Tytuł: "Rose Madder"
Wydawnictwo: Albatros, 2013
Ilość stron: 446
Okładka: miękka
"Złe sny są o wiele lepsze od złych
przebudzeń"
Wydawać by się mogło, że kolejne wariacje motywu tak
niemiłosiernie eksploatowanego przez twórców, jakim jest maltretowana kobieta,
która postanawia nagle odejść od sadystycznego męża i rozpocząć nowe życie z
dala od niego, nie są już w stanie niczym zaskoczyć czytelnika.
Okazuje się, że jednak mogą - pod warunkiem, że
wyzwanie podejmie sam mistrz powieści grozy, Stephen King. W Rose Madder pokazuje, jak wiele można jeszcze z tego motywu wykrzesać, jak - operując
popularnymi schematami, odwołując się do psychologii, symboliki i archetypów -
przekuć banalną w gruncie rzeczy historię w wielowarstwową, niepokojącą
opowieść, porażającą głębią, wymową i siłą wyrazu.
Rosie Daniels od czternastu lat jest żoną policjanta
– psychopaty, który systematycznie znęca się nad nią fizycznie i psychicznie.
Pewnego dnia błahy incydent sprawia, że kobieta, jakby budząc się z koszmarnego
snu, decyduje się uciec od męża i zacząć nowe życie jak najdalej, najlepiej na
drugim końcu kraju. W nowym miejscu Rosie, dzięki pomocy życzliwych ludzi,
znajduje dobrą pracę i mieszkanie, mężczyznę, z którym chce zbudować swoją
przyszłość i tajemniczy obraz, który odmieni całe jej życie. Nieśmiałe plany burzy wiadomość o podążającym jej śladem Normanie, który jest zdecydowany
dopaść swoją żonę i każdego, kto ośmieli się stanąć mu na drodze. Konfrontacja
między małżonkami jest nieunikniona, a jej wynik wydaje się z góry przesądzony…
Powieść, która zapowiada się sztampowo i
stereotypowo, wraz z rozwojem fabuły staje się coraz bardziej wielowymiarowa,
nabiera psychologicznej głębi – a to dzięki zastosowaniu chwytów, których
umiejętne wykorzystanie przyczyniło się do obwołania Kinga mistrzem gatunku:
wykreowaniu sylwetek bohaterów fascynujących i przerażająco wiarygodnych
zarazem, czy to w swoim szaleństwie, czy „normalności” (która nigdy nie jest szara i nudna),
oddzielonych od siebie niepokojąco płynną granicą oraz budowaniu atmosfery
grozy – nieoczywistej, narastającej, nieuniknionej, od której jeży się włos na
głowie.
Stephen King po raz kolejny po mistrzowsku wykreował
postać kobiecą, czyniąc z Rosie Daniels kobietę tylko pozornie zahukaną, słabą,
pozbawioną osobowości, zredukowaną do roli bezwolnej ofiary wieloletniego
maltretowania. Drobny impuls sprawia, że znajduje w sobie dostatecznie dużo
siły, by przeciwstawić się mężowi i podjąć walkę z nim, ze swoją traumą i
koszmarnymi wspomnieniami, choć doskonale zdaje sobie sprawę z możliwych
konsekwencji tego buntu – bo dobrze wie, że tylko dzięki temu ma szansę
stworzyć na nowo i siebie, i swoją przyszłość. Przemiana, jaka w niej
następuje, jest ogromna, choć stopniowa, nosi znamiona nie rewolucji, a
ewolucji; jest tak głęboka, że słuszniej byłoby ją określić mianem odrodzenia,
a symbolizuje ją powrót do panieńskiego nazwiska.
Po raz kolejny w prozie Kinga uderza to, jak
perfekcyjnie udało mu się wślizgnąć w skórę bohaterki, wczuć w jej sytuację,
oddać myśli i uczucia ofiary - paraliżujący lęk przed swoim prześladowcą
spowodowany długoletnim obcowaniem z psychopatą, lęk wszechogarniający i wielopoziomowy – są
one tak realistyczne i sugestywne, że bez trudu udzielają się czytelnikowi.
Walcząc o przetrwanie, Rosie odkrywa drugą stronę
swojej osobowości – symbolizuje ja kobieta z malowidła, Rose Madder, Krwawa
Rose. Przejście bohaterki przez ramy obrazu do alternatywnego świata w
rzeczywistości jest eksplorowaniem przez nią własnej duszy; siła, jaką w sobie
odkrywa, jednocześnie przeraża ją i zachwyca, podobnie jak możliwości, jakie
daje. Rosie stacza walkę ze swoimi słabościami; to, co rozgrywa się wewnątrz
malowidła jest piękną metaforą tego, co przeżywa na poziomie podświadomości, w
głębi duszy. King brawurowo i z polotem operuje przy tym symboliką: labirynt z
bykiem, który przemierza bohaterka, odpowiada jej walce w realnym świecie z
własnym mężem; dziecko, które w alternatywnej rzeczywistości Rosie ratuje,
można odczytać jako pogodzenie się ze śmiercią nienarodzonej córeczki; takich
odwołań i skojarzeń jest w fabule dużo więcej, mniej lub bardziej oczywistych;
odnajdywanie archetypów czy odgadywanie znaczenia symboli to fascynująca gra, w
którą King wciąga czytelnika.
Wspominając o doskonale wykreowanych sylwetkach bohaterów,
nie można zapomnieć o tej najbardziej przerażającej i złowrogiej – Normanie
Danielsie – psychopatycznym mordercy, który do perfekcji opanował narzędzia i
środki służące do fizycznego i psychicznego znęcania się nad ofiarą oraz
manipulowania ludźmi. King jak zwykle absolutnie genialnie ukazał osobowość
opętaną szaleństwem, która wyzbywa się ostatnich hamulców w pogoni za swą
ofiarą, bezmiar jej okrucieństwa i porażającą głębię obłędu.
Mam wrażenie, że Rose Madder to jedna z tych
powieści Kinga, które nie do końca się docenia, choć to w istocie prawdziwa
literacka perełka. Wielką jej siłą są –
co nie jest żadnym zaskoczeniem – pieczołowicie i wiarygodnie pod kątem
psychologicznym wykreowane sylwetki bohaterów, umiejętnie dawkowana groza
wynikająca nie tylko z poczynań Normana, ale również ta towarzysząca
traumatycznym wspomnieniom Rosie oraz metafora, symbolika i przesłanie fabuły,
odwołujące się do tego, co przeraża człowieka najbardziej, a co pozostaje
ukryte w jego podświadomości. Do czasu.
Moja ocena: 4/5
Opublikowane na stronie: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/28770/rose-madder/opinia/28206224#opinia28206224
Dziękuję za przypomnienie mi tej książki. Czytałam ją chyba jako osiemnastolatka i było to moje pierwsze zetknięcie z Kingiem. Muszę powiedzieć, że nie analizowałam wówczas jej warstwy psychologicznej aż tak głęboko, choć doceniłam wtedy w jak ciekawy sposób autor przedstawił psychikę bohaterki. Problem miałam przy wątku fantastycznym tej powieści, bo odniosłam wrażenie, że końcówka była pisana w wielkim pośpiechu. Przypuszczam, że gdybym poszukała alegorii, o których wspominasz, moja ocena byłaby wyższa. Swoją drogą szkoda, że ta książka jest pomijana przez fanów Kinga.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, a ja właśnie przeczytałam ją po raz pierwszy :)
UsuńMoim zdaniem wątek fantastyczny jest właśnie metaforą, i to tak barwną i bogatą, że dech zapiera ;)
Uwielbiam Kinga właśnie za te zdolność do tworzenia niesamowitych powieści grozy i budowania psychiki bohaterów, tak dopracowanej, tak wiarygodnej. Na pewno zapoznam się z "Rose Madder".
OdpowiedzUsuńOtóż to, cenimy go za to samo! :)
UsuńPrzeczytaj, jestem bardzo ciekawa Twojej opinii o książce!
Na pewno przeczytam, nie wiem tylko kiedy, ale znajdę czas :)
UsuńŚwietny tekst, mogę podpisać się pod każdym słowem, choć sama nie potrafiłabym chyba tak dobrze tego wyrazić. Zgadzam sięteż, że Rose Madder jest powieścią niedocenianą, własciwie nie wiem czemu - kiedy czytałam ją po raz pierwszy kilak lat temu, nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, gdy odświeżałam ją niedawno, odryłam ją zupełnie na nowo.
OdpowiedzUsuńHmmm, może jest niedoceniana, bo wypada dość niepozornie na tle pozostałych, bardziej popularnych powieści Kinga? Trudno powiedzieć, natomiast zdecydowanie warto ją poznać! :)
UsuńNo i się doczekałam tej recenzji!
OdpowiedzUsuńJa sama uwielbiam Kinga, za wszystkie powieści. Jednak "Rose Madder" ma to coś, jest taka... inna.
Niby horror, a jednak psychologia bierze górę.
Cieszę się ogromnie, że książka trafiła w gust :)
Jeszcze raz dziękuję za wypożyczenie książki ;)
UsuńNo bo najbardziej przerażające są te książki, które traktują o złu w człowieku, nie jakimś wydumanym - a kto jak kto, ale King doskonale potrafi o tym pisać, grać na emocjach i lękach czytelnika. :)
Kilka miesięcy temu przeczytałam tę powieść. Zdecydowanie zgadzam się, że jest to dopracowana, perfekcyjna historia, jednak były momenty, przez które ciężko było mi przebrnąć. Fantastyczne motywy niekoniecznie do mnie trafiały i mimo że podziwiam wenę Kinga w ich tworzeniu, to nie nadążałam za ich akcją.
OdpowiedzUsuńNie znam tej pozycji w dorobku Kinga, a po Twojej recenzji wnoszę, że chyba warto się nad nią pochylić. :)
OdpowiedzUsuńJak ja dawno nie czytałam nic Kinga. Muszę się wreszcie zmobilizować. "Rose Madder" dopiero przede mną ;)
OdpowiedzUsuń