Tytuł: "Rzeczy ulotne"
Wydawnictwo: Mag, 2015
Ilość stron: 345
Okładka: twarda
Rzeczy ulotne to kolejny zbiór
prezentujący twórczość Neila Gaimana - tym razem mocno zróżnicowany, składający
się zarówno z klasycznych opowiadań, jak też miniatur czy wierszy. Niektóre z
utworów to literackie eksperymenty wymykające się jednoznacznej klasyfikacji
gatunkowej i choć jak zwykle w przypadku antologii poziom poszczególnych
tekstów jest nierówny, zdecydowanie lepiej wypadają typowe opowiadania, utwory
nieco dłuższe i bardziej rozbudowane. Jako że zbiór jest mocno niejednolity,
trudno omówić Rzeczy ulotne jako całość; niełatwo też doszukać się
myśli przewodniej, wspólnego motywu, a nawet tematyki, często nawet przesłania
- utwory te w większości są raczej literacką próbą ubrania w słowa sennych
wizji, ulotnych wrażeń, mgnień refleksji, nastroju, niewyraźnych wspomnień; ich wspólną cechą jest
niesamowitość, nieuchwytna groza wymykająca się ramom codzienności, percepcji,
zrozumienia, egzystująca tuż obok nas, w smudze cienia, nieoswojona, okraszona
typowo gaimanowskim stylem, czyniącym jego prozę rozpoznawalną już na pierwszy
rzut oka.
Do najlepszych utworów zaliczyłabym te mające formę
klasycznych opowiadań; zbiór zresztą otwiera jedno z nich. Studium w
szmaragdzie to z jednej strony błyskotliwe nawiązanie do klasyki gatunku
- w inteligentny i pomysłowy sposób łączące w sobie elementy twórczości Arthura
Conan Doyle'a oraz H.P. Lovecrafta - z drugiej będące wynikiem zabawy konwencją.
Efekt końcowy jest znakomity, to opowiadanie jest moim zdecydowanym faworytem. Innym utworem zapadającym
w pamięć jest szkatułkowa ghost story, Październik w fotelu,
tematyką i klimatem przywodząca na myśl Księgę cmentarną - historia
opowiadana przez Październik, miesiąc kojarzący się z tego rodzaju
opowieściami, o małym chłopcu spotykającym ducha swojego rówieśnika. Władca górskiej doliny, opowiadanie ze świata Amerykańskich
bogów, którego głównym bohaterem jest Cień, to inny mocny akcent
antologii. To nastrojowa, budząca niepokój historia osadzona w realiach
współgrających z klimatem utworu, ponurej, posępnej Szkocji, gdzie można
spotkać potwory zarówno te mitologiczne, jak i ludzkie.
W Rzeczach ulotnych Gaiman udowadnia, że
żonglowanie i zabawę konwencją opanował po mistrzowsku - i to pomimo bardzo
nierównego poziomu tekstów w zbiorze. Świadectwem tego niech będą chociażby Zbłąkane oblubienice... - cudowna parodia opowieści gotyckiej, Goliat - opowiadanie utrzymane w konwencji science-fiction i
realiach Matrixa, w którym na pierwszy plan wysuwa się nie tyle motyw ratowania
świata, a dramat osobisty bohatera - pozostawiające wrażenie, że autor nie
wykorzystał potencjału drzemiącego w temacie, a jedynie prześlizgnął się po
jego powierzchni, generujące poczucie niedosytu; Karmiący i
karmieni - o ciężkim, mrocznym klimacie klasycznego horroru, podobnie jak
miniatura To inni, kończącą się mocną, zaskakującą puentą. Z
obowiązku wspomnę w tym miejscu o utworach poetyckich, które raczej nie
zapadają w pamięć ani nie wyróżniają się niczym szczególnym, niestety.
Ciekawie prezentują się utwory potwierdzające
zdolność brytyjskiego pisarza do naśladowania stylów kolegów po piórze oraz
twórczego wykorzystania motywów znanych z twórczości tychże - doskonałym
przykładem jest tu opowiadanie Studium w szmaragdzie, ale również Ptak słońca - całkiem niezła, choć przewidywalna historia w stylu
R.A. Lafferty'ego czy Problem Zuzanny, odnoszący się do
Lewisowskich Opowieści z Narni i jedynej z bohaterek, która
dorosła i nie dostała się do narnijskiego raju - tekst przewrotny, niepokojący,
a nawet kontrowersyjny, z całą pewnością godny uwagi i głębszej refleksji.
Sporą część zbioru stanowią utwory słabsze, a raczej
takie, którym czegoś brakuje, zbyt powierzchowne, nijakie lub niedopracowane,
by mogły zachwycić lub zapisać się w pamięci. Smak goryczy ujmuje
jedynie wyjątkowo sugestywnie nakreślonym specyficznym klimatem Nowego Orleanu,
gdzie zacierają się granice między życiem a śmiercią; nastrój w Faktach w
sprawie zniknięcia panny Finch rozmywa się gdzieś po drodze, wraz z przechodzeniem
bohaterów przez kolejne cyrkowe sale, z kolei Arlekin i walentynki zaskakuje oryginalnym pomysłem i niezłym wykonaniem, jednak pozostawia
wrażenie, że Gaimana stać na coś więcej; ciekawie zapowiadające się Piętnaście kart z wampirzego tarota - zbiór króciutkich
wampirycznych opowiastek - migawek, nie łączy się w spójną całość, co jest dość
rozczarowujące.
Z drugiej jednak strony różnorodność tematyczna i
gatunkowa Rzeczy ulotnych, utwory raz po raz zaskakujące
czytelnika, nieprzewidywalne, niedoskonałe, zadziwiające, a właściwie
wszechstronne, nie ograniczone ani ramami gatunkowymi, ani wyobraźnią,
wymykające się - zgodnie z tytułem -
wszelkim klasyfikacjom - to zaleta prozy Gaimana. Skoro autor potrafi
jeszcze zaskoczyć swoją otwartością i elastycznością, zirytować,
zdezorientować, skłonić do refleksji, wzbudzić emocje - nie tylko te pozytywne
- to znaczy, że nieustannie się rozwija i wciąż jeszcze ma coś do opowiedzenia,
przekazania czytelnikowi. Co mnie niezmiernie cieszy, choć zdecydowanie wolę Gaimana
w powieściowym wydaniu, gdzie w pełni objawia się jego literacki kunszt i nieposkromiona fantazja.
Moja ocena: 4/5
recenzja napisana dla portalu DużeKa :) |
Geiman to autor, którego pragnę poznać od wieków, lecz zawsze coś mi stoi na przeszkodzie:) Bardzo jestem ciekawa czy spodobałaby mi się jego proza. Kiedyś w końcu na pewno po niego sięgnę, choć pewnie nie będą to opowiadania.
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od osławionej "Koraliny", ale byłam nieco rozczarowana. Prawdziwie zachwyciła mnie "Księga cmentarna" i cudowne "Nigdziebądź", potem "Chłopaki Anansiego", coś niesamowitego - polecam gorąco:) Opowiadania zostaw sobie na później, kiedy już zakochasz się w jego prozie :v
UsuńTe jego zbiory są strasznie nierówne. Janek na Tramwaju pisał niedawno o "Dym i lustra". Tu sytuacja się powtarza. Może czas na jakieś "The Best of..."?
OdpowiedzUsuńNo ale Studium w szmaragdzie to małe arcydzieło, bardzo lubię :-)
Polecam to wydanie http://www.neilgaiman.com/mediafiles/exclusive/shortstories/emerald.pdf - coś pięknego i klimatycznego. Nic dziwnego, w końcu oferuje sam Mistrz :-)
Andrzeju, bardzo dziękuję za polecankę! Tak w ogóle to ten zbiorek, a zwłaszcza "Studium..." natchnęło mnie wreszcie do zapoznania się z prozą Lovecrafta! (tak, nie czytałam -_-. Ale lepiej późno niż wcale:)
UsuńPisałem o "Studium w szmaragdzie" zainspirowany właśnie tym pdf-owym "wydaniem". Ta gazeta jest kapitalna!
UsuńJeżeli już zdecydowałaś się na Lovecrafta, a warto znać, to szukaj wydania Wydawnictwa Vesper. To się nazywa "Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści". Polecam to ze względu na tłumaczenie. Nowe tłumaczenie Macieja Płazy jest po prostu znakomite. Piękny język (stylizowany na Młodą Polskę) oddaje i klimat i styl Lovecrafta. Starsze tłumaczenia są już odrobinę anachroniczne. Piszę to, bo Zysk planuje wznowienia Lovecrafta, ale moim zdaniem nie warto po nie sięgać, właśnie ze względu na tłumaczenie. No i w Vesperze jest posłowie Macieja Płazy. Bardzo rzetelny tekst i dużo wyjaśnia. Vesper zapowiedział drugi tom, ale ta "Zgroza..." to wybór najlepszych utworów HPL :-)
Zapoznanie się z twórczością tego autora zdecydowanie jest w moich planach, chociaż być może nie najbliższych ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Nie lubię się z krótkimi formami raczej, więc nie wiem czy zdecyduje się na przeczytanie. Na razie chyba nie, a przynajmniej nie dopóki nie sięgnę po powieści Gaimana.
OdpowiedzUsuńCzuję, że temu autorowi nie mogłabym się oprzeć nawet gdyby był grafomanem :D Oczywiście dodaję tę książkę do listy "must have". :)
OdpowiedzUsuńGaiman to Gaiman :) Jak tylko skądś dorwę, to będę czytać ;)
OdpowiedzUsuń