastanowienia… Te wspomnienia będą go prześladowały
przez długie lata, nawet wtedy, gdy zostaje zabrany z obozu dla uchodźców i dzięki adopcji amerykańskiego pastora opuszcza Kambodżę. Jego późniejsza działalność z
pewnością została podyktowana chęcią odkupienia win, zadośćuczynienia,
naprawienia zła, jakiego sam się dopuścił – choć jako dziecko nie ponosił za to
żadnej winy.
Opowieść Arna jest potworna i przerażająca. Ukazanie
rewolucyjnej codzienności oczami dziecka – naiwnego, niewinnego, nic nie
rozumiejącego – najlepiej oddaje jej bezsens i niewyobrażalne, niczym
nieuzasadnione okrucieństwo. Choć narracja stylizowana jest na wypowiedź
dziecka, próżno szukać w niej infantylizmu czy spłycania pewnych treści – o
wieku bohatera świadczą obrazy i sceny, na które mogłoby zwrócić uwagę właśnie
dziecko; obrazy sugestywne i plastyczne, pełne szczegółów, ubrane w zapachy,
smaki i emocje. Taka perspektywa jest bardziej poruszająca właśnie dzięki temu,
że unika generalizowania i wyciągania ogólnych, daleko idących wniosków (o
których można przeczytać w każdym opracowaniu na temat ludobójstwa w Kambodży),
a także zwraca uwagę na rzeczy najbardziej wyraziste i istotne z punktu
widzenia młodego człowieka będącego ofiarą reżimu, rejestrującego otaczające go
szaleństwo i stopniowo ulegającemu niepokojącemu zobojętnieniu na zło i
cierpienie, jakiego doświadcza, jest świadkiem – i wreszcie które zadaje sam.
Patricia McCormick unika moralizowania i osądzania
czynów swego bohatera, skupiając się na jak najwierniejszym oddaniu jego
przeżyć, myśli i emocji. Wypowiedzi Arna są mocno emocjonalne, niepozbawione
głębszej refleksji, analityczne. Nie ucieka przed odpowiedzialnością za swoje
czyny, nie szuka usprawiedliwienia, choć miałby do tego prawo – zależy mu na
przekazaniu w miarę pełnego i prawdziwego obrazu tamtych wydarzeń i ukazaniu
ogromu krzywdy uczynionej dziecięcej psychice – bo rany fizyczne są oczywiste,
dostrzegalne na pierwszy rzut oka, bezsprzeczne i nie podlegające dyskusji.
W książkach należących do nurtu literatury obozowej,
niezależnie od czasu i miejsca, w jakich rozgrywają się przedstawione
wydarzenia, zwykle zwraca uwagę to, jak powtarzalne i przewidywalne są pewne
mechanizmy zachowań: oprawców, ofiar, świadków. Nieodmiennie jednak zaskakuje
siła ludzkiego ducha i niesamowita wręcz zdolność do adaptacji do najbardziej
skrajnych warunków, wola przetrwania oraz to, czego człowiek dowiaduje się o
sobie w chwili próby, do czego jest zdolny – zarówno w pozytywnym, jak i
negatywnym znaczeniu tego słowa. Świadectwo Arna Chon – Ponda choćby tylko z
tego względu jest warte poznania i głębszej refleksji.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/232537/nigdy-nie-upadaj/opinia/22961302#opinia22961302
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B. :) |
Potwornie się denerwuję czytając takie książki;p Bez wątpienia trzeba i powinno się je czytać, jednak u mnie jest to okupione kilkodniowym rozbiciem. Pewnie przeczytam, bo po co mieć humor:)
OdpowiedzUsuńHeh, no akurat w moim przypadku książka okazała się uzupełnieniem aktualnego nastroju :/
UsuńCzuję przymus poznawania takich lektur, choć podobnie jak Ty muszę potem swoje odchorować.
Aż mnie dreszcze przeszły... Koszmar. :(
OdpowiedzUsuńNa moja wyobraźnię chyba najbardziej działają te odgłosy pękających czaszek. Choć były bardziej drastyczne opisy, np. wypruwania więźniom wnętrzności i zjadania ich po uprzednim przyrządzeniu... ale te pękające czaszki, słyszę to, dosłownie :(
UsuńTak jak Ewa mam dreszcze! Nie wiem, czy byłabym w stanie znieść lekturę tej książki, ale bardzo chciałabym spróbować...
UsuńNie trzeba wcale sięgać po horrory, by się przerazić...
UsuńKoniecznie muszę zapoznać się z treścią tej książki, ważne są trudne tematy, chociaż potem bardzo przeżywam i rozmyślam..
OdpowiedzUsuńPamiętam ów czas, gdy odkryto straszną zbrodnię jaką Pol Pot dokonał na własnym narodzie, unicestwiając 4 miliony ludzi........i jakie emocje u mnie to wzbudziło. Te same emocje wywołuje wspomnienie o tej zbrodni i wszystkich zbiorowych jakie kiedykolwiek miały miejsce ...budząc zawsze wpierw niedowierzanie, że to jest możliwe, by człowiek człowiekowi stwarzał taki los... a później nawet nie wściekłość tylko jakąś bezradność, że jednak to jest możliwe.
OdpowiedzUsuńTakie książki są trudne, ale dobrze, że powstają, bo nie pozwalają zapominać.
"Ludzie ludziom zgotowali ten los" - jakież to aktualne... zarówno wtedy, jak i dzisiaj...
OdpowiedzUsuńWażna książka...postaram się przeczytać.
OdpowiedzUsuńOstatni kontakt z literaturą obozową miałam w LO, więc sądzę, że najwyższy czas wrócić do tego typu książek. Nie są łatwe, nie można spokojnie czytać o bohaterach zmuszonych do życia w nieludzkich warunkach, ale to niezwykle potrzebne lektury, więc i ten tytuł będę miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńPozostaję pod wielkim wrażeniem tej książki. Chociaż faktycznie w literaturze obozowej jest pewna powtarzalność, to tego typu relacje zawsze mnie ciekawiły i ciekawią. Poza tym tę akurat opowieść postrzegam jako indywidualną - autorce udało się ubrać ją w słowa w taki sposób, że fascynuje, mimo okrucieństwa pojawiającego się na każdym kroku.
OdpowiedzUsuńZawsze gdy sięgam po takie pozycje, wiem, że czeka mnie dużo trudnych emocji, ale mimo to bardzo lubię po nie sięgać. Nie żebym była masochistką... Po prostu uważam, że warto znać także ten trudny los, jakiego doświadczali i doświadczają ludzie na całym świecie. Od razu człowiekowi głupoty z głowy ulatują.
OdpowiedzUsuń