Tytuł: "Królewskie romanse"
Wydawnictwo: Muza, 2014
Ilość stron: 606
Okładka: twarda
Prawdziwe królewskie
romanse z bajką mają niewiele wspólnego. Co prawda rozgrywają się w równie
oszałamiającej scenerii, ale rzadko kiedy kończą się ślubem. Sporadycznie
zdarzają się królewskie małżeństwa zawierane z miłości bądź takie, w których z
biegiem czasu pojawia się uczucie. W świecie, w którym małżeństwa aranżowano ze
względów politycznych i dynastycznych, a ich głównym celem był międzypaństwowy
sojusz oraz spłodzenie następcy tronu, zwyczajnie nie było w nich miejsca na
miłość. Ta pojawiała się najczęściej - jeśli w ogóle - po ślubie i bynajmniej
nie pomiędzy monarszą parą. Królewskie faworyty (rzadziej faworyci), oprócz
urody, musiały wykazać się inteligencją i talentami wykraczającymi poza
sypialnię, by zdobyć i utrzymać uwagę królewskiego kochanka, co z kolei umożliwiało im zdobycie władzy i wpływów pozwalających na zakulisowe władanie krajem,
a także zapisanie się na kartach historii - często nie mniej wyraźnie, niż ich
koronowani kochankowie, a niejednokrotnie w sposób bardziej odczuwalny, niż
prawowite monarsze małżonki.
Książka Leslie
Carroll (autorki chociażby trylogii o Marii Antoninie, którą wydała pod
pseudonimem Juliet Grey) przedstawia zarówno najsłynniejsze, jak i te mniej znane
związki i romanse europejskich władców, na przestrzeni niemal sześciuset lat.
Historie, które swego czasu fascynowały i bulwersowały współczesnych i do dziś
istnieją w masowej wyobraźni, obrastając warstwą legend, spod której trudno
nieraz wyłuskać prawdę, autorka opowiada ze swadą rasowej gawędziarki, w
zgodzie z historycznymi źródłami i przywiązując wielką wagę do realistycznej
kreacji swoich bohaterów.
Wśród historii
opowiedzianych przez Leslie Carroll prym wiodą takie, których bohaterowie
znaleźli miłość poza małżeńską alkową. Królewskie metresy – niejednokrotnie
prawdziwe szare eminencje, ale bynajmniej szare myszki – zyskiwały wpływy
pozwalające im de facto sprawować rządy wespół z monarszymi kochankami.
Wystarczy wymienić chociażby faworytę Henryka II Walezjusza, o dwadzieścia lat
od niego starszą Dianę de Poitiers, która razem z nim zatwierdzała rządowe
dokumenty, markizę de Montespan, która zyskała przydomek „prawdziwej królowej
Francji” odsuwając w cień prawowitą żonę Ludwika XIV czy madame de Pompadour,
której nazwisko swego czasu stało się synonimem kobiety dzierżącej ster władzy
w państwie. Autorka przytacza również historię burzliwego związku carycy
Katarzyny II i Grigorija Potiomkina, którzy ramię w ramię rządzili rosyjskim
imperium, jednak zwykle monarchiniom nie uchodziło na sucho folgowanie
grzesznym namiętnościom i próby przejęcia realnej władzy. Najlepszym tego
przykładem są tragiczne losy królowej Danii, Karoliny Matyldy Hanowerskiej,
która nie znalazłszy szczęścia w małżeństwie z chorym psychicznie Chrystianem
VII Oldenburgiem, wdała się w romans z królewskim medykiem. Pechowo skończył
także król Bawarii, Ludwik I Wittelsbach, któremu zawróciła w głowie egzotyczna
piękność, niejaka Lola Montez, doprowadzając go do upokarzającej abdykacji i
wygnania.
Bardzo nietypowym
przykładem pozamałżeńskiego romansu jest związek, jaki łączył królową Francji,
Marię Antoninę i hrabiego Axla von Fersena.
Do dziś historycy spierają się, czy była to wierna przyjaźń, platoniczne
uczucie czy namiętny romans. Faktem pozostaje, że Szwed był królowej niezwykle
oddany i niejednokrotnie ryzykował własnym życiem, by ją ratować, jednak
stopień zażyłości, jaki ich łączył, pozostaje w sferze domysłów – i jest to
jeden z powodów, dla których legenda nieszczęsnej władczyni wciąż pozostaje
żywa.
Ale Leslie Carroll
koncentruje się nie tylko na pikantnych opowieściach spoza małżeńskich łożnic
królów. Dwie historie – w dodatku w obrębie jednej rodziny – są przykładem na
to, że królewskie stadła mogą być szczęśliwe i spełnione, jeśli tylko nie
wchodzi w grę polityka dynastyczna. Przyjaźń pomiędzy Jerzym VI Windsorem a
Elżbietą Bowes-Lyon przerodziła się w miłość, małżonkowie stali się
równoprawnymi partnerami, wzajemnie się wspierającymi i dopełniającymi – po
dziś dzień budzą powszechną sympatię. Prawnuk pary, książę William, również
odnalazł małżeńskie szczęście w związku z Kate Middleton – historia tej
książęcej pary wieńczy publikację amerykańskiej pisarki, nieco może w
plotkarskim stylu, ale z pewnością dobrze wpisuje się ona w tematykę Królewskich romansów.
Niniejsza książka to
prawdziwa gratka dla miłośników historii rodem z królewskich dworów Europy;
historii rozpalających zbiorową wyobraźnię tak przed wiekami, jak i
współcześnie. Choć opowieści te przepełnione są uczuciami i namiętnościami
nieobcymi żadnemu z nas, to jednak budzą znacznie większe emocje, kiedy dotyczą
możnych tego świata. Leslie Carroll barwnie, z polotem, niezwykłą dbałością o
szczegóły i zgodnie z przekazami historycznymi, snuje opowieści o królewskich
miłościach i miłostkach. Wyczerpująco i rzetelnie, a zarazem z wyraźnie
wyczuwalną pasją, obala narosłe przez stulecia mity, fałszywe przekonania,
rozwiewa wątpliwości, prowadząc czytelnika przez meandry ludzkich ambicji,
namiętności i emocji, zakulisowych intryg i walk o najwyższą stawkę – władzę i
szczęście, które jakże rzadko szły ze sobą w parze.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/236266/krolewskie-romanse/opinia/22609716#opinia22609716
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza oraz Businness & Culture |
Plotkarski styl ;) fajne spostrzeżenie. Ale ja lubię takie książki, zatem może mi wpadnie w rączki :)
OdpowiedzUsuńJak ja bym chciała, żeby Wydawnictwo pokusiło się o wydanie innych publikacji autorki:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńp.s. Kupiłam Mamie książkę pod choinkę. Zadowolona bardzo!
Królewskie romanse to ciekawy temat, poszukam książki :)
OdpowiedzUsuńWesołych, pogodnych, spokojnych, zdrowych i magicznych Świąt życzę!
Marzę o lekturze tej książki... ;)
OdpowiedzUsuńOj, jak ja bym chciała mieć u siebie tą książkę!
OdpowiedzUsuńCzuję, że ta lektura mogłaby zaspokoić mój głód czytelniczy. Ostatnio mam niesamowicie ogromnego pecha. Natrafiam na niezbyt udane książki, które nęcą mnie okładką...
OdpowiedzUsuńOmijałam tę książkę szerokim łukiem, bo jakoś nie mam do niej przekonania. Może to ta fatalna okładka tak na mnie działa... Skoro jednak piszesz, że jest dobra, to pewnie dopiszę ją do lektur koniecznych. Choć z drugiej strony czuję ostatnio przesyt tego typu tematów... Pewnie po prostu sięgnę po nią za jakiś czas.
OdpowiedzUsuń