niedziela, 1 stycznia 2012

"Campa w sakwach czyli rowerem na Dach Świata"

Autor: Piotr Strzeżysz
Tytuł: "Campa w sakwach czyli rowerem na Dach Świata"
Wydawnictwo: Bezdroża
Okładka: miękka ze skrzydełkami

Rower to wolniejsze odkrywanie, głębsze poznawanie, wolność wyboru, niezależność, samowystarczalność. Rower prowadzi cię do miejsc, o których nie wiedziało się że istnieją, pomaga przeżyć chwile, o których nie myślało się, że mogą się wydarzyć. Gdyby nie rower, umknęłyby niezauważone, przejechane, migawkowo dostrzeżone z okna pędzącego autobusu albo jeepa. Bo są takie chwile, obrazy i spotkania, które zdarzają się tylko gdzieś pomiędzy, a rower pozwala im zaistnieć.

Piotr Strzeżysz to zdeklarowany rowerowy włóczykij, który od kilku lat realizuje marzenie zwiedzania świata jednośladem. Przemierzył ponad trzydzieści krajów na czterech kontynentach; Campa w sakwach jest zapisem dokumentującym doświadczenia, wrażenia i refleksje z włóczęgi po Tybecie, którą autor odbył w 2006 roku.
Ten swoisty pamiętnik z podróży okazał się zadziwiająco interesującą i emocjonującą lekturą, co w dużej mierze jest zasługą lekkiego i sugestywnego stylu autora. Przebija z niego ekscytacja, ciekawość świata, fascynacja zarówno otaczającą go rzeczywistością, jak i możliwością jej doświadczania z perspektywy rowerowego siodełka. Czytelnikowi udziela się ten zaraźliwy entuzjazm skutecznie przykuwający uwagę do lektury. Dzięki niemu równie intrygujące wydają się same przygotowania do wyprawy, a więc planowanie optymalnej trasy i pokonywanie niezliczonych, często absurdalnych biurokratycznych przeszkód, jak i wspomnienia z samej podróży.

Proza Strzeżysza jest bardzo zróżnicowana, podobnie jak jego zapiski; składają się na nie nie tylko celne obserwacje dotyczące rozmaitych aspektów chińskiej i tybetańskiej kultury, lecz także refleksje sprowokowane ich odmiennością i specyfiką. Hałaśliwe, chińskie miasta, zagubione w Himalajach wioski, buddyjskie świątynie, dzika i majestatyczna przyroda Dachu Świata, a przede wszystkim napotkani po drodze ludzie - doświadczaniu tego wszystkiego w sposób niczym nieskrępowany i nieograniczony daje wyraz autor, nad wyraz umiejętnie i zachęcająco.
Książka obfituje również w refleksje i luźne przemyślenia dotyczące samotnego podróżowania rowerem, pokonywania własnych słabości, niezależności wynikającej z tego sposobu poznawania świata, wolności i radości, jakie daje możliwość przecierania nowych szlaków, doświadczania świata z nietypowej perspektywy, dreszczyku emocji wywołanego przez nieprzewidywalność i niebezpieczne nawet przygody wynikające z tego typu podróżowania, satysfakcji obcowania z dziką, monumentalną naturą i nieogarnionymi przestrzeniami Tybetu. Okazuje się, że taka rowerowa włóczęga to zarówno doskonały sposób na poznanie własnych możliwości i ograniczeń - tak fizycznych, jak i psychicznych - jak i najbardziej fascynujących zakątków naszego globu.
Strzeżysz uświadamia, że choć świat stał się globalną wioską, zawsze jest w nim coś jeszcze do odkrycia, byle tylko trzymać się z dala od utartych turystycznych szlaków, a zdać się jedynie na własny kaprys i ślepy los - oraz przekonać się, jak wielką satysfakcję to daje.

Campa w sakwach wciąga niemal niepostrzeżenie; pochłania się ją strona po stronie, udziela się emanująca z niej fascynacja i entuzjazm autora. Jedyne, co mi przeszkadzało, to irytujące nieraz podejście autora do odmiennej kultury wynikające zapewne z niezrozumienia jej realiów, tak różne od sympatycznej, pobłażliwej otwartości Cejrowskiego. Drażniły również, na szczęście nieliczne, rozważania na temat filozofii podróżowania rowerem oraz wykreowany w efekcie wizerunek autora, który nie do końca przypadł mi do gustu.
Mimo to Campa w sakwach jest naprawdę dobrym i atrakcyjnym przykładem literatury podróżniczej, która może być również traktowana jako przewodnik dla zapaleńców wybierających się na rowerową wyprawę w Tybet. Nieocenioną pomocą przy jej planowaniu z pewnością okażą się liczne praktyczne informacje, których zatrzęsienie co prawda można znaleźć w internecie, jednak wiarygodności dodaje im fakt, że zostały osobiście zweryfikowane przez autora..
Warto sięgnąć po tę lekturę - nie tylko wzbogaca naszą wiedzę o świecie i jest świadectwem zachodzących w nim zmian, ale również intrygującym zapisem walki człowieka z własnymi słabościami w dążeniu do realizacji marzeń.
Gorąco polecam!

Moja ocena: 4/5

recenzja napisana dla portalu Sztukater ;)
 

14 komentarzy:

  1. Lektura raczej nie dla mnie.
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się zapowiada, mało do tej pory czytałam książek podróżniczych, ale chyba czas to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczęśliwego Nowego Roku! :)
    A lektura wydaje się interesująca ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prawdę powiedziawszy, rzadko niezmiernie sięgam po takie książki, a wydaje mi się, że to mój błąd. CHyba pora przekonać się do lektur o nieco reportażowym charakterze zwłaszcza, że kocham podróże (te rowerowe także :)))

    W nowym roku życzę Ci spełnienia wszystkich marzeń, samych dobrych chwil i lekkości motyla w pokonywaniu trudności wszelakich, których - oby - było jak najmniej. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Z pewnością mi się spodoba. Chętnie przeczytam:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, książki podróżnicze raczej nie należą do moich ulubionych, niestety :)

    A gdzie podsumowanie roku?! :P

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Takie książki raczej mnie nie ciekawią, więc tym razem odpuszczam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Warto przeczytać choćby po to by uwierzyć we własne marzenia...:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Warto sięgać po takie książki, bo tak jak piszesz - wzbogacają naszą wiedzę o świecie. :)
    Bardzo podoba mi się również okładka. Jest taka słoneczna, mimo że w tle góry ze śniegiem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię takie opowieści o podróżnikach spełniających swoje marzenia, ja nie mogę tego robić z wielu powodó, ale aawsze miło mi czytać o takich pasjonatach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Edyta - ano, trudno! Jakoś to przeżyję:)

    toska82 - na Twoim miejscu zaczęłabym od klasyki (Fiedler, Cejrowski), ale właściwie każda książka podróżnicza jest dobra na początek:)

    Catalina - taka też jest:) Wzajemnie!

    Dwojra - skoro lubisz podróże, miłą odmianą będzie wędrówka ... po kartach książki podróżniczej:) Tobie również wszystkiego najlepszego!

    kasandra - bardzo proszę:)

    Pan R - może warto czasem spróbować? Podsumowania nie będzie, lenistwo górą. Zresztą w archiwum wszystko widać xD

    Dosiak - szkoda, to naprawdę interesująca rzecz:)

    Ewa - całkowicie się z Tobą zgadzam:)

    miqaisonfire - tak, cudownie oddaje nastrój książki:0

    Pozdrawiam wszystkich gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  12. O! :) W takim razie będę wyczekiwała Twojej recenzji "15 blizn"!

    Pozdrawiam noworocznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Każdą książkę podróżniczą warto przeczytać! :))))

    OdpowiedzUsuń
  14. miqaisonfire - mam nadzieję, że Cię nie zawiodę xD

    limonka - niby tak, ale niektórzy autorzy jakoś nie potrafią mnie zainteresować swoją prozą...:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Spam, reklamy, wulgaryzmy i wypowiedzi niezwiązane z tematem będą natychmiast usuwane.