środa, 11 stycznia 2017

"Odrodzić się z popiołów"


Autor: Akiko Mikamo
Tytuł: "Odrodzić się z popiołów"
Wydawnictwo: Prószyński i s-ka, 2016
Ilość stron: 196
Okładka: miękka



6 sierpnia 1945 roku o godzinie 8.15 Amerykanie dokonali pierwszego w dziejach ataku jądrowego, zrzucając na Hiroszimę bombę atomową.
To suche stwierdzenie faktu w najmniejszym stopniu nie oddaje porażającej grozy tamtego zdarzenia, potworności tego bezprecedensowego eksperymentu, w wyniku którego w jednej chwili sto tysięcy ludzi po prostu wyparowało, drugie tyle zmarło w ciągu najbliższych dni w konsekwencji obrażeń wywołanych efektem fali uderzeniowej i skażenia promieniotwórczego, a pozostałe pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców tego kwitnącego niegdyś miasta do końca życia cierpiało z powodu choroby popromiennej. I chociaż zrzucenie bomby na Hiroszimę i Nagasaki ostatecznie zakończyło II wojnę światową, zmuszając Japonię do bezwarunkowej kapitulacji, skutki wybuchu przekroczyły wszelkie wyobrażenia i są odczuwane po dziś dzień.  Znając rozmiar katastrofy, mając świadomość ogromu zniszczeń, niemal trudno uwierzyć, że ktokolwiek mógł przeżyć moment wybuchu i jego potworne konsekwencje.

Jednym z ocaleńców był Shinji Mikamo, wówczas 19-latek, który tego feralnego dnia pomagał ojcu w rozbiórce domu, przeznaczonego przez władze do wyburzenia. Los chciał, że 6 sierpnia 1945 roku o 8.15 znajdował się on nieco ponad kilometr od strefy zero. Choć odniósł straszliwe obrażenia, udało mu się przeżyć, a nawet dożyć sędziwego wieku; o tragicznych doświadczeniach tego dnia, który zaważył na całym jego późniejszym życiu, opowiada czytelnikowi córka Shinji, dr Akiko Mikamo.

Kilka lat temu czytałam wstrząsający reportaż amerykańskiego dziennikarza Johna Herseya, który rok po ataku udał się do Hiroszimy, do strefy zrzutu bomby, by porozmawiać z jego ofiarami. Podobnie jak relacje ocalonych zebrane przez Herseya – nazywanych w Japonii hibakusha – tak i świadectwo Shinji Mikamo poraża autentyzmem i grozą, atakuje wrażliwość czytelnika sugestywnymi, przerażająco plastycznymi obrazami ogromu zniszczenia: kilometry ruin i zgliszczy, wśród których zalegały stosy rozkładających się w sierpniowym upale ciał i potwornie okaleczonych żywych, snujących się między nimi w otępieniu. Opowieść Shinji jest jeszcze jedną, tragiczną kroplą w morzu straszliwych doświadczeń innych hibakusha, którym niespodziewany atak przy użyciu nieznanej dotąd broni zamienił życie w piekło.

We wspomnieniach Mikamo i innych ocalonych, którzy przeżyli kataklizm i kilkanaście lat czekali na pomoc medyczną i ekonomiczną od własnego rządu, dominuje totalne zaskoczenie i całkowita dezorientacja, pogłębiana przez długotrwały brak jakichkolwiek informacji co do rodzaju użytej broni, a więc i natury doznanych obrażeń. Głęboki szok wywołany tak makabrycznymi ranami i niewyobrażalnym cierpieniem, jak i bólem po stracie bliskich czy też niepewnością co do ich losu, dantejskie obrazy zniszczenia i śmierci na niespotykaną wcześniej skalę, stał się przyczyną traumy, wyrzeźbił ślady w psychice, które pozostały do końca życia.

Ale wszystko to było jedynie początkiem gehenny, gdyż przed ocalonymi piętrzyły się liczne wyzwania – począwszy od trudności w uzyskaniu opieki medycznej, poprzez długą i bolesną rekonwalescencję po mozolne próby ułożenia sobie życia na nowo. Mając świadomość tego, co przeżył Shinji, wprost niewiarygodne wydaje się to, że mu się powiodło. Mikamo był jednym z niewielu ludzi, którzy znaleźli się tak blisko miejsca eksplozji, przeżyli bezpośredni kontakt z promieniowaniem cieplnym, fala uderzeniową i skażeniem radioaktywnym – i choć stracił zdrowie, rodzinę, cały dobytek, a nawet pozycję społeczną (w Japonii człowiek pozbawiony rodziny nic nie znaczy, traci swoje miejsce w świecie, ochronę, wsparcie, znaczenie i szacunek, o czym wielokrotnie boleśnie przekonywał się na własnej skórze bohater), odbił się od dna: ożenił się, założył rodzinę, zdobył pracę, dorobił się niewielkiego majątku i zyskał powszechny szacunek. Co więcej – nigdy nie winił Amerykanów za zrzucenie bomby, zaś pilota Enola Gay wręcz darzył szacunkiem za to, że powierzone mu zadanie wykonał rzetelnie i z powodzeniem.

Odrodzić się z popiołów zwraca uwagę na pewną charakterystyczną cechę japońskiej mentalności: pogodzenie się z losem – nie rezygnację i użalanie się nad sobą, ale głębokie zrozumienie nieszczęścia, które spotkało człowieka i traktowanie ataku jądrowego jako czegoś, czego można było się spodziewać w czasie wojny, w sposób neutralny moralnie, z godnością. Człowiekowi wychowanemu w kulturze Zachodu trudno jest zrozumieć takie nastawienie, ale nie da się ukryć, że to właśnie dzięki niemu ludziom, którzy przeżyli wybuch bomby, udało się podźwignąć z nieszczęścia, odbudować swoje życie, jeszcze raz zacząć wszystko od nowa. Nie chcę wysnuwać zbyt daleko idących wniosków, ale nie mogę uwierzyć w to, że Shinji, który przeżył atak nuklearny, cierpiał na chorobę popromienną, przez jakiś czas był społecznym wyrzutkiem, który nie mógł doczekać jakiejkolwiek pomocy od państwa, a społeczeństwo pogardzało nim jako sierotą i kaleką – dożył sędziwego wieku jako szanowany obywatel – nie zawdzięcza swego długiego, dobrego życia specyficznemu podejściu i filozofii życiowej, przynajmniej w pewnym stopniu.


Odrodzić się z popiołów to pouczające i głęboko poruszające świadectwo człowieka, który cudem ocalał z pierwszego w historii ataku jądrowego. Ukazuje jego heroiczną walkę o powrót do normalności, do życia – w wymiarze fizycznym, duchowym i społecznym – proces pokonywania traumy, godzenia się z losem, budowania nowego życia na zgliszczach dawnego. Przedstawia powojenne losy japońskiej rodziny na tle głębokich przemian, do jakich doszło po podpisaniu przez cesarza kapitulacji: kulturalnych, obyczajowych, ekonomicznych i politycznych.  Historia Shinji Mikamo stanowi naukę na przyszłość i pokazuje, jak ważny jest życiowy optymizm, przebaczenie, empatia, pogodzenie się z losem i walka o własne życie – wiem, że łatwo się mówi takie rzeczy, ale skoro ofierze ataku jądrowego udało się odrodzić z popiołów, to chyba nie trzeba dalej szukać większej inspiracji. Wszystko zależy od nas samych, naprawdę. 

Moja ocena: 4/5


za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i s-ka ;)

10 komentarzy:

  1. Mam na czytniku i dużej wagi do tej książki nie przywiązywałam, aż do teraz. Muszę koniecznie przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ona zajęła jeden dzień - jest cienka i szybko się czyta, mimo sporego ładunku emocjonalnego. To w ramach dodatkowej zachęty ☺

      Usuń
  2. Widziałam tę książkę u mnie w bibliotece. Przeczytałabym ją głównie z racji poruszenia tematyki "życia po atomie". Mam nadzieję, że kiedyś, czyli jeszcze w tym roku, znajdę czas na jej lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli Cię interesuje tematyka, to polecam reportaż, o którym mowa w tekście - "Hiroszima" Johna Herseya, opinia na blogu ☺

      Usuń
  3. To musi być wstrząsająca, ale i intrygująca lektura. Jestem bardzo na tak!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem czy chcę o tym czytać , bo później dlugo to odchorowuje. Z drugiej strony i tak zawsze w końcu po taką literaturę sięgam 😕 Mocna rzecz, pewnikiem przeczytam😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, ale nie musisz się obawiać - autorka nie epatuje cierpieniem i koszmarnymi obrazami, choć jedno i drugie jest obecne, to zrozumiałe.

      Usuń
  5. Książki o takiej tematyce jeszcze nie czytałam. Zmiana perspektywy, jak widać, daje zupełnie inny obraz tamtych wydarzeń. Czuję się zainteresowaną tą książką! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, z pewnością nie zawiedziesz się na tej lekturze. ☺

      Usuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.