Tytuł: "Manuskrypt Jana Żeglarza"
Wydawnictwo: Bukowy Las, 2012
Ilość stron: 516
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Powieść Andrzeja Dudzińskiego, pisarza, scenarzysty telewizyjnego i
dokumentalisty, jest efektem połączenia dwóch jego życiowych pasji:
fascynacji Kaszubami oraz badania najdawniejszych śladów polskiego
osadnictwa w Ameryce Północnej. Trzeba przyznać, że tak oryginalny i
dość karkołomny melanż zainteresowań zaowocował niezwykle intrygującą
fabułą, która niejednego czytelnika z pewnością sprowokuje do własnych
eksploracji tematu lub też skłoni do snucia refleksji na temat
alternatywnej historii epoki wielkich odkryć...
Gdańszczanin Robert Nowicki jest profesorem historii, którego karierę
naukową nieco hamuje brak prawdziwej pasji. Za sprawą przypadku odkrywa
on w sobie namiętność do starych woluminów i zgłębiania ukrytych w nich
tajemnic, jak również fascynację epoką wielkich odkryć geograficznych.
Jego praca naukowa koncentrująca się na tej właśnie tematyce skutkuje
stworzeniem teorii, w myśl której to nie wyprawa Krzysztofa Kolumba jako
pierwsza osiągnęła kontynent amerykański, lecz poprzedzająca ją o
kilkanaście lat ekspedycja poddanych duńskiego króla, Pininga i
Pothorsta, z udziałem na poły legendarnego nawigatora zwanego Janem
Scolvusem lub Janem z Kolna.
Niestety, starania Roberta o prestiżowy
grant norweskiej Fundacji Nansena na badania naukowe kończą się
fiaskiem. Profesor otrzymuje jednak propozycję wyjazdu na Wyspy Owcze i
zbadania pewnego manuskryptu od stuleci spoczywającego w archiwach
klasztoru franciszkańskiego. Na miejscu okazuje się, że manuskrypt
został spisany... w języku kaszubskim, tłumaczenie zaś ujawnia
zadziwiająca historię. Jej bohaterem jest tytułowy Jan Scolvus, na poły
legendarny żeglarz, który wedle niepotwierdzonych przekazów brał udział w
wyprawie mającej podobno dotrzeć do Nowego Świata przed Kolumbem.
Zagłębiając się w opowieść nieznanego kronikarza, Robert po cichu liczy
na to, że odnajdzie w niej ostateczne potwierdzenie swojej teorii.
Okazuje się jednak, że starodawny manuskrypt nie tylko w nim rozpala
wielkie emocje; pewne incydenty w otoczeniu profesora wskazują, że komuś
zależy na tym, by treść rękopisu nigdy nie ujrzała światła dziennego, a
Krzysztof Kolumb utrzymał tytuł odkrywcy Ameryki - nawet, jeśli
istnieją przemawiające przeciw temu fakty...
Manuskrypt Jana Żeglarza okazał się elektryzującą i niesamowicie
wciągającą lekturą - głównie za sprawą wyjątkowo niebanalnej fabuły oraz
interesującego sposobu prowadzenia narracji. Mamy tu do czynienia z
historią opowiedzianą w ramach innej, które dzieli dystans ponad
pięciuset lat. Równolegle obserwujemy więc zmagania Roberta, który w
klasztornych archiwach na Wyspach Owczych zgłębia sekrety manuskryptu - w
międzyczasie oddając się poszukiwaniu prawdziwej miłości oraz głowiąc
się nad pewną sensacyjną zagadką - oraz śledzimy koleje życia Jana z
Kolna za sprawą tłumaczonego na bieżąco rękopisu. W trakcie lektury
zarówno współczesny bohater powieści, jak i jej czytelnik przekonuje
się, że manuskrypt nie tylko jest swoistą biografią Scolvusa, lecz
również ponadczasową opowieścią o wielkiej miłości, dla której upływ
czasu nie ma większego znaczenia oraz odwadze i wizjonerstwie, które
pozwalają spełniać najśmielsze marzenia, zmieniać obraz świata, a nawet
wpływać na jego losy.
Moim zdaniem rewelacyjnym pomysłem było stworzenie fabuły oscylującej
wokół hipotetycznych losów Jana Żeglarza - choć autor kreując sylwetkę
bohatera oparł się na legendach i niesprawdzonych pogłoskach, dzięki
połączeniu ich z pewnymi powszechnie uznanymi faktami oraz wprowadzeniu
postaci historycznych (Krzysztof Kolumb, portugalski książę Henryk
Żeglarz, Kazimierz Jagiellończyk), nabiera on cech prawdopodobieństwa,
zaczyna żyć własnym życiem budząc w nas nieśmiałe marzenia o Polaku -
Kaszubie - odkrywcy Ameryki!
Manuskrypt Jana Żeglarza to niesłychanie ciekawa powieść historyczna
bazująca na tematyce związanej z epoką wielkich odkryć geograficznych.
Jej fabułę tworzą dwie przeplatające się historie, jednak trzeba
przyznać, że bardziej interesująca, cechująca się większą wewnętrzną
spójnością jest opowieść o Johannesie Scolvusie. To ona nadaje charakter
całości, to od niej nie można się oderwać, podczas gdy lektura
romansowych perypetii Roberta wypada na jej tle niezwykle blado
rozczarowując banalnością, sentymentalizmem oraz niedopracowaniem wątku
sensacyjnego. Historię osadzona we współczesności ratują jedynie
fragmenty bezpośrednio związane z zagadką manuskryptu, pozostałe mnie
zupełnie nie przekonują.
Mimo kilku mankamentów w konstrukcji fabuły powieść okazała się
oryginalną i intrygującą lekturą, która z pewnością znajdzie uznanie
wśród miłośników alternatywnej historii świata oraz pasjonatów
historycznych zagadek i sekretów. Jestem przekonana, że na wpół
legendarna postać Jana z Kolna niejednego czytelnika zainspiruje do
dalszego zgłębiania tematu czy też weryfikowania we własnym zakresie
faktów, poszlak i niejasności związanych z tematyką wielkich odkryć
geograficznych. Gorąco polecam!
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/141506/manuskrypt-jana-zeglarza/opinia/6618858#opinia6618858
za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las :) |
Nie jestem przekonana do tej książki - tytuł nie jest porywający, choć nie mam nic przeciwko takim lekturom :)
OdpowiedzUsuńBardzo zachecajaca recenzja :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie na http://aleksiazka.blogspot.com CALKIEM NOWY WYGLAD!
Pozdrawiam!
Chyba nie dla mnie ;P
OdpowiedzUsuńCiekawie się zapowiada. Okładka zwraca uwagę, ale raczej sam tytuł by mnie nie zachęcił, a Tobie się to udało :)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale tytuł mi się kojarzy z Krzysztofem Kolumbem. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tę książkę już sobie upatrzyłam. Niedawno czytałam też niejaki "Kodeks 632", który traktuje także o odkryciach geograficznych (jej recenzja na moim blogu) - uderzyło mnie podobieństwo tych historii (sądząc z Twojej recenzji) - również wciągający wątek historyczny, a słabszy ten współczesny :)
OdpowiedzUsuńMoje zdanie na temat powieści historycznych już znasz, więc nie będę się powtarzać, ale recenzje z zainteresowaniem mi się czytało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mimo że nie ciągną mnie tego typu książki, to recenzja zapaliła we mnie iskierkę zainteresowania ... kto wie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńostatnio nachodzi mnie na książki przygodowe, coś w stylu Robinsona, który wiele lat temu mnie porwał, teraz poszukując czegoś bardziej wyrafinowanego może czas sięgnąć po ww książkę? recenzja zachęca.
OdpowiedzUsuńhttp://mieedzykartkami.blogspot.com/
no,no ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńFabuła brzmi dość karkołomnie, ale może właśnie w tym leży cały cymes...
OdpowiedzUsuńJeju, ja ją chcę! Uwielbiam takie historyczne klimaty, a temat jest niebanalny, aż zazdroszczę Ci tej lektury :)
OdpowiedzUsuńHistoria wydaje mi się niesamowicie pokręcona, nie wiem czy od nadmiaru niesamowitych informacji nie wpadnie w lekkie zamotanie. Póki co łypie na książkę podejrzliwie i pomimo wysokiej oceny, wstrzymam się.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Zapowiada się naprawdę ciekawie i wyjątkowo! :) Ciekawe czy uda mi się dostać tę książkę w bibliotece, ale szczerze powiedziawszy to wątpię :(
OdpowiedzUsuńKsiążka w sam raz dla mnie ze względu na niebanalną fabułę.
OdpowiedzUsuńPolecam nieco podobnego "Kompozytora burz", gdzie morskie podróże i poszukiwanie pradawnej melodii wciagnęły mnie bez reszty!
Pozdrawiam serdecznie :)