Tytuł: "Potem"
Wydawnictwo: Świat Książki, 2012
Ilość stron: 398
Okładka: miękka
Kilka miesięcy temu pisałam o Siostrze Rosamund Lupton - jednej z najbardziej niesamowitych, dojrzałych, pięknych
powieści, jakie kiedykolwiek czytałam. Jej lektura była dla mnie wyjątkowo
mocnym, wyczerpującym przeżyciem, dlatego też bałam się ponownie wkroczyć do
świata Lupton generującego istne szaleństwo emocji i wywołującego cała masę nie
zawsze łatwych refleksji, jednak wiedziałam, że sięgnięcie po Potem jest tylko kwestią czasu. Zgodnie z oczekiwaniami proza brytyjskiej pisarki po
raz kolejny dosłownie rozłożyła mnie na łopatki i sponiewierała emocjonalnie;
choć tym razem autorka opowiedziała zupełnie inną historię, zastępując motyw
siostrzanej miłości więzią łączącą matkę z córką, to jednak w bardzo podobnym
stylu, który tak niesamowicie do mnie przemawia.
W ten piękny letni dzień w prywatnej szkole Sidley
House odbywały się zawody sportowe. Grace Covey, 39-letnia matka dwójki dzieci
wraz z pozostałymi rodzicami była na boisku, gdy nagle zauważyła dobywające się
z budynku kłęby dymu. Przerażona wbiegła do płonącej szkoły, bo zdała sobie
sprawę, że jest w niej jej ośmioletni synek Adam, który poszedł po swój tort
urodzinowy oraz nastoletnia córka Jenny pełniąca obowiązki szkolnej
pielęgniarki. Grace budzi się w szpitalu, a raczej orientuje się, że... jej
dusza przebywa poza ciałem, pogrążonym w śpiączce na wskutek urazu odniesionego
w pożarze. Towarzyszy jej Jenny, straszliwie poparzona w wypadku i czekająca na
przeszczep serca, podobnie jak matka zawieszona między życiem a śmiercią. I
podczas gdy lekarze walczą o ich życie, a policja prowadzi śledztwo w sprawie
wypadku, który bardzo szybko okazuje się być podpaleniem, matka i córka - choć
niewidzialne - towarzyszą zrozpaczonym najbliższym, obserwują postępy działań
służb mundurowych i same pracują nad rozwikłaniem zagadki tragedii, w której
ucierpiała cała ich rodzina. Stopniowo wychodzi na jaw, że podejrzanych w tej
sprawie jest całkiem sporo, a mnogość motywów i pobudek mocno komplikuje
odkrycie prawdy. Grace podejmuje wyścig z czasem, a jej determinacja i miłość
macierzyńska zostają wystawione na jeszcze jedną próbę, kiedy okazuje się, że
Jenny nadal grozi śmiertelne niebezpieczeństwo.
Podobnie jak w przypadku Siostry, także i tu zwraca
uwagę specyficzny sposób narracji – współgrający z dramatyzmem wydarzeń, a
jednocześnie sprzyjający powstaniu niemal intymnej atmosfery oraz głębokiej
więzi między główną bohaterką i narratorką a czytelnikiem. Nie każdemu taka
intensywna bliskość odpowiada, jednak moim zdaniem nie tylko pozwala
identyfikować się z bohaterką na znacznie głębszym poziomie niż to zwykle bywa,
ale konfrontuje czytelnika z wątpliwościami i obawami, których na co dzień nie
chce lub nie może dopuścić do głosu, z różnych względów. Przeżywając tragedię
Grace jest do tego zmuszony; nie tylko współ-odczuwa i rozumie, z czym kobieta
się zmaga, ale przekłada to na płaszczyznę własnych doświadczeń i emocji.
Narracja prowadzona jest głównie w formie monologu,
który Grace kieruje do swego męża, Mike’a, czuwającego w szpitalu przy córce i
żonie, nie podejrzewającego, że towarzyszą mu one duchem. Grace dzieli się z
nim swoimi wątpliwościami i lękami co do przyszłości ich rodziny, podejrzeniami
w sprawie przyczyn pożaru oraz tożsamości sprawcy, spostrzeżeniami i
przemyśleniami na temat wspólnego życia, wspominając ich drobne radości i
smutki składające się na codzienność. Szczęśliwą codzienność, tak brutalnie
przerwaną.
Można podejść ze sceptycyzmem do zabiegu autorki
polegającym na obsadzeniu w roli narratora bohaterki pozostającej w śpiączce,
zasadzającym się na motywie oddzielenia duszy od ciała. To prawda, przydaje on
fabule dramatyzmu, nieco ją odrealnia, niesamowicie gra na emocjach, ale z
drugiej strony, w świetle przedstawionych wydarzeń, wydaje się być naturalnym,
oczywistym i logicznym ich następstwem, a w dodatku idealnym, choć oryginalnym
rozwiązaniem pozwalającym na wprowadzenie narratora wszechwiedzącego, którego
obserwacje i analizy pozwalają na rozwój akcji. W wykonaniu Lupton ten zabieg
przemawia do wyobraźni i pięknie wpisuje się w nie tak rzadkie relacje osób,
które przeżyły własną śmierć lub obudziły się ze śpiączki. Ważne, że bohaterka
w swej roli jest wiarygodna i poruszająca, nie trącąc przy tym tanim sentymentalizmem.
Narrację Grace cechuje ogromne natężenie emocji; z
każdego słowa przebija głębia uczuć łącząca ją z pozostałymi członkami rodziny.
Rosamund Lupton ukazała różne oblicza miłości: dojrzałą, okrzepłą, niosącą
poczucie bezpieczeństwa miłość małżeńską i macierzyńską – pełną czułości i
troski do wrażliwego ośmiolatka, ale przede wszystkim – niełatwą, ale wyjątkową
relację łączącą matkę z nastoletnią córką, stanowiącą kwintesencję powieści.
Brytyjska pisarka w wyjątkowy sposób ukazała całą złożoność tej więzi,
dokonując pogłębionej analizy psychologicznej swych bohaterek: wchodzącej w
dorosłość, pragnącej niezależności Jenny i jej matki, pełnej obaw o przyszłość
ukochanej córki, nie potrafiącej pogodzić się z jej dorastaniem. Niby to
banalne, ale w wykonaniu Lupton nie ma w tym ani krzty banału, sentymentalizmu
czy powierzchowności; jest za to cała gama emocji o różnym zabarwieniu oraz
dojrzała i wszechstronna analiza osobowości, pozwalająca czytelniczkom
identyfikować się z bohaterkami. Co ważne – Grace nie jest w tym wszystkim
heroizowana, a jej postępowanie uwznioślane, wręcz przeciwnie; autorka ukazała
ją jako zwyczajną kobietę i matkę z krwi i kości, mającą swoje wady i słabości.
Dzięki narracji Grace możemy śledzić postępy w
policyjnym śledztwie, ale też typować kolejnych podejrzanych czy analizować
możliwe motywy. I jednych, i drugich jest całkiem sporo, co tylko podsyca
atmosferę zagrożenia i trzyma w nieustannym napięciu do ostatniej strony.
Czytelnik ma również szansę spojrzenia na dramat rodziny z innych niż głównej
bohaterki perspektyw. Obserwujemy poczynania Sary, siostry Mike’a, która
ryzykuje własną karierą, by poznać prawdę, co przekonuje Grace, jak w istocie
szwagierka, z którą dotąd nie była szczególnie zżyta, jest oddana jej rodzinie.
Przyglądamy się zmaganiom małego Adama z traumą wywołaną pożarem, tragedią
siostry i matki oraz poczuciem winy; rozpacz matki głównej bohaterki, która
próbuje być podporą dla wnuka, wątły optymizm Mike’a i jego miłość do żony, a
także śledzimy reakcje otoczenia – współpracowników i przyjaciół rodziny–
wszystko to pozwala Grace na zrozumienie, kto w chwili próby okazał się
prawdziwym przyjacielem, a kto wilkiem w owczej skórze. Jak to zwykle w życiu
bywa, spostrzeżenia bohaterki w tej kwestii bardzo różnią się od dotychczasowej
opinii o niemal każdym z jej otoczenia, co nie tylko daje mocno do myślenia,
ale jest kluczowe dla całej fabularnej intrygi.
Jednak Potem to przede wszystkim cudowna,
poruszająca opowieść o kruchości ludzkiego życia i miłości w różnych jej
formach i odsłonach – a o każdej z nich Lupton opowiada pięknie, dojrzale,
wzruszająco, a także o poświęceniu jako najwyższej formie tego uczucia.
Policyjne śledztwo i kryminalna zagadka (choć misterna, obfitująca w liczne
zwroty akcji i nieustannie trzymająca w napięciu) nie są jednak najważniejsze,
na pierwszy plan wysuwają się uczucia Grace oraz głębia i siła więzi, jakie
wytworzyła i na których powstanie miała wpływ. To niezwykle istotne w obliczu
zakończenia – dość przewidywalnego, a jednak niosącego ogromny ładunek
emocjonalny, zapadającego w pamięć i niosącego refleksje, z którymi każdy
powinien zmierzyć się sam. Rosamund Lupton jest mistrzynią w uświadamianiu
rzeczy oczywistych: ukazuje ich obecność, piękno i wartość, a mówi o nich w
sposób, który nie ma nic wspólnego z wyświechtanymi frazesami, za to zachwyca
prostotą, dojrzałością i autentyzmem zawartych w nim myśli, ich trafnością i
precyzją. To rzadka sztuka, więc tym goręcej zachęcam do sięgnięcia po
niezwykłą prozę brytyjskiej pisarki.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/131645/potem/opinia/25744267#opinia25744267
Świetna recenzja, zgadzam się z niemal każdym słowem. Dramatyzm, emocje, zaskoczenie, misterna zagadka kryminalna- wszystko znajdziemy w tej lekturze. Mam nadzieję, że pisarka wkrótce wyda swoją kolejną powieść.
OdpowiedzUsuńObie książki R. Lupton mają charakterystyczne okładki, które przyciągają wzrok. Parę razy zetknęłam się z recenzjami powieści tej autorki i większość była pozytywna. Myślę, że i mi by się spodobała książka "Potem".
OdpowiedzUsuńTo niesamowita książka:) Jedna z lepszych, jakie czytałam:)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, widać, że książka naprawdę cię poruszyła. Mam u siebie obie powieści Lupton, ale jakoś odkładam ich lekturę ze względu na ten ogrom emocji. Muszę się do tego przygotować, albo przeciwnie - poczuć, że nadszedł właściwy moment na taką opowieść.
OdpowiedzUsuńCzeka u mnie na półce "Siostra" i jej kontynuacja już ponad rok. Nie wiem, dlaczego ale nie umiem się zabrać za lekturę. Liczę na to, ze uda mi się to zmienić już niebawem - Twoja recenzja bardzo zachęca do poznania tych książek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przygody mola książkowego
Mam i "Siostrę" i "Potem" na półce, ale kurczę, czasu tak mało :D A tyle książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuń