Tytuł: "Krzyk mandragory"
Seria: "Pan na Wisiołach", t.2
Wydawnictwo: Videograf, 2014
Ilość stron: 345
Okładka: miękka
Po przeczytaniu dwóch trzecich cyklu Piotra Kulpy Pan na Wisiołach dotarło do mnie, jakie to szczęście, że są pisarze, którzy chcą - i potrafią! - korzystać z rady mistrza Hitchcocka. O ile bowiem Mroczne siedlisko okazało się prawdziwie mocnym uderzeniem, wciągając z siła huraganu w pełną grozy rzeczywistość przeklętej osady zawieszonej na pograniczu dwóch światów, o tyle Krzyk mandragory nie tylko uniósł ciężar wygenerowanego napięcia, ale wręcz wyniósł je na wyżyny w iście brawurowym stylu.
Smutowie bardzo szybko przekonali się, że romantyczne wyobrażenia o spokojnym życiu w starym, odziedziczonym po dziadkach domu w małej wsi położonej w malowniczych Starogórach, niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Relacje między Magdą a Tymkiem stają się coraz bardziej skomplikowane; małżonkowie oddalają się od siebie - ona traci zaufanie do męża, jego dręczy ponura historia z przeszłości, która musi pozostać tajemnicą. Ponadto różni ich kwestia podejścia do leczenia syna u miejscowego znachora, Krużgana - Czaruś bowiem nadal nie odzyskał mowy. Mieszkańcy Wisiołów są zdecydowani utrzymać swój upiorny sekret w tajemnicy, zaś ich w najlepszym razie nieprzychylne nastawienie staje się dla Smutów coraz bardziej oczywiste. Cygan Gajgaro, odgrywający rolę przyjaciela rodziny, czeka tylko na właściwy moment, by wprowadzić w życie swój szatański plan; co do jego intencji nie można już mieć żadnych wątpliwości, a siły, jakie za nim stoją, wydają się być niepokonane...
Krzyk mandragory na szczęście uniknął losu, jaki bywa udziałem większości drugich części serii. Nie okazał się zapchajdziurą, przeciętnym i nudnawym łącznikiem fabuły, złem koniecznym, któremu trzeba sprostać w oczekiwaniu na tom wieńczący trylogię, o nie! Kulpa stworzył cykl powieściowy będący wyrazem wyjątkowo konkretnej i sprecyzowanej wizji, której realizacja, rozłożona z wyczuciem na trzy kolejne tomy, stosownie intryguje, drażni ciekawość i w najwyższym stopniu satysfakcjonuje.
Krzyk mandragory jest powieścią o wiele bardziej dynamiczną, szokującą i ekscytującą od poprzedniczki: rozpoczęte w Mrocznym siedlisku wątki rozwijają się w niejednokrotnie zaskakujących kierunkach, akcja przyspiesza i nabiera rumieńców, groza narasta, grono bohaterów powiększa się, przy czym każdy z nich ma do odegrania istotną dla fabuły rolę, zaś wizja autora - której głównym elementem jest historia upiornej osady i panoszącego się w niej zła - nabiera konkretnych kształtów, dzięki czemu wszystkie elementy skomplikowanej układanki zaczynają trafiać na swoje miejsce. Co ważne - nie ma tu niepotrzebnego rozwlekania fabuły, udziwniania czy zbędnego komplikowania i tak dość zagmatwanej historii; już na pierwszy rzut oka widać, że autor niepodzielnie panuje nad fabułą, żaden wątek nie wymyka mu się spod kontroli, a całość jest gruntownie przemyślana i misternie zbudowana. Wszystkie dotychczasowe wątki poboczne - także te, które w pierwszym tomie zostały ledwie zasygnalizowane i doczekały się kontynuacji - losy poszczególnych bohaterów, no i kierunek, w którym zdąża główny nurt fabuły, historia Wisiołów i tajemnica jej mieszkańców - wszystko to jest do siebie perfekcyjnie dopasowane i tworzy spójną, intrygującą całość.
A w Krzyku mandragory dzieje się naprawdę sporo. Jesteśmy nie tylko świadkami gwałtownych, ponurych wydarzeń potęgujących mroczną, gęstniejącą atmosferę, ale także - a może przede wszystkim - śledzimy to, co rozgrywa się w umysłach i psychice bohaterów. Egzystencjalne rozterki komisarza Ręby, problemy Mateusza, przyjaciela Tymka z grupy AA, kłopoty szkolne Czarusia, historia Karola Liperta, znachora Krużgana, zwichrowanego pracownika tartaku, Teodorczuka, czy Grażki, uczestniczki nielegalnych walk - wszystkie te wątki, nawet pozornie nieistotne lub w żaden sposób ze sobą niezwiązane, nagle nabierają sensu i splatają się ze sobą - właśnie w Wisiołach, które zdają się przyciągać zło jak żadne inne miejsce. Możliwość spojrzenia na rozgrywające się wydarzenia oczami poszczególnych postaci nie tylko wpływa na zwiększenie dynamiki fabuły, ale też pozwala wniknąć w psychikę bohaterów i wczuć się w ich sytuację. A w wielu przypadkach jest to doświadczenie co najmniej niepokojące - prawdziwym majstersztykiem jest dla mnie wykreowanie postaci komisarza - mężczyzny znękanego do cna własną, żałosną egzystencją, przerażonego wizjami pojawiającymi się w jego umyśle i coraz mocniejszymi impulsami, by się w nich pogrążyć, spróbować je urzeczywistnić. To zresztą tylko jeden z przykładów - każdy bohater Kulpy został wykreowany bardzo pieczołowicie i wiarygodnie pod kątem psychologicznym, z dużą dozą autentyzmu - i mniej lub bardziej wyraźnym rysem szaleństwa, ujawniającym się stosownie do okoliczności, co dodatkowo intryguje i wywołuje ciarki na plecach.
Także realia powieści fascynują. Choć fabuła osadzona jest mocno na gruncie ludowych wierzeń i zabobonów, nie przydaje jej to baśniowej atmosfery, wręcz przeciwnie. Czające się w osadzie zło wyrosło z ludzkich namiętności, słabości, egoizmu, odwiecznego pragnienia, by żyć wiecznie; z krzywdy i cierpienia, którego źródłem jest człowiek. Elementy nadprzyrodzone idealnie komponują się z tą wizją, wyrastają z niej i mocno dają do myślenia. Tajemnica przeklętej wsi, choć w dużej mierze wyjaśniona na kartach Krzyku mandragory, jest na tyle wielowarstwowa, by jej odkrycie nie równało się wyłożeniu wszystkich kart przez autora, a jednocześnie zaspokajało i drażniło ciekawość, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Poprzedni tom Pana na Wisiołach był zaledwie preludium, w jego fabule dominowała złowróżbna atmosfera i więcej było znaków zapytania, niż odpowiedzi. W drugiej części mamy istny huragan dramatycznych wydarzeń, intensywność emocji i poczucie, że to jeszcze nie wszystko, co autor ma do zaoferowania czytelnikowi. Nadzieje rozbudzone po bardzo dobrej pierwszej części cyklu, Krzyk mandragory spełnia z nawiązką. Pozostaje czekać z niecierpliwością na to, co Piotr Kulpa przygotował w tomie wieńczącym trylogię, Trzeba to zabić. Bo z całą pewnością będzie to coś niesamowitego, nie może być inaczej.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/222813/pan-na-wisiolach-krzyk-mandragory/opinia/22220463#opinia22220463
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Videograf :) |
Cieszę się, czytając tak pozytywną opinię. Niedawno przeczytałam "Mroczne siedlisko", które zrobiło na mnie duże wrażenie i przymierzem się do "Krzyku mandragory". Może w końcu wyjaśni się tajemnica Wisiolow...
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele o pierwszej części, z tego co widzę, druga też trzyma poziom, dlatego też chętnie się zapoznam z powyższą lekturą, ale najpierw poszukam pierwszego tomu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzytałem "Mroczne siedlisko", ale nie przypadło mi do gustu. Zaś ta książka zachwyca mnie okładką!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać "Trzeba to zabić", zwłaszcza przez cliffhanger na koniec "Krzyku mandragory"! :) Drugi tom naprawdę przebił pierwszy! Kulpa szaleje - i dobrze!
OdpowiedzUsuńBardzo mnie cieszy fakt, że drugi tom zaspokaja apetyt - pierwszy był bardzo przyjemną i przyprawiającą o gęsią skórkę niespodzianką! :)
OdpowiedzUsuńMam w planach książki pana Kulpy, pierwsza część już stoi na półce i czeka na swoją kolej. Bardzo się cieszę, że druga spełnia oczekiwania.
OdpowiedzUsuńJeny, jaka straszliwie przerażająca okładka, w życiu nie sięgnę po tę książkę, boję się!
OdpowiedzUsuńSama okładka pewnie nie skusiłaby mnie do lektury tej książki. Twoja opinia to jednak wystarczający argument, by poznać jej fabułę. :))
OdpowiedzUsuńTytuł przywodzi mi na myśl od razu legendę właśnie o krzyku korzenia mandragory. Ciekawi mnie, czy po przeczytaniu tej książki znalazłabym analogię.
OdpowiedzUsuń