Tytuł: "Gretel i ciemność"
Wydawnictwo: PWN, 2015
Ilość stron: 377
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Bruno Bettelheim, amerykański psychoanalityk i
psychiatra zajmujący się głównie psychoterapią dzieci cierpiących na zaburzenia
emocjonalne, bodaj jako pierwszy zwrócił powszechną uwagę na rolę baśni w
kształtowaniu osobowości dziecka.
To właśnie forma baśni - okrutnych, przerażających,
pełnych grozy - jak żadna inna wzbogaca i pobudza dziecięcą wyobraźnię, rozwija
inteligencję, pozwala uporządkować uczucia i emocje, a poprzez wyraźny dualizm
dobra i zła i wynikający z niego problem moralny, pokazuje, jak go rozwiązać,
przenosząc na płaszczyznę realnych doświadczeń dziecka. Baśnie, przedstawiające
archetypy i symbole ludzkich zachowań, uświadamiają, że problem dziecka nie
jest jednostkowy; nie bagatelizują go, lecz ukazując w szerszym kontekście oraz
poddając sposoby rozwikłania go, dają siły do walki z nękającymi dziecko
lękami, pomagają mu radzić sobie z sytuacją, która wymyka się jego zdolnościom
rozumienia, kompensują niezaspokojone dotąd potrzeby i pozwalają osiągnąć
emocjonalną równowagę. Dają też nadzieję i poczucie sensu życia.
Eliza Granville w swojej powieści Gretel i
ciemność bardzo wyraźnie nawiązuje do koncepcji Bettelheima, snując
intrygującą, mroczną jak baśnie braci Grimm opowieść o uzdrawiającej sile
wyobraźni oraz mrożących krew w żyłach, ludowych opowieści, pozwalających
wznieść się ponad niezrozumiałą, koszmarną rzeczywistość II wojny światowej.
Wiedeń, 1899 rok. Znany i szanowany psychoanalityk
Josef Breuer otacza opieką młodą pacjentkę. Sam ten fakt nie byłby niczym
dziwnym, gdyby nie okoliczności, w jakich młoda dziewczyna została znaleziona –
porzucona na odludziu, naga i poraniona, w stanie śpiączki. Zafascynowany jej
urodą i poruszony jej losem lekarz postanawia rozwikłać tę zagadkową historię,
jednak zadanie to okazuje się trudniejsze, niż mógłby przypuszczać, a cała jego
gruntowna wiedza zdaje się niczym wobec rewelacji, jakie usłyszał z ust
dziewczyny, Lilie. Twierdzi ona, że nie jest człowiekiem, nie ma myśli ani
uczuć, a znalazła się w tym miejscu po to, by zabić potwora.
Nazistowskie Niemcy, lata 40-te XX wieku.
Mała Krysta, po tragicznej śmierci matki, przenosi
się wraz z ojcem w miejsce, w którym – wedle jego słów – będzie bezpieczna. Jej
ojciec jest lekarzem w obozie Ravensbruck, przeprowadzającym eksperymenty
medyczne, o czym dziewczynka nie wie, gdyż najbliższe otoczenie: ojciec, jego
kochanka – obozowa strażniczka, służba i opiekunki – utrzymują ją w
nieświadomości. Krysta bardzo tęskni za matką i niańką Greet, która wprowadziła
ją w ponury świat ludowych opowieści, i zdaje się nie dostrzegać czającego się
wokół zła. Zatopiona w świecie baśni próbuje uporać się ze stratą matki, zmianami,
jakie nastąpiły w jej życiu, a w końcu także z potworną prawdą krok po kroku
wkradającą się w otaczającą ją rzeczywistość. Dziewczynka zaczyna radzić z nią
sobie w jedyny znany jej sposób: za sprawą wyobraźni i mocy ukrytej w pełnych
grozy baśniach.
Te dwie historie tylko pozornie nie mają ze sobą
żadnego związku. Autorka, umiejętnie żonglując wątkami i przeplatając nici
fabuły, przenosi czytelnika z jednej rzeczywistości w drugą – z fin de
siecle’owego, wielokulturowego, przesyconego atmosferą narastającego
antysemityzmu Wiednia, wprost do nazistowskich Niemiec z początków II wojny
światowej i ponurych realiów obozu koncentracyjnego – nawet, jeśli ukazanych z
perspektywy nieświadomego rozgrywającego się wokół zła, dziecka.
Równolegle prowadzone wątki z początku całkowicie
wydają się być pozbawione jakichkolwiek punktów wspólnych, jednak wraz z
rozwojem fabuły czytelnik zaczyna domyślać się, co je łączy. Choć autorka
wszystkie karty odkrywa dopiero w finale powieści, czytelnik już wcześniej
dostrzega związek między historią Lilie, podopiecznej doktora Breuera, a losami Krysty, samotnej i zagubionej w
otaczającym ją świecie. Można zarzucić Elizie Granville, że tropy i sugestie
podrzucane czytelnikowi są zbyt wyraźne i oczywiste, a fabuła w pewnym momencie
staje się zbyt przewidywalna, niemniej jednak śledzi się ją z zapartym tchem i
niekłamaną ciekawością. Gdy w finale wizja autorki ukazuje się w pełnej krasie,
a oba wątki zostają dopięte fabularną klamrą, pozostaje tylko zadumać się nad
przesłaniem – doskonale wpisującym się w koncepcję Bruno Bettelheima i jego
psychologiczną interpretację baśni.
Małej bohaterce, Kryście, dzieciństwo upłynęło na
słuchaniu baśni opowiadanych przez niańkę – ponurych, krwawych opowieści
zebranych przez braci Grimm. Otoczenie uważa, że dla dziewczynki są one
ucieczką od rzeczywistości, bólu po śmierci matki, zagubienia wynikającego ze
zmiany miejsca zamieszkania, że są powodem jej infantylności i zdziwaczenia. W
istocie jednak Krysta, obsadzając w rolach baśniowych postaci osoby ze swego
otoczenia – i siebie samą – odzyskuje poczucie kontroli nad własnym życiem,
znajduje w baśniach wskazówki, jak podjąć walkę ze spersonifikowanym złem,
cierpieniem, lękami, oraz siły potrzebne do zmierzenia się z nimi. To baśnie
pozwalają jej odnaleźć się w brutalnej i niezrozumiałej rzeczywistości, a
przeniesienie problemów na fikcyjne postaci uspokaja ją, niesie ukojenie i
nadzieję, redukuje – choćby chwilowo – lęki, wprowadza względny ład w jej
uczucia i emocje, pomaga zachować wewnętrzną równowagę. Baśniowe potworności
łagodzi wizja szczęśliwego zakończenia – a jest ona bardzo potrzebna
dziewczynce w obliczu kolejnych ciosów, jakich nie szczędzi jej los.
Granville z ogromnym wyczuciem i niezwykle
sugestywnie ukazała sposób myślenia dziecka i dziecięcą perspektywę, a także
mechanizm przełożenia baśniowych motywów, bohaterów i scenerii na własne
doświadczenia, dopasowanie ich do konkretnych sytuacji z życia, co pozwala mu
funkcjonować w nieprzyjaznym, niezrozumiałym świecie. Spore wrażenie wywiera
kontrast między postrzeganiem świata przez nas, dorosłych, a tym, jak dziecko
przekłada to, co widzi i czego doświadcza na swoją własną modłę – bardziej
przyswajalną, porządkującą jego emocje i myśli, przekształcającą rzeczywistość
na taką, w której łatwiej się odnaleźć, stawić czoło i pozwalającą wyjść ze
starcia z życiem może nie z nietkniętą psychiką, ale dojrzalszym, bardziej
świadomym swej wartości, silniejszym.
Gretel i ciemność to intrygująca i mroczna, choć
może nieco zbyt przewidywalna opowieść o niezwykłej sile wyobraźni i
uzdrawiającej mocy ludowych baśni w ich nieuładzonej, pierwotnej, przerażającej
formie. Warto zapoznać się z wizją autorki, przypomnieć sobie pierwotny sens
baśni poznanych w dzieciństwie, ponownie zachwycić się i przerazić ich mrocznym
pięknem, spróbować odnaleźć inne ich znaczenia, wysnuć własne refleksje, a
także zamyślić się nad tym, co przekazuje nam Granville: że wyobraźnia i baśnie
mają moc, której nie można bagatelizować.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/257365/gretel-i-ciemnosc/opinia/26181453#opinia26181453
za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu PWN :) |
Ach... dawno nie chciałam tak bardzo przeczytać jakiejś książki :) Muszę się za nią koniecznie rozglądać.
OdpowiedzUsuńKusiła mnie te powieść, ale w końcu jej nie zamówiłam. Teraz żałuję... I to tylko Twoja wina :D :D :D
OdpowiedzUsuńNie do końca jestem przekonana: lubię gdy są dwa plany czasowe, ta rola baśni wydaje mi się intrygująca, ale jakoś jeszcze się waham.
OdpowiedzUsuńMój nos mi mówił, że to coś dla mnie. I - jak zwykle - mnie nie zawiódł. Kocham ten mój czytelniczy instynkt.
OdpowiedzUsuń