środa, 24 grudnia 2014

"Królewskie romanse"

Autor: Leslie Carroll
Tytuł: "Królewskie romanse"
Wydawnictwo: Muza, 2014
Ilość stron: 606
Okładka: twarda

Prawdziwe królewskie romanse z bajką mają niewiele wspólnego. Co prawda rozgrywają się w równie oszałamiającej scenerii, ale rzadko kiedy kończą się ślubem. Sporadycznie zdarzają się królewskie małżeństwa zawierane z miłości bądź takie, w których z biegiem czasu pojawia się uczucie. W świecie, w którym małżeństwa aranżowano ze względów politycznych i dynastycznych, a ich głównym celem był międzypaństwowy sojusz oraz spłodzenie następcy tronu, zwyczajnie nie było w nich miejsca na miłość. Ta pojawiała się najczęściej - jeśli w ogóle - po ślubie i bynajmniej nie pomiędzy monarszą parą. Królewskie faworyty (rzadziej faworyci), oprócz urody, musiały wykazać się inteligencją i talentami wykraczającymi poza sypialnię, by zdobyć i utrzymać uwagę królewskiego kochanka, co z kolei umożliwiało im zdobycie władzy i wpływów pozwalających na zakulisowe władanie krajem, a także zapisanie się na kartach historii - często nie mniej wyraźnie, niż ich koronowani kochankowie, a niejednokrotnie w sposób bardziej odczuwalny, niż prawowite monarsze małżonki.

Książka Leslie Carroll (autorki chociażby trylogii o Marii Antoninie, którą wydała pod pseudonimem Juliet Grey) przedstawia zarówno najsłynniejsze, jak i te mniej znane związki i romanse europejskich władców, na przestrzeni niemal sześciuset lat. Historie, które swego czasu fascynowały i bulwersowały współczesnych i do dziś istnieją w masowej wyobraźni, obrastając warstwą legend, spod której trudno nieraz wyłuskać prawdę, autorka opowiada ze swadą rasowej gawędziarki, w zgodzie z historycznymi źródłami i przywiązując wielką wagę do realistycznej kreacji swoich bohaterów.

Wśród historii opowiedzianych przez Leslie Carroll prym wiodą takie, których bohaterowie znaleźli miłość poza małżeńską alkową. Królewskie metresy – niejednokrotnie prawdziwe szare eminencje, ale bynajmniej szare myszki – zyskiwały wpływy pozwalające im de facto sprawować rządy wespół z monarszymi kochankami. Wystarczy wymienić chociażby faworytę Henryka II Walezjusza, o dwadzieścia lat od niego starszą Dianę de Poitiers, która razem z nim zatwierdzała rządowe dokumenty, markizę de Montespan, która zyskała przydomek „prawdziwej królowej Francji” odsuwając w cień prawowitą żonę Ludwika XIV czy madame de Pompadour, której nazwisko swego czasu stało się synonimem kobiety dzierżącej ster władzy w państwie. Autorka przytacza również historię burzliwego związku carycy Katarzyny II i Grigorija Potiomkina, którzy ramię w ramię rządzili rosyjskim imperium, jednak zwykle monarchiniom nie uchodziło na sucho folgowanie grzesznym namiętnościom i próby przejęcia realnej władzy. Najlepszym tego przykładem są tragiczne losy królowej Danii, Karoliny Matyldy Hanowerskiej, która nie znalazłszy szczęścia w małżeństwie z chorym psychicznie Chrystianem VII Oldenburgiem, wdała się w romans z królewskim medykiem. Pechowo skończył także król Bawarii, Ludwik I Wittelsbach, któremu zawróciła w głowie egzotyczna piękność, niejaka Lola Montez, doprowadzając go do upokarzającej abdykacji i wygnania.

Bardzo nietypowym przykładem pozamałżeńskiego romansu jest związek, jaki łączył królową Francji, Marię Antoninę i hrabiego Axla von Fersena.  Do dziś historycy spierają się, czy była to wierna przyjaźń, platoniczne uczucie czy namiętny romans. Faktem pozostaje, że Szwed był królowej niezwykle oddany i niejednokrotnie ryzykował własnym życiem, by ją ratować, jednak stopień zażyłości, jaki ich łączył, pozostaje w sferze domysłów – i jest to jeden z powodów, dla których legenda nieszczęsnej władczyni wciąż pozostaje żywa.

Ale Leslie Carroll koncentruje się nie tylko na pikantnych opowieściach spoza małżeńskich łożnic królów. Dwie historie – w dodatku w obrębie jednej rodziny – są przykładem na to, że królewskie stadła mogą być szczęśliwe i spełnione, jeśli tylko nie wchodzi w grę polityka dynastyczna. Przyjaźń pomiędzy Jerzym VI Windsorem a Elżbietą Bowes-Lyon przerodziła się w miłość, małżonkowie stali się równoprawnymi partnerami, wzajemnie się wspierającymi i dopełniającymi – po dziś dzień budzą powszechną sympatię. Prawnuk pary, książę William, również odnalazł małżeńskie szczęście w związku z Kate Middleton – historia tej książęcej pary wieńczy publikację amerykańskiej pisarki, nieco może w plotkarskim stylu, ale z pewnością dobrze wpisuje się ona w tematykę Królewskich romansów.

Niniejsza książka to prawdziwa gratka dla miłośników historii rodem z królewskich dworów Europy; historii rozpalających zbiorową wyobraźnię tak przed wiekami, jak i współcześnie. Choć opowieści te przepełnione są uczuciami i namiętnościami nieobcymi żadnemu z nas, to jednak budzą znacznie większe emocje, kiedy dotyczą możnych tego świata. Leslie Carroll barwnie, z polotem, niezwykłą dbałością o szczegóły i zgodnie z przekazami historycznymi, snuje opowieści o królewskich miłościach i miłostkach. Wyczerpująco i rzetelnie, a zarazem z wyraźnie wyczuwalną pasją, obala narosłe przez stulecia mity, fałszywe przekonania, rozwiewa wątpliwości, prowadząc czytelnika przez meandry ludzkich ambicji, namiętności i emocji, zakulisowych intryg i walk o najwyższą stawkę – władzę i szczęście, które jakże rzadko szły ze sobą w parze.

Moja ocena: 5/5



za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza oraz Businness & Culture

8 komentarzy:

  1. Plotkarski styl ;) fajne spostrzeżenie. Ale ja lubię takie książki, zatem może mi wpadnie w rączki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja bym chciała, żeby Wydawnictwo pokusiło się o wydanie innych publikacji autorki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego! Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!
    p.s. Kupiłam Mamie książkę pod choinkę. Zadowolona bardzo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Królewskie romanse to ciekawy temat, poszukam książki :)
    Wesołych, pogodnych, spokojnych, zdrowych i magicznych Świąt życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Marzę o lekturze tej książki... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, jak ja bym chciała mieć u siebie tą książkę!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czuję, że ta lektura mogłaby zaspokoić mój głód czytelniczy. Ostatnio mam niesamowicie ogromnego pecha. Natrafiam na niezbyt udane książki, które nęcą mnie okładką...

    OdpowiedzUsuń
  8. Omijałam tę książkę szerokim łukiem, bo jakoś nie mam do niej przekonania. Może to ta fatalna okładka tak na mnie działa... Skoro jednak piszesz, że jest dobra, to pewnie dopiszę ją do lektur koniecznych. Choć z drugiej strony czuję ostatnio przesyt tego typu tematów... Pewnie po prostu sięgnę po nią za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.