Tytuł: "Miłość z kamienia"
Wydawnictwo: Znak, 2013
Ilość stron: 205
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Czekałam, aż ktoś do mnie zadzwoni i powie, że to już koniec. Nie chodziło mi o to, żeby to był szczęśliwy koniec, tylko jakikolwiek. Myślę, że czasami można chcieć już tylko, żeby coś się skończyło, obojętnie jak.
Korespondent wojenny. Człowiek, który ryzykuje
własnym życiem, by znaleźć się w centrum wydarzeń przed innymi i zrelacjonować
je jak najpełniej, najdokładniej. Uzależniony od adrenaliny, jaką wyzwala
uczestniczenie w przełomowych wydarzeniach, nieustanne obcowanie z
niebezpieczeństwem, zaglądanie śmierci w oczy – i od informacji – jej brak to
prawdziwa katastrofa, której ogromu nie jest w stanie wyobrazić sobie nikt, kto
nie jest przedstawicielem tej specyficznej profesji. To człowiek, którego
większym lękiem niż wizja własnej śmierci napawa to, że w pogoni za newsem
ubiegnie go ktoś inny, że przegapi coś istotnego, że nie zdąży na czas. To
ktoś, dla kogo relacjonowanie wydarzeń jest dużo lepsze niż realne życie, które
już zawsze będzie wydawało się blade, mało ekscytujące i niepełne.
Jak wygląda codzienność z korespondentem
wojennym? Jaką cenę za życie na krawędzi płaci on sam i jego najbliżsi?
Poruszająca książka Bractwo Bang Bang, napisana przez dwóch fotoreporterów
wojennych, bezlitośnie obnaża mechanizmy tego zawodu i spustoszenia psychiki,
będące nieuniknionym jego następstwem: Doświadczam depresji i mam koszmary. Po
tym, co widziałem, czuję się wyobcowany, oderwany od normalnych ludzi, również
od własnej rodziny. Często nie potrafię nawiązać błahej rozmowy, ani w niej
uczestniczyć. Opada na mnie zasłona i jestem w ciemnościach otoczony ponurymi
widziadłami śmierci i krwi, w jakimś mrocznym miejscu zapomnianym przez Boga i
ludzi.
Okazuje się, że podobnych stanów doświadczają również
bliscy dziennikarzy działających na pierwszej linii frontu – i o tym właśnie
opowiada autobiograficzna książka Grażyny Jagielskiej, żony najbardziej bodajże
znanego polskiego korespondenta wojennego, a przy tym pisarza i publicysty,
Wojciecha Jagielskiego.
Doświadczam zaniku czucia i mam koszmary. Jestem
wyobcowana, daleka od ludzi. Najbliżsi przyjaciele wydają mi się obcy, żyją za
zasłoną. Nie potrafię rozmawiać o rzeczach błahych, zdarza się, że nie
odpowiadam na pytania albo przestaję uczestniczyć w rozmowie. Często jestem w
ciemnościach, w których natykam się na krew, w jakimś ciasnym, zapadniętym
miejscu o wysokich ścianach. Nie znam stamtąd wyjścia. Słowa niepokojąco
podobne do tych z cytatu powyżej, a jednak wypowiedziane przez kogoś, kto nie
doświadczył koszmaru wojny bezpośrednio, lecz poznał cała gamę uczuć
towarzyszących lękowi o ukochaną osobę narażającą się na śmiertelne
niebezpieczeństwo. To nie Wojciech, po 20 latach i 53 wojnach trafił do kliniki
stresu bojowego, ale jego żona.
Jak to możliwe? Jak do tego doszło? Grażyna Jagielska w Miłości z kamienia dokonuje próby analizy i prześledzenia wspólnej drogi,
która doprowadziła ich oboje do tego konkretnego punktu w życiu, w którym ona
próbuje poskładać rozpadającą się psychikę na oddziale zamkniętym, zaś on
poświęca się wreszcie dla niej i rezygnuje z pasji, która zniszczyła ich
związek.
Z początku nic nie zwiastowało tak dramatycznego obrotu
spraw i głębokiego rozdźwięku między nimi: małżonkowie poznali się na studiach,
połączyła ich nie tylko miłość, ale wspólne zainteresowania, sposób
postrzegania świata, pasja do podróżowania. Okazało się, że doskonale się
rozumieją i wzajemnie uzupełniają, czego chcieć więcej? Pierwsze zgrzyty w ich
związku pojawiły się, gdy Wojciech, jako korespondent zatrudniony w Agorze,
zaczął jeździć na wojny. Aby dobrze przygotować się do każdego wyjazdu, spędzał
coraz więcej czasu w pracy, poszukując i wyłuskując informacje, dzięki którym
zyska przewagę nad kolegami po fachu, będzie przed nimi na miejscu wydarzeń i
jako pierwszy zda z nich relację. Nieustannie trwał na posterunku, obawiając
się, że w przeciwnym razie przegapi coś istotnego, że nie znajdzie się we
właściwym miejscu w odpowiednim czasie, że przeoczy jakiś szczegół, który okaże
się decydujący dla pozyskania źródła informacji. A kiedy wreszcie wyjeżdżał,
oczekiwał od żony, że będzie na niego cierpliwie czekać – ta myśl zapewniała mu
grunt pod nogami, dawała poczucie bezpieczeństwa i niezmienności.
Grażyna z kolei bardzo źle znosiła ciągłą nieobecność i
paraliżujący strach o życie męża. Po jego powrotach czuła, że powstaje między
nimi przepaść, wynikająca z przeświadczenia, że nie może dzielić z nim jego
przeżyć i wspomnień, choćby najbardziej koszmarnych – a więc go nie rozumie; a
to wytwarzało dystans. W odruchu rozpaczy i chęci zniwelowania przestrzeni, do
której nie miała dostępu, zdecydowała się nawet pojechać z mężem na wojnę
(Kaszmir, Sri Lanka, Afganistan), ale był to pomysł chybiony: Wojtek nie chciał
mieć jej przy sobie, bo musiał mieć do kogo wracać, poza tym, dbając o jej
bezpieczeństwo, nie mógł przy niej ryzykować i należycie wykonywać swojej
pracy.
Grażyna zostawała więc w domu i czekała. Obawa o życie
męża przerodziła się w paraliżujący lęk, nieustannie żyła w oczekiwaniu na złą
wiadomość, w przeczuciu nieuniknionej katastrofy. Dzwonek telefonu wzbudzał w
niej panikę. Kiedy wracał, wcale nie było lepiej, ulga była chwilowa; na
dodatek Wojtek obarczał ją swoimi wojennymi wspomnieniami, z których się
otrzepywał, jak pies z kurzu, a ona przyjmowała całe to zło, koszmarne
przeżycia, tragiczne historie ofiar. Zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością,
prześladowały ją wojenne obrazy, zaczęła cierpieć na bezsenność, miała
zaburzenia postrzegania – w ten sposób wreszcie trafiła do kliniki stresu
bojowego, a on zrezygnował dla niej ze swojej pracy. Połatać poszarpaną
psychikę wcale nie jest tak łatwo; oboje muszą nauczyć się na nowo siebie i
wspólnego życia, zbyt wiele się wydarzyło, zbyt dużo ich podzieliło.
Chcę, żeby ktoś osądził nas za to, co robiliśmy. Żyliśmy z wojny i strasznych opowieści i ryzykowaliśmy życiem, szczęściem bliskich dla zwykłej dziennikarskiej zdobyczy. Tego chyba nie wolno robić.
Miłość z kamienia to bardzo osobista książka, trochę jak
publiczna spowiedź. Podziwiam odwagę autorki, ja sama nigdy nie zdecydowałabym
się na podobny ruch, na tak dogłębne obnażenie własnej duszy. Moim odczuciom
nie towarzyszy jednak niesmak wynikający z faktu, że ktoś zdecydował się sprzedać własną
prywatność; Jagielska opowiada o swoim małżeństwie śmiało, nieraz brutalnie,
ale zarazem z wyczuciem i taktem. Trudno zagłębiać mi się w sferę jej
motywacji, jednak bezsprzecznie Miłość z kamienia to wstrząsająca opowieść o
sile rażenia wojny, kwestii moralnej odpowiedzialności dziennikarzy i
korespondentów za ludzką krzywdę i cierpienie, których są świadkami, a nie
robią nic, by im przeciwdziałać; o cenie, jaką trzeba ponieść będąc nie tyle
uczestnikiem, co ledwie obserwatorem wydarzeń – i o brzemieniu, jakie z tego tytułu, jak
w efekcie domina, spada na kolejne, bezpośrednio z nią niepowiązane osoby.
O
samotności, depresji, zniszczonej psychice korespondentów czy fotoreporterów
wojennych można przeczytać chociażby we wstrząsającym Bractwie Bang Bang –
Jagielska ukazuje to, co wojna robi z ludzką psychiką, niejako od drugiej
strony: ich bliskich, którzy każdego dnia umierają ze strachu, czekając na
powrót lub telefon z kondolencjami. Choćby dlatego jest to książka ważna –
pokazuje problem z całkiem innej perspektywy, niejednokrotnie zupełnie niedostrzeganej,
jak wygląda życie z korespondentem wojennym. I jaką płaci się za nie cenę.
Moja ocena: 4/5
Mną ta książka wstrząsnęła. Bardzo długo nie mogłam się po niej pozbierać.
OdpowiedzUsuńJa takie odczucia miałam po lekturze "Bractwa Bang Bang". Książka Jagielskiej owszem, jest mocna i bardzo dobra, ale wstrząsu nie przeżyłam. Raczej dogłębne poruszenie, o. ;)
UsuńRzadko myślimy o tych, którzy zostają w domu, bo to nie oni nadstawiają karku;p A przecież jeśli kochają, to odczuwają potworny lęk i bezsilność. Nie zazdroszczę, zawsze mówiłam, że nie nadawałabym się na żonę kogoś, kto się naraża na co dzień.
OdpowiedzUsuńOj tak, ja również nie dałabym rady, takie mam wrażenie ;(
UsuńMocna i bardzo dobra pozycja. Nadal pamiętam wrażenie jakie na mnie zrobiła.
OdpowiedzUsuńTak, to zdecydowanie jedna z tych lektur, które na długo zapadają w pamięć. :)
UsuńCzytałam inna książkę Jagielskiej, o jej pobycie w zakładzie zamkniętym, ale uważam, że to zbyt hermetyczna opowieść i niezrozumiała dla czytelników niemających doświadczeń takich jak autorka. Z tego względu po "Miłość z kamienia" nie mam zamiaru na razie sięgać.
OdpowiedzUsuńJeszcze do tej książki nie dotarłam, być może rzeczywiście czyta się ją ciężko i nie wszystko jest zrozumiałe, ale w przypadku "Miłości z kamienia" tak nie jest - to wspomnienia związane z małżeństwem autorki i zapis jej lęków, wszystko opisane w sposób, który trafia do czytelnika, więc bez obaw, sięgaj śmiało! :)
UsuńW takim razie przemyślę jeszcze sprawę, bo trochę zraziłam się po przeczytaniu wspomnianej publikacji, ale skoro ta nie jest hermetyczna to może zmienię zdanie :)
UsuńNa razie jednak podziękujemy :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Czytałam tę książkę i dla mnie to było zbyt ekshibicjonistyczne. Odniosłam wrażenie, że autorka jest przykładem kobiety, która zamiast powiedzieć mężowi, co ją dręczy, zgrywa męczennice, tłamsi wszystko w sobie, a wszystko kończy się pobytem w szpitalu psychiatrycznym.
OdpowiedzUsuńDziwna sprawa, bo ja zwykle bardzo nie lubię, kiedy ktoś w taki sposób wywleka swoje osobiste sprawy - w tym przypadku jakoś mnie to nie raziło, nie przeszkadzało, sama nie wiem dlaczego. Zastanawia mnie kwestia, którą poruszyłaś - dlaczego nie porozmawiała szczerze z mężem o tym wszystkim - mam niejasne wrażenie, że to było w jakiś sposób niemożliwe, ale prawdopodobne jest też, że barierę ustanowiła ona sama. Skomplikowane to wszystko.
UsuńSłyszę o tej książce po raz pierwszy. Pani Jagielska porusza w niej bez wątpienia bardzo trudny i... delikatny temat. Jestem bardzo ciekawa tego jak to ukazała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Najlepiej przekonać się o tym sięgając po książkę, polecam! :)
UsuńTeż nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce, ale już wpisuje ją na listę "chce przeczytać"! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rav http://swiatraven.blogspot.com/
Czytałam już kilka recenzji tej książki i każda opisywała ją jako wartą przeczytania. Pewnie kiedyś to zrobię, ale najpierw będę chciała poznać wspomnianą przez Ciebie publikację "Bractwo Bang Bang".
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam (i przepłakałam) tę książkę podczas samotnego kilkudniowego wyjazdu w góry jakieś 2 lata temu. Piękna i bardzo osobista książka, która mnie wiele nauczyła.
OdpowiedzUsuńBardzo chcę przeczytać tę książkę. Mam ją w planach. Uważam, że to bardzo odważne, żeby napisać taką osobistą książkę, ale potrzebne.
OdpowiedzUsuńCiężka tematyka, może kiedyś się skuszę, na razie mam inne czytelnicze plany.
OdpowiedzUsuńCiekawa książka i wymagająca dużej odwagi od autorki.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca perspektywa opisu. Refleksje żony Wojciecha Jagielskiego przeczytałabym z wielką przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuń