Tytuł: "Historia pszczół"
Wydawnictwo: Literackie, 2016
Ilość stron: 516
Okładka: twarda
Wiele jest książek o tematyce apo - i
postapokaliptycznej, snujących wizje ponurej przyszłości, które mogą stać się
udziałem ludzkości dosłownie w każdej chwili. Zabójczy wirus, deszcz meteorów,
nuklearna katastrofa czy inny równie spektakularny scenariusz upadku
cywilizacji i końca świata to popularny, chwytliwy motyw literacki,
eksploatowany na wszelkie możliwe sposoby. Jednak spośród tych wszystkich
teorii zagłady ludzkości najbardziej przerażające są te, które ocierają się o
naszą codzienność, biorą w niej swój początek w sposób niemal niedostrzegalny,
których symptomy obserwujemy każdego dnia, lecz mimo to bagatelizujemy i
deprecjonujemy je, umniejszamy ich znaczenie - do momentu, kiedy ktoś taki jak
Maja Lunde zwróci naszą uwagę na potencjalne konsekwencje zjawiska, logiczne,
nieuchronne i boleśnie realne, a jednak niedoceniane, ignorowane, spychane na
obrzeża zbiorowej świadomości jako mało istotne w obliczu bardziej doniosłych,
choć nie mniej globalnych zagrożeń, w błędnym przekonaniu, że przecież coś tak
niepozornego nie może przynieść tak dalekosiężnych i katastrofalnych skutków.
Norweska pisarka kanwą fabuły swojej bestsellerowej powieści i scenariusza
postapokaliptycznej wizji świata, niepokojąco rzeczywistego i nieodległego w
czasie, uczyniła zjawisko narastające od kilkudziesięciu lat na całym świecie:
CCD (Colony Collapse Disorder), czyli masowe ginięcie pszczół.
Historia pszczół to rozbudowana, snująca się
niespiesznie opowieść, której fabułę tworzą trzy przeplatające się historie,
rozgrywające się w różnych płaszczyznach czasowo – przestrzennych. Na pierwszy
rzut oka wydają się one być zupełnie ze sobą niepowiązane, jednak wraz z
rozwojem akcji czytelnik odkrywa łączące je zależności. Konstrukcja fabuły
nieco odbiega od naszych przyzwyczajeń, gdyż autorka od razu rzuca czytelnika
na głęboką wodę, w postapokaliptyczną rzeczywistość, gdy ogólnoświatowa
katastrofa stała się faktem, przedstawiając historię syczuanki Tao z 2098 roku.
Dwa pozostałe wątki – Anglika Williama z połowy XIX wieku i Amerykanina
George’a z 2007 roku, stopniowo, krok po kroku, odkrywają i uświadamiają
prawdopodobne przyczyny zagłady, w naznaczony fatalizmem sposób wiodąc
czytelnika do nieuchronnego końca, pozwalając w międzyczasie prześledzić
zadziwiające koleje ludzkich losów, nierozerwalnie splecione z historią pszczół
– zarówno tą prawdziwą, jak i tą będącą wytworem wyobraźni autorki.
Hertfordshire, 1852 rok.
William jest kupcem nasiennym, niespełnionym przyrodnikiem
przytłoczonym prozą życia i obarczonym gromadką dzieci. Pozbawiony pasji traci
chęć do życia i zainteresowanie losem popadającej w nędzę rodziny, pogrąża się
w marazmie i melancholii. Jeden niespodziewany impuls sprawia, że William
odnajduje w sobie uśpioną pasję – pszczelarstwo - której odda się całkowicie i
podporządkuje jej całe życie – nie tylko swoje, ale też przyszłych pokoleń.
Autumn Hill, 2007 rok.
George, podtrzymując rodzinną tradycję, prowadzi
hodowlę pszczół. Opiera się technicznym nowinkom i nowoczesnym rozwiązaniom,
swojej pracy oddaje całe serce i poświęca mnóstwo energii: każdy ul wykonuje
własnoręcznie, zaś pszczoły traktuje jak najlepszych przyjaciół. Marzy o tym,
by syn Tom kontynuował jego dzieło, ale młody człowiek ma inne życiowe plany, w
związku z czym popada z ojcem w konflikt. Jakby tego było mało, George’a martwi
zjawisko masowego ginięcia pszczół, pustoszące pasieki w całych Stanach; wydaje
się, że los jego hodowli, podobnie jak wielu innych, jest już przesądzony.
Syczuan, 2098 rok.
Świat, jaki znamy, nie istnieje, odkąd przed laty
nastąpiła Zapaść, zapoczątkowana masowym pomorem pszczół. Ludzkość wymiera,
brakuje pożywienia, więc cała aktywność koncentruje się na ręcznym zapylaniu
drzew owocowych na tych nielicznym terenach, które nie popadły w ruinę. Chiny,
gdzie mieszka wraz z mężem i synkiem Tao, radzą sobie lepiej niż reszta świata.
Kobieta ciężko pracuje całymi dniami i marzy o tym, by jej trzyletni synek miał
szansę na lepsze życie. Niestety, nic nie wskazuje na to, by ta nadzieja miała
jakiekolwiek uzasadnienie – jednak pewnego dnia Tao przekonuje się, jak bardzo
przewrotny potrafi być los…
Maja Lunde, przeplatając ze sobą historie Williama,
George’a i Tao, snuje opowieść o błahym z pozoru zjawisku, nieistotnej i
drobnej – a jednak ogólnoświatowej – zmianie, która zapoczątkowała, w
połączeniu z innymi, stosunkowo niegroźnymi czynnikami, globalną katastrofę:
zahamowanie wszelkiego rozwoju, upadek gospodarki, wymieranie gatunków, głód,
drastyczny spadek liczby ludności. Konsekwencje zjawiska wydają się
niewspółmierne do przyczyny kataklizmu – apokalipsa dokonuje się stopniowo, na
przestrzeni kilkudziesięciu lat, niemal niepostrzeżenie, lecz nieubłaganie – i ludzkość
nie potrafi jej zaradzić (CCD jest znane od początku XXI wieku, a mimo to naukowcy
nadal nie mogą jednoznacznie określić przyczyn zjawiska, a więc i
przeciwdziałać mu), jest zupełnie bezradna. Powolne (jak na apokalipsę) tempo
zmian oraz ich nieuchronność mają swe odzwierciedlenie w konstrukcji fabuły: nie uświadczycie w niej
spektakularnych zwrotów akcji, mrożących krew w żyłach wydarzeń czy ponurych
sekretów wychodzących na światło dzienne po latach; Historia pszczół to
snująca się leniwie, w sposób charakterystyczny dla skandynawskich sag, opowieść przepełniona ludzkimi
emocjami i naznaczona ich małymi (w skali świata), cichymi, osobistymi
dramatami, których areną jest toczący się ku zagładzie, a później
postapokaliptyczny świat.
Norweska pisarka tworzy historie ludzkiego życia,
które wydają się niepozorne, może nawet banalne, ale zbudowane wokół kwestii
uniwersalnych, dotyczących w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas – i pewnie
dlatego tak poruszają, absorbując naszą uwagę i skłaniając do głębszej
refleksji. Codzienne problemy i brak życiowej pasji odbierające chęć do życia,
drobne sukcesy i spektakularne niepowodzenia podcinające skrzydła, marzenia i
nadzieje pokładane we własnych dzieciach, niedostrzeganie tego, co naprawdę
ważne, a przecież na wyciągnięcie ręki, a przede wszystkim – skomplikowane relacje
w rodzinie, zwłaszcza między rodzicami i dziećmi – to tylko niektóre z
zagadnień poruszanych przez autorkę. Lunde kładzie nacisk na relacje
międzyludzkie, ukazuje je z niezwykłym wyczuciem, zrozumieniem dla ludzkich
słabości, uczuć i zachowań. Co więcej -
nastawienie bohaterów znajduje odzwierciedlenie w zachowaniu ludzi
względem pszczół; człowiek, który egoistycznie pragnie zapanować i sprawować
kontrolę nad dziką przyrodą, przeprowadzać swoją wolę nie licząc się z konsekwencjami
i potrzebami innych żyjących istot, może spodziewać się tylko i wyłącznie
katastrofy.
Maja Lunde pokazuje, jak egocentryczne i krótkowzroczne myślenie
może przynieść dalekosiężne i tragiczne skutki (a czyni to „jedynie” popychając wątek CCD
naprzód o kilkadziesiąt lat, dzięki czemu prezentuje się on przerażająco
wiarygodnie i realistycznie), a zarazem, w sposób boleśnie poruszający, uświadamia,
że tylko rezygnacja z egoizmu i poświęcenie dają nadzieję na ocalenie
ludzkości. Brzmi to może patetycznie, lecz na szczęście autorce udało się
uniknąć podobnych tonów – jej obawy i troska, wyrażone w treści, są szczere i
przejmujące, przedstawione z wyczuciem i bardzo wymownie, lecz nienachalnie,
trafiają wprost do wyobraźni i serca czytelnika: nie wdzierają się tam
przebojem, lecz powoli przesączają w trakcie lektury, by zapaść głęboko i pozostać
na długo.
Zachwycające jest to, jak zgrabnie i naturalnie,
unikając fałszywych, sztucznych nut, autorka połączyła historię pszczół z
historią ludzkości, splatając je w ponadczasową opowieść o tym, jak ważne są
międzygatunkowe zależności, uświadamiając, że unicestwienie jednego pociąga za
sobą zagładę innych, jak istotne jest utrzymanie równowagi w przyrodzie i czym
się kończy dosłowne traktowanie biblijnych słów o tym, by „czynić sobie ziemię
poddaną”. Historia pszczół jest wręcz naszpikowana symboliką i wiem na pewno,
że jeszcze do tej lektury wrócę, bo mam wrażenie, że nie odkryłam wszystkiego,
co książka ma do zaoferowania. To oszczędna w formie i bogata w treść,
subtelna, a zarazem wyrazista przestroga, którą odczytywać można na wielu
poziomach, w zależności od bagażu życiowych doświadczeń i niezależnie od tego,
w jakim momencie życia się znajdujemy.
Moja ocena: 5/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/297464/historia-pszczol/opinia/32675610#opinia32675610
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Literackie ;) |
Czytałam już jedną opinię na temat tej książki i stwierdzam po raz drugi, że może być bardzo interesująca :)
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę :)
Buziaczki! ♥
Zapraszam do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Nie tylko może, ale i jest, zachęcam do lektury! :)
UsuńWspaniała książka! Dawno nie czytałam czegoś równie dobrego :)
OdpowiedzUsuńO, tak! Też miałam takie wrażenie, czuję, że będzie to jedna z książek roku! ^^
UsuńA to tytuł zacny, szczególnie biorąc pod uwagę, że do końca roku jeszcze sporo czasu :)
UsuńZnów znalazłaś perełkę! Jak Ty to robisz? :D Bardzo chętnie przeczytam, bo tematyka świetna i na swój sposób oryginalna, chociaż książek o końcu świata było już mnóstwo. Ściskam :)
OdpowiedzUsuńA jakoś same wpadają mi w ręce :D
UsuńTo prawda, tematyka daje duże pole do popisu, a Maja Lunde wykorzystała jej potencjał po prostu rewelacyjnie!
Pozdrawiam! :)
Trochę zazdroszczę, że już przeczytałaś, choć trochę obawiam się tej "niespiesznej" historii (boję się, że będzie to podobne do "Półbrata". "tylko rezygnacja z egoizmu i poświęcenie dają nadzieję na ocalenie ludzkości" - właśnie - słabo to widzę.
OdpowiedzUsuńHmm, "Półbrata" nie czytałam co prawda, ale historia, choć niespieszna, napisana jest tak, że trzyma w napięciu i przykuwa uwagę, więc może i Tobie przypadnie do gustu.
UsuńCo do rezygnacji z egoizmu jako ratunku dla świata - no właśnie, jest to coś, w co trudno mi uwierzyć, choć są sytuacje, kiedy możliwe, że człowieka stać na całkowite wyrzeczenie się tego, co dla niego ważne w imię dobra ludzkości... W powieści zostało to przedstawione dość przekonująco - no kurczę, nie mogę dalej pociągnąć tematu, bo zaspoileruję -_-
Czekam na Twoje wrażenia z lektury zatem! :)
ciekawe :D
OdpowiedzUsuńJuż przeczytałam, wspaniała saga:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się! ;)
UsuńKurczę, przy okazji Davida Mitchella dowiedziałam się, jak bardzo lubię powieści złożone z narracji pochodzących z różnych epok. Nie mogę si,ę doczekać lektury :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Między sklejonymi kartkami
A Mitchell ciągle przede mną, to frustrująca -_-
UsuńCzyli mam żałować, że się na nią nie zdecydowałam?
OdpowiedzUsuńTak! odpowiadam z całą mocą i stanowczością, na jaką mnie stać! :)
UsuńNie byłam przekonana do tej książki, ale po Twojej recenzji zmieniłam zdanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy! Jestem pewna, że się nie rozczarujesz, książka jest obłędna!
UsuńPiękna recenzja! Z niecierpliwością czekam aż sama zabiorę się za lekturę ^^
OdpowiedzUsuńJa z kolei czekam na Twoją opinię o niej ;)
UsuńApokalipsa spowodowana wyginięciem pszczół? Zgadzam się, że to brzmi nieco niepoważnie, ale słyszałam już, że wcale nie jest to zjawisko, które powinno być bagatelizowane. Nie wiem natomiast czy sięgnę po książkę, bo przyznam, że obawiam się tego spokojnego rytmu narracji. Muszę jeszcze pomyśleć :)
OdpowiedzUsuńNiczego się nie obawiaj, tylko sięgaj śmiało! Od książki oderwać się nie można ;)
UsuńJuż kilka razy mignęła mi okładka tej książki i wydawała mi się intrygująca, lecz nie czytałam opisów i nie myślałam, że to swoiste "apo"... W sumie trzeba będzie sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! O tej książce nie da się po prostu powiedzieć nic negatywnego! ;)
UsuńZaczęłam ją wczoraj wieczorem, mam nadzieję, ze wyrwie mnie z czytelniczego marazmu, zapowiada się naprawdę świetnie
OdpowiedzUsuńNoo, jeśli cokolwiek jest w stanie wyrwać z czytelniczej niemocy, to na pewno ta właśnie książka! ;)
UsuńWczoraj skończyłam czytać. I jestem tą książką oczarowana. Snuje historie cudowną, nieprawdopodobną, ale jednocześnie niesamowicie realną... Bo pszczoły to stworzenia bardzo pożyteczne. Nie należy się ich bać ani zabijać.
OdpowiedzUsuńOtóż to! Inną kwestią jest to, że po lekturze zaczęłam zwracać większą uwagę na pszczoły... rzeczywiście, nawet na ukwieconej łące jest ich bardzo mało. To zwyczajnie przykre, żeby nie powiedzieć niepokojące :(
UsuńCzytałam i ogromnie mi się podobała! "Historia pszczół" to naprawdę piękna, rewelacyjna powieść... Szczerze mówiąc nie myślałam, że spodoba mi się tak bardzo, że wywrze na mnie tak ogromne wrażenie. A jednak ;)
OdpowiedzUsuńHah, miałam podobnie! Lektura mnie dosłownie oczarowała, a nie zapowiadała się aż tak rewelacyjnie ;)
UsuńNie doceniłam chyba potencjału tej powieści, opis niespecjalnie mnie zainteresował, gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, ale widzę, że jednak warto po niąsięgnąć :)
OdpowiedzUsuńWarto, jak najbardziej! :)
UsuńAleż pięknie o tej książce napisałaś :)
OdpowiedzUsuńOj, dziękuję :)
UsuńJednak cały czas mam wrażenie, że niedostatecznie wyraziłam swój zachwyt ;)