Jako że ostatnio dopadło mnie wiosenne zmęczenie i ogólne zniechęcenie, które może potrwać (i raczej potrwa) dłuższy czas, udało mi się wykrzesać z siebie energię jedynie na tego typu wpis. Rzadko opowiadam tu o sobie, teraz też specjalnie się nie wywnętrzam, ale zawsze coś. Poza tym lubię czytać u Was podobne wpisy, zwykle są zabawne i zwyczajnie fajnie jest się dowiedzieć o Was czegoś nowego, więc mam nadzieję, że i Wy będziecie dobrze się bawić. A przynajmniej uśmiechniecie się pod nosem. No i uwielbiam nominować kolejne osoby, niesamowitą frajdę to daje, ale do rzeczy.
1. Mam lęk wysokości.
I to kosmiczny. Mam zawroty głowy i tracę równowagę stojąc na kuchennym taborecie. W walce z fobią nie pomogła mi przejażdżka diabelskim młynem ani wspinaczka na zabytkową kościelną wieżę schodami bez klatki schodowej. W pierwszym przypadku skończyło się na wtulaniu w podłogę wagonika, w drugim na spełzaniu wzdłuż rozchwianej poręczy, wgapiając się w kilkudziesięciometrową przepaść pod sobą. Generalnie nie polecam.
2. Uwielbiam obcasy.
Nie miałam problemu, żeby nauczyć się na nich chodzić, nie przerażają mnie nawet te monstrualne, potrafię w nich biegać i prowadzić samochód. Choć czasem mam ochotę poczuć ziemię pod stopami, wtedy przerzucam się na trampki lub baleriny.
3. Moją najgorszą oceną z matury była piątka z francuskiego.
Nie pytajcie.
Nie pytajcie.
4. Nie lubię piwa.
Wręcz organicznie go nie znoszę. Nie lubię i już. I nie polubię. Koniec i kropka.
5. Nie mam ręki do kwiatów.
Potrafię wykończyć nawet kaktusa. Potwierdzone (wielokrotnie) info.
6. Kocham świnki morskie.
Nieprzytomnie i do obłędu.
Ciekawa obserwacja: nie macie pojęcia, jak wielu ludzi na tę informację reaguje potrzebą uświadomienia mi, jakim to przysmakiem są świnki morskie w Peru. I jak często jest to ich jedyna reakcja na tę wieść. Której na dodatek często towarzyszy uśmiech zadowolenia. Ludzie, serio? Co jest z wami nie tak?
7. Jestem chorobliwie punktualna.
Wolę być godzinę przed czasem niż spóźnić się pięć minut. Spóźnianie się wywołuje u mnie wręcz fizyczny dyskomfort.
8. Klnę jak szewc.
Dużo, często i soczyście. Jak się postaram, puszczam takie wiązanki, że uszy więdną. Moja córka płacze przy tym ze śmiechu, więc możliwe, że jednak można się do tego przyzwyczaić i traktować na luzie.
Tak w ogóle, to polecam. Świetny sposób na rozładowanie stresu.
9. Uwielbiam słodycze.
Nie zemdli mnie nawet po zjedzeniu słoika Nutelli. Za jednym posiedzeniem. Deal with it. 😎
10. Choć lata temu zaczęłam studiować etnologię i generalnie ciągnie mnie w stronę kierunków uznawanych za humanistyczne, przy jednoczesnej głębokiej niechęci do przedmiotów ścisłych typu matematyka i fizyka, właśnie zrobiłam technika elektroradiologii, czyli udało mi się przebrnąć przez pięć semestrów anatomii, fizyki, aparatury medycznej itp. I co zabawne - podobało mi się to! Życie bywa zaskakujące.
Jeśli udało Wam się dobrnąć do końca notki, to wiedzcie, że do zabawy zapraszam Kota w Bookach, Z pamiętnika książkoholika i Powiało chłodem. Mam nadzieję, że nie dacie się prosić :)
Ja się uśmiechnęłam :)
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że podzielam punktualność, lęk wysokości, wykańczam każdą roślinkę i (choć może nie do końca świnki) uwielbiam gryzonie! No i słodycze również uwielbiam, ale muszę ograniczać :/
Przyjemnie się czytało, dziękuję!
Zawsze do usług ��
UsuńPrzy dwóch powiedziałam: "ooo, to tak jak ja":) Lęk wysokości też mam, choć chyba nie tak paniczny, i kwiatki, o tak, wykańczam;) A co do przekleństw, w życiu bym nie powiedziała, że są w Twoim stylu:P
OdpowiedzUsuńŻadna ze mnie dama 😉
UsuńNo i zawsze można powiedzieć, że nie przeklinam, tylko rzucam zaklęcia! 😈😊
Ja też rzucam zaklęcia 😆i nie wiem czemu ale moich bliskich to również bawi😈 Poza tym mamy wspolny nr.: 1, 5,7 i 9☺ Jedzą świnki? Masakra😢
UsuńMy, wiedźmy 😇😎
UsuńKochana, łączy nas więcej niż doskonały gust książkowy, aż mi się uśmiech poszerzał z każdym kolejnym punktem :)
OdpowiedzUsuńRównież morduję wszystkie kwiaty, jakie trafiają pod moją opiekę, jestem chora z powodu kilkuminutowego spóźnienia (zarówno swojego, jak i cudzego), nie lubię piwa, za to uwielbiam wszystko co słodkie (nie raz i nie dwa Nutella poszła za jednym zamachem :D), mam lęk wysokości i zdecydowanie za dużo klnę :)
Zazdroszczę Ci tylko śmigania na obcasach, bo choć u mnie by się bardzo przydały ze względu na lilipuci wzrost, to zdecydowanie nie potrafię w nich chodzić przez dłuższy czas.
Bratnia dusza! Jeszcze bardziej bratnia, niż dotychczas myślałam! 😁😘
UsuńDokładnie :*
UsuńJa też kiedyś wolałam być godzinę przed niż spóżnić się chociażby 5 minut. Jednak, kiedy urodziły się bliźniaczki, spóźniam się wszędzie.
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że obie jesteśmy chorobliwie punktualne i nie lubimy piwa 😁 Choruję jeśli tylko mimo moich starań spóźnię choć pół minuty. A z antypatii do piwa muszę się tłumaczyć od czasów nastoletnich, bo z jakiegoś powodu trudno ludziom ją zrozumieć i ciągle próbują mnie przekonać do napicia się tego trunku.
OdpowiedzUsuńHa! Jak ja Cię rozumiem! 😉
UsuńCieszę się, że opublikowałaś ten wpis, dobrze jest poznać lepiej znajomych z blogosfery :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję lęku wysokości, ale zazdroszczę umiejętności poruszania się na obcasach. Mnie po godzinie umierają stopy i jedyne, co chciałabym zrobić to wyrzucić szpilki do kosza :P Również nie mam ręki do kwiatów, a po przeczytaniu informacji o punktualności, miałam ochotę krzyknąć: "Siostro!" :D Nienawidzę się spóźniać, a co więcej nie umiem tego robić i zawsze będę na czas, co jak się okazuje bywa kłopotliwe, bo np. ktoś zaprasza mnie na 19 a liczy, że przyjdę kwadrans później, co oczywiście się nie wydarzy. Słodycze też kocham, w każdej ilości, ale niestety prawie ich nie jem ze względu na zdrowie i chęć zachowania figury. Gratuluję zdobycia nowych uprawnień! :)
Oj, rzeczywiście mamy wiele wspólnego, jak miło! A żeby zachować figurę i móc jeść słodycze, staram się regularnie ćwiczyć. Nie zawsze wychodzi, ale póki co wygrywam 😉
UsuńNo i dziękuję 😁😘
Też ćwiczę regularnie od listopada i faktycznie to pomaga, chociaż ciągle mam z tyłu głowy myśl, że gdybym przestała podjadać, byłoby jeszcze lepiej :P
UsuńOj tam, i tak jesteśmy piękne, nie możemy przesadzać :P 😉
Usuń4-6 i 9 - to samo. :) Choć w sumie nie wiem, czy ostatnio nie jestem przesłodzona i raczej słoika nutelli bym nie zjadła. Ale całe opakowanie ciastków (to duże 700g) zjem max. w 2 dni. Natomiast od tygodnia poprawiam się w punkcie 5., bo postanowiłam hodować zioła. Kupiłam w środę, w czwartek leżały kompletnie oklapłe na parapecie. Ale uratowałam i jestem niesamowicie z siebie dumna!
OdpowiedzUsuńNatomiast argument jedzenia świnek morskich wyciągam tylko wtedy, kiedy ktoś mówi o pysznym mięsku z królika, i nie może zrozumieć, dlaczego się oburzam. Na szczęście dla wielu Polaków jeszcze ta relacja wydaje się zrozumiała (i mam nadzieję, że nigdy nie dożyje czasów, kiedy peruwiańska kuchnia przyjdzie do nas, bo się zapłaczę na amen). Domowników nie jemy i już!
Nie mów nawet o ziołach, nie dość że swoje potrafię zmarnować, to jeszcze kiedy byłam w odwiedzinach u siostry zrobiłam armageddon z jej bazylią. Muszę pamiętać, żeby wreszcie odkupić! 😂
UsuńZgadza się, domowników nie zjadamy, że też niektórym brakuje elementarnego taktu i wrażliwości 😒
Super! Miło o tym wiedzieć! 😉
OdpowiedzUsuńO rety, to podobnie jak ja! :D W mieszkaniu mam tylko kaktusy, uwielbiam świnki morskie i też wolę być mocno przed czasem:) Nie przepadam jednak w ogóle za słodyczami:(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Ja w takim razie lubię słodycze za dwóch, cóż robić 😁
UsuńPozdrawiam również!😉
Wiem, że kochasz świnki i popieram, też je uwielbiam :) Faktycznie dużo ludzi gada o tym przysmaku z Peru, dziwne. Ja też uwielbiam słodycze, ale żeby cały słoik nutelli? Szalona! XD
OdpowiedzUsuńTak, albo dwie tabliczki czekolady, różne są zamienniki 😁
UsuńLudzie często wtedy patrzą na mnie z fascynacją pomieszaną z przerażeniem :P
Nie dziwię się, też bym była w szoku xD ja wystarczy, że spojrzę na czekoladę i już bum! Pół kilo wiecej w biodrach :) ale to nie zmienia faktu, że wpierdzielam baaardzo dużo słodyczy xD
UsuńWidzę dwie cechy wspólne.;)
OdpowiedzUsuńDzięki za nominacje, właśnie się zastanawiałam, co na sobotę wrzucić :P
No i teraz muszę czekać do soboty, żeby się dowiedzieć, które dwie cechy? Ech! 😈
UsuńNiektóre fakty są rozbrajające swą szczerością i urokiem, inne - ciesząpodobieństwem do moich włąsnych przypadłości Naczelna zasada - punktualność. Ta akurat bywa zgubna i czesto skazuje na katusze oczekiwania, ale rzeczywiście, też odczuwam zmysłowy ból na myśl, że mogłabym się spóźnić. Z kolei zamiłowanie do słodkości - moja dewiacja :D Uwielbiam rozkosznie klejące, słodkie do omdlenia przyjemności :D
OdpowiedzUsuńSuper! Lubię poznawać nowych ludzi, a jeśli w dodatku mam z nimi coś wspólnego, to już w ogóle rewelacja! 😁
UsuńIm więcej czytam tych książkowych faktów, tym mocniej przekonany jestem, że czytanie książek szkodzi pobliskiemu życiu roślinnemu. Potrzeba jakichś amerykańskich naukowców, by to zbadać.
OdpowiedzUsuńTeż odniosłam takie wrażenie 😂
UsuńZależność istnieje, każdy amerykański naukowiec to potwierdzi!