Tytuł: "Opowieść ojca. Prze mongolskie stepy w poszukiwaniu cudu."
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Już pierwszy rzut oka na okładkę sprawił, że przeszły mnie dreszcze. Tytuł brzmiał tajemniczo i intrygująco, zaś zdjęcie na okładce - ojciec trzymający w ramionach syna zastygły w pozie wyrażającej przepełniającą go miłość, ból i desperację, skutecznie zachęciły mnie do tej lektury.
Cóż mogę powiedzieć? Pierwsze wrażenie okazało się idealnie wręcz odpowiadać zawartości, a raczej fenomenalnie ją zapowiadać. Rzadko się zdarza, by te dwa elementy tak doskonale ze sobą współgrały.
Każda kolejna strona tej opowieści coraz bardziej wciągała mnie w pasjonującą i przejmującą historię, którą snuje ojciec autystycznego chłopca; historię nieprawdopodobną, a jednak prawdziwą, zdumiewającą nadzwyczaj bogatą gamą uczuć i doznań, niewyczerpanymi pokładami sił psychicznych i uczuć, otwartością na to, co nieznane i niewytłumaczalne, mnogością światów, w których zanurzają się bohaterowie.
Autor przewodników turystycznych, Rupert Isaacson wraz z żoną Kristin oczekują narodzin swojego dziecka. Kiedy na świat przychodzi Rowan, ich szczęście nie ma granic. Radość jednak prędko zmienia się w niepokój, kiedy dostrzegają, że chłopiec nie rozwija się prawidłowo. Lekarze diagnozują u Rowana autyzm w wieku zaledwie dwóch i pół roku.
Od tej chwili życie rodziny zmienia się diametralnie - wszelkie zachowania, poczynania, uczucia i potrzeby jej członków zostają podporządkowane rytmowi choroby Rowana. A jej objawy są doprawdy koszmarne; chłopczyk tkwi we własnym świecie, do którego rodzice nie mają dostępu, nękają go niespodziewane ataki szału oraz nadwrażliwość na wszelkie zewnętrzne bodźce. Symptomy te przerażają zrozpaczonych rodziców i wyczerpują ich siły. Kiedy dla wszystkich staje się jasne, że konwencjonalne metody leczenia nie przynoszą pożądanych rezultatów, zdesperowanym rodzicom z pomocą przychodzi intrygujący zbieg okoliczności.
Rupert, który jest również treserem koni odkrywa, że jego syn z niezwykłą łatwością i naturalnością nawiązuje wyjątkowe relacje ze zwierzętami; jednak to specyficzna więź z końmi przynosi tyleż nieoczekiwane, co upragnione (choć boleśnie krótkotrwałe) efekty: na końskim grzbiecie Rowan zmienia się nie do poznania - objawy autyzmu zanikają, zaś obcowanie ze zwierzętami daje mu nieporównywalną z niczym radość.
Podczas spotkania z afrykańskimi szamanami Rupert dostrzega, że również w ich obecności nikną autystyczne reakcje i zachowania chłopca.
Rupert wpada na szalony, ale jak się okaże genialny pomysł - postanawia połączyć te dwie formy pozytywnej stymulacji, jakimi okazały się kontakty z końmi i grupą szamanów i - pokładając w nich ogromną nadzieję w uzdrowienie syna - podejmuje decyzję, by zabrać Rowana do Mongolii - dzikiej krainy, w której wiara w potężną moc szamanów jest wciąż żywa, a kontakt człowieka z koniem jest przykładem niespotykanego w innych częściach świata fenomenu.
Podróż z autystycznym pięciolatkiem na krańce cywilizacji to nie lada wyzwanie i ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Wyczerpująca, pełna trudów i nieprzewidzianych wypadków wyprawa, dzięki zaangażowaniu wielu osób oraz determinacji rodziców dochodzi wreszcie do skutku.
Już sama zmiana otoczenia zdaje się mieć zbawienny wpływ na Rowana - wielkie przestrzenie, wyjątkowo otwarci ludzie, nieprzeliczone stada zwierząt, w końcu spotkanie z szamanami, którzy podejmują się próby uzdrowienia chłopca. Zapobiegliwi rodzice nie zaniedbują niczego, co tylko daje jakąkolwiek nadzieję na poprawę stanu syna: ani kąpieli w świętych wodach jeziora i leczniczych źródłach, ani modlitwy w buddyjskiej świątyni, ani też wizyty w jurcie najpotężniejszego szamana w całej Mongolii...
Jej rezultat rzeczywiście można nazwać cudem; przerósł on najśmielsze oczekiwania wszystkich, napełnił otuchą i nadzieją dając zadziwiająco realną szansę na uzdrowienie. Tak, uzdrowienie, nie uleczenie - Rowan pozostał autystykiem, ale wolnym od dręczących go dysfunkcji: braku kontroli nad emocjami i zachowaniem, od neurologicznych burz szalejących w jego wnętrzu, od niepokoju i nadpobudliwości.
Ta niesamowita pod każdym względem autobiograficzna opowieść mieści w sobie tyle emocji, uczuć i wrażeń, że nie sposób przejść nad nią do porządku dziennego.
Sprawia, że początkowy sceptycyzm i uśmiech niedowierzania pryskają jak bańka mydlana w zderzeniu z autentycznymi doświadczeniami i udokumentowanymi faktami.
Ta książka to przejmująca i wzruszająca opowieść o sile miłości; trudnej miłości, bo wymagającej niewyobrażalnych wyrzeczeń i poświęcenia. Odkrywa przed nami hermetyczny i niepokojący świat dziecka dotkniętego autyzmem - to bodajże najbardziej poruszający i szczegółowy opis tej choroby, na jaki się do tej pory natknęłam. Choć koncentruje się na odczuciach i zachowaniach dziecka, uświadamia nam także różnorodność uczuć, emocji i dylematów rodziców, ich cierpienie i rozpacz powodowane niemożnością zburzenia niewidzialnej bariery oddzielającej ich od dziecka. Ich otwartość na zupełnie nowe doznania, na inną kulturę, wierzenia, obyczaje i sposób myślenia połączona z bezgraniczną miłością do syna i heroicznym poświęceniem, na jakie się zdobyli, ogrom ich determinacji, które krzyczą do nas z każdej strony książki, budzą zasłużony podziw, wielki szacunek i niesamowite wzruszenie.
Dodatkowym smaczkiem tej opowieści są fascynujące opisy szamańskich rytuałów, które - przynajmniej na mnie - zrobiły wielkie wrażenie.
Gorąco polecam tę niesamowitą, wciągającą historię; wyzwala ona nieprawdopodobne emocje i przykuwa uwagę i myśli jeszcze na długo po zakończeniu lektury.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/68646/opowiesc-ojca-przez-mongolskie-stepy-w-poszukiwaniu-cudu/opinia/2797072#opinia2797072
książkę otrzymałam od Wydawnictwa Nasza Księgarnia - serdecznie dziękuję! |
Książkę miałam okazję przeczytać bodajże jesienią lecz mówiąc dosłownie wryła mi się w pamięć na tyle, że obecnie jestem w stanie wymienić każdy jej najmniejszy detal. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Temat autyzmu jest tematem ogromnie mnie nurtującym, ta książka doslownie, bez ogródek go przedstawia. Był taki fragment opisujący odczucia autystów, dla których światło żarówki czy dotyk koca to wrażenia na tyle silne, że powodują furię. To zbiło mnie całkowicie z tropu. Kolejnym interesującym i przeważającym aspektem powieści jest postawa rodzicielska, to ile znieśli by przywrócić zdrowie synowi, ich silna wiara, nadzieja, po prostu niewiarygodne. A Mongolia, szamani, konie to niesamowite tło, jednym słowem genialna lektura.
OdpowiedzUsuńKsiążka "chodzi" za mną od dłuższego czasu i nie mogę się doczekać kiedy ją przeczytam. Trudna tematyka i silne emocje sprawiają, że książka kusi mnie i to bardzo. Mam nadzieję, że wpadnie w moje łapki. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńKasia - jeśli chodzi o opis odczuć autystów - zgadzam się, przytoczony przez Ciebie fragment także na mnie zrobił największe wrażenie. Próbowałam sobie wyobrazić opisaną przez Ciebie reakcję na zewnętrzne bodźce, ale nie byłam w stanie.To okropne i fascynujące zarazem. A lektura rzeczywiście genialna!
OdpowiedzUsuńkasandra - w takim razie życzę Ci, żeby książka jak najszybciej do Ciebie trafiła!
Pozdrawiam serdecznie!
Widzę po Twojej recenzji, że to mocno wzruszająca historia. Zapisuję na liście "do zdobycia".
OdpowiedzUsuńSpojrzałam tylko na okładkę i już wiedziałam, że książka dostanie największą możliwą ocenę. I wcale nie dziwota, bo historia jest wzruszająca i wyjątkowa. To jest na pewno pozycja, którą chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !!!
Świetnie napisana recenzja. Boję się jednak podobnych tematów tzn. związanych z chorobą dziecka. Czy jest w niej wystarczająco dużo nadziei?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Muszę KONIECZNIE przeczytać :-)
OdpowiedzUsuńmiqaisonfire - ja też mam nadzieję, że uda Ci się przeczytać tę książkę, jestem pewna, że Ci się spodoba!
OdpowiedzUsuńInez - moim zdaniem jest w niej mnóstwo nadziei; pewnie właśnie dlatego rodzice chłopca chcieli się podzielić tą historią z innymi:)
pisanyinaczej - jak najbardziej!
Pozdrawiam wszystkich!